Felietony
2020.04.28 12:49

W obronie Hamleta

Hamlet Szekspira jest zapewne największą sztuką, jaką kiedykolwiek napisano. Jest jednak także dramatem najczęściej błędnie interpretowanym i źle rozumianym. Można by napisać książkę albo być może całą półkę pełną książek na temat tego, jak opacznie rozumieją tę sztukę krytycy czy też, jak składa się ją w ofierze najnowszym chwilowym modom literackim. By podać choć jeden przykład takiego maltretowania Hamleta: niedawne przedstawienie tego dramatu w Anglii prezentowało Hamleta głównie jako grubiańskiego chłopaka nieszczęsnej Ofelii.

Ta najnowsza prowokacyjna i oszczercza napaść na najmroczniejszego bohatera barda ze Stratfordu skłoniła mnie do tego, by pospieszyć „facetowi w czerni” z obroną.

Nim przejdziemy do burzliwego związku Hamleta z Ofelią, zacznijmy od obstawania przy tym, by sztukę tę umieścić w kontekście politycznego kotła, w którym została ona napisana. Umożliwi nam to zajęcie się tą tragedią na poziomie, który jest po prostu niemożliwy do uzyskania, jeśli będziemy upierać się przy czytaniu jej z perspektywy naszej dwudziestopierwszowiecznej ignorancji i arogancji, oceniając ją z wyniosłością – jak to nazywał C.S. Lewis – naszego chronologicznego snobizmu.

Nie zrozumiemy człowieka, jakim jest Hamlet, jeśli nie postaramy się wczuć w jego wściekłość, a nawet więcej – solidaryzować się z nią, gdy odkrywa, że jego umiłowany ojciec został z zimną krwią zamordowany przez Klaudiusza, wstrętnego makiawelicznego typa, dokonującego bratobójstwa i królobójstwa prawdopodobnie po tym, jak już popełnił cudzołóstwo z żoną swojego brata, czyli matką Hamleta. Ponadto, na poziomie subtekstualnym nie zrozumiemy wściekłości Hamleta na szpiegów, takich jak Poloniusz, Rosencrantz, Guildenstern i – a tak! – nawet Ofelia, jeśli nie zrozumiemy własnej wściekłości Szekspira na siatkę szpiegów Elżbiety i jej rolę w aresztowaniu katolickich księży, takich jak Robert Southwell, którego niemal z pewnością dobrze znał.

Nie pomoże też demonizowanie Hamleta twierdzeniami, że w każdej scenie dręczy go poczucie winy i podejrzliwość oraz że oddaje się mizantropii i nieustannie jest osowiały, pogrążony w niepohamowanej acedii. Ma wszelkie prawo być podejrzliwy, wziąwszy pod uwagę siatkę szpiegowską, która go otacza i grozi pochwyceniem, a jego słuszny gniew na zbrodniczego stryja i jego pogarda wobec zdradzieckich, udających przyjaciół szpiegów nie są równoznaczne z mizantropią. Nawet jeśli faktycznie nienawidzi tych konkretnych ludzi, nie nienawidzi ludzkości i jest całkiem wyraźnie lojalnym przyjacielem uczciwego Horatia.

Co zatem z jego „grubiańskim” związkiem z Ofelią? Czy nie zasługuje ona na naszą pogardę? Oskarżenia o znęcanie się wynikają oczywiście z tyrady Hamleta przeciwko jego ukochanej w słynnej scenie, w której padają słowa: „wstąp do klasztoru”[1]. Wejdźmy w buty Hamleta. Wie on, że jego stryj, król Klaudiusz, zamordował jego ojca. Wie, że ojciec Ofelii jest szefem siatki szpiegowskiej króla Klaudiusza. To zupełnie zrozumiałe, że jest on wzburzony, kiedy odkrywa, że dwaj jego zaufani przyjaciele, Rosencrantz i Guildenstern są zatrudnieni w tej zdradzieckiej siatce szpiegowskiej. Jak sądzimy: co będzie czuł Hamlet, kiedy odkryje, że kobieta, którą kocha, także go zdradziła, szczególnie, jeśli jest świadom, że spotkanie z nią jest pułapką? Jego gniew może być szokujący, jednak po prostu nie wystarczy sprowadzanie go do tyrad męskiej szowinistycznej świni, znęcającej się nad swoją dziewczyną.

Jeśli chodzi o suchar, że Hamlet jest beznadziejnym i lubiącym sobie dogadzać kunktatorem, dużo uczciwsze byłoby postrzeganie go, jako człowieka, który nie działa pochopnie, ale z roztropnością i umiarem. Odmawia działania pod wpływem impulsu, dążąc do odkrycia, czy zjawa jest „duchem dobrym”, nie poddaje się też pokusie samobójstwa, przekonując siebie w monologu do bogobojnego odrzucenia grzechu, jakim jest odebranie sobie życia. Nie podejmuje działania, aż dochodzi do akceptacji i przyjęcia Bożej Opatrzności, cytując Ewangelię i ogłaszając, że „gotowość jest wszystkim”. W końcu oddaje swoje życie, aby to coś, co gnije w państwie duńskim, zostało oczyszczone. Moglibyśmy pewnie zgodzić się ze szlachetnym Horatiem, gdy trzyma swojego martwego przyjaciela w ramionach, że chóry aniołów nucą Hamletowi do snu.

Joseph Pearce

tłum. Jan J. Franczak

Źródło: faithandculture.com

----- 

Drogi Czytelniku, w prenumeracje zapłacisz za "Christianitas" 17 złotych mniej niż w salonach prasowych. Zamów już teraz, wesprzesz pracę redakcji w czasie epidemii. Do każdej prenumeraty dołączamy numer archiwalny oraz książkę z Biblioteki Christianitas. Po więcej unformacji kliknij TUTAJ.

-----

[1] Wszystkie cytaty według tłumaczenia Macieja Słomczyńskiego.


Joseph Pearce

(1961), Anglik z pochodzenia, szef publikacji książkowych w Augustine Institute, redaktor naczelny „St. Austin Review”, portalu „Faith and Culture” oraz redaktor serii wydawniczej Ignatius Critical Editions. Wykłada literaturę dla Homeschool Connections i współpracuje z portalem „Imaginative Conservative”. Jest autorem wielu książek poświęconych literaturze, m.in. biografii Chestertona, Oscara Wilde’a, Hilairego Belloca i Aleksandra Sołżenicyna. Także trzech książek o katolicyzmie Szekspira i jego dramatów. W Polsce wydano m.in.: „Pisarzy nawróconych” i „Wyścig z diabłem”.