Felietony
2014.06.24 09:47

Edukacja (deprawacja) seksualna przejawem ideologizacji szkoły

Edukacja seksualna

Jego Świątobliwość Pius X w encyklice Divini illius magistri pisał o „wychowaniu seksualnym" jako jednym z przejawów naturalizmu pedagogicznego, który z jednej strony próbuje poddać seksualność człowieka wyłącznie środkom czysto naturalnym, a z drugiej, wierzy w „błogosławione owoce" wczesnego uświadomienia płciowego, i to uświadomienia dokonującego się publicznie. Ostatecznie działania te sprowadzają się do przekonania, że człowiek winien ulegać „popędom natury". Zagadnienia te – jak zaznacza papież – dotykają niezwykle delikatnego obszaru wychowania odnoszącego się do „niewinności obyczajów i czystości". Pius X pisze wprost: „mamy bowiem wielu takich, co w swej głupocie głoszą i propagują tę niebezpieczną metodę wychowania, którą określa się wstrętnym mianem wychowania seksualnego." Zapoznali oni prawdę o ułomności natury ludzkiej jako skutku grzechu pierworodnego. Pisząc zaś o właściwym uświadomieniu płciowym, które może dokonywać się tylko indywidualnie, Ojciec Święty wskazuje na tych, którzy obok zadań wychowawczych otrzymali łaskę stanu. W normalnej sytuacji są to rodzice.

Pius XII w alokucji wygłoszonej do ojców 18 września 1951 r. powiedział m. in.:

Kościół zawsze traktował kwestię pouczeń w sprawach dotyczących fizycznego rozwoju oraz normalnej psychologii dojrzewania z całą powagą, a zarazem delikatnością, jakiej to wymaga. Słusznie może on twierdzić, że z szacunku dla świętości instytucji małżeństwa pozostawiał zarówno w teorii, jak w praktyce małżonkom wolność w tym, co zdrowa moralność i uczciwość dopuszcza bez obrazy dla Stwórcy. (...) Wszyscy katoliccy wychowawcy godni tego miana i swej misji są w pełni świadomi ogromnej wagi nadprzyrodzonych środków w procesie uświęceniu człowieka – młodego czy dorosłego, żyjącego w małżeństwie czy samotnego. Ale we wspomnianych pismach nawet słowem nie wspomina się o tych rzeczach, nawet jeśli się ich otwarcie nie kwestionuje. Zasady tak obszernie wyjaśnione przez Naszego poprzednika Piusa XI w jego encyklice Divini illius magistri odnośnie do edukacji seksualnej i związanych z nią problemach kwitowane są uśmiechem współczucia: Pius XI, mówi się, napisał te rzeczy 20 lat temu dla swych współczesnych! Od tego czasu świat postąpił ogromnie naprzód!

 

"Świat postąpił naprzód"

Minęło kilka dziesięcioleci od momentu wypowiedzenia wyżej cytowanych słów. Za jedną z odsłon owego "postępu" można uznać wydane niedawno przez Światową Organizację Zdrowia nowe rekomendacje. WHO zaleca m. in. wolny dostęp nastolatków do antykoncepcji, co ma rzekomo zapobiegać niechcianym ciążom. Celem Światowej Organizacji Zdrowia jest wcielanie w życie „programów edukacji seksualnej przeznaczonych dla młodzieży z naukową precyzją", aby zaznajomić ją ze sposobami nabywania i stosowania środków antykoncepcyjnych. Przy czym WHO uważa, że dostęp do nich nie powinien być uzależniony od woli i zgody rodziców. Robi się to, nie bacząc nawet na wyniki badań, które pokazują porażkę permisywnej edukacji seksualnej  (tzw. typ B – według terminologii Amerykańskiej Akademii Pediatrii) realizowanej na Zachodzie od wielu lat (w jednym z wywiadów opublikowanych na portalu pch24.pl konsultant wychowania seksualnego i prorodzinnego, Teresa Król, zauważyła, że „w 38-milionowej Polsce mieliśmy 42 legalne aborcje nastolatek, podczas gdy w 9-milionowej Szwecji, gdzie permisywną edukację seksualną wprowadzono już w latach 50., aż 7 tysięcy. Jeśli chodzi o liczbę dzieci urodzonych przez matki w wieku 15-19 lat, przoduje tu Wielka Brytania z liczbą 50 tys. rocznie”.).

 

Owe niebezpieczne tendencje próbuje się od wielu lat wdrażać również do naszego systemu edukacyjnego. Ostatnim tego przejawem była próba przeforsowania poselskiego projektu o lekcjach edukacji seksualnej zgłoszonego przez wicemarszałka Sejmu Wandę Nowicką przy poparciu posłów SLD i Twojego Ruchu. Na szczęście, tym razem, projekt został odrzucony. Przypomnimy w tym miejscu, że wprowadzenie przedmiotu obecnie realizowanego w szkołach pod nazwą "Wychowanie do życia w rodzinie" przewidziała ustawa o planowaniu rodziny, ochronie życia ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży z 1993 roku. Podstawa tego przedmiotu ukazuje rodzinę oparta na małżeństwie mężczyzny i kobiety, wartość wstrzemięźliwości seksualnej przed ślubem, wierność jednemu partnerowi przez całe życie, zawiera pozytywne przedstawienie wiedzy na temat płodności kobiety i mężczyzny (jest to typ A wyżej wspomnianej klasyfikacji). I choć trudno uznać ją za zupełnie „bezpieczną" w świetle nauki Kościoła katolickiego (chociażby w zestawieniu z zasadami odnoszącymi się do płciowości człowieka zawartymi w encyklice Casti Connubii Piusa XI), to jednak daleka jest ona od dominującej dziś, o wiele bardziej radykalnej, liberalnej sekspropagandy. O tym, że przedstawiony w Sejmie projekt, nie był ostatnim słowem ludzi zawładniętych przez tę ideologię, świadczą słowa minister edukacji narodowej, Joanny Kluzik-Rostkowskiej, która stwierdziła, że poselski projekt nie był kompleksowy i opierał się w dużej mierze na intuicji. Jednocześnie zapowiedziała jednak, że resort chce przyjrzeć się badaniom dotyczącym seksualności młodych ludzi przeprowadzonym dotychczas w Polsce i po takiej analizie, na początku przyszłego roku, przedstawi swoją propozycję edukacji w tym zakresie. Obserwując działania ministerstwa edukacji podejmowane w tym obszarze na przestrzeni ostatnich miesięcy, nie trudno jest przewidzieć, w którym kierunku pójdą proponowane zmiany systemowe. Jednym z takich działań był udział przedstawicieli MEN w konferencji (kwiecień 2013 roku) poświęconej prezentacji „Standardów Edukacji Seksualnej w Europie” - opracowanych przez WHO i niemieckie Federalne Biuro ds. Edukacji Zdrowotnej. Według tych wytycznych już od przedszkola dzieci winny mieć wpajane takie zachowania, jak masturbacja, zabawa ciałem, techniki seksualne, petting, a sześciolatek powinien rozumieć pojęcie „akceptowalny seks”, zaś dwunastolatek potrafić „komunikować się w celu uprawiania przyjemnego seksu”. Wiemy, mimo deklaracji składanych przez MEN, że choć ministerstwo nie brało udziału w tworzeniu wspomnianej wyżej rekomendacji WHO, do przedszkoli i szkół trafiły programy zgodne z owymi wytycznymi. Przykładem może być program „Równościowe Przedszkole", czy też działalność Grupy Edukatorów Seksualnych „Ponton", a także organizacji takich jak: „Jaskółki", „Nawigator", Fundacja SPUNK, czy wreszcie instytucji nie mającej nic wspólnego z Kościołem katolickim „Katolicy na rzecz Wyboru". Nie będziemy tu opisywali szczegółów deprawatorskich działań podejmowanych przez te organizacje, jak również przytaczali tytułów wydawanych i zalecanych przez nie lektur. Powiedzmy tylko tyle, że prezentowana w nich wizja człowieka ogranicza się do sfery genitaliów. W obliczu działań podjętych ostatnio przez ministerstwo edukacji wobec szkół sprzeciwiających się genderowej indoktrynacji (dodajmy, że ministerstwo nie podjęło analogicznych działań wobec seksdeprawatorów), trudno brać na poważnie zapewnienia minister Kluzik-Rostkowskiej, że przygotowywane programy edukacji seksualnej będą wielowariantowe i uwzględniające różnice światopoglądowe rodziców. Coraz więcej obszarów związanych z wychowaniem i kształceniem dzieci wyłączanych jest spod realnego wpływu rodziców. Jeśli edukacja seksualna stanie się obowiązkowa, a oficjalne programy (ponad)państwowe będą określały jej charakter, wtedy obrona naszych dzieci przed jej wpływem będzie bardzo trudna, jeśli w ogóle możliwa. Jako rodzice interesujmy się tym, czy w placówce oświatowej, do której uczęszcza nasze dziecko przeprowadzane są tego typu zajęcia (bardzo często kryją się one pod nazwą "edukacji równościowej"), jeśli okaże się, że tak, mamy prawo odmówić uczestnictwa w nich naszych dzieci. Może wtedy warto też zainteresować problemem innych rodziców.

 

Podsumowanie

Negatywne zjawiska opisywane przez Piusa X w kolejnych dziesięcioleciach tylko się nasiliły. Systemy edukacyjne współczesnych państw zostały zsekularyzowane i poddawane są coraz dalej idącym eksperymentom w obszarze kształcenia i wychowania (jeśli jeszcze w ogóle można mówić o wychowaniu w klasycznym tego słowa znaczeniu; dzisiejsza szkoła nastawiona jest na spełnianie marzeń, a nie potrzeb, zrezygnowała ona z korekty woli). Szkoły oddane zostały w ręce wszelkiego rodzaju ideologii; już dawno odeszły od zasad realistycznego myślenia na rzecz idealizmu (istnieje tylko to, co wytworzone w naszym umyśle), który zaowocował postmodernizmem przejawiającym się w infantylizacji człowieka poprzez infantylizację kultury. Cały wysiłek klasycznej edukacji zmierzał do uzgodnienia naszej postawy względem Boga i świata w aspekcie miłości. Rozmiłować człowieka w rzeczywistości, przekonać go, aby z pasją poznawał i z pasją miłował. Nowożytny dramat polega na zanegowaniu edukacji, jako prowadzącej do prawdy i autentycznej wolności, czyli uniemożliwieniu człowiekowi zdobycia najwyższej doskonałości w porządku doczesnym. 

 

Artur Górecki

 


Artur Górecki

Artur Górecki (1975) doktor historii, ukończył także studia filozoficzno-teologiczne i zarządzanie oświatą; autor książek poświęconych historii społecznej i życiu religijnemu w XIX i na początku następnego stulecia, artykułów, przyczynków naukowych i recenzji; współzałożyciel i redaktor czasopisma WychowujMy!; nauczyciel i wieloletni dyrektor placówek edukacyjnych różnych szczebli; dyrektor Departamentu Kształcenia Ogólnego i Podstaw Programowych w MEiN; propagator edukacji klasycznej.