Komentarze
2023.09.18 13:58

Błogosławiona rodzina Ulmów

Ten artykuł, tak jak wszystkie teksty na christianitas.org publikowany jest w wolnym dostępie. Aby pismo i portal mogły trwać i się rozwijać potrzebne jest Państwa wsparcie, także finansowe. Można je przekazywać poprzez serwis Patronite.pl. Z góry dziękujemy.

W związku z beatyfikacja rodziny Ulmów pojawiły się w debatach katolików nieliczne, ale zauważalne głosy kwestionujące zasadność tej decyzji. Argumenty były w zasadzie dwa: w tej historii nie mamy do czynienia z męczeństwem za wiarę, a ponadto małżeństwo Ulmów nie wywiązało się z katolickiego obowiązku rodzicielskiego, narażając życie swoich dzieci dla obcych. Zajmijmy się refutacją tych argumentów po kolei. 

Co to znaczy męczeństwo za wiarę? Bardzo długo uważano, że możemy o takim fakcie mówić jedynie wtedy, kiedy chrześcijanin zabijany jest za odmowę dokonania apostazji lub profanacji. I rzeczywiście wszyscy się chyba zgodzą, że ktoś mordowany okrutnie za odmowę rzucenia garści kadzidła na węgielki przed statuą pogańskiego bóstwa, wyrecytowania szahady czy popełnienia bluźnierstwa jest Chrystusowym męczennikiem. 

Historie ludzi bywają jednak rozmaite. Co w takim razie z osobami, które nie kryjąc swojej wiary i przynależności do Kościoła, zostają za to zamordowane, a intencja zabójców działających z nienawiści do wiary jest oczywista? I tu olbrzymia większość zgodzi się, że mamy do czynienia z męczeństwem za wiarę. Można jednak podnieść wątpliwość czy owi męczennicy wytrwaliby, gdyby im dano możliwość wyboru: apostazja albo śmierć? Dlatego w procesie kanonicznym bada się okoliczności męczeństwa, świadectwa o zachowaniu się ofiary i jej postawie w obliczu śmierci.

Inny przypadek, który możemy tu rozważyć, to sytuacja gdy ktoś ponosi śmierć z powodu odmowy popełnienia grzechu uczynkowego, np. przez odmowę udziału w zabójstwie, gwałcie, rabunku. Oczywiście i tu potrzebne jest rozeznanie co do motywów działania. Trudno przecież byłoby uznać za męczennika kogoś, kto nawet będąc katolikiem uchyla się od udziału w zabójstwie jedynie z tchórzostwa czy udziału w gwałcie z powodu impotencji. Jeżeli jednak mamy oczywiste świadectwa i dowody, że motywem odmowy udziału w grzechu było wyznawanie wiary katolickiej, to czy nie mamy do czynienia z męczeństwem?

Jeszcze inna sytuacja to ta, w której ktoś oddaje życie w wyniku swoistego targu z mordercami - “umawia” się z nimi, że zastąpi jakąś inną osobę niewinnie skazaną na śmierć. Nie ma większej miłości, gdy ktoś życie oddaje za przyjaciół swoich. W Polsce mamy dwie takie postaci wyniesione do chwały ołtarzy jako męczennicy: św. Maksymilian Maria Kolbe i bł. Marianna Biernacka. O. Kolbe zapewne wszyscy znają, wspomnijmy jednak, że bł. Marianna wyjednała u Niemców w zamian za swoje życie ocalenie brzemiennej synowej. Jej beatyfikacja, wraz z 107 innymi męczennikami, miała miejsce blisko trzydzieści lat po beatyfikacji o. Kolbego. To o tyle ważne, że pomimo zabiegów polskich biskupów został on beatyfikowany jako wyznawca. Najpierw w 1969 roku wydano dekret o heroiczności cnót, a dopiero po uznaniu dwóch cudów za jego wstawiennictwem, w 1971 roku Paweł VI ogłosił go błogosławionym. Argumenty ówczesnych przeciwników ogłoszenia go męczennikiem opierały się przede wszystkim na tym, że działanie morderców nie było bezpośrednio motywowane nienawiścią do wiary. Choć reprezentowali reżim niewątpliwie wrogi Bogu, bezpośrednią intencja ich działania było raczej zastraszenie i sterroryzowanie ludzi podległych ich władzy, umocnienie swojego nad nimi władania. W dalszym toku sprawy o. Kolbego uznano jednak, że dla uznania męczeństwa za wiarę nie mniej ważna jest sprawa motywacji ofiary. Innymi słowy stwierdzono, że ktoś oddający swoje życie za innego, a motywowany chrześcijańska miłością, jest męczennikiem. 

