Od śmierci Jana Parandowskiego minęło już blisko pół wieku. Nic dziwnego, że pamięć o nim nieco przyblakła. Przyblakła, ale nie zanikła.
Jako jeden z sygnatariuszy listu poparcia Karola Nawrockiego przed drugą turą zamierzam teraz być rzecznikiem tych zasad, dla których my, niekoniecznie głosujący nań w pierwszej turze, zagłosowaliśmy na niego z przekonaniem w turze drugiej, przechylając szalę sukcesu.
W Polsce znowu żyjemy w kulturze zdominowanej przez tendencje wierze katolickiej nieprzyjazne. I, choć chciałbym się mylić, zapewne zmiana trendu nie nastąpi szybko. Przywrócenie choćby jednego “święta zniesionego”, przypomniałoby nam, zwykłym katolikom, że są takie sytuacje w których trzeba iść contra mundum. Niestety jakoś się w tym kalekim “ułatwieniu” umościliśmy. Nie kołaczemy do drzwi biskupich pałaców, żeby ich lokatorzy obudzili się ze swojego letargu.
Śpiewając dziś Mszę Requiem za spokój duszy papieża Franciszka, nie chcemy dokonywać bilansu jego pontyfikatu, lecz modlić za niego – o co sam wielokrotnie prosił za życia – gdy stanął już przed Bogiem, Sprawiedliwym Sędzią.
Według Parlamentu bowiem możliwość„aborcji ma zasadnicze znaczenie dla (…) zdobycia bezpiecznych doświadczeń seksualnych”. Tak więc nie chodzi już o uniknięcie konsekwencji „błędu” – jak mówił Barack Obama – ale nabywanie od najwcześniejszych lat kolejnych „doświadczeń seksualnych”, wolnych od jakichkolwiek zobowiązań etycznych, co właśnie gwarantować ma „dostęp do aborcji”. To znacznie więcej niż narzędzie „kontroli urodzeń” w Związku Sowieckim.
Pojawiają się głosy publicystów postulujące, aby nowy papież „utrzymał dystans od zrośniętego z religią populizmu”. Tymczasem bardzo często zapomina się, że zakończony w Wielkanocny Poniedziałek pontyfikat był w istocie pierwszym w nowej epoce XXI-wiecznego populizmu, rozlewającego się globalnie już po abdykacji Benedykta XVI.
Przed nami druga tura wyborów Prezydenta Rzeczypospolitej. Nie będą w niej reprezentowani kandydaci, na których my sami głosowaliśmy w pierwszej turze. Wybierać będziemy spośród dwóch kandydatów wskazanych przez ogół Polaków.
Studium ukazujące okoliczności męczeńskiej śmierci ks. Stanisława Streicha.
Gdy w wielkanocną niedzielę Franciszek pojawił się na balkonie Bazyliki świętego Piotra wierni ucieszyli się, że biskup Rzymu wraca do zdrowia, a przynajmniej lepiej się czuje. Kto pamięta telewizyjne obrazki z poranka Wielkanocy w 2005 roku, ten mógł przypomnieć sobie Jana Pawła II, który bez słowa błogosławił wiernym na Placu świętego Piotra. Zarówno w przypadku papieża Wojtyły, jak i papieża Bergoglio nikt nie mógł wiedzieć, że będzie to ostatnie spotkanie Następcy Piotra z wiernymi.
Zgodnie z powszechną opinią, kardynał Jorge Mario Bergoglio „wygrał papiestwo” dzięki wystąpieniu, które miało miejsce na jednej z Kongregacji Generalnych poprzedzających konklawe w 2013 r.
Ojcze Święty! Verba docent, exempla trahunt! Żebyśmy mogli odzyskać to poczucie misterium także na Zachodzie, żebyśmy na nowo odkryli prymat Boga i nie poddali się duchowi utylitaryzmu, także tego “duszpasterskiego”, celebrując Msze, śpiewaj to co z natury przeznaczone jest do śpiewu.
Przypominamy fragment książki Marka Jurka „Prawica na rozdrożu”, wydanej w „Bibliotece Christianitas” dwa lata temu, przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi. Zamieszczony poniżej rozdział zawiera wnioski z wyborów prezydenckich w LP 2015 i 2020.
Wraz z pogrzebem papieża Franciszka rozpoczął się naturalny okres podsumowań ostatniego pontyfikatu.
Widzę wiele paniki i pesymizmu wśród tradycjonalistów w związku z Leona XIV, głównie ze względu na jego ciągłość myślenia z Franciszkiem. Uważam, że taka reakcja jest błędem — z kilku prostych powodów.
Jak było? W zasadzie „normalnie”. Gdy marszałek Hołownia przekroczył czas, zadając pytanie prezesowi Nawrockiemu, nikt nie interweniował. Gdy chwilę potem Nawrocki chciał, w trakcie gongu, dokończyć myśl – prowadzący mu natychmiast przerwali. Signum loci.
Życie z Franciszkiem wymagało wielkiej dyscypliny uczuć, bez której tak łatwo było osunąć się albo w nieposłuszeństwo i odrzucenie, albo w usprawiedliwianie, a nawet pusty entuzjazm wobec jego pontyfikatu.
Wielki Post to okres roku kościelnego, którego liturgia została po ostatnim soborze powszechnym zmieniona bodaj w największym stopniu.
Cieszymy się, że Kościół znów ma następcę Piotra. Jak każdy potrzebuje on wspracia modlitwego.
Marzenie o powszechnym braterstwie to głupota. Ale może niekoniecznie głupotą jest marzenie o dobrym papieżu. Na pewno jest bardziej realistyczne – w końcu papież jest jeden, a ludzi miliardy.
Pod powierzchnią zwyczajnych zdarzeń i prozaicznych, choć też przyjemnych ludzkich czynności, ale także wśród zmiennych wydarzeń dziejowych, rozwija się wielka „liturgia” Historii, poprzez którą Boża Opatrzność sprawuje swoje nieprzeniknione, nieprzerwane rządy nad światem.
Zanim napiszę cokolwiek innego, pozwolę sobie zauważyć, że pierwszym obowiązkiem katolika wobec zmarłego jest modlitwa. Dotyczy to także, a raczej w sposób szczególny, zmarłego papieża.