Komentarze
2014.04.26 00:00

Cień nad kanonizacją Jana Pawła II

Podyskutuj o tym artykule na FB

Kanonizacja Jana Pawła II, która powinna być czasem niezmąconej radości dla całego Kościoła, odbyła się w mojej opinii w cieniu trwającej dość gwałtownej dyskusji na temat zbliżającego się synodu biskupów, który ma być poświęcony rodzinie. Można zapytać czy faktycznie chodzi w nim o rodzinę, a jeśli tak, to w jakim sensie.

 

Kilku wpływowych kardynałów zdaje się dążyć do rozmontowania doktryny katolickiej na temat nierozerwalności małżeństwa poprzez wprowadzenie zupełnie nowej logiki miłosierdzia, nie znanej dotąd w Kościele. Wedle niej należy dopuścić do Komunii świętej osoby rozwiedzione i żyjące w nowych związkach.

 

Miłosierdzie to nie oczekuje nawrócenia, ale pozwala na wewnętrznie sprzeczną postawę, którą można zamknąć w formule: „żałuję, ale nic nie zmienię”. Nigdy w Kościele, my ludzie wierzący, nie słyszeliśmy takiego nauczania. Rozwodnicy pozostający w nowych związkach zawsze byli uznawani za winnych cudzołóstwa. Przez Jezusa, Ojców Kościoła, licznych Doktorów i mistrzów teologii.

 

Nie chodzi jednak o osąd, ale o naruszenie samego serca wiary w kwestii przeznaczenia człowieka stworzonego w dwóch płciach. Propozycja kardynałów Kaspera i Marxa pod pozorem zmian regulacji dyscyplinarnych uderza w nierozerwalność małżeństwa. Mamy tu do czynienia z klasycznym przykładem hipokryzji – twierdzi się, że nie zmienia się doktryny, ale obudowuję się ją systemem wyjątków tak, by nie musieć samemu wypełnić płynących z niej konsekwencji. To właśnie czynili faryzeusze, to nie podobało się Panu Jezusowi.

 

Być może jest to efekt słabego myślenia teologicznego, w którym małżeństwo traktuje się jak ideał. Kto zaś może zrealizować ideał? Skoro nikt albo tylko nieliczni, to muszą być od tego zwolnienia - inna postawa byłaby wyrazem okrucieństwa. Tu jednak nie chodzi o ideał, ale rozpoznanie istoty stworzenia. Idealizm i kazuistyka bowiem zawsze prowadzą do tego, że norma zostaje przeciwstawiona osobie. Tymczasem chodzi o to, że małżeństwo kobiety i mężczyzny obiektywnie pozostaje nierozerwalne.

 

Być może powód podchodów jest bardziej prozaiczny, a są nim post-chrześcijańskie interesy Kościoła w Niemczech, dla którego nominalni katolicy w ponownych związkach stanowią ważną część podatników. Cóż, może wypadałoby, jak namawia papież Franciszek, nieco zbiednieć, a zachować wiarę? Porzucić światowość, a nie szukać drogą wykrętów metody na uspokojenie sumień?

 

Co to jednak ma wspólnego z beatyfikacją? Dość dużo. Nie będzie dobrze, jeśli Kościół kanonizując papieża, który w centrum swojego nauczania stawiał Eucharystię, rodzinę i miłosierdzie, porzuci teologię, którą wypracował on dając nowe światło starej wiarze Kościoła opierającej się na słowach Chrystusa. Na razie ten dysonans jest mało zauważany.

 

Papież Franciszek mówił ostatnio, że Jan Paweł II jest w dalszym ciągu inspiracją dla Kościoła. W czasie kanonizacji wyraził nadzieję, że Jan Paweł II czuwa nad przygotowaniami do synodu. Taką mam też nadzieję. Chciałbym to zobaczyć na samym synodzie, kiedy to kardynałowie Walter, Marx czy Maradiaga i ich pomysły na nową hipokryzję, powinni zostać odesłani z kwitkiem. Czy jednak nie stało się już wystarczająco niedobrego poprzez rozbudzenie niezdrowych nadzei?

 

Tomasz Rowiński

 


Tomasz Rowiński

(1981), senior research fellow w projekcie Ordo Iuris: Cywilizacja Instytutu Ordo Iuris, redaktor "Christianitas", redaktor portalu Afirmacja.info, historyk idei, publicysta, autor książek; wydał m. in "Bękarty Dantego. Szkice o zanikaniu i odradzaniu się widzialnego chrześcijaństwa", "Królestwo nie z tego świata. O zasadach Polski katolickiej na podstawie wydarzeń nowszych i dawniejszych", "Turbopapiestwo. O dynamice pewnego kryzysu", "Anachroniczna nowoczesność. Eseje o cywilizacji przemocy". Mieszka w Książenicach koło Grodziska Mazowieckiego.