Z kapitularza
2020.03.22 22:40

W porze Bożego Oficjum. Czytanie Reguły (dzień osiemdziesiąty drugi)

22. marca 22. lipca 21. listopada

Rozdział 43. O tych, co spóźniają się na Służbę Bożą lub na posiłek

W porze Bożego Oficjum skoro tylko odezwie się sygnał, trzeba pozostawić wszystko, co mamy w rękach, i biec jak najśpieszniej, z powagą jednak, aby nie rozpraszać innych. Nic nie może być ważniejsze od Służby Bożej. Jeśliby ktoś przyszedł na nocne Wigilie dopiero po Chwała Ojcu psalmu 94, który dlatego właśnie poleciliśmy śpiewać powoli i przeciągając go jak najdłużej, niech nie zajmuje swego miejsca w chórze, lecz stanie na miejscu ostatnim albo tym, jakie opat dla takich opieszałych wyznaczy, aby widział go i sam opat i wszyscy mnisi. A po zakończeniu Służby Bożej odprawi pokutę przez publiczne zadośćuczynienie. Postanowiliśmy zaś, aby spóźniający się stawali na końcu lub na osobnym miejscu w nadziei, że gdy będą przez wszystkich widziani, przynajmniej ze wstydu się poprawią. Gdyby bowiem pozostali na zewnątrz oratorium, niejeden by się zapewne na nowo położył i zasnął, albo usiadł sobie na zewnątrz i czas ten przegadał, dając w ten sposób okazję Złemu. Powinni raczej wejść, aby nie stracić wszystkiego, a na przyszłość się poprawić. W czasie godzin dziennych kto by nie przyszedł na Służbę Bożą po wersecie i po Chwała Ojcu psalmu, który jako pierwszy odmawiany jest po wersecie, ten zgodnie z wyżej podanym przepisem, niech stanie na końcu i nie ośmiela się przyłączyć do chóru śpiewających braci, póki nie zadośćuczyni [za spóźnienie], chyba że opat wybaczając udzieli mu na to zezwolenia. Ale i w tym przypadku winny musi za swój błąd zadośćuczynić.

Nie bez znaczenia jest fakt, że czytamy ten rozdział 21. listopada, w Ofiarowanie Najświętszej Maryi Panny. Gdy nadszedł właściwy czas, usłyszawszy dany z nieba sygnał, mała Maria pozostawiła swój lud i dom ojca i pospieszyła do świątyni, by oddać się Służbie Bożej. Takie jest właśnie najgłębsze znaczenie Jej wejścia do świątyni: uznanie prymatu Służby Bożej. Przedstawiciele francuskiej szkoły duchowości przydają ogromne znaczenie temu świętu, ponieważ ujawnia ono w Najświętszej Maryi Pannie wspaniałość cnoty pobożności już w bardzo młodym wieku.

Święty Benedykt mówi, że „W porze Bożego Oficjum skoro tylko odezwie się sygnał, trzeba pozostawić wszystko, co mamy w rękach, i biec jak najśpieszniej”. Summa cum festinatione curratur. W tym pierwszym zdaniu rozdziału znajdujemy nawiązanie do charakterystycznej dla benedyktynów cnoty gorliwości. Gorliwość oznacza radosny pośpiech. W rozdziale 5. święty Benedykt łączy ją z posłuszeństwem:

Tacy właśnie porzucają natychmiast swoje sprawy i wyrzekają się własnej woli. Od razu wszystko wypuszczają z ręki i pozostawiają nie ukończoną pracę, którą wykonywali, aby jak najrychlej w duchu posłuszeństwa odpowiedzieć czynem na otrzymane polecenie. Dzięki bojaźni Bożej wszystko odbywa się tak szybko, że dwa te akty: rozkaz mistrza i czyn wypełniającego ów rozkaz ucznia, następują bezpośrednio po sobie niemal w jednym momencie. To miłość nakazuje im śpieszyć do życia wiecznego.

Sygnał wzywający na Służbę Bożą jest wezwaniem do posłuszeństwa. Biada mnichowi, który coraz bardziej ospale odpowiada na dźwięk dzwonów, nakazujący mu zaprzestać pracy i bez zwłoki pospieszyć na Służbę Bożą. Nawyk spóźniania się na Oficjum jest charakterystycznym objawem acedii. Mnich musi zaczerpnąć z łaski uczynkowej i po męsku zareagować na postępujący paraliż, który z czasem sprawia, że człowiek nie jest zdolny porzucić swoich prac i poddać się działaniu Boga. Odpowiadając na wezwanie do modlitwy, mnich ma udział w pierwszym poruszeniu Serca Jezusa przy Jego przyjściu na świat:

Wtedy rzekłem: Oto idę, (na początku księgi napisano o mnie), abym pełnił, Boże, wolę twoją (Hbr 10,7).

W rozdziale tym ukryte jest także krótkie zdanie, które, według papieża Benedykta XVI, jest nadrzędną zasadą, która skłoniła ojców II Soboru Watykańskiego do uchwalenia na samym początku Konstytucji o liturgii świętej: „Nic nie może być ważniejsze od Służby Bożej”. Na spotkaniu z kapłanami w Rzymie 14 lutego 2013 roku papież Benedykt XVI powiedział:

Spoglądając z perspektywy lat jestem przekonany, że czymś bardzo dobrym było rozpoczęcie Soboru od liturgii. W ten sposób ukazuje się prymat Boga, prymat adoracji. Operi Dei nihil praeponatur: to słowo z Reguły św. Benedykta (por 43,3) jawi się w ten sposób jako najwyższa reguła Soboru. Niektórzy krytykowali, że Sobór mówił o wielu sprawach, ale nie o Bogu. Przeciwnie, mówił o Bogu! Jego pierwszym aktem, tym zasadniczym, była mowa o Bogu i otwarcie dla wszystkich, całego Ludu Świętego, na adorację Boga we wspólnej celebracji liturgii Ciała i Krwi Chrystusa. W tym sensie poza czynnikami praktycznymi, które odradzały rozpoczynanie natychmiast od spraw kontrowersyjnych, był to rzeczywiście akt Opatrzności, że na początku Soboru podjęto kwestię liturgii, to znaczy Boga, adoracji (Papież Benedykt XVI, Spotkanie z rzymskim duchowieństwem, 14 lutego 2013).

Ta ostatnia oficjalna wypowiedź papieża Benedykta XVI jest potężną afirmacją prymatu Boga, prymatu adoracji. To, co ma być nadrzędną zasadą benedyktyńskiego klasztoru – „Nic nie może być ważniejsze od Służby Bożej” – ma także zastosowanie do Kościoła jako całości i do wszystkich wspólnot wiernych. Kościół, który w tym zawiedzie, zawiedzie też w końcu i we wszystkim innym. W książce In sinu Jesu znajduje się fragment, z którego jasno wynika, że my mnisi, a właściwie cały Kościół, nie możemy pozwolić sobie na to, by nie stawiać Boga na pierwszym miejscu i by przedkładać inne sprawy nad Służbę Bożą.

Gdy śpiewacie psalmy, oddajecie Mi wszystko, co macie w sercu i wszystko, co składa się na wasze życie. Nie istnieje ludzkie doświadczenie, ani cierpienie - nawet złe, które jest grzechem - którego nie można by Mi ofiarować przez psalmodię mojego Kościoła. Dlatego tragiczna to strata i wielka szkoda, gdy w jakimś kraju czy diecezji milknie psalmodia Mojego Kościoła. To cisza śmierci, milczenie podziemnego świata, w którym nikt nie śpiewa pieśni pochwalnej, lamentu skruchy, hymnu dziękczynienia, miłosnej ody. Odnowa mojego Kościoła przyjdzie wówczas, gdy dźwięk jego śpiewu pochwalnego - wyrazu Mojej własnej czci oddawanej Ojcu w niebie - zacznie znowu rozbrzmiewać echem po ziemi, napełniając narody sacrificium laudis. Przyszedłem na świat, by przynieść ziemi liturgię niebieskiej świątyni, w której Ja, Słowo, jestem Kapłanem i Wielkim Czcicielem Ojca, aby Mój Kościół na ziemi włączył się swoim głosem w tajemnicę Mojego życia, Mnie, który przez całą wieczność stoję przed Ojcem i wychwalam Go, ofiarowując siebie Jemu, odpowiadając na Jego miłość nieskończoną ofiarą miłości.

Niech nikt nie wątpi w wyjątkową skuteczność Oficjum. Gdy gdzieś przestaje być ono odmawiane, Kościół tam staje się niemy, traci głos, nie ma już sposobu, by otworzyć przede mną swoje serce, tak ja tego pragnę. Gdy Kościół przestaje się wstawiać za ludźmi do Ojca, przestaje Go wielbić i Mu dziękować, przestaje płakać nad grzechem, rozprzestrzenia się śmiertelna cisza. Nie jest to cisza adorującej miłości, ale cisza grobowca pełnego rozkładu.

Odnowa Kościoła wśród narodów jest nierozerwalnie związana z odnową publicznego odprawiania Moich modlitw pochwalnych: powrotem do odmawiania Oficjum, choćby skromnie i prosto, w miejscach, w których o nim zapomniano. Moi biskupi mają obowiązek dbać o uroczysty publiczny kult w podległych im kościołach. Dlatego Mój Kościół, zjednoczony na Soborze, słusznie nauczał i podkreślał, że Kościół, w którym nie ma żadnej formy monastycznego życia kontemplacyjnego pozostaje nie w pełni rozwinięty, nie może osiągnąć takiej postaci, jaką Ja pragnę mu dać. Obiecuję błogosławić każdy lud i każdy kościół, w którym przywrócony zostanie należny szacunek dla uroczystego odprawiania modlitwy Mojej Oblubienicy i gdzie będzie ona pielęgnowana. W niej mój lud, a szczególnie ci, którzy żyją w cierpieniu lub w cieniu śmierci, znajdą słowa, które wyrażą wszystko, co noszą w sercu i odkryją źródło radości: ziemski głos tej liturgii, którą Ja bez ustanku sprawuję w niebie (3 grudnia 2014).

Mark Kirby OSB

tłum. Natalia Łajszczak

 

----- 

Drogi Czytelniku, skoro jesteśmy już razem tutaj, na końcu tekstu prosimy jeszcze o chwilę uwagi. Udostępniamy ten i inne nasze teksty za darmo. Dzieje się tak dzięki wsparciu naszych czytelników. Jest ono konieczne jeśli nadal mamy to robić.

Zamów „Christianitas" (pojedynczy numer lub prenumeratę)

Wesprzyj „Christianitas"

-----


Dom Mark Daniel Kirby OSB

(1952), przeor klasztoru Silverstream w hrabstwie Meath w Irlandii.