Liturgia
2019.01.30 16:42

Komisja Ecclesia Dei - przeciw wykluczającej posoborowości

Niedawna wiadomość o decyzji Papieża Franciszka, likwidującej Papieską Komisję Ecclesia Dei, przeszła bez większego echa nawet w kręgu najbardziej zainteresowanych. To nie dziwi: jest to bowiem taki fakt, który albo nic nie znaczy, albo wpisuje się świetnie w najgorsze przewidywania tradycjonalistów, którzy korzystali z opieki wspomnianej komisji. Jest jeszcze jeden przypadek: Bractwo Św. Piusa X też się nie emocjonuje, ale jest chyba zadowolone – ponoć likwidacja „Ecclesia Dei”, instytucji traktowanej przez piusowców jako pamiątka „podstępnych manewrów Rzymu względem tradycjonalistów”, była ich życzeniem, teraz skwapliwie wykonanym przez Rzym. W ramach obecnych wielkich manewrów? On verra.

Zatem nie dziwne, że głośny płacz po Ecclesia Dei był niewielki.

Tym bardziej czuję się zobowiązany, żeby w momencie likwidacji tej instytucji pożegnać ją z wdzięcznością. Bez wdawania się teraz w dyskusje na temat znaczenia posłuszeństwa i nieposłuszeństwa Papieżowi w kultywowaniu liturgicznej tradycji łacińskiej, powiedzmy tylko, że zaistnienie od roku 1988, właśnie wraz z powołaniem Papieskiej Komisji Ecclesia Dei nieco szerszej legalnej formy liturgicznego tradycjonalizmu było ważnym wyłomem w obowiązującej praktycznie logice wykluczającej „posoborowości”.

Działanie Komisji ED to przede wszystkim szereg instytutów, które zaistniały i funkcjonowały pod jej pieczęcią, takich jak Bractwo Św. Piotra, Instytut Chrystusa Króla – bez których trudno sobie wyobrazić powolną lecz realną propagację dóbr tradycji wewnątrz system kościelnego lat 90. Kolejne miejsca celebracji (największy boom w Stanach Zjednoczonych!), zloty i pielgrzymki (na czele z doroczną Pielgrzymką Paryż-Chartres, kończącą się uroczystą celebrą i homilią w katedrze szartryjskiej), kolejne „żniwa” święceń niższych i wyższych udzielanych w starym rycie przez hierarchów z różnych stron świata (pamiętamy, że jednym z nich był abp Marian Przykucki ze Szczecina?), kolejne stowarzyszenia wiernych i ich inicjatywy na rzecz szerszego udostępniania „starej Mszy” – te i inne objawy „wiosny tradycji łacińskiej” były ściśle związane z możliwościami wytworzonymi przez istnienie i działanie Komisji Ecclesi Dei. Także solidna stabilitas życia duchowego mnichów z szeregu tradycyjnych opactw benedyktynskich (Fontgombault, Le Barroux…) wiele zawdzięcza ochronie Eclesia Dei.

Komisja powstała decyzją Jana Pawła II, który chciał, żeby „wszędzie … respektować życzenie tych, którzy czują się przywiązani do łacińskiej tradycji liturgicznej, a to przez szerokie i wspaniałomyślne stosowanie wytycznych wydanych przez Stolicę Apostolską odnośnie używania Mszału Rzymskiego według wydania typicznego z roku 1962”. Zadaniem instytucji było służenie „słusznym życzeniom” wiernych i znajdowanie dla nich miejsca w komunii kościelnej.

Instytucja potrzebowała pracowników – którzy z małego biura w imponującym watykańskim Palazzo del Santo Uffizio mogliby dostrzec i wspierać owe „słuszne życzenia”, niejako wbrew całemu systemowi niedowidzenia czy ślepoty albo złośliwej kpiny. Z reguły nie kierowano do tej służby duchownych podejrzanych o bycie tradycjonalistami – lecz w dziejach Komisji mieliśmy przełożonych, którzy oddali tej pracy znacznie więcej serca, roztropności i męstwa niż wynikałoby z urzędniczego standardu. Dlatego trudno nie wyróżnić szczególnie wdzięczną pamięcią – i już także modlitwą Requiescant – prefektów Komisji tak oddanych jak kardynałowie: Paul Augustin Mayer OSB (1988-1992, † 2010) i Dario Castrillon Hoyos (2000-2009, † 2018). Obaj zabłysnęli odwagą na chłodnym niebie obojętności: pierwszy z pełną pokory pewnością benedyktyńskiego opata, a drugi – z gorącem i emocjonalnością Kolumbijczyka. W dobrej pamięci tradycjonalistów – a może po prostu wszystkich katolików kochających Kościół wszystkich czasów? – powinny też pozostać na pewno nazwiska pracowitych sekretarzy: prałata Camille’a Perla († 2018) i abp. Guida Pozza (kompetencje tego ostatniego zostaną wraz z rozwiązaniem komisji użyte w funkcji ekonoma chóru papieskiego…).

Koleje życia sprawiły, że należę do tych wiernych, którzy lata swego spotkania z tradycją łacińską przeszli pod tarczą Komisji Papieskiej. Nie była to ochrona zawsze skueczna i zawsze tak samo energiczna – lecz mam jeszcze przed oczami te pisma-odpowiedzi Komisji, wyjaśniające czy interwencyjne, które w konkretnych znanych mi sytuacjach otwierały możliwość chrztów, ślubów, nowych miejsc celebracji. Widziałem też hierarchów, którzy właśnie z takich listów Ecclesia Dei wreszcie dowiadywali się o tym, że tradycjonaliści mają w ogóle jakieś „słuszne życzenia”. I jeszcze zupełnie niedawno, lata po Summorum Pontificum Benedykta XVI interwencje Komisji Ecclesia Dei okazywały się potrzebne i owocne.

Nie wiem co dokładnie oznaczają wyłuszczone w motu proprio Franciszka względy motywujace rozwiązanie Komisji. Można je interpretować uspokajająco: zakończył się stan nadzwyczajny, wchodzimy w czas gdy sprawy tradycji łacińskiej są już traktowane jako rzeczy zwyczajne. Jednak nie jestem w pełni uspokojony – jako że tak naprawdę nadal nie jest w Kościele czymś zwyczajnym „nadzwyczajna forma rytu rzymskiego”. Kto będzie teraz na co dzień w Rzymie świadkiem tej skomplikowanej prawdy?

Paweł Milcarek

 

----- 

Drogi Czytelniku, skoro jesteśmy już razem tutaj, na końcu tekstu prosimy jeszcze o chwilę uwagi. Udostępniamy ten i inne nasze teksty za darmo. Dzieje się tak dzięki wsparciu naszych czytelników. Jest ono konieczne jeśli nadal mamy to robić.

Zamów "Christianitas" (pojedynczy numer lub prenumeratę)

Wesprzyj "Christianitas

 


Paweł Milcarek

(1966), założyciel i redaktor naczelny "Christianitas", filozof, historyk, publicysta, freelancer. Mieszka w Brwinowie.