Mówi się, że Boże Ciało to film ratujący przed religijną obłudą, skostniałością i przyzwyczajeniem autentycznie katolickie wartości. Dzieło wygładzające rysy i obyczaje.
Przyznam, że im dłużej myślę o Oficerze i szpiegu, tym mniej jestem przekonany co do rzekomej próby samousprawiedliwienia się Polańskiego ze swoich włanych problemów z prawem.
Wyszedłem z seansu Krainy miodu, macedońskiego kandydata do Oscara, w podobnym zachwycie, jaki towarzyszył mi w przypadku oglądanego stosunkowo niedawno U bram wieczności.
Chodziłem z dawna nieuczęszczanymi ścieżkami, odwiedziłem zapomniane miejsca, w których bywałem jako dziecko, wybrałem się nad rzekę, tę samą, przy której lata temu odbywały się moje pierwsze spotkania z literaturą.
Poezja Jima Morrisona, tego samozwańczego przedstawiciela „pogańskiej Ameryki”, zgłębiała dzikość i irracjonalność, aż po dumny, samobójczy gest.
„Irlandczyk”, reż. M. Scorsese, 2019.
Punktem wyjścia dla Irlandczyka jest dobrze znana i sprawdzona formuła.
Straszliwa jest śmierć. Lecz ostatecznie prowadzi ona ku nowemu życiu, które jest niczym innym, jak „życiem prawdziwym”, samą esencją słowa „życie”.
Wielka jest przewrotność Fortuny. Śmierć jest nieubłagana, a wieczność niepewna.
U bram wieczności jest filmem – jak już wspomniałem – religijnym, ale jest też filmem artystycznym.
Kiedy się poczęła, nie była chciana, ale w chwili, gdy ujrzała światło dzienne – okazało się, że była z dawna upragniona, objawiając życie.
„Dusze ludzkie – samotnice wieczne”, pisał Antoni Lange.
Mamy powód do świętowania: kolejny polski autor trafił w poczet laureatów literackiej Nagrody Nobla.
Wraz z pożarem Globe Theatre umarł Szekspir jako pisarz.
Czytelnicy cyklu „Teologia poetów” mogą poczuć się zaskoczeni, a nieraz nawet skonfundowani, widząc obecne w tej książce zestawienia: wielcy katoliccy święci i mistycy pojawiają się w niej obok ikon popkultur.
Artyści dziewiętnastego wieku kochali widok odlatujących żurawi.
Na tym kończy się ziemska wędrówka Jana Krzysztofa, wrażliwca błądzącego i odnajdującego właściwą drogę.
Człowiek nie jest zdolny do uniesienia – jak się wydaje – totalnego wyzwolenia, które w rzeczywistości okazuje się anarchią.
Ofelia zanurza się w jeziorze i tonie z dziwnym spokojem na twarzy, jeszcze należąca do tego świata, lecz w głębi duszy już w nim nieobecna.