Święto jest pogaństwem par excellence
Fryderyk Nietzsche
Ta obserwacja poczyniona w czasach spełnionego nihilizmu możliwa była tylko dzięki osobliwemu złudzeniu optycznemu: zakryciu pełni widzialnego chrześcijaństwa, czyli chwały Kościoła. Nowoczesność jest okresem przysłonięcia jego reprezentacyjnej pełni, a ceremonialny przepych antymodernistycznego katolicyzmu sprzed czasów ostatniego Soboru należy postrzegać jako próbę ratowania resztek widzialnej Christianitas. Niedola katolicyzmu w nowoczesności polega w znacznej mierze na erozji języka: chrześcijańska treść traci swoją formę, która osuwa się w kicz lub umiera, treść zaś sublimuje się w niewidzialne przeżycie lub również znika. W obu przypadkach jest to alternatywa między zwyrodnieniem a śmiercią. Wiara przestaje się swobodnie wyrażać, a utracona pełnia jej formy – święto – powraca jako coś par excellence pogańskiego: bezpośredniość zmysłowego przeżycia.
By zrozumieć tę historię europejskiego nihilizmu, trzeba cofnąć się do jej źródeł, o których wspomina sam Nietzsche: historia nihilizmu jest częścią historii chrześcijaństwa. Nihilizm, który Nietzsche – syn pastora – rozpoznał wśród swoich współczesnych, jest konsekwencją utraty widzialności wiary i Kościoła. W tym sensie diagnoza autora Jutrzenki (tak jak zresztą Kierkegaarda, innego nowoczesnego autorytetu w sprawach wiary) należy ściśle do protestanckiej tradycji teologicznej oraz intelektualnej. Poza nią posiada ona zupełnie inny wydźwięk. Katolicki sakramentalny realizm i instytucjonalna reprezentacja usunięte przez protestancką nowoczesność powracają u Nietzschego jako pogańskie święto i antychrześcijański żywioł. Powrót do Greków – marzenie niemieckich romantyków aż po Heideggera – jest powrotem do świata, w którym religia posiada ciało, a prawdy duchowe dostępne są bezpośredniemu, zmysłowemu przeżyciu. To jest utracony świat katolicyzmu, który w ten sposób okazuje się wielkim nieobecnym nowoczesności.
Biedni nihiliści – a jeśli wierzyć Nietzschemu, jesteśmy nimi niemal wszyscy – potajemnie marzą o wielkim święcie. Niestety, niemota chrześcijaństwa pozbawionego swojej formy często utwierdza ich w przekonaniu, że świętować naprawdę można tylko z poganami. Godna podziwu siła wiary i „skłonność serc” utrzymuje wielu w Kościele pomimo tego, że jego świętowanie jest często raczej ćwiczeniem w wierności treści na przekór brakowi formy, niż celebrowaniem chwały, która znajduje cielesny wyraz. Powinniśmy wziąć sobie uwagi Nietzschego do serca: nie pozwólmy, by pragnienie święta – a jest to pragnienie zarówno duszy, jak i ciała – zaspokajali poganie. Ci bowiem wiedzą o nich o wiele mniej niż my, wyznawcy Wcielonego Słowa.
Paweł Grad
Zobacz tekst Ciało: pogańskie czy chrześcijańskie
(1991), członek redakcji „Christianitas”, dr filozofii, adiunkt na Wydziale Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Autor książki O pojęciu tradycji. Studium krytyczne kultury pamięci (Warszawa 2017). Żonaty, mieszka w Warszawie.