Tomasz Terlikowski w swojej najnowszej książce Koniec Kościoła, jaki znacie deklaruje, że postanowił zaprzestać ciskania kamieniami zasad. Nie wiem co chce przez to powiedzieć, ale dla mnie jest to stwierdzenie jawnie fałszywe. Owszem - zasady wybiera inne, ale kamieniami ciska aż furczy. Oczywiście zmieniły się cele.
Kwestia wagi ciężkiej pojawia się kiedy czytam taką wypowiedź: Jeśli mówimy o [Jezusie] jako o żyjącym Panu, który patrzy na Kościół dziś funkcjonujący w świecie – to czy On jest ucieszony tym, że Kościół ten jest podzielony? Skoro łódzki arcypasterz wypowiada się w taki sposób, to może trzeba korygować wprost! Jezus na pewno nie jest ucieszony podziałami chrześcijan, ale Kościół jest niepodzielony. Jest po prostu jeden. Jeden, święty, powszechny, apostolski.
Warto sięgnąć po korespondencję Jana Pawła II i kard. Stefana Wyszyńskiego wydaną przez Wydawnictwo WAM przy staraniu warszawskiego Centrum Myśli Jana Pawła II.
Każda próba ukazania tego, jak nauki starożytnych autorów, znajdują swój odpowiednik w monastycyzmie chrześcijańskim, z natury rzeczy będzie odnoszona do innych książek, które są w tym obszarze uznawane za klasyczne.
Z pewną przykrością, choć bez zaskoczenia, obserwuję narastające efekty swoistego nawrócenia duszpasterskiego u Tomasza Terlikowskiego.
Osoby zainteresowane życiem benedyktyńskim w ostatnich tygodniach mogą się cieszyć dostępem do nowych, wartościowych lektur.
Wypada mieć nadzieję, że znakomicie napisane refleksje Pawła Milcarka ożywią zainteresowanie benedyktyńską drogą życia wśród polskich katolików.
Oczywiście przełożone nie mogły wiedzieć jakim groźnym człowiekiem jest Paweł M., ale już sama zgoda by młoda zakonnica w kryzysie na osobności spotykała się z mężczyzną, choćby i zakonnikiem, jest świadectwem albo kompletnej naiwności, albo daleko posuniętej beztroski.
Wreszcie niepokoi mnie wypaczenie myśli Benedykta XVI. Bo on na pewno nie zakładał, że celem Summorum Pontificum jest doprowadzenie do sytuacji, w której kiedyś wszyscy katolicy rzymscy będa uczestniczyc tylko we Mszy wg Mszału Pawła VI.
Książka Tomasza Snarskiego jest bardziej manifestem niż napisaną sine ira et studio analizą moralnej oceny kary śmierci przez Kościół katolicki.
Recenzja książki In viam pacis, Dziennik Biskupa Polowego Wojska Polskiego 1939 - 1945, autorstwa bp Józefa Gawliny.
Skład komisji wzmacnia wątpliwości co do działań władz Zakonu Kaznodziejskiego w sprawie o. Malińskiego.
Opisany modus operandi sprawcy, o. „Marka”, przypomina nieco działalność innych dominikanów, braci Phillippe a także Jeana Vaniera.
Haniebne czyny zdemoralizowanych duchownych, karygodna ślepota lub pobłażliwość kościelnych zwierzchników i nade wszystko cierpienie ofiar.
Zamieszczona w Nowej Konfederacji recenzja autorstwa Wojciecha Stanisławskiego o wydanej przez Instytut Pileckiego książce Katarzyny Bałżewskiej “Przestrzenie totalitarnego zniewolenia”, nie tyle musiała mnie do jej lektury zachęcać, ile spełniła pożyteczną rolę informując mnie o jej ukazaniu się.
Polskiemu tłumaczeniu oficjalnemu nie sprzeciwiłby się wyznawca herezji apolinaryzmu.
Bezradność polskiego Kościoła w sprawie tłumaczenia ksiąg liturgicznych jest poważnym zaniedbaniem, przede wszystkim naszych biskupów.
Skoro zaś normą jest otwartość i tolerancyjność, wymagająca odrzucenia prawdy i swobodnego błądzenia, skoro takie rozumowanie tak szeroko zainfekowało myślenie wielu ludzi także w Kościele, trudno się dziwić owym tragicznym skandalom, na co wskazał prawie dwa lata temu Benedykt XVI.
Czy tak powszechny w ostatnich dziesięcioleciach trend do głoszenia pośród Bożych atrybutów jedynie miłosierdzia, kosztem przemilczania sprawiedliwości, nie ma czegoś wspólnego z nazbyt lekkim traktowaniem przez biskupów seksualnych drapieżców pośród podwładnych sobie kapłanów?
Wielu ludzi młodych podlega naciskom ideologicznym, są wykorzystywani i używani jako „mięso armatnie” lub „oddziały szturmowe”, by niszczyć, zastraszać czy wyśmiewać innych.
Ci sami ludzi którzy po zabójstwie Adamowicza pisali że prawa mają moc ograniczania zła, dziś negują prawną ochronę życia.
W minioną niedzielę mieliśmy dość specyficzną zbieżność w tekstach liturgicznych dawniejszej (XIX po Zesłaniu Ducha Świętego) i nowszej (XXVIII per annum) formy rytu rzymskiego.
„Tak Chrzanowski, wóz historii pędzi naprzód w szalonym tempie! Ale my, komuniści, my marksiści, trzymamy pewnie lejce koni w swoich dłoniach i nie pozwolimy mu się wywrócić.”