Komentarze
2021.11.04 11:56

Czy konserwatysta zmienia się w chadeka?

Ten artykuł, tak jak wszystkie teksty na christianitas.org publikowany jest w wolnym dostępie. Aby pismo i portal mogły trwać i się rozwijać potrzebne jest Państwa wsparcie, także finansowe. Można je przekazywać poprzez serwis Patronite.plZ góry dziękujemy.

 

Z pewną przykrością, choć bez zaskoczenia, obserwuję narastające efekty swoistego nawrócenia duszpasterskiego u Tomasza Terlikowskiego. Bez zaskoczenia, bo obserwując jego działalność publicystyczną od blisko dwudziestu lat, widywałem już wolty podobne tej obecnej. Bez zaskoczenia także dlatego, że zawsze zajmowane stanowisko prezentował publicznie w sposób radykalny, zdarzało się, że z werbalnym brakiem umiarkowania i przesadą.

Przed jedenastu laty w sprawie tzw. parad równości LGBT zajmował stanowisko, dzisiaj prezentowane przez Kaję Godek:

W czasie przemarszu parady Tomasz Terlikowski wraz z grupą katolików weźmie udział we mszy i modlitwie zorganizowanej w celu - jak powiedział - nawrócenia uczestników parady. - Będziemy się modlić o to, żeby te osoby, które tam uczestniczyły, mogły odnaleźć szczęście - wyjaśnił redaktor naczelny "Frondy". Publicysta przyznał, że nie podpisał apelu, w którym jego autorzy domagali się od prezydent Warszawy zakazu przemarszu gejów i lesbijek ulicami miasta. Zaznaczył jednak, że nie było go wtedy w stolicy i gdyby miał tylko taką możliwość, to by to zrobił. - Tej parady w Warszawie być nie powinno ponieważ ona rzeczywiście jest publicznym zgorszeniem, jest promowaniem zachowań, które promowane w przestrzeni publicznej być nie powinny - ocenił Terlikowski.

Dzisiaj, kiedy Sejm obraduje nad obywatelskim projektem Stop LGBT, powstałym z inicjatywy wspomnianej Kai Godek, a który stawszy się prawem czyniłby zadość dawniejszym oczekiwaniom Terlikowskiego, ten ostro ów projekt krytykuje. Np. na swoim profilu w mediach społecznościowych:

Projekt „Stop LGBT” jest z mojej - jako konserwatysty i katolika perspektywy - społecznie niedopuszczalny, nieskuteczny, ale i szkodliwy.

Niedopuszczalny dlatego, że w podzielonym od dawna i bardzo mocno społeczeństwie, odbierającym jedną z fundamentalnych wolności, jaką jest manifestowanie swoich poglądów. Nie chodzę ani na Marsze Równości, ani na Marsze Niepodległości, ale uznaję, że i jedna i druga strona, i zwolennicy jednych i drugich poglądów, mają prawo je manifestować. Tak, jak ja mam prawo pójść na Procesję Bożego Ciała czy na Marsz Życia i Rodziny.

Powiedziałbym, że dziś z Terlikowskiego żaden konserwatysta, a po prostu zwyczajny chadek. Samo to nie byłoby jednak wystarczającym powodem do siadania przy klawiaturze. Niestety, zapewne wskutek wspomnianej skłonności do egzageracji, Terlikowski niewiele później zamieścił w mediach społecznościowych kolejny wpis. Tym razem poświęcony zasadniczej krytyce wystąpienia na forum sejmowym Krzysztofa Kasprzaka, który w imieniu inicjatorów wspomnianego, obywatelskiego projektu ustawy prezentował go posłom.

Zdaniem Terlikowskiego wystąpienie Kasprzaka to budowanie polityki na fałszu, na kłamstwie, na szkalowaniu. Cóż, przyznaję że Kasprzak nazbyt łatwo przeprowadził redukcję postulatów politycznego ruchu homoseksualnego ad Hitlerum. Jeżeli jednak mówimy o kłamstwie, to Terlikowski w swojej filipice jest go równie bliski, jeśli nie bliższy, jak Kasprzak. Chodzi mianowicie o konkluzję zawartą w stwierdzeniu: w źródła [nazizmu] wpisane były silne koncepty wzmacniania rodu, rasy, a to oznacza także sprzeciwu wobec homoseksualizmu, który - jak nie wolno zapominać - doprowadził do wymordowania homoseksualistów w obozach koncentracyjnych. 

