Komentarze
2020.05.21 18:03

Procedury, nieobecny Bóg i pedofilia

Bywa, że ktoś wyrządza dobro jakby mimochodem, niechcący, w sposób niezamierzony. Pewnie zdarza się to każdemu z nas. Od jakiegoś czasu opinia publiczna jest poruszana czy wręcz wstrząsana wiadomościami o przestępstwach seksualnych dokonywanych przez duchownych Kościoła katolickiego. Zrazu tąpnięcia wywoływane informacjami o tych strasznych czynach były sporadyczne i o niewielkiej sile. Pośród nich były i takie, które okazywały się oszczerstwem i pomówieniem, informacją fałszywą. Wielu myślało, że to niemożliwe, że u nas, w Polsce, przypadki pedofilii pośród duchownych nie mogą się zdarzyć. W Stanach Zjednoczonych, gdzieś na  Zachodzie – owszem, tak, ale nie u nas. Wypieraliśmy rzeczywistość, budując dobre samopoczucie. Nie wiedzieliśmy, że obok nas, w Kościele po drugiej stronie funkcjonuje sprawnie cała maszyneria, dobrze działający system, którego celem było takie przetworzenie ropiejących ran grzechu, takie ich opatrzenie, by ich odór nigdy nie przedostał się na zewnątrz. One jednak gniły i ropiały, zatruwając cały organizm, zatruwając Mistyczne Ciało Chrystusa – Kościół. Zawiadującymi tą maszynerią, która jeszcze działa, są niektórzy biskupi, ordynariusze i sufragani, a także, co można domniemywać, ich pomocnicy, księża kurialiści różnego szczebla, niemi i posłuszni. Ukrywanie przestępstw seksualnych, niefrasobliwa obojętność, wyrażająca się przenoszeniem obciążonych tym grzechem kapłanów do innych parafii bądź do innej posługi duszpasterskiej, lekceważenie ofiar wykorzystywania seksualnego – budzi prawdziwe i uzasadnione zgorszenie. Odbiera Kościołowi moc i wiarygodność w głoszeniu Ewangelii.   

Kościół jest Mistycznym Ciałem Chrystusa. Jako taki, cierpi w odkupieńczej Męce do końca czasu. Najbardziej bolesne i najbardziej cuchnące są rany zadawane przez tych, których powołaniem jest rany leczyć i opatrywać, czyli kapłanów, biskupów. Cuchną one mocniej, jeśli ofiarami grzechów są bezbronni, niewinni, a mający dziecięcą, czasem może naiwną, ufność wobec swoich pasterzy.

Bez wątpienia z nadzieją należy potraktować reakcję prymasa Polski, arcybiskupa Wojciecha Polaka, który, wobec ostatnich publikacji, traktujących o wyżej wspomnianym lekceważeniu przez niektórych biskupów, grzechu podległych im kapłanów, zadeklarował wdrożenie przewidzianych procedur i przekazanie informacji o przestępstwach do Kongregacji Doktryny Wiary. Z nadzieją ostrożną, bowiem takie deklaracje były już składane - to raz. Dwa, trudno nie zadać pytania, dlaczego dopiero teraz znowu są składane, gdy, jak mawia się w języku internautów, szambo wybiło. Jakże trudno jest mniemać, że ani prymas, ani przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski, abp Stanisław Gądecki, ani nikt z Prezydium Episkopatu, nie mieli na temat tego drapieżnego procederu wiedzy.

Jednakże sam problem przestępstw pedofilskich, których dopuszczają się kapłani, a także zaniechania i działania zmierzające wprost do ukrycia tych przestępstw, mają swoją podstawową przyczynę. Powiedział o niej dobitnie Benedykt XVI w swoim liście do uczestników zgromadzenia przewodniczących konferencji episkopatów, którzy w Rzymie, na zaproszenie Papieża Franciszka, dyskutowali nad obecnym kryzysem wiary i Kościoła, wywołanym właśnie przestępstwami seksualnymi popełnianymi przez duchownych. Jedynie wówczas, kiedy wiara nie określa już działań człowieka, takie przestępstwa są możliwe - napisał papież-emeryt. W swoim przesłaniu wskazuje on przyczyny utraty wiary, także pośród duchowieństwa.

Jedną z nich, wskazaną przez Benedykta XVI, jest posiadanie krytycznego, czy wręcz negatywnego stosunku do istniejącej dotąd tradycji i zastąpienie jej radykalnym otwarciem Kościoła na świat, także w formacji kapłanów. To spowodowało z kolei – podkreśla Benedykt XVI - że Bóg stał się nieobecny w  działaniach ludzi Kościoła.

Stąd, konieczne przecież, natychmiastowe i wreszcie konsekwentne oraz nieodwołalne wdrożenie prawnych procedur przewidzianych dla działań pedofilskich wśród duchownych, i dalej, konsekwentne i nieuchronne ukaranie winnych, zarówno czynów pedofilii, jak i, w równej mierze, tych, którzy te przestępstwa kryli, już nie wystarczą.  Wypowiedzmy raz jeszcze to zdanie: Jedynie wówczas, kiedy wiara nie określa już działań człowieka, takie przestępstwa są możliwe. I powróćmy do listu Benedykta XVI:

Ponieważ kryteria wyboru i powołania biskupów także zmieniły się po Soborze Watykańskim II, relacja biskupów z ich klerykami była także bardzo odmienna. Ponadto kryterium powołania nowych biskupów była „soborowość”, która oczywiście mogła być rozumiana jako coś, co oznacza różne rzeczy.

W istocie w wielu częściach Kościoła postawy soborowe rozumiano jako takie, które oznaczają posiadanie krytycznego czy negatywnego stosunku do istniejącej dotąd tradycji, która miała teraz być zastąpiona nową, radykalnie otwartą relacją ze światem.(…)

Dlaczego pedofilia osiągnęła takie proporcje? Ostatecznym powodem jest brak Boga. My, chrześcijanie i księża, także wolimy nie rozmawiać o Bogu, ponieważ taka mowa nie wydaje się praktyczna.  (…) Nadrzędnym zadaniem, które musi być wynikiem moralnych wstrząsów naszych czasów, jest to, byśmy ponownie zaczęli żyć według Boga i ku Niemu. Nade wszystko my sami musimy nauczyć się ponownie uznawać Boga za fundament naszego życia, zamiast zostawiać Go na boku jako w jakiś sposób nieskuteczne wyrażenie.

W dalszym ciągu swej wypowiedzi papież zwraca uwagę na niszczenie wspaniałości Misterium Eucharystii. Stawia też konkluzję: To, czego potrzeba przede wszystkim, to odnowa wiary w rzeczywistość Jezusa Chrystusa danego nam w Najświętszym Sakramencie.

Może zatem trzeba spojrzeć wstecz, przypomnieć co w podobnym duchu, choć w innym kontekście, pisał  św. Jan Paweł II w encyklice Ecclesia de Eucharistia, która była Jego encykliką ostatnią:

Czuję się zatem w obowiązku skierować gorący apel, ażeby podczas sprawowania Ofiary eucharystycznej normy liturgiczne były zachowywane z wielką wiernością. Są one konkretnym wyrazem autentycznej eklezjalności Eucharystii; takie jest ich najgłębsze znaczenie. Liturgia nie jest nigdy prywatną własnością kogokolwiek, ani celebransa, ani wspólnoty, w której jest sprawowana tajemnica. Apostoł Paweł był zmuszony skierować naglące słowa do wspólnoty w Koryncie z powodu poważnych uchybień w celebracji eucharystycznej, którą sprawowali podzieleni (skísmata), tworząc różne frakcje (airéseis) (por. 1Kor 11, 17-34). Również w naszych czasach posłuszeństwo normom liturgicznym powinno być na nowo odkryte i docenione jako odbicie i świadectwo Kościoła jednego i powszechnego, uobecnionego w każdej celebracji Eucharystii. Kapłan, który wiernie sprawuje Mszę św. według norm liturgicznych, oraz wspólnota, która się do nich dostosowuje, ukazują w sposób dyskretny, lecz wymowny swą miłość do Kościoła.

Posłuszeństwo normom liturgicznym powinno być na nowo odkryte i docenione (…). Chcę być daleki od pouczającego dydaktyzmu. Jednak przecież aż narzuca się pytanie, czy to posłuszeństwo jest dochowywane w naszych parafiach? Nie mówię tu o incydentalnych rażących nadużyciach. Mówię o tym, co jest często spotykaną codziennością: np. kapłani przyjmujący w prezbiterium postawę siedzącą wobec otwartego tabernakulum. W ogóle, warto chyba poszukać odpowiedzi na  pytanie, czy owo radykalne otwarcie na świat w seminariach, o którym pisze Benedykt XVI, nie spowodowało, że do liturgii, do kultu Eucharystii, przeniknęła bylejakość i zwyczajność świata, czasem wręcz tandeta, która jest w nim obecna? Czy wraz z tym procesem liturgia, uobecnienie Ofiary, nie stała się czymś „z tego świata”, zamiast być „znakiem sprzeciwu” wobec świata? Zrezygnowaliśmy, instytucjonalnie, z okazałości i pewnego przepychu liturgii, uznając te rzeczy za coś wstydliwego, nawet gorszącego. Tymczasem liturgia, która ma być (bo taki sformułowano, nie wiadomo skąd, postulat) bliżej ludzi, w konsekwencji  zhumanizowana, a nie boska, prowadzi do jej desakralizacji – to zaś jest prostą drogą do desakralizacji kapłaństwa. Eucharystia – źródło i szczyt, jak zapisano w Konstytucji o Liturgii Sacrosanctum Concilium na ostatnim soborze – staje się źródłem nieczystym i szczytem, który leży u stóp, a nie do którego mamy dążyć i dorastać. Znaczy to, ni mniej, ni więcej, że zarówno w liturgii jak i w kapłaństwie – Bóg przestaje być ważny. Co, koniec końców, uwalnia drogę do grzechu, również pedofilii; usprawnia też do budowania systemu, który ten grzech zakrywa.

Procedury są bardzo ważne, te kanoniczne i te karne. Ale stokroć, a właściwie niepoliczalnie ważniejsze są normy liturgiczne i dostosowanie do nich. Nie ze względu na rygorystyczny rubrycyzm, lecz ze względu na Rzeczywistość, która w liturgii się dokonuje.

Długa droga przed nami, za nami lata beztroski, także zwyczajnej głupoty. Sytuacji w seminariach nie zmieni się z miesiąca na miesiąc ani biskupim dekretem, ani kurialnym rozporządzeniem, choć mogą one być konieczne jako narzędzia.

Inną sprawą jest homoseksualizm księży i coś, co określa się lawendową mafią. Nie sposób nie przywołać tu, znanego powszechnie, przypadku lubelskiego. Oto jeden z kleryków przyznaje się wobec przełożonych, że jest praktykującym homoseksualistą. Ci zaś, mimo obowiązujących przecież procedur, rozporządzeń Kongregacji Doktryny Wiary, dopuszczają go do święceń. Dalszy ciąg jest znany: młody ksiądz-homoseksualista, kilka lat po święceniach, porzuca kapłaństwo i staje się aktywistą agend LGBT w Polsce. Dodać można, co wiemy z jego publicznych wpisów w mediach społecznościowych, że obecnie przeżywa rozczarowanie i wewnętrzne rozdarcie, że tęskni za czymś, co utracił. Konsekwencje systemu, działania lawendowej mafii? W rozmowie z ojcem duchownym jednego z seminariów w Polsce zapytałem, czy problem homoseksualizmu pośród kleryków istnieje. Zasmucił się i odpowiedział: „Tak, jest to problem. Ale uwierz mi, trudno z tym cokolwiek zrobić.”

Doprowadziliśmy do nieobecności Boga w Kościele. Przejęci realizacją postulatu otwarcia na świat – wygnaliśmy, by powtórzyć za znaną dziennikarką, prof. Rosą Alberoni, Chrystusa z naszych wspólnot i życia.

To, co jest dziś Kościołowi potrzebne, na co z pewnością czekają wierni (i ich zachwiana, krusząca się i topniejąca wiara) to podjęcie przez pasterzy Kościoła w Polsce, w sposób zdecydowany, natychmiastowy i radykalny działań zmierzających do oczyszczenia Kościoła w Polsce z przerażających, gorszących grzechów niektórych kapłanów. Samo to jednak nie wystarczy; odnowa wiary w obecność Jezusa Chrystusa w Eucharystii jest nadrzędna. Żadne, choćby najbardziej ścisłe i ściśle wypełniane procedury prawne nie zastąpią odnowy wiary. Program pontyfikatu św. Piusa X, z początku XX wieku, Restaurare omnia in Christo, odnowić wszystko w Chrystusie jest przeznaczony do realizacji także na początku XXI wieku. Tak, musimy natarczywie błagać Pana o przebaczenie i przede wszystkim musimy święcie wierzyć w Niego i prosić Go o nauczanie nas całkowicie na nowo zrozumienia wielkości Jego cierpień, Jego ofiary. I musimy zrobić wszystko, co można, by chronić dar Eucharystii Świętej przed nadużyciami. - pisze w przywoływanym liście Benedykt XVI.

Kilkukrotne postawienie akcentu na chronienie daru Eucharystii Świętej przed nadużyciami w kontekście omawiania problemu pedofilii jest wiele mówiące. Nie zażegnamy grzechu w tym świecie, to pewne. Ale możemy dbać o wysoką temperaturę naszej wiary, by była ona wciąż żywa. Żywa wiara rodzi się z modlitwy, gotowości do ofiary i skutkuje tym, że jesteśmy do ofiary gotowi. W ten sposób możemy być odżywczymi komórkami, które będą koić rany w Mistycznym Ciele Chrystusa. Zapewne, jeśli tak Bóg przewidział, pójdziemy w tym za świętymi pasterzami, kapłanami i biskupami, którzy są gotowi dać życie za owce.

Arkadiusz Robaczewski

 

----- 

Drogi Czytelniku, w prenumeracje zapłacisz za "Christianitas" 17 złotych mniej niż w salonach prasowych. Zamów już teraz, wesprzesz pracę redakcji w czasie epidemii. Do każdej prenumeraty dołączamy numer archiwalny oraz książkę z Biblioteki Christianitas. Po więcej unformacji kliknij TUTAJ.

-----


Arkadiusz Robaczewski

(1969), mąż, ojciec czwórki dzieci, publicysta, założyciel i szef Centrum Kultury i Tradycji Wiedeń 1683