Mamy wreszcie przypadek Ulmów. Jeżeli rozmawiamy o bł. Józefie i bł. Wiktorii możemy go skategoryzować jako śmierć za odmowę niespełnienia uczynków miłosierdzia co do ciała. Choć w odniesieniu do sprawców ich zabójstwa, podobnie jak w powyższych dwóch przypadkach, trudno mówić o bezpośrednim działaniu z nienawiści do wiary, to jednak, działania błogosławionych małżonków, ich czyny miłosierdzia względem żydowskich sąsiadów, które sprowadziły na nich śmierć, bez wątpienia motywowane były ich wiarą. Świadczą o tym zapiski w ich osobistym egzemplarzu Pisma Świętego.

Doszliśmy w ten sposób do miejsca gdzie trzeba odeprzeć drugi zarzut, który mówi, że Józef i Wiktoria zaniedbali skandalicznie swoje obowiązki katolickich rodziców.

Czy osoby podnoszące ten argument zakładają, że najważniejszym obowiązkiem rodziców jest zachowanie życia doczesnego swoich dzieci? Jest to obowiązek niezwykle ważny, ale z pewnością znacznie ważniejszym, dla rodziców katolickich, jest troska o przekazanie wiary. Przyjrzyjmy się rytuałowi chrztu, według dawniejszego zwyczaju rzymskiego.

 

Kapłan pyta neofitę: Czego żądasz od Kościoła Bożego?

Odpowiedź: Wiary.

Kolejne pytanie szafarza: Co ci daje wiara?

Odpowiedź: Życie wieczne

I teraz kapłan wygłasza exhortę:

Jeżeli przeto chcesz osiągnąć życie wieczne, zachowuj przykazania: Będziesz miłował Pana Boga twego z całego serca swego, z całej duszy swojej i ze wszystkich myśli swoich, a bliźniego swego jak siebie samego.

 

No właśnie! Bliźniego jak siebie samego! Spotykałem się i z takimi interpretacjami, które mówiły: tak, ale bez wielkiej niedogodności dla siebie. Jednak czy właściwsze nie jest takie rozumienie: Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie! Albowiem na tym polega Prawo i Prorocy. (Mt 7, 12) Czego chcielibyśmy od innych ludzi, gdybyśmy to my znaleźli się w położeniu takim, jak Żydzi pod rządami niemieckiego bezprawia w okupowanej Polsce? Czy nie tego żeby ktoś udzielił nam schronienia, dawał jeść i pić?

Widocznie błogosławieni Józef i Wiktoria tak rozumieli to wezwanie, które usłyszeli z kapłańskich ust wtedy, kiedy sami byli chrzczeni, i które usłyszały ich dzieci podawane do Chrztu przez wybranych przez nich rodziców chrzestnych. Jeden z oskarżycieli Ulmów powiada, że przecież do momentu ujawnienia faktu ukrywania Żydów, Niemcy nie przeszkadzali tej rodzinie w wyznawaniu i praktykowaniu wiary katolickiej. Naprawdę? Pełnienie dzieł miłosierdzia ze względu na miłość Boga i bliźniego nie jest wyznawaniem i praktykowaniem wiary katolickiej?

