Ważmy się teraz na liturgiczne odczytanie Pieśni nad Pieśniami w pewnym schemacie duchowym. Co znaczy „liturgiczne”? Znaczy to tyle, co eksponujące liturgię jako nić przewodnią rozumienia Pieśni.
Istnieje ścisła zależność między porządkiem świata (Logosem) a codzienną obyczajowością i w ogóle logosami w codzienności, zwłaszcza zaś „domem”, „familią” i związanymi z tym relacjami!
Powiążę piękno liturgii z ludzką miłością i śmiercią. Będę argumentowała na rzecz stanowiska, iż homo religiosus jest jednocześnie homo liturgicus.
Jeśli dziś ten tak niegdyś oczekiwany sobór jest znakiem potężnych podziałów w katolicyzmie i niewykluczone, że główną, wewnętrzną przyczyną osłabienia Kościoła, to coś najwyraźniej poszło nie tak.
Czy wierni Kościoła mogliby dziś powiedzieć o Franciszku: „Wiem, komu wierzę”? Wiadomo, że stanowisko papieskie w różnych kwestiach jest co najmniej słabo uargumentowane, a głównym sposobem działania Papieża jest narzucanie wiernym swej intuicji dobra. Sceptycyzm wobec tego rodzaju działania jest odpowiedzią rozumną.
Gdy polemista jest jednocześnie wyznawcą (tu: katolikiem), to socjologizuje on problemy swej religii i uzgadnia ją ze „światem”, musi ona wszak ulec w tych negocjacjach, których właśnie jest przedmiotem. Na tym polega sukces polemisty.
Być może pewnym ratunkiem dla tradycji Logosu może być pytanie zadawane wiele tysięcy razy przez poszukujące, dzielne umysły ludzkie (od Sokratesa po – będącą dobrym przykładem tego rodzaju udręki – Arendt): czy Bóg nakazuje A, gdyż A jest dobre, czy też A jest dobre, gdyż nakazuje je Bóg?
Ordo caritatis zostało na potrzeby dyskusji tych ważnych wydarzeń zdefiniowane przez Zbigniewa Nosowskiego: „jak nie pomagać innym pod pretekstem pomocy swoim”. Warto by ją uzupełnić o perspektywę odwrotną: „jak nie pomagać, a jeszcze wystawiać na niebezpieczeństwo swoich, chcąc nieść pomoc innym”.
Czy właściciel (bądź właścicielka) mojego mszalika należał do tych zniecierpliwionych? Czy się nudził? Pożółkłe stronice nie zdradzą mi tego.
Z Justyną Melonowską rozmawia Tomasz Terlikowski.
W stronę tradycji zmierzają i winny zmierzać jednak charaktery ludzkie po prostu: te mocne i żądne wrażeń, jak i te słabsze, bardziej wiotkie, niedokończone. Nie mamy dziś bowiem żadnej innej ich miary, i żadnej alternatywnej techniki wzrastania.
Paweł Grad zaś dołożył wszelkich starań, by zrecenzować moją książkę w sposób wnikliwy i by nie stawiać mnie pod pręgierzem poważnych, a uogólnionych zarzutów.
W argumentacji liberalnej daje się też zauważyć niekonsekwencja, gdy z jednej strony zarzucają oponentom, że ci „zmuszają do heroizmu”, a z drugiej twierdzą, że przeciwnicy aborcji są „pesymistami antropologicznymi”.
Sądzę ostatecznie, że sam ten dokument jest środowiskiem, małym habitatem starego rytu.
„Ostatecznie co to znaczy, być skałą, na której można budować?” - rozmyślam od wielu godzin. Po tym, gdy się już stałam jak Piotr, lecz Piotr upadający.