Żelaznym, a może nawet wilczym prawem publicystyki jest tworzenie uogólnionych i często przerysowanych figur różnorakich zjawisk społecznych, a nawet widzenie w krzywym zwierciadle konkretnych zdarzeń i postaci.
Szkoda, że tak łatwo zapominamy, że wypełnianie i przypominanie prawa, także tego wydawać by się mogło błahego i standardowego, może być w określonych sytuacjach wypełnieniem najważniejszego przykazania miłości Boga i bliźniego.
Hipokryzja oznacza, że ludzie udają lepszych niż są, a to zakłada, że wszyscy wiedzą, co jest dobrem, a co złem.
Wyobraźmy sobie następującą sytuację. Na Tron Piotrowy zostaje wybrany papież o poglądach mocno konserwatywnych, w dodatku żywiący duże nabożeństwo do św. Pawła VI i bezwzględnie przekonany do jego rozstrzygnięć zawartych w Humanae vitae.
Kończy się wielka cywilizacyjna era: wiek atlantycki. Kończy się, aby ustąpić innej.
Czy tak zwana literatura fantastyczna ma jakiś związek z tak zwanym światem realnym? Warto zadać takie pytanie, a tak naprawdę można się zająć odpowiedzią na nie tylko wówczas, jeśli posiądziemy jasne zrozumienie tego, co stanowi fantazję i co stanowi rzeczywistość.
Na świętej Katarzyny Sieneńskiej wielkanocna feeria zapachów: jajek, pieprzu, chrzanu, barszczu białego z kiełbasą i bukszpanu z palemek dawno już rozpłynęła się w rozbudzonych łąkach umajonych.
To wszystko nie zmienia jednak podstawowego faktu, na który chciałam zwrócić uwagę: współczesna fizyka jest zachwycająca.
W swojej jedynej powieści Wilde pokazuje nam dwie maski, które nie maskują prawdy, ale ją wyjawiają.
Jak Tolkien mocno starał się nam uświadomić, jego opowieści zawierają więcej, niż się nam wydaje na poziomie dosłownym. Jest tu coś, co pisarz nazywał „stosowalnością” opowieści do świata poza opowieścią, co dotyczy jej stosowalności do opowieści, w której obecnie żyjemy, opowieści, którą nazywamy historią.
Nie da się, Drogi Czytelniku, dłużej łudzić, że będzie inaczej, że prognozy przesadzone, że będzie jak dawniej. Nie będzie” – napisał pod koniec listopada (21.11) na łamach Gościa Niedzielnego Marcin Kędzierski w felietonie pod znamiennym tytułem „Tego kraju” już nie ma.
Istnieje ścisła zależność między porządkiem świata (Logosem) a codzienną obyczajowością i w ogóle logosami w codzienności, zwłaszcza zaś „domem”, „familią” i związanymi z tym relacjami!
Motu proprio papieża Franciszka, w którym pochylił się on z ojcowską troską nad błądzącymi tradycjonalistami, jest dokumentem pełnym tajemnic.
Może to jakieś klasowe uprzedzenia krakowskiej redakcji? Bo przecież zarzut fałszywy dotyczy chłopów z Markowej, których dobre imię widocznie nie ma żadnego znaczenia.
W jednym z najsłynniejszych dokumentów w dziejach Kościoła, czyli w wydanej w 1570 r. bulli Piusa V Quo primum ów papież objaśniał czym kierował się przy przygotowywaniu do wydania Mszału Rzymskiego.
Jednym sposobem pozbycia się szoku wywołanego skandalem kościelnym jest uznanie skandalu Kościoła za jeden ze skandali kościelnych. Innymi słowy, uznaje się, że cała teologia łaski i skandalu Krzyża jest formą ideologii.
Wiadomo jak wielką destrukcyjną moc ma zawstydzenie, konsekwencja skandalu. To właśnie zawstydzenie, razem z utratą zaufania, jest głównym paliwem wielkich zapaści moralnego kryzysu.
Ogół kojarzy kryzys tylko z tym ostatnim, czyli moralną zgnilizną - lecz problem zawsze jest w tym, że widoczna dla wszystkich katastrofa obyczajowa stanowi tylko ostatnim moment przed tąpnięciem i rozpadem.
Rolę krucjaty odegrać może i powinien… celibat. Celibat, który jest tak dziś atakowany, że wielu dobrych katolików jest przekonanych o konieczności jego zniesienia.
Tym razem weryfikacja papieskiego pięknoduchostwa przyszła szybciej niż wszyscyśmy sobie tego życzyli.