Zresztą zwróćmy uwagę, że decyzja o udzieleniu schronienia znajomym Żydom nie wiązała się z bezpośrednim narażeniem życia własnego i dzieci. Przecież działano z należytą roztropnością, żeby ryzyko zminimalizować. Korzystano z tego, że dom był na uboczu, nie obnoszono się z faktem przebywania w nim dodatkowych mieszkańców, starano się utrzymać to w tajemnicy. Owszem ryzyko było większe, niż gdyby Żydów nie ukrywano, ale w pewnym sensie warunkowo. W tym drugim przypadku byłoby ono mniejsze tylko do momentu, w którym jacyś Żydzi nie zapukaliby do ich domu z prośbą o pomoc. Nawet odprawienie ich spod drzwi bez żadnej pomocy, nic by tu nie pomogło. Niemieckie barbarzyństwo karało bowiem śmiercią nie tylko za udzielanie pomocy, ale również za niepoinformowanie o spotkaniu Żyda poza gettem. W istocie więc chcąc całkowicie wyeliminować ryzyko śmierci swoich dzieci, błogosławieni małżonkowie powinni wydać tych, którzy do nich przyszli, w ręce Niemców. Odesłani spod drzwi, a złapani później przez okupantów Żydzi ci mogliby przecież powiedzieć, że byli u Ulmów. Więc nawet w kategoriach czysto doczesnych kalkulacji, decyzja o daniu schronienia Żydom nie była pozbawiona racjonalności i mogła być uznana za najmniej ryzykowną.

No chyba, że Ulmowie jednak zdecydowaliby się oddać ich Niemcom. 

“Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa. Bo cóż za korzyść ma człowiek, jeśli cały świat zyska, a siebie zatraci lub szkodę poniesie?” (Łk 9, 24-25)

Swoją drogą warto też zauważyć, że w wypowiedziach negujących zasadność beatyfikacji Ulmów z powodu zaniedbania obowiązków rodzicielskich, analogicznie jak w nowej szkole badań nad Holocaustem, zupełnie niewidoczni stają się Niemcy. Można odnieść wrażenie, że  to nie oni są winni śmierci rodziny Ulmów, ale Józef i Wiktoria. Engelking i Grabowskiego niemiecka odpowiedzialność za zbrodnie II wojny światowej też nie interesuje.  

I na koniec glossa w temacie nieoczekiwanej deklaracji Rzymu, opublikowanej na kilka dni przed uroczystością beatyfikacji. Ogłoszono, że najmłodsze dziecko Ulmów, z którym bł. Wiktoria była w ciąży i którego poród zaczął sie w czasie egzekucji, będzie beatyfikowane jako narodzone. Jest to kolejne, dość osobliwe świadectwo obecnego pontyfikatu, w którym miłym i wrażliwym deklaracjom słownym papieża w różnych sprawach, towarzyszą często wprost sprzeczne z tym deklaracjami czyny. W tym przypadku wspomniana deklaracja w sprawie beatyfikacji najmłodszego Ulmy, stoi w jawnej sprzeczności ze wskazaniami samego Papieża wedle których, to biskupi i księża powinni iść wśród ludu, wsłuchiwać się w jego głos i nawet podążać za ludem. Otóż mam wrażenie, że Lud Boży w Polsce oczekiwał beatyfikacji Nienarodzonego, uważa, że beatyfikowany został Nienarodzony i nadal tak będzie uważał pomimo rzymskich deklaracji, które, ufajmy, prędzej niż później zostaną odesłane w czeluści archiwów i milcząco uznane za niebyłe.

Piotr Chrzanowski

----- 

Drogi Czytelniku, prenumerata to potrzebna forma wsparcja pracy redakcji "Christianitas", w sytuacji gdy wszystkie nasze teksty udostępniamy online. Cała wpłacona kwota zostaje przeznaczona na rozwój naszego medium, nic nie zostaje u pośredników, a pismo jest dostarczane do skrzynki pocztowej na koszt redakcji. Co wiecej, do każdej prenumeraty dołączamy numer archiwalny oraz książkę z Biblioteki Christianitas. Zachęcamy do zamawiania prenumeraty już teraz. Wszystkie informacje wszystkie informacje znajdują się TUTAJ.


Piotr Chrzanowski

(1966), mąż, ojciec; z wykształcenia inżynier, mechanik i marynarz. Mieszka pod Bydgoszczą.