Felietony
2014.10.29 10:49

„Biada mi gdybym nie głosił Ewangelii”

Areopag

Tym razem chcę się skupić na obowiązku głoszenia Ewangelii i apostolstwa. Powszechnie panuje bowiem opinia (niestety ciągle!), że głoszenie Ewangelii jest jakimś przywilejem dla wybranych, w domyśle dla osób duchownych i konsekrowanych. Czasami może jeszcze dla misjonarzy, w tym świeckich. Ale że robotnik budowlany, sekretarka, nauczyciel, czy inżynier ma uczestniczyć w głoszeniu Ewangelii, nadal wielu ludziom wydaje się abstrakcją. Co najwyżej rozumieją to jako konieczność dobrego przygotowania swoich dzieci do sakramentów świętych oraz czuwania nad ich moralnym wychowaniem. Przyczyn takiego stanu rzeczy jest kilka, a wśród nich: niewiedza na temat sakramentu bierzmowania, nieznajomość nauczania Kościoła i błędne postrzeganie apostolstwa jako swoistego zawodu. A zatem, po kolei.

 

Problemy związane z rozumieniem sakramentu bierzmowania są dużo szersze i sprowadzają się nie tylko do nieidentyfikowania go z pewnym rodzajem misji i posłania. W ogóle samo bierzmowanie jest w naszym społeczeństwie często traktowane jako konieczny etap, aby móc w przyszłości przyjąć sakrament małżeństwa. Takie przekonanie jest z gruntu fałszywe. Kościół wprawdzie mówi, iż nupturienci powinni przyjąć sakrament bierzmowania przed zawarciem kościelnego małżeństwa, nie jest to jednak konieczne do ważności i godności ślubu[1]. Myślę, iż warto jest o tym przypominać rozbrykanej młodzieży przygotowującej się do bierzmowania i jej rodzicom (!!!), tym bardziej, że nie jest rozsądnym dopuszczanie do niegodnego przyjmowania jednego sakramentu, by ktoś kiedyś w przyszłości spełnił prawną powinność, niebędącą obowiązkiem. A trudno mówić o godnym przyjęciu bierzmowania przez osoby, które przystępując do sakramentu pokuty przed konfirmacją, czynią to nieważnie, dokładając do tego świętokradzką Komunię w dniu bierzmowania. Jaki to ma sens? Katechizm Kościoła Katolickiego wyraźnie mówi, czym ma być przygotowanie do bierzmowania[2]. Czy katecheci i proboszczowie (którzy w dniu bierzmowania oświadczają wobec biskupa, że kandydaci są godni do przyjęcia sakramentu) zdają sobie sprawę z odpowiedzialności? Nikt nie powiedział, że młody człowiek musi przyjąć bierzmowanie w wieku 15, czy 16 lat. Lepiej będzie, jeśli w godny sposób przyjmie go w wieku 25 lat, gdy świadomie uwierzy w naukę Chrystusa lub wcześniej, na przykład zaraz po Komunii świętej, kiedy „jeszcze wierzy”. To jednak mimo wszystko uwagi na marginesie głównego tematu moich rozważań (aczkolwiek trudno je pominąć). Przy takim podejściu do bierzmowania nie trudno się dziwić, że ludzie nie rozumieją, że ten sakrament to także rodzaj posłania na misje. Już pierwszy punkt Katechizmu traktujący o bierzmowaniu stwierdza: „Sakrament bierzmowania wraz z chrztem i Eucharystią należy do "sakramentów wtajemniczenia chrześcijańskiego", którego jedność powinna być zachowywana. Należy zatem wyjaśniać wiernym, że przyjęcie tego sakramentu jest konieczne jako dopełnienie łaski chrztu . Istotnie, "przez sakrament bierzmowania (ochrzczeni) jeszcze ściślej wiążą się z Kościołem, otrzymują szczególną moc Ducha Świętego i w ten sposób jeszcze mocniej zobowiązani są, jako prawdziwi świadkowie Chrystusa, do szerzenia wiary słowem i uczynkiem oraz do bronienia jej”.  Punkt 1303 Katechizmu Kościoła Katolickiego mówi o tym wyraźnie, wśród skutków sakramentu wymieniając udzielenie nam, jako prawdziwym świadkom Chrystusa, specjalnej mocy Ducha Świętego do szerzenia i obrony wiary słowem i czynem, do mężnego wyznawania imienia Chrystusa oraz do tego, by nigdy nie wstydzić się Krzyża[3]. Niektórzy, nawet dobrze przygotowani do bierzmowania katolicy w ogóle nie zdają sobie sprawy z odpowiedzialności apostolskiej, którą nakłada na nich ten sakrament. Tutaj znowu ogromne pole do działania dla osób odpowiedzialnych za przygotowanie do bierzmowania.

 

Kolejna przyczyna bierności apostolskiej wiernych to nieznajomość nauki Kościoła. W kontekście osób świeckich na szczególną uwagę zasługuje dekret Soboru Watykańskiego II „Apostolicam actuositatem” oraz niedawna adhortacja apostolska Ojca Świętego Franciszka „Evangelii gaudium”. Pierwszy z dokumentów w jasnych słowach mówi o OBOWIĄZKU apostolstwa, dotyczącym osób świeckich[4]. Natomiast adhortacja Papieża Franciszka zwraca uwagę na czysto teoretyczny wzrost udziału świeckich w apostolskiej misji Kościoła. Papież ubolewa nad tym, że zaangażowanie to nie przekłada się na realizację tego, o czym mówił wzmiankowany dekret soborowy[5]. Często mamy do czynienia z czymś, co jest ewidentnym wypaczeniem nauczania Vaticanum II. Świeccy próbują zamienić się rolami z duchownymi, a jeśli nie, to przynajmniej częściowo wejść w buty osób duchownych, czy konsekrowanych, podczas gdy duchowni zaczynają się laicyzować[6]. Bynajmniej nie to miał na myśli Kościół, nawołując do większego zaangażowