Wniosek z tego wydarzenia powinien być jeden: czas zacząć głośno mówić, że dla Polski byłoby dobrze, gdyby taka koalicja stworzyła trwały format polityczny i zaczęła rządzić naszym krajem.
Znaczna część opinii publicznej, którą można dla pewnego uproszczenia nazwać liberalną, przyjmuje decyzję prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego, mającą na celu usunięcie symboliki religijnej z warszawskich urzędów, jako niekontrowersyjną.
Brak wyobraźni, a w polskim przypadku brak świadomości społeczeństwa, co do procesów społecznych, jakie zaszły już w innych krajach, a także perfidia lub głupota „konserwatywnych” polityków, to wszystko może sprawić, że także w Polsce zacznie się prawdziwy aborcyjny horror.
Trudno powiedzieć, co Dignitas infinita oferuje w zamian ludziom toczącym wojnę obronną przed zniewoleniem i podeptaniem własnej godności.
Trzeci tekst z cyklu "Aborcja - droga do narodowego horroru".
Wiodące stolice europejskie prowadzą podwójną grę – naciskają na republikanów w sprawie wsparcia dla Ukrainy licząc, że w ten skuteczność tych zabiegów kupi czas potrzebny do wypchnięcia Amerykanów z Europy. To niebezpieczna koncepcja.
Jeśli wsłuchamy się w opowieść Rycharskiego o historii powstania zarówno instalacji Krzyż, jak i pracy Tablica, szybko zrozumiemy, że artysta naprawdę jest ofiarą, ale w zupełnie innym sensie.
Zaproponowane zmiany w odniesieniu do języka polskiego, historii, wiedzy o społeczeństwie/historii i teraźniejszości, języka łacińskiego i języka łacińskiego i kultury antycznej, nawet bez głębszych analiz, ukazują nie tylko antychrześcijańską fobię jej autorów i mocodawców.
Skończyła się w Polsce pewna epoka. Nie wykluczam, że to, co mamy obecnie, będzie niezbyt długim interludium - choć może będzie samo też epoką, tego nie wiem; np. jakąś długą nocą "polityki miłości" w wykonaniu osiłków. Wiem dziś tyle, że w moim życiu wydarzyło się bardzo dużo akurat w epoce, która właśnie się kończy lub przerywa.
Wciąż nie milkną echa „Fiducia supplicans”, deklaracji o duszpasterskim znaczeniu błogosławieństw, która stała się przyczyną szerokich protestów ortodoksyjnych katolików, świeckich i duchownych, protestowało też wielu biskupów, a nawet całe konferencje episkopatów.
Obserwuję mimochodem aktualną dyskusję na temat nowych pomysłów MEN, w tym – wprowadzenia zakazu zadawania uczniom prac domowych. Inicjatywa wywołała niemałe poruszenie zarówno wśród rodziców i uczniów, jak też nauczycieli. Reakcje są, jak można się domyślać, skrajne: od gloryfikowania pomysłu i upatrywania w nim „oddechu po dotychczasowym ucisku” serwowanym ponoć przez system edukacji, po odgłosy oburzenia, że „teraz to już w szkole niczego nie nauczą”.
Postulaty zmiany sposobu finansowania związków wyznaniowych w Polsce, w tym Kościoła katolickiego należy, już na wstępie tego artykułu, oddzielić od całkiem licznych przypadków łamania praworządności przez nowy liberalny rząd Donalda Tuska rządzący w Polsce. Finansowe relacje Kościołów i związków wyznaniowych oraz państwa wymagają w Polsce nowego uporządkowania. Oczywiście nie jest wykluczone, że sprawa ta zostanie wykorzystana przez Tuska do politycznej agitacji, jednak wcale nie musi się tak stać.
Obserwując działania aktualnych władz oświatowych, podejmowane w celu systemowego wyeliminowania bądź ograniczenie prac domowych, można odnieść wrażenie, że jest to “bój ostatni” środowisk liberalno-lewicowych o wyzwolenie dzieci i młodzieży (a także ich rodzin) z jarzma nakładanego przez nauczycieli i szkołę.
Powojenne dzieje lekcji religii w naszej ojczyźnie są bardzo złożone.
J-M Guénois, przychylny Kościołowi, a przynajmniej obiektywny w jego sprawach, publicysta w “Le Figaro” napisał z całą prostotą: “Vatican : l’Église autorise la bénédiction des couples homosexuels hors-liturgie” (Watykan: Kościół zezwala na błogosławieństwo par homoseksualnych poza liturgią). Czy napisał nieprawdę? Gdzie w tym jest Objawienie Boże? Gdzie Pismo i Tradycja?
Od dawna uważam, że w szkołach (średnich) powinna być nauczana teologia katolicka. Dla wszystkich. I nie, wcale nie dlatego, żeby kogoś indoktrynować czy wprowadzać tzw. „państwo wyznaniowe” (cokolwiek to znaczy).
Nowy kardynał Grzegorz Ryś opublikował na portalu Deon osobliwy tekst pt. “Święty Mikołaj i prostytutki”. Z przykrością trzeba zauważyć, że - mam nadzieję wbrew intencjom autora - jest on znakomitym przykładem dlaczego Kościół, a przede wszystkim biskupi, nie potrafi sobie poradzić z plagą nadużyć seksualnych w Kościele.
Politykom PiS trzeba zatem postawić pytanie, czy są pewni, że takie właśnie państwo chcą budować, a w konsekwencji upodobnić Polaków do Francuzów czy Niemców, którzy swoje dzisiejsze przewagi zawdzięczają w znacznej mierze stosowaniu niesprawiedliwej politycznej przemocy?
To, że nowy parlament postanowił zająć się zapłodnieniem in vitro jako jedną z pierwszych spraw, a tak naprawdę absolutnie pierwszą poza sprawami formalnymi, jest rzeczą symptomatyczną.
W umowie koalicyjnej zawartej przez partie niedawnej opozycji parlamentarnej, w punkcie 7 znalazł się zapis zawierający postulat ścigania z urzędu mowy nienawiści ze względu na orientację seksualną. Pod tym pozornie równościowym postulatem kryje się zapowiedź prawnego i politycznego uprzywilejowania aktywistów ruchu homoseksualnego.
Słowa premiera Mateusza Morawieckiego o tym, że wniosek do Trybunału Konstytucyjnego mający powstrzymać wykonywanie w Polsce aborcji eugenicznej był błędem pokazuje, że Prawo i Sprawiedliwość wraca do swoich niezbyt chwalebnych korzeni politycznego działania.
Wraz z obradami osławionego synodu o synodalności, daje się zaobserwować wzmożenie publicystycznej aktywności propagującej udzielanie sakramentu święceń kobietom.
Śmierć Wandy Półtawskiej jest wydarzeniem symbolicznym. Odeszła osoba, której obecność wśród nas stanowiła świadectwo moralnej niezłomności polskiego katolicyzmu w XX wieku; także świadectwo po prostu polskiej niezłomności.