Recenzje
2023.08.28 21:21

Pilecki nareszcie doczekał się filmu, który opowiedział jego opowieść

Ten artykuł, tak jak wszystkie teksty na christianitas.org publikowany jest w wolnym dostępie. Aby pismo i portal mogły trwać i się rozwijać potrzebne jest Państwa wsparcie, także finansowe. Można je przekazywać poprzez serwis Patronite.pl. Z góry dziękujemy.

 

Raport Pileckiego, reż. Krzysztof Łukaszewicz, Polska 2023

Obejrzałem dzisiaj film "Raport Pileckiego". To, co czytałem wcześniej o perypetiach tego projektu, nie napawało nadzieją (przerywana produkcja, zmiana reżysera, dramatyczne protesty reżysera poprzedniego). Także odczytany przed seansem list obecnego reżysera raczej zadziałał ostrzegawczo. Aha, można było pomyśleć, czyli idziemy ku naszemu następnemu nieudanemu powstaniu - tym razem wielkobudżetowemu filmowi, który ma się bronić samymi wzniosłymi intencjami...

Zatem osiadłem głębiej w fotelu, a obok mnie jeden z synów, kilkunastoletni znawca II wojny światowej. Na ekranie przepływały nazwy sponsorów. Polska Fundacja Narodowa...

Zaczął się film - którego oczywiście nie będę opowiadał i w ogóle spojlerował. Pójdźcie na niego koniecznie, chociaż jednak nie z dziećmi [to ostatnie głównie ze względu na pewne okrucieństwa śledztwa.]

Oglądałem i oglądam masę filmów o tamtej epoce, wojennej i powojennej. Filmy o Pileckim, te dotychczasowe, oglądałem jednak właściwie tylko "z patriotycznego obowiązku" (choć teatr tv sprzed lat, a nawet niedawny krótki metraż z migawkami życia Rotmistrza dały się oglądać). Nie budowano opowieści i nie wykorzystywano języka filmu. Tu zaszła zmiana.

Film Krzysztofa Łukaszewicza (który jest też nadal trochę filmem Leszka Wosiewicza) mocno mnie zaskoczył. Znakomicie uniknięto emocjonalnego szantażu wielkością bohatera - a przecież wcale, wbrew krążącym zarzutom, nie odbrązawiano dla "przybliżenia dzisiejszemu człowiekowi". Jest tu pewna przekonująca równowaga. Patriota pozostał nim, chrześcijanin jest widomie ze źródłami swej mocy w niemocy, człowiek obowiązku jest też mężem ludzkiego bólu, sługą dobra. Chwała więc Przemysławowi Wyszyńskiemu obsadzonemu w tej roli - młodemu człowiekowi, który odczytał nam list reżysera przed filmem, a potem koncentrował naszą uwagę na ekranie twarzą "pełnego człowieka", antropologią społeczną rzeczywistego oficera.

Wyszliśmy z kina, ciekaw byłem opinii Staszka. Okazało się, że dla nas obu był to od dość dawna pierwszy polski film "o bohaterze" - tej klasy, zrobiony tak, że ogląda się bez zawstydzenia niedoróbkami. Jasne, że w wątku Auschwitzowym widać dobrze rękę Wosiewicza - i świetnie, że tak jest, bo przecież trzeba umieć opowiadać to piekło. Ale jeśli większą część filmu "dorobił" Łukaszewicz, to zrobił to tak, iż trudno zobaczyć szwy. Osobiście bałem się, że wybór przesłuchań na Rakowieckiej jako głównej osi poprowadzi film w koleiny znanych nam już dobrze felietonów o zezwierzęceniu ubeków i bolszewików (choć dzisiaj można się też spodziewać "rewizjonistycznej" romantyzacji komunizmu). Tymczasem, owszem, przesłuchania ubeckie to nie fraszka, lecz bandycka mordownia - ale na tym tle Pilecki wygląda nie jak papierowy upiór antykomunizmu, lecz jak używający rozumu patriota, rozważny i mężny, znający ciężar spraw bohater wojny bolszewickiej. "Byliście nacjonalistami, jak ONR" - mówi mu Różański. "Raczej chrześcijanami" - odpowiada Pilecki.

Na osi dramatycznej filmu istotną postacią jest właśnie Różański (gra go Karol Wróblewski - w którego osobowości wyczuwam coś z Piotra Wysockiego, czyli "popiołowego" księcia Gintułta). Ubecki reżyser śledztwa, demoniczny master of the game, w którym nagle odkrywamy "tyle demona ile trucizny w zapałce" - gdy musi słuchać w samochodzie obrzydliwych bałaków od swego sowieckiego supervisora). W tle jeszcze Cyrankiewicz (grany przez Pawła Paprockiego), postać tylko migająca, lecz ogromnie ważna dla całej dramaturgii (przy okazji - świetnie zagrany jego sekretarz, przez Rafała Fudaleja).

I teraz: czy mamy w tym filmie kobiety? Jest kilka. Oczywiście światła główne na Marię Pilecką (w filmie Paulina Chapko) - jest ważną postacią, gra i mówi nam ważne rzeczy. Ale ja zapamiętam ją głównie z jednego momentu - który chyba dobrze oddaje tę straszną życiową chwilę gdy trzeba mieć refleks w rozmowie z bandytami, bo brak refleksu lub zła odpowiedź może kosztować b. dużo. A potem już nie wiesz czy miałeś ten refleks czy raczej kogoś pogrążyłeś. Poza żoną Rotmistrza jest jeszcze kilka postaci kobiecych, na drugim i trzecim planie. Jest to jednak oraz musi być męski film.

Każda opowieść o Pileckim będzie opowieścią o "Man of sorrows". W trakcie ubeckiego śledztwa badany mówi - zresztą wbrew wymaganemu schematowi "wyklętych": "byłem przeciwny teorii dwóch wrogów". Zasmuca tym śledczego, który chciałby innego profilu "bandyty" przygotowywanego do KSu. A my możemy pomyśleć, że w zasadzie można było być i przeciw, i za, i obok tych różnych teorii - a było się i tak, w tym miejscu i czasie, między dwiema płytami tektonicznymi zbrodniczych systemów. A życia uratowało się w końcu tyle ile zostało między pokruszonymi płytami. My jesteśmy życiem z tamtego niedodeptanego życia.

W trakcie filmu myślałem, znowu, co musiało się stać w całym naszym świecie "po Auschwitz i Gułagu" - w całej tej niekoniecznie werbalizowanej przestrzeni doświadczeń moralnych, kodowanej wiedzy o tym "co człowiek może człowiekowi". Jest sektor refleksji, w którym mówi się tu o przełomie antropologicznym, niejako biorąc w nawias to co było wcześniej. To skrajne przewartościowanie wszystkiego. Jest też sektor, w którym takiej refleksji w ogóle się nie prowadziło - gdyż miały wystarczyć tylko martyrologiczne podsumowania bohaterstwa i zbrodni; a potem życie biegnie jak biegło. Ale rzecz jest głębsza, to pewne. W swoim raporcie z Auschwitz napisał Rotmistrz, że przejście przez obóz zmieniło człowieczeństwo ludzi dogłębnie. Dla narodów ofiar i morderców - szerzej, dla mas ludzi owładniętych wielkimi postchrześcijańskimi "religiami politycznymi", które patronowały owym zbrodniom - był to szok, po którym wszystko w życiu wyglądało inaczej. Np. nie zrozumiemy Kościoła w Niemczech bez uwzględnienia tej kompromitacji - która, moim zdaniem, odegrała i wciąż odgrywa ogromną rolę w ukierunkowaniu społecznym niemieckiej teologii i humanistyki.

Dość jednak o tym. A wracając do filmu - trzeba go zobaczyć. Pilecki nareszcie doczekał się filmu, który opowiedział jego opowieść.

Paweł Milcarek

----- 

Drogi Czytelniku, prenumerata to potrzebna forma wsparcja pracy redakcji "Christianitas", w sytuacji gdy wszystkie nasze teksty udostępniamy online. Cała wpłacona kwota zostaje przeznaczona na rozwój naszego medium, nic nie zostaje u pośredników, a pismo jest dostarczane do skrzynki pocztowej na koszt redakcji. Co wiecej, do każdej prenumeraty dołączamy numer archiwalny oraz książkę z Biblioteki Christianitas. Zachęcamy do zamawiania prenumeraty już teraz. Wszystkie informacje wszystkie informacje znajdują się TUTAJ.

 


Paweł Milcarek

(1966), założyciel i redaktor naczelny "Christianitas", filozof, historyk, publicysta, freelancer. Mieszka w Brwinowie.