Recenzje
2018.11.30 12:18

Kolegializm centralistyczny. O książce "Papież dyktator"

Marcantonio Colonna, Papież dyktator. Skrywana historia pontyfikatu papieża Franciszka, Fundcja pro Maria et Veritate, Warszawa 2018, s. 318.

Parę dni temu skończyłem lekturę książki “Papież dyktator”. Wydana najpierw, jesienią 2017, po włosku w pół roku później, w wersji zaktualizowanej i poszerzonej, ukazała się po angielsku. Wtedy też ukrywający się pod pseudonimem Marcantonia Colonny autor postanowił ujawnić swoja tozsamość. Okazał się nim być brytyjski historyk Henry J.A. Sire, badacz historii Zakonu Maltańskiego a od 2001 jego członek, ostatnio z niego wydalony, ale zapowiadający apelację od tej decyzji.

Trudno zaprzeczyć, że książka jest wobec obecnego papieża bardzo krytyczna, wielokrotnie przekraczając granice stronniczości. Jest to szczególnie rażące tam gdzie konstruuje swoje wnioski w oparciu o informacje pochodzące jakoby od wiarygodnych, ale jednak anonimowych źródeł w Watykanie. Autorowi nie udaje się ustrzec oczywistego stosowania dwóch miar. Emblematyczny dla tych dwóch tendencji jest opis okoliczności poprzedzających abdykację Benedykta XVI i konklawe z marca 2013 roku. Zarzuca kardynałowi Bergoglio i jego prawdziwym lub domniemany sojusznikom, ciężkie naruszenia prawa określającego przebieg konklawe, naruszenia sankcjonowane ekskomuniką a polegające na tworzeniu wyborczych koalicji i promowaniu swojej kandydatury. Jednocześnie nie stawia on tego samego zarzutu Benedyktowi XVI, któremu przypisuje chęć wpłynięcia na wyniki konklawe za pośrednictwem kardynała Bertone, w celu zapewnienia wyboru kardynała Scoli.

Może szkoda, że autor zdecydował się opisywać te obszary zawsze skryte i chronione tajemnicą nałożoną przez prawo kanoniczne. Niepotrzebnie wszedł w sferę plotek i skandali bez niepodważalnych dowodów i zmniejszył znaczenie tych fragmentów swojej książki gdzie zbiera w logiczny ciąg wydarzenia publicznie znane i ukazuje ich konieczne a przykre konsekwencje.

Podkreślmy tu najpierw całkowite fiasko reformy kurii rzymskiej a w szczególności doprowadzenia do przejrzystości jej budżetu i wydatków. Sire pokazuje jak ta sprawa ciąży nad Rzymem od czasów Pawła VI, jak Benedykt XVI podjął pierwsze kroki zmierzające do wprowadzenia transparentności tej sfery poprzez zastosowanie normalnych, przynajmniej w świecie poza kościelnym, procedur audytowych, dokonywanych przez odpowiednio wykwalifikowane a niezależne od hierarchii osoby. W pierwszych miesiącach pontyfikatu Franciszka zmiany te idą jeszcze siłą rozpędu, po czym zaczyna się stopniowe z nich wycofywanie lub ich rozwadnianie. W końcu Papież i jego zaufani nie cofają przed rozwiązaniami brutalnymi i wręcz siłowymi, jak  zwalnianie audytorów z dnia na dzień, ich przesłuchiwanie przez watykańską żandarmerię itp.

Ponoć po opublikowaniu pierwotnej, włoskiej wersji tekstu reakcje Rzymu i samego papieża były bardzo gwałtowne. Wydaje się to prawdopodobne, gdyż może najbardziej bolesnymi fragmentami książki są miejsca bezlitośnie obnażające sprzeczności między słowami, pośród którymi prominentne miejsce zajmują takie pojęcia jak decentralizacja, synodalizm i kolegialność, a czynami. Dokładny opis przebiegu obu synodów pokazuje w sposób oczywisty, że zarządzano nimi w taki, aby ignorując głosy przeciwne doprowadzić do skutku pożądanego przez papieża. Co więcej komunikacja ze strony Watykanu z mediami była prowadzona w taki sposób, aby opinie przeciwne wyciszać i tworzyć wrażenie masowego poparcia dla kasperiańskich propozycji komunii dla osób po ślubie sakramentalnym, a żyjących w nowych związkach.

Sire jest oczywistym przeciwnikiem zmian, do których doprowadziły oba synody i posynodalna adhortacja Amoris laetitia. Ufam jednak, że nawet wśród zwolenników kasperianizmu, nie zabraknie ludzi na tyle krytycznie wiernych, żeby przyznać, że na synodach o rodzinie swoboda dyskusji, wolność wypowiedzi biskupów i ich wpływ na kształt dokumentów bywały mocno ograniczane i manipulowane. Co więcej, że te metody były całkowicie obce synodom odbywanym za poprzednich pontyfikatów.

Pomimo pewnych zastrzeżeń uważam, że czas poświęcony na lekturę “Papieża dyktatora” nie będzie czasem straconym. Oczywiście w wielu miejscach książki wskazany jest spory dystans wobec emocji autora, ale w całości jest to jednak środek leczący z bezkrytycznego ultramontanizmu, bez nadmiernych a szkodliwych skutków ubocznych.

Swoistą puentą tej recenzji są wydarzenia sprzed kilku dni w Stanach Zjednoczonych.  Mieliśmy tam do czynienia z kolejną manifestacją centralistycznych tendencji franciszkowego Rzymu, jawnie zaprzeczającą wspomnianej wyżej narracji o decentralizacji i kolegialności. W zeszłym tygodniu odbyło się w Baltimore spotkanie Konferencji Episkopatu USA. Miało ono m.in. podjąć decyzje wprowadzające procedury odnośnie badania winy i ponoszenia odpowiedzialności przez biskupów, którzy są oskarżani, bądź to o ukrywanie nadużyć seksualnych podległych im księży, bądź też sami takich nadużyć się dopuszczali. Rozwiązania proponowane przez amerykańskich biskupów, zmagających się z poważnym kryzysem wizerunkowym, szły m.in. w kierunku znaczącego wprowadzenia do tych procedur kompetentnych osób świeckich. Dosłownie w wigilię posiedzenia, przewodniczący konferencji, kardynał Daniel DiNardo został poinformowany przez Rzym, że sprawy te muszą zostać zdjęte z porządku dnia a biskupi amerykańscy mają czekać do planowanego na luty 2019 roku spotkania przewodniczących wszystkich konferencji biskupich z papieżem.

Piotr Chrzanowski

 


Piotr Chrzanowski

(1966), mąż, ojciec; z wykształcenia inżynier, mechanik i marynarz. Mieszka pod Bydgoszczą.