Komentarze
2015.06.01 09:50

Łyżka dziegciu w "beczce" poegzaminacyjnego zadowolenia

Centralna Komisja Egzaminacyjna właśnie ogłosiła wyniki tegorocznego sprawdzianu szóstoklasisty: 61 proc. to średni wynik uzyskany z matematyki; średni wynik z polskiego to 73 proc., a z języka angielskiego - najczęściej wybieranego przez uczniów języka obcego to 78 procent. Minister edukacji jest zadowolona: „po raz pierwszy postawiliśmy na umiejętności złożone. Chodziło nie tylko o to, żeby sprawdzić wiedzę dzieci, ale o to, by sprawdzić czy umieją z niej korzystać. Ten egzamin był inny niż w latach ubiegłych”. Co prawda do tego „nowego” to już się przyzwyczailiśmy, ale skoro można w ten sposób jakoś uzasadnić potrzebę istnienia całego biurokratycznego molocha, który się reprezentuje, stojąc jednocześnie na jego czele, to się to czyni przy każdej nadarzającej się okazji.

Rzeczywiście tegoroczni uczniowie klas szóstych szkół podstawowych (jest ich w tym roku 344 749) są pierwszym rocznikiem, który od I klasy uczył się zgodnie z nową podstawą programową kształcenia ogólnego i pisał sprawdzian w nowej formule. Sprawdzian składał się z dwóch części. Pierwsza z nich sprawdzała wiadomości i umiejętności z języka polskiego i z matematyki, zaś druga część sprawdzianu, to test z wybranego przez ucznia języka obcego.

CKE informuje nas, że wyniki tegorocznego sprawdzianu pokazują, że uczniowie dobrze poradzili sobie z zadaniami z języka polskiego wymagającymi wyszukania w tekście informacji wyrażonych wprost i pośrednio. W zadaniach z matematyki wykazali się między innymi umiejętnością opisywania części danej całości za pomocą ułamka na podstawie informacji przedstawionej graficznie. Największe trudności na sprawdzianie z języka polskiego sprawiło uczniom zadanie z zakresu świadomości językowej sprawdzające rozpoznawanie formy przypadka wyrazu użytego w wypowiedzi. Z kolei z matematyki najtrudniejsze okazało się zadanie, które wymagało umiejętności mnożenia oraz dzielenia ułamków dziesiętnych.

A zatem z logicznym myśleniem nie jest najlepiej. Przekonuje o tym nie tylko analiza wyników sprawdzianu, ale w wiele większym stopniu obserwacja problemów, jakie mają dzieci i młodzież na wyższych etapach edukacji, ze studiami włącznie. Z własnego doświadczenia wiem, jakie deficyty rozwojowe mają uczniowie przychodzący do gimnazjum bądź liceum; nie zostali oni usprawnieni w tych obszarach, które winny być kluczowe dla danego etapu edukacyjnego. Zaś wielu wykładowców akademickich wręcz mówi o konieczności wprowadzenia dla większości absolwentów szkół średnich roku przygotowania do właściwych studiów, bo nie są oni gotowi, aby podołać wyzwaniom jakie niosą ze sobą rzetelne studia uniwersyteckie. 

Niezależnie od tego, co sądzimy o systemie edukacji ustawionym „na testowanie”, to wyniki sprawdzianu będą wykorzystywane do oceny pracy szkół i konkretnych nauczycieli. Bardzo niewiele osób zada sobie pytanie, czy rzeczywiście jest to właściwy miernik jakości ich pracy. Całkiem niedawno w jednym z wywiadów dla „Gazety Prawnej” prof. Bogusław Śliwerski przypomniał, że „wiedza uczniów jest wynikiem nie tylko pracy nauczyciela z uczniami, ale także ich samokształcenia, umiejętności i samodzielności uczenia się, a przede wszystkim jest uwarunkowana pozycją społeczno-ekonomiczną środowiska rodzinnego uczniów, zwłaszcza wykształceniem ich rodziców.” Kto o tym pamięta, przeglądając np. rankingi szkół? Kto bierze pod uwagę to, że owe testy (szóstoklasisty, gimnazjalny, matura) mierzą tylko powierzchowne umiejętności i kompetencje, nie mierzą zaś zakresu wiedzy ani stopnia jej pogłębienia, nie mówią prawie w ogóle nic na temat ogólnego usprawnienia intelektu? Kto wreszcie głośno powie, że cały ten system nastawiony jest nie na dobro dziecka, nie na jego całościowy rozwój ukierunkowany na cele doczesne i nadprzyrodzone - ale na cele czysto użytkowe. Ma on za zadanie dostarczyć producentów i konsumentów dóbr, ludzi jako tako sprawnych w zawieraniu różnorakich kontraktów (temu służą m.in. tzw. kompetencje miękkie), które mają stanowić istotę życia społecznego i politycznego. Już dawno szkoła utraciła jakiekolwiek odniesienie do zasad edukacji klasycznej, a tym samym zatraciła własną tożsamość, stając się instrumentem ideologizacji. Sądzę, że na pogłębioną refleksję w kontekście analizy wyników egzaminów zewnętrznych zdobędzie się jednak niewielu. A szkoda, bo tu chodzi o nasze dzieci i ich szczęście - także wieczne.

Artur Górecki


Artur Górecki

Artur Górecki (1975) doktor historii, ukończył także studia filozoficzno-teologiczne i zarządzanie oświatą; autor książek poświęconych historii społecznej i życiu religijnemu w XIX i na początku następnego stulecia, artykułów, przyczynków naukowych i recenzji; współzałożyciel i redaktor czasopisma WychowujMy!; nauczyciel i wieloletni dyrektor placówek edukacyjnych różnych szczebli; dyrektor Departamentu Kształcenia Ogólnego i Podstaw Programowych w MEiN; propagator edukacji klasycznej.