Teza, że hitlerowskie Niemcy prowadziły wobec homoseksualistów kampanie zorganizowanych, masowych morderstw tak jak przede wszystkim wobec Żydów czy Romów, ale także sowieckich jeńców wojennych czy Polaków, jest po prostu zwyczajną nieprawdą. Owszem szeroko rozpowszechnioną i coraz trudniejszą do obalenia, ale czy to powód, żeby konserwatysta i katolik ją powielał?

Skoro jednak powielił, to jako jego współbrat w wierze tym bardzej czuję sie zobowiązany do wyjaśnień. Niemieckie koncepty wzmacniania rodu, rasy miały swoje lustrzane odbicie w osłabianiu rodów i ras, które Niemcy uważali za sobie wrogie. Nie zawsze oznaczało to przejście do natychmiastowej, fizycznej likwidacji. Najpierw prowadzono na podbitych terenach politykę głębokiego demoralizowania okupowanej ludności. Aborcja była surowo zakazana w samych Niemczech, ale na terenach okupowanych była tolerowana a nawet dopuszczona przez prawo, jak np. w Generalnym Gubernatorstwie. I podobnie rzecz się miała z karalnością homoseksualizmu. Był tolerowany czy nawet akceptowany, jeśli dotyczył untermenschów. W samych Niemczech jednak, reżim hitlerowski istotnie zaostrzył stosowanie, sięgającego jeszcze czasów bismarckowskich, prawa karzącego męskie stosunki homoseksualne. Chodzi o osławiony paragraf 175 niemieckiego Kodeksu Karnego. Trzeba przyznać, że bezpośrednio po wojnie i w następnych latach nie prowadzono szczegółowych badań dotyczących liczby osób skazanych w latach 1933-1945 na podstawie tego prawa. W  dzisiejszych czasach, jak mniemam trudno byłoby znaleźć samobójcę, który chciałby się takich badań podjąć. Cóż bowiem miałby zrobić, gdyby wyniki jego badań, zaprzeczyły modnym opowieściom?

Jakieś jednak informacje mamy. Nie słynąca zgoła z politycznego i kulturalnego konserwatyzmu Wikipedia podaje, że w okresie hitlerowskim wniesiono oskarżenia przeciwko ok. stu tysiącom mężczyzn. Wyrokiem skazującym zakończyła się połowa spraw, z czego od pięciu do piętnastu tysięcy osób miało odbywać wyrok w obozach koncentracyjnych. Nie można tego lekceważyć ani pomniejszać krzywdy poszczególnych osób.Powiedzmy to jasno: nikt, choćby najgorszy przestępca nie zasługuje na to, żeby dostać się w tryby niemieckiego obozu koncentracyjnego w latach reżimu hitlerowskiego. Więźniowie skazani za homoseksualizm, wyróżnieni różową naszywką z pewnością znajdowali się w obozowej hierarchii blisko dna, prześladowani nie tylko przez personel, ale bywało że i przez innych więźniów.

Nie zmienia to jednak faktu, że celem niemieckich nazistów nie było wymordowanie niemieckich homoseksualistów. W końcu byli  aryjczykami. Chodziło raczej o ich “reedukowanie”.

Niewątpliwie uzasadnianie prawa mającego powstrzymać aspiracje współczesnego, politycznego ruchu homoseksualnego jego domniemanymi analogiami z ruchem hitlerowskim, jest godne ubolewania i niemądre. Równie nie właściwy i fałszywy jest, niestety, sposób, w jaki protestuje przeciw temu Terlikowski. 

Piotr Chrzanowski

 

----- 

Drogi Czytelniku, prenumerata to potrzebna forma wsparcja pracy redakcji "Christianitas", w sytuacji gdy wszystkie nasze teksty udostępniamy online. Cała wpłacona kwota zostaje przeznaczona na rozwój naszego medium, nic nie zostaje u pośredników, a pismo jest dostarczane do skrzynki pocztowej na koszt redakcji. Co wiecej, do każdej prenumeraty dołączamy numer archiwalny oraz książkę z Biblioteki Christianitas. Zachęcamy do zamawiania prenumeraty już teraz. Wszystkie informacje wszystkie informacje znajdują się TUTAJ.


Piotr Chrzanowski

(1966), mąż, ojciec; z wykształcenia inżynier, mechanik i marynarz. Mieszka pod Bydgoszczą.