Komentarze
2018.11.07 22:18

Rozróba zamiast święta

Nie będzie w Stolicy godnych obchodów stulecia odzyskania przez Polskę niepodległości. Na różne sposoby przyczynili się do tego wszyscy.

Przyczynili się przedstawiciele nowej lewicy i liberałowie, którzy za „faszystów” uważają każdego narodowca. W tych środowiskach „nacjonalista” jest obraźliwym epitetem. Upowszechnienie tego pomieszania jest wielkim sukcesem starej komunistycznej propagandy, zgodnie z którą wrogów na prawicy nie należy rozróżniać. Ostatnim przykładem tego sposobu myślenia, który mógł mieć wpływ na dzisiejsze wydarzenia, była rezolucja uchwalona przez Parlament Europejski. W rezolucji tej wymienia się Marsz Niepodległości jako przykład narastania „przemocy neo-faszystowskiej” w Europie. Taka manipulacja musi prowadzić do okopania się środowisk narodowych i eskalacji konfliktu. W tych warunkach trudno nawet myśleć o zbudowaniu szerokiego porozumienia wokół obchodów 11 listopada.

Przyczynili się przedstawiciele obozu rządzącego, którzy najpierw nie byli w stanie zaproponować własnej formuły wspólnych, narodowych obchodów w Stolicy, a następnie próbowali przyłączyć się do Marszu Niepodległości. Gdy okazało się to trudne, podali na tacy – ustami premiera Mateusza Morawieckiego – Hannie Gronkiewicz-Waltz argument za delegalizacją Marszu. Premier oświadczył, że nie weźmie udziału w pochodzie, ponieważ organizatorzy nie są w stanie zapewnić spokojnego przebiegu manifestacji.

Przyczynili się też organizatorzy Marszu Niepodległości. Powyższe manipulacje okazały się bowiem skuteczne również dlatego, że organizatorom Marszu i głównemu nurtowi środowisk narodowych nie zależy na oczyszczeniu Marszu z prawdziwych, a nie tylko wyimaginowanych neofaszystów i rasistów. Trwająca wiele lat propaganda liberalna sprawiła, że każdy, kto użyje słowa „faszysta” w odniesieniu do jakiegoś żyjącego wyznawcy skrajnego nacjonalizmu, jest w oczach narodowców skompromitowany. W efekcie normą stało się pobłażanie rzeczywistym neofaszystom. Ich grupa nie jest liczna (co zresztą chętnie się powtarza). Ale jak liczna musi być grupa osób odwołujących się do zbrodniczej ideologii, aby wykluczyć ją z pokojowego Marszu? Moja zeszłoroczna obecność na Rondzie Dmowskiego przekonała mnie, że grupy wznoszące rasistowskie hasła i neonazistowskie symbole są dobrze widzialne i słyszalne podczas tego wydarzenia. To, że nigdy nic z tym nie zrobiono, świadczy o słabości organizatorów Marszu Niepodległości.

Przyczynia się do tego również słabość pozapartyjnych instytucji państwa, takich jak policja. Dlaczego stan osobowy kadr policji, obawa przed wplątaniem jej w spór polityczny oraz zwykła niechęć przed wykonaniem operacji ulicznych ma być argumentem za albo przeciwko delegalizacją Marszu? W tej sprawie decydować powinno tylko dobro wspólne oraz jego konkretyzacja w postaci sprawiedliwych postanowień odpowiedniej władzy. Dotyczy to również decyzji Hanny Gronkiewicz Waltz. Jeśli władza publiczna może, w tak wrażliwej sprawie jak manifestowanie poglądów politycznych, działać całkowicie arbitralnie, bez nawet śladu podstawy prawnej, to niezależnie od sympatii, trzeba zaprotestować. Poza bieżącym sporem politycznym między liberałami, narodowcami a radykalną centroprawicą, cała sprawa będzie miała długotrwałe konsekwencje. Koniec końców zepsucie wspólnoty konstytucyjnej obróci się pewnego dnia także przeciwko każdemu z nas. Konstytucja ma bowiem znaczenie jako prawny zwornik wiążący silnego i słabego, rządzącego jak i rządzonego. Gdzie nie ma siły prawa, tam pozostaje prawo siły.

Winnych jest wielu, a niektórzy wydają się być na tyle cyniczni, że wykorzystują winy innych do rozgrywania własnej gry politycznej. Takie gorzkie refleksje mogą się nasunąć, gdy obserwuje się np. posunięcia Prezydenta Andrzeja Dudy, który po konsultacjach z Premierem Mateuszem Morawieckim właśnie dokonuje próby przejęcia organizowanego przez Ruch Narodowy wydarzenia. Choć oczywiście znajdą się komentatorzy, którzy uznają taki ruch za znakomite wyjście z impasu, będzie on w rzeczywistości agresywnym zagraniem politycznym wobec środowisk Marszu. Zarazem będzie przyznaniem się do imposybilizmu i całkowitej porażki obozu władzy w przededniu Święta Niepodległości.

W ten sposób PiS i totalna opozycja stworzyły wspólną koalicję wobec szerokiego grona zwolenników Marszu, którzy nie są wcale związani z żadnym z endeckich ugrupowań. To grono  zwolenników zresztą z każdą chwilą się poszerza, ponieważ udział w Marszu Niepodległości lub sympatię wobec tego wydarzenia, po zakazie HGW, deklarowali także ludzie zupełnie niezwiązani z prawicą.

Wszystko to jednak dzieje się kosztem dobra wspólnego i obchodów setnej rocznicy odzyskania niepodległości. Z tych wszystkich powodów w obecnej sytuacji 11 listopada w stolicy zamiast święta czeka nas rozróba.  

Paweł Grad

 

         

 


Paweł Grad

(1991), członek redakcji „Christianitas”, dr filozofii, adiunkt na Wydziale Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Autor książki O pojęciu tradycji. Studium krytyczne kultury pamięci (Warszawa 2017). Żonaty, mieszka w Warszawie.