Duchowość
2018.01.10 17:24

Ciemny płomień

Oto modlitwa utrudzonego człowieka: „Kto Cię zaniedba – ten kwitnie w radości, a kto Cię strzeże – rzadko bez żałości”[1]. Zadziwiające to słowa, zwłaszcza jak na późnorenesansową lirykę religijną, pisaną przez skromnego cysterskiego mnicha ku duchowemu zbudowaniu braci. Dalszy ciąg pieśni Sebastiana Grabowieckiego, podobnie jak O pogardzie świata Girolamo Savonaroli, wylicza różne przejawy ludzkiej niesprawiedliwości, aby dojść do gorzkiej konkluzji: „złemu-ś dał szczęście, gdy przemysł [czyli podstęp] kieruje”. Cnota nic nie znaczy, niewinność bezustannie wystawiana jest na pośmiewisko, a grzech dawno już przestał wzbudzać wstyd. To raczej świętość stała się nieprzyzwoitością, a nieprzyzwoitość – świętością. I kiedy pod słońcem wciąż trwa skandal bezprawia, Najwyższy jakby wzbrania się przed spuszczeniem z nieba, jak za dni Lota, deszczu ognia i siarki. Co gorsza, wśród całego tego nieporządku Bóg oczekuje jeszcze zaufania, że wszystko ostatecznie prowadzi do jakiegoś nieznanego dobra. Dlatego poeta pyta, a raczej żali się: „Jeśli doświadczasz, zaż potrzeba tego”. A więc: „czy to naprawdę potrzebne”? Ludzka „krewkość”, czyli zarówno słabość, jak i po prostu ziemski sposób myślenia (o ile to nie jest to samo), źle znosi próby, doświadczenia, pokusy... Dusza chciałaby raczej, aby sprawiedliwość zajaśniała już teraz, zwycięska wobec zamętu świata. Dlaczego więc – zdaje się pytać poeta – sprawy Ducha wymagają złożenia ofiary z czegoś tak bliskiego, tak naturalnego, jak pragnienie doczesnego szczęścia? Przecież to sam Bóg stworzył „przyrodzenie, moc, krewkość każdego”. Można by pomyśleć, że dane one zostały tylko po to, aby przysparzały cierpień, albo zostały czym prędzej odrzucone.

Grabowiecki był poetą późnego Renesansu (jego Setnik rymów duchownych, komponowany najprawdopodobniej dosyć długo, ostatecznie ukazał się drukiem niecałe sześć lat po śmierci Jana Kochanowskiego). A jednak nie ma u niego harmonii, ani pełnego światła: wiele refleksji wyłania się z głębin duchowej nocy, odmalowanej z bezkompromisową śmiałością i szczerością, z perspektywy człowieka dobrze obeznanego z „ciemną doliną”. Nie ma też tej samej wiary w ludzką „przemyślność”, tego tak zwanego „świeckiego rozumowania”, które wcześniejszemu pokoleniu dodawało otuchy w zmiennych kolejach losu. Jest natomiast zaufanie Bogu, trudne jak u Hioba, wytrwałe i heroiczne jak u Abrahama oraz pełne napięć, jak w przypadku Mojżesza i Eliasza, którzy w drodze na górę przedzierali się przez gęstą, mroczną smugę. Wyłaniająca się z Setnika duchowa wędrówka przypomina zresztą św. Jana od Krzyża i jego „noc ciemną”. Jest to zarazem przejaw nowej wrażliwości, niezwykle czułej na światłocienie ludzkiej egzystencji. Dobrze widać to na przykładzie porównania dwóch różnych modeli nowożytnego ujmowania Bożej wszechwładzy nad stworzeniem. „Tyś Pan wszytkiego świata” – pisał Jan Kochanowski. I dalej, jak gdyby w nawiązaniu do koncepcji św. Tomasza z Akwinu: „Za Twoim rozkazaniem w brzegach morze stoi a zamierzonych granic przekroczyć się boi”[2]. Należy oddać sprawiedliwość poecie z Czarnolasu: niewielu nowożytnych twórców potrafiło opisać próby wiary tak autentycznie, jak czynił to Kochanowski, zwłaszcza jako autor Psałterza Dawidowego oraz Trenów. Gwarantem jego nadziei było zarazem przekonanie o istnieniu w tym świecie swoistej moralnej symetrii, przypominającej niezmącony porządek natury. Kształt wszechświata odbijałby się w kształcie świata ludzkich spraw. U Grabowieckiego Opatrzność Boża nie przejawia się już jednak w ładzie i harmonii, na jakich miałaby zostać ukonstytuowana doczesność. Wręcz przeciwnie, ona trwa pomimo chaosu, niezawodna w swojej trosce o człowieka, prowadząca wyłącznie w dobrym kierunku, choć częstokroć nieprzenikniona i trudna do przyjęcia[3]. Ponad losami ludzkimi trwają Boskie wyroki, podczas gdy na ziemi szaleją namiętności. Sporo w tym skarg na milczenie niebios, błądzenia po omacku, w ciemności, bez przebłysku światła (por. Iz 50, 10). Wydawałoby się, że Grabowiecki przedstawia człowieka samotnego, opuszczonego w środku nocy. A przecież Setnik miał być zbiorem dwustu wierszy przynoszących duchowe pocieszenie...

Ponoć cudem równie wielkim, jak dzieło stworzenia, jest codzienne podtrzymywanie przez Boga wszystkiego w istnieniu[4]. Gdyby nie wola Tego, który sam jest absolutnym Bytem, wszechświat w jednym momencie obróciłby się w pył. Zadziwiające jest więc pełne niepokoju pytanie Psalmisty: „skąd przyjdzie mi pomoc”, które spotyka się następnie ze śmiałą odpowiedzią: „Pomoc mi przyjdzie od Pana, co stworzył niebo i ziemię” (Ps 121, 2). Czy to możliwe, aby najwyższy Prawodawca istnienia troszczył się o najdrobniejsze ludzkie przypadki? Są one przecież przed Nim marnością, a nawet – jak przypomina Księga Psalmów – nicością (zob. Ps 39, 6; por. Iz 40, 15-17; Koh 1, 2). Święci ośmielali się wręcz twierdzić, że wszystko pod słońcem wydarza się zgodnie z wolą Boga. Także to, co płynie z wolnego wyboru stworzeń (włącznie ze świadomie popełnionym grzechem), w jakiś tajemniczy dla człowieka sposób prowadzi do spełnienia wyroków Opatrzności. Zły zamysł dokonuje się oczywiście w sercu człowieka, wypływając z jego wolnego wyboru, ale ostatecznie nie doszedłby on do skutku, gdyby Bóg w jakimś celu do tego nie dopuścił. Pan zastępów jest tym, który trzyma klucze ziemskich wydarzeń (czego nie należy jednak mylić z nauką o predestynacji); otwiera tak, że nikt nie zamknie, i zamyka tak, że nikt już nie zdoła otworzyć (zob. Ap 3, 7-8). „Każda nasza czynność składa się z dwóch części” – wyjaśniał św. Alfons Maria de Liguori, myśliciel nieco późniejszy od Grabowieckiego, ale podsumowujący teologię jego pokolenia. Mianowicie: „z moralnej przyczyny i z zewnętrznego działania. Pierwszą rządzi nasza wola i to powoduje, że nasze działanie jest grzechem lub cnotą. Zewnętrzne działanie dopełnia się z mocy woli Bożej”[5]. Czy to oznacza, że dziejąca się na tym świecie krzywda jest jakimś dopustem niebios? Odpowiedź twierdząca często budzi sprzeciw, po ludzku uzasadniony, gdyż burzy się wówczas „przyrodzenie, moc, krewkość każdego”, jednak zaprzeczenie temu – uszczupla prawdzie o opatrznościowych rządach Stworzyciela nad stworzeniem. Pozbawiony synów i majętności Hiob mówił: „Dał Pan i zabrał Pan” (Hi 1, 20). Podobnie Jezus, czekając na wydanie Go w ręce katów (a jednocześnie pozostając całkowicie pewnym miłości Ojca), pouczył Piotra: „Czyż nie mam pić kielicha, który Mi podał Ojciec” (J 18, 11). Dlatego Grabowiecki kieruje swoje pytanie nie do stworzeń, ale wprost do Boga: „Jeśli doświadczasz, zaż potrzeba tego”. Ludzie „niewstydliwi” świadomie, z własnej woli łamią Boże przykazania, ale to Ojciec doświadcza za ich pośrednictwem drugiego człowieka. Ale wciąż – „czy potrzeba tego”?

Dla bohatera wierszy Grabowieckiego niesprawiedliwość świata jest oczywiście metafizycznym skandalem. Cierpienia niewinnych – skandal. Powodzenie bezbożnych – skandal. Milczenie Boga – skandal. Większość utworów zawartych w Setniku to późnorenesansowe jeremiady, skargi na upadły świat oraz efemeryczność ludzkiego istnienia. Są one zarazem modlitwami na wzór hymnów brewiarzowych, jak i głosem sprzeciwu, jaki nie powtórzył się w literaturze polskiej aż do Wielkiej Improwizacji Adama Mickiewicza. Różnica polega jednak na tym, że Grabowiecki, wierny uczeń Psałterza, proponuje w swoim dziele drogę duchowego rozwoju. Jest to poezja, która ocala. Jakkolwiek przewrotnie nie brzmiałaby bowiem ta myśl, zgorszenie złem świata może prowadzić do duchowej wolności. Tak uczyli przynajmniej wielcy katoliccy mistycy. Już pogański filozof, Marek Aureliusz, w drugiej księdze swoich Rozmyślań napisał: „Zaczynając dzień, powiedz sobie: Zetknę się z ludźmi natrętnymi, niewdzięcznymi, zuchwałymi, podstępnymi, złośliwymi, niespołecznymi. Wszystkie te wady powstały u nich z powodu braku rozeznania złego i dobrego”[6]. Retoryka tego typu fragmentów ukierunkowana była nie tyle na budowanie jakiejś pesymistycznej wizji ludzkiego życia, ale na osiągnięcie trzeźwego, realistycznego oglądu rzeczywistości, który prowadzi następnie do wyzwolenia z ziemskich zależności. O ile jednak nauka stoików okazywała się często alienująca (filozof góruje w niej nad naprzykrzającym się motłochem), o tyle mędrcy katoliccy, poznawszy trudy doczesnego życia, sami uderzali się w pierś, z wyznaniem na ustach: „wszyscy cierpimy na tę samą chorobę”. Jedni ulegają grzechowi bardziej, inni mniej, ale dotyczy on całego rodzaju ludzkiego. A więc każdy w jakimś stopniu utracił wspomniane przez Marka Aureliusza „rozeznanie dobrego i złego”. Wbrew pozorom nie była to zazwyczaj ponura konstatacja. Popadanie z jej powodu w rozpacz, apatię albo fałszywe samoponiżenie uznawano wszakże za przejaw duchowej wyniosłości. Właściwą postawą było natomiast pełne pokory – niełatwe wprawdzie, choć owocne – uznanie, że za wyrokami Opatrzności stoi głęboka Mądrość. „Gdyby kto podołał znosić z pokorą, gdyś w ucisk powołał”...

Grabowiecki tworzył lirykę wyznania, wzorowaną poniekąd na słynnej autobiografii św. Augustyna oraz na przypisywanych mu solilokwiach. Dominują w niej ciemne tonacje, uczucia gwałtowne, dramatyczne, trudne. Jeden ze znanych (tym razem późnobarokowych) pisarzy polskich, Andrzej Maksymilian Fredro, napisał, że „boleć i być smutnym jest to wbrew stoickiej mądrości, ale nie wbrew katolickiej”, ponieważ „często ból i łzy są oznaką nie miękkości i załamania ducha, ale szczerego serca, prawości i miłosierdzia”, zaś „to, co błędnie zwiemy niezłomną odwagą, należałoby nazwać ukrytą pychą, upartą złością, a także wyniosłą niedbałością o sprawy albo lekkomyślnością”[7]. Jezus płakał i trwożył się, czym objawił godność ludzkich odczuć. Mistycy katoliccy wskazywali jednocześnie na wiernych, którzy wobec rozmaitych ziemskich przypadków „nie oddają swojej woli Bogu, a zatem więcej cierpią”[8]. Istnieje bowiem miara smutku, której nie należy dopuszczać do swojego serca. Wynika ona często z niepokoju spowodowanego niedostatecznym poddaniem swojej woli Bogu. „Nie zabraniam ci wyrazić twej boleści – pisał św. Alfons Maria de Liguori – wtedy szczególnie, gdy jest bardzo mocna”[9]. Dusza poddana smutkowi powinna jednak usiłować osiągnąć pokój poprzez poddanie się Opatrzności. Jest to „utrata swojego życia”, oderwanie się od samego siebie, aby zjednoczyć własną wolę z wolą Bożą, które – choć bolesne – ostatecznie wyrywa z zależności od obecnego świata. Wszystko to zależy oczywiście od cierpliwości, ponieważ – jak pisał św. Liguori – kto jej nie ma, ten „więcej cierpi”, a kto ją zachowuje, „mniej cierpi”[10] i wzrasta duchowo, przyjmując doświadczenia z miłości do Boga. W jednej ze swych pieśni cysterski poeta wręcz prosi: „Gdy żal z oka łzę toczy, daj pokorę, daj i cierpliwość w męce”[11]. A w innej: „żal mój obróci się w radość nieskończoną, gdyż mam swą nadzieję w Tobie zasadzoną”[12].

Setnik Grabowieckiego napisany został jako księga duchowych pocieszeń. To prawda, trudna jest jego mowa, pełna niewysłuchanych modlitw i bolesnego oczekiwania na odpowiedź z nieba. Pojawia się w nim wciąż ten sam problem: Bóg pragnie dobra dla człowieka (nie tylko zresztą pragnie, ale nieustannie je czyni), a jednak z jakiegoś powodu trwa krzywda i niesprawiedliwość. Paruzja wciąż nie następuje. Kiedy Girolamo Savonarola patrzył ze swojego okna na plac Florencji, na ten pomnik renesansowego humanizmu, jego ręka zapisywała słowa: „Wszystko jest pełne bezbożności, wszystko stoi lichwą i złodziejstwem, wszędzie plugawe przekleństwo, gwałt, cudzołóstwo, sodomia i inne świństwo, wszystko pełne zabójstwa i zawiści, pełne ambicji i pychy, hipokryzji i zakłamania. Wszędzie u nas dostatek podłości i nieprawości”[13]. Uwagi Savonaroli okazują się zresztą zadziwiająco zbieżne z refleksjami Grabowieckiego. „Cnoty zatem stały się wadami” – pisał dominikanin[14]. A cysterski poeta dodawał, że „mało u ludzi waży sprawiedliwy (…); prosta uprzejmość pośmiechem zdradnego”. Jeżeli więc Bóg w swoich tajemniczych zamiarach pozwala na to, aby trwała nieprawość (a przynajmniej tak może się wydawać), to jaką postawę ma przyjąć człowiek wobec skandalu zła? Grabowiecki odpowiedziałby: niezależnie od podjętych działań, potrzebna jest postawa pokory. Poeta rozumiał przez nią mianowicie uległość wobec mądrości Bożych wyroków, tak bliską św. Augustynowi:

 

Tak więc w utrapieniach, które mogą pomóc i zaszkodzić, nie wiemy, o co należy się modlić. Ponieważ jednak są one zawsze bolesne, uciążliwe, sprzeciwiają się naturalnym skłonnościom, dlatego pod wpływem pragnienia wspólnego wszystkim ludziom prosimy o ich oddalenie. Tymczasem powinniśmy ufać Panu Bogu naszemu, że jeżeli nie oddala utrapień, to nie dlatego, iż o nas zapomina. Raczej cierpliwie znosząc zło spodziewajmy się dostąpienia dóbr większych[15].

 

Istnieją więc takie utrapienia, które – o dziwo – „mogą pomóc”, albo takie, które „mogą zaszkodzić”. Nad nimi wszystkimi czuwa jednak Bóg. On „nie dozwoli was kusić ponad to, co potraficie znieść” (1Kor 10, 13). „Przyrodzenie, moc, krewkość każdego” buntuje się przeciwko doświadczeniom, a jednak zaufanie sięga nieco dalej, niż ziemskie rozumowanie, widząc we wszystkim precyzyjny zamysł Opatrzności. Jest to jakby widzenie w najczarniejszej godzinie nocy zapowiedzi jasnego poranka. W tym sensie utwór Grabowieckiego spotyka się z liryczną modlitwą Kochanowskiego: „Za Twoim rozkazaniem w brzegach morze stoi a zamierzonych granic przekroczyć się boi”. Jak wiadomo, u autora Setnika doczesność nie przedstawia się tak harmonijnie i jasno, jak w dziełach pełnego Renesansu. Można jednak powiedzieć, że za rozkazaniem Boga doświadczenia i próby „zamierzonych granic przekroczyć się boją”. Aby teologiczny komentarz do pieśni Grabowieckiego mógł stać się jeszcze pełniejszy, warto sięgnąć po fragmenty dzieł św. Róży z Limy, która sama doświadczała wielu duchowych ciemności:

 

Wszyscy powinni wiedzieć, że po utrapieniach przychodzi łaska. Niech też pamiętają, że bez brzemienia cierpień nie można wejść na szczyty łaski; niech rozumieją, że miara łask powiększa się wraz ze wzrostem utrapień. Niechaj nikt z ludzi nie błądzi i nie pozwala się oszukiwać. To właśnie są prawdziwe i jedyne schody do nieba, i nie ma drogi prowadzącej do niego, która byłaby pozbawiona krzyża (…). Nikt nie narzekałby na krzyż ani spotykające go trudy, gdyby wiedział, na jakiej wadze są odmierzane i jaką w sobie niosą nagrodę[16].

 

Oto modlitwa człowieka poddanego woli Bożej, a zarazem zakończenie utworu Grabowieckiego: „ludzkie błędy czemuż, Panie, liczę, gdyż je znasz lepiej, a ja tylko życzę, z pokorą prosząc (…)”. A więc pojawia się uległość wobec zamiarów Opatrzności, uznanie własnej nicości wobec Mądrości nieskończonej. O co jednak prosi poeta? Aby Bóg „nadziejej więcej szalić mną nie dał”, czyli nie pozwolił, aby człowieka mamiły złudne, ziemskie nadzieje. Jest to zatem modlitwa o oczyszczenie z nadmiernych pragnień w stosunku do rzeczy przemijających. Bóg spełnia te błagania. Pojawia się wówczas ciemny płomień, to „boskie i ciemne duchowe światło kontemplacji” oraz „wybielający ciemny, miłosny ogień duchowy”[17]… Już sam język pokazuje, jak bardzo odmienna od „przyrodzonej” jest to rzeczywistość. Jeżeli bowiem mowa tu o płomieniu, to nie może być on ciemny, jeżeli zaś jest ciemny, to nie może być płomieniem… Idąc dalej: światło rozprasza ciemności, a ciemność oznacza brak światła. A jednak przeciwieństwa te tworzą razem jakąś dziwną zgodność, niczym w architekturze barokowych kościołów.

Czym jest zatem ten płomień, zarówno „wybielający” i „ciemny”, bolesny, a jednak wciąż „miłosny”? Dla niższych części duszy, czyli dla „przyrodzenia, mocy, krewkości każdego” bywa on gęstym mrokiem, natomiast dla wyższych – światłością. Kształt tego świata, pokusy, przeciwności mogą okazać się wyniszczające, kiedy dusza zbyt mocno lgnie do stworzeń. Stają się natomiast oczyszczeniem, kiedy człowiek spojrzy na nie z perspektywy Bożej pedagogii. Mówił prorok Eliasz: „będę wzywać imienia Pana, aby okazało się, że ten Bóg, który odpowie ogniem, jest naprawdę Bogiem” (1Krl 18, 24). Wbrew pozorom, Pan działa w świecie pogrążonym w nieprawości. Najczęściej dokonuje swoich dzieł w duszach wiernych. Jego płomień, choć dokonuje zbawczego działania, bywa jednak czarny niczym noc.

 

Michał Gołębiowski

 

[1] S. Grabowiecki, XLIX. Dziwne sposoby w umysł mój przywodzisz [w:] tegoż, Rymy duchowne, oprac. K. Mrowcewicz, Warszawa 1996, s. 63-64.

[2] Jan Kochanowski, Czego chcesz od nas, Panie [w:] tegoż, Dzieła polskie, oprac. J. Krzyżanowski, Warszawa 1978, s. 280; por. J. Salij, Opatrzność Boża w świecie, w którym dzieje się zło, „Studia Theologica Varsaviensia”, UKSW, 48 (2010), nr 2, s. 24-25.

[3] Jan Kochanowski również poruszał kwestię nieprzeniknionych, trudnych Boskich wyroków, o czym świadczą chociażby takie utwory, jak Pieśń III oraz Pieśń IV ze zbioru Fragmentów. Religijność poety z Czarnolasu zakładała jednak równowagę moralną obecną już w tym świecie. Należy przy tym zauważyć, że w Księdze Psalmów, np. w Ps 37 albo Ps 49, sporo jest zapewnień co do tego, że w ramach ziemskiego życia Bóg wymierza przewrotnym ludziom sprawiedliwość. Ponieważ jednak „przemija bowiem postać tego świata” (1Kor 7, 31), w Nowym Przymierzu stało się jasne, że niektóre krzywdy w pełni wynagrodzone zostaną dopiero w życiu przyszłym.

[4] Ludwik z Granady, Przewodnik grzeszników, Kraków 2002, s. 39-48; por. E. Hugon, Zasady filozofii. Dwadzieścia cztery tezy tomistyczne, tłum. A. Żychliński, Warszawa 2015, s. 15-25.

[5] A.M. de Liguori, Droga do świętości. Ścieżka cnót i rad ewangelicznych, Kraków 2017, s. 278-279.

[6] Marek Aureliusz, Rozmyślania, tłum. M. Reiter, Gliwice 2016, s. 17.

[7] A.M. Fredro, Monita politico-moralia et Icon ingeniorum/Przestrogi polityczno-obyczajowe oraz wizerunek umysłów i charakterów, oprac. E.J. Głębicka, E. Lasocińska, Warszawa 1999, s. 227.

[8] Jan od Krzyża, Droga na Górę Karmel, tłum. B. Smyrak, Kraków 2013, s. 33.

[9] A.M. de Liguori, Droga do świętości. W stronę doskonałości, Kraków 2016, s. 227.

[10] A.M. de Liguori, Zasady życia chrześcijanina, tłum. K. Stopa, Kraków 2017, s. 78.

[11] S. Grabowiecki, LXVII. Nieszczęście mych łez chciwe [w:] tegoż, Rymy duchowne, s. 79.

[12] S. Grabowiecki, XXIX. Rzekł Pan: Włóż na mię żal i kłopoty swoje [w:] tegoż, Rymy duchowne, jw., s. 42.

[13] H. Savonarola, O pogardzie świata [w:] tegoż, O miłości Jezusa i inne pisma, tłum. A. Kuciak, Kraków 2003, s. 77.

[14] H. Savonarola, O pogardzie świata, jw., s. 77.

[15] Augustyn z Hippony, List 130 [w:] Liturgia Godzin. Codzienna modlitwa Ludu Bożego, t. IV. Okres zwykły, tygodnie XVIII-XXXIV, Poznań 1988, s. 333.

[16] Róża z Limy, Ad medicum Castillo [w:] Liturgia Godzin. Codzienna modlitwa Ludu Bożego, t. V (dodatkowy), Okres zwykły, tygodnie IX-XXVII, Poznań 2012, s. 1363-1364.

[17] Jan od Krzyża, Noc ciemna I, 3, 3; II, 8, 2; II, 12, 1, tłum. B. Smyrak, Kraków 2013, s. 32; 109; 130.


Michał Gołębiowski

(1989), doktor nauk humanistycznych, filolog, historyk literatury, eseista, pisarz, tłumacz. Stały współpracownik pisma „Christianitas”. Autor książek, m.in. „Niewiasty z perłą” (Kraków, 2018) czy „Bezkresu poranka” (Kraków, 2020), za którą został uhonorowany Nagrodą Specjalną Identitas. Jego zainteresowania obejmują zarówno dawną poezję mistyczną, jak również kulturę tworzoną w atmosferze tzw. „śmierci Boga” oraz dzieje ruchów kontrkulturowych lat 60. XX wieku.