Polemiki
2014.05.06 07:32

Dzietność, bezdzietność, nie-dzietność - kwestia ekonomii czy kultury?

Podyskutuj o tym artykule na FB

Z dużym poznawczym pożytkiem czytam najnowszy numer „Nowego Obywatela”. Szczególnie podziękowania należą się Krzysztofowi Wołodźce za wywiad z werbistą ks. dr. Andrzejem Pietrzakiem na temat teologii wyzwolenia. Wywiad te zasługuje na osobny felieton i taki felieton być może kiedyś powstanie.

Tym razem jednak moją uwagę zwrócił inny tekst pt. Zadowolony biedak odpowiada na ankietę autorstwa dr. Krzysztofa Posłajki. Posłajko analizuje w nim, w jaki sposób duży projekt badań socjologicznych, znany pod mianem „Diagnozy społecznej” prowadzony przez prof. Janusza Czaplińskiego, jest wykorzystywany propagandowo przez obecne władze, a nawet przez samych jej autorów. Przede wszystkim zwraca uwagę na wybieranie wątków, które w wyniku badań wypadają w lepszym świetle, a potem są prezentowane w mediach jako reprezentatywne.

Posłajko jeden z akapitów poświęcił także problemowi dzietności i bezdzietności Polaków. Warto go przytoczyć.

Wielką wartością Diagnozy Społecznej jest to, że zawiera ona szczegółowe badania nad „rezerwą prokreacyjną”, czyli ludźmi, którzy mogliby mieć dzieci (czy to pierwsze, czy kolejne), a jednak z jakichś powodów się na to nie decydują. Dzięki temu badaniu możemy poznać rzeczywiste motywacje tych osób, a nie zadowalać się ideologicznymi projekcjami na ich temat. Okazuje się bowiem, że powodem, dla którego ludzie w naszym kraju nie mają dzieci, nie są żadne postępy „cywilizacji śmierci” (jak lubią to sobie roić przedstawiciele prawicy kulturowej), lecz właśnie problemy materialne oraz, co należy dodać, bezpłodność. Ponad 58% osób należących do owej „rezerwy prokreacyjnej jako powód nieposiadania dziecka wskazuje trudne warunki bytowe, 36% niepewną przyszłość, a 30% koszty wychowania. Niecałe 30% wskazuje jeszcze trudność godzenia pracy z rodzicielstwem, za niski zasiłek oraz brak dostępu do żłobków i przedszkoli". Widać zatem wyraźnie, że to nie żadne domniemane mroczne wpływy „lewactwa”, rzekomo demoralizującego polską rodzinę, a zwykłe problemy bytowe sprawiają, iż sytuacja demograficzna naszego kraju przedstawia się tak tragicznie.

Wielka szkoda, że w artykule publicysty "Nowego Obywatela" akurat tutaj górę wzięło zacietrzewienie ideologiczne, które zarzuca on swoim prawicowym oponentom. Myślę, że dzieje się to z ogólną szkodą dla myślenia na temat demografii i trafności wniosków. Brak wsparcia polskiego państwa dla rodzin, które chcą mieć dzieci jest właściwie zupełną oczywistością i trzeba by zapytać autora, dlaczego takich sytuacji nie nazywać jednym z elementów „cywilizacji śmierci” – cywilizacji, w której życie nie jest wartością, nie wspiera się także rodzenia i rodziny.

Mam jeszcze jedno zastrzeżenie wobec artykułu Zadowolony biedak odpowiada na ankietę. Posłajko zarzuca rządowym propagandystom, że w swoim przekazie posługują wynikami badań na temat subiektywnego samopoczucia Polaków, które o dziwo jest bardzo dobre. Tymczasem podobną subiektywnością obciążone są także deklaracje dotyczące nie-dzietności. Owszem, ekonomia ma znaczenie, co pokazują różne statystyki ujmujące liczbę polskich dzieci przebywających na emigracji i rodzących się tam. Czy jednak tych danych nie zaburzają też takie rodziny, jak rodzina jednego z moich przyjaciół, który zdecydował się na emigrację w momencie, gdy spodziewa się ósmego potomka, a polskie państwo wzrusza ramionami na jego sytuację ekonomiczną?

Zatem nie tylko ekonomia ma znaczenie. Czasem dzieci się rodzą, ale z Polski znikają. Dane ekonomiczne w jakiejś mierze pozostawione same sobie stają się bardzo subiektywną informacją i trzeba je zobiektywizować danymi kulturowymi. Nie tak dawno pisała o tym Elżbieta Wiater:

Wreszcie ktoś powiedział to głośno i na dodatek wsparł wynikami badań naukowych – dzietność w dużej mierze zależy nie tylko od sytuacji materialnej, ale też od czynników społecznych. A dokładnie chodzi mi o badania polsko-brytyjskiej grupy antropologów (University College London i Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego) przeprowadzone w powiecie limanowskim na grupie ok. 2 tys. kobiet z 22 miejscowości. Uogólniając można powiedzieć, że wykazały one, że kobiety o niższym poziomie wykształcenia naśladują wzorzec dzietności widziany u swoich lepiej wykształconych sąsiadek, a dokładnie – mają mniej dzieci, niż kobiety o tym samym poziomie wykształcenia, ale żyjące w innym sąsiedztwie.

Czytamy dalej:

Profesor Grażyna Jasieńska z CMUJ podsumowała wyniki tych badań stwierdzeniem: „to właśnie czynniki społeczne bardziej niż ekonomiczne mogą znacznie przyspieszać obserwowane zmiany demograficzne”.

Dlaczego to stwierdzenie jest tak ważne? Wskazuje ono, że jeśli chcemy zmienić na lepsze coraz gorszą sytuację demograficzną Polski, powinniśmy popracować przede wszystkim nad tym, by wielodzietność przestała nosić znamię dziwactwa, a stała się czymś postrzeganym jako cenne. Ważne jest to, by starać się o poprawienie sytuacji materialnej rodzin wielodzietnych, ale tym, co może wpływać na to, by było ich coraz więcej, jest też klimat społeczny, jaki wokół nich wytworzymy. Jeśli nadal będzie promowane postrzeganie rodziny, która ma więcej niż dwójkę dzieci, jako dziwactwa czy szkodliwego (ten wstrętny patriarchat!) hobby, to nawet jeśli będziemy opływać w pieniądze, krzywa dzietności będzie pikować w dół.

To tyle w kwestii wpływów lub braku wpływów cywilizacji śmierci. Deklaracje ekonomiczne respondentów dawane wprost nie mogą być jedyną podstawą diagnozy. Niech przykładem nieskuteczności badania na podstawie tego czynnika będzie dzietność Duńczyków, którzy stworzyli państwo ze wszech stron sprzyjające także rodzeniu dzieci, a tych dzieci nie mają.

 

Tomasz Rowiński

 

 

 


Tomasz Rowiński

(1981), senior research fellow w projekcie Ordo Iuris: Cywilizacja Instytutu Ordo Iuris, redaktor "Christianitas", redaktor portalu Afirmacja.info, historyk idei, publicysta, autor książek; wydał m. in "Bękarty Dantego. Szkice o zanikaniu i odradzaniu się widzialnego chrześcijaństwa", "Królestwo nie z tego świata. O zasadach Polski katolickiej na podstawie wydarzeń nowszych i dawniejszych", "Turbopapiestwo. O dynamice pewnego kryzysu", "Anachroniczna nowoczesność. Eseje o cywilizacji przemocy". Mieszka w Książenicach koło Grodziska Mazowieckiego.