Zastanawiam się na ile ten misteryjno-inicjacyjny wymiar Epifanii, był kiedykolwiek obecny na Zachodzie.
Zgodnie z jej logiką, wszystko, ale to absolutnie wszystko co jest widzialne, jest też ludzkie i zmienne.
Czym zatem jest muzyka sakralna? Idąc za dokonanymi tu generalizacjami można by powiedzieć krótko: jest to muzyka rytualna, tradycyjna i dająca doświadczenie transcendencji.
O teologizacji hipotez socjologicznych w wypowiedzi bp Damian Muskusa.
W tej podszytej hermeneutyką podejrzeń i teorią wyłączności podmiotu koncepcji uderzający jest jej anty-uniwersalistyczny i zamykający charakter.
Tomasz Dekert - apofatycznie - pisze o tym czym tradycja nie jest.
Wierni mają być pełni radości paschalnej, ale bez Paschy.
Jeśli Kożuchowski trafnie opisuje stan umysłu i motywacje katolików „nowotradycyjnych”, to wcale nie mam poczucia, że jest to ruch w dobrą stronę.
Papież stałby się faktycznie „wodzem”, którego władza, jak ujmuje to komentujący myśl Bonhoeffera Metaxas, „nie podlega niczemu".
O tym, dlaczego nie ma Pisma Świętego bez Tradycji.
„Towarzyszenie” oznacza tu nic innego, jak wyciszenie potencjalnych niepokojów sumienia. Rzecz kojarzoną raczej z działaniem złego, niż z posługą duszpasterską.
Do akcji byłem nastawiony pozytywnie, nie budziła we mnie tych samych skojarzeń i obaw, a nawet gdyby chcieć uznać, że jej mocno symboliczny charakter ma w sobie rzeczywiście jakiś element „magiczności”, to nie byłbym skłonny uznawać tego za coś niestosownego.
Najbardziej uderzającym wymiarem tej książki jest sproblematyzowanie aktualnego kościelnego dyskursu na temat islamu.
Jestem coraz bardziej przekonany, że rzeczą kluczową dla uzdrowienia i rozwoju życia liturgicznego Kościoła jest odkrycie na nowo rytualnego charakteru liturgii.
Dlatego myli się o. Baldovin kiedy pisze o wyciąganiu przez tradycjonalistów obrzędów z „kontekstu przedsoborowego” oraz o tym, że nie mogą one już być dzisiaj wyrazem katolickiego kultu.
Dla stworzenia warunków rozwoju łaski chrztu naszej i naszych dzieci pierwszorzędną sprawą jest więc uczestnictwo w prawdziwej – tj. zgodnej z prawem – liturgii Kościoła, a nie wytworach prywatnych lub grupowych wyobrażeń.
Oświadczenie w sprawie akcji „Przekażmy sobie znak pokoju”, wydane przez redakcje „Tygodnika Powszechnego”, „Znaku” i „Więzi” w odpowiedzi na komunikat KEP ma w moim odczuciu dwa aspekty, które domagają się komentarza.
Z chrześcijańskiego puntu widzenia konieczność zadekretowania prawa niewinnych dzieci do życia jawi się raczej jako żałośnie minimalistyczna.
Czy w takiej sytuacji Watykan nie byłby skłonny rozważyć koncepcję „mniejszego zła”?
Pokorne posłuszeństwo w stosunku do liturgicznego prawa Kościoła może nas przygotować do sytuacji, kiedy nie będziemy mieli luksusu okazania miłości według własnego pomysłu.
Czymś całkowicie chybionym i szkodliwym jest próba obsadzenia moralną treścią symboli typu Bazyliki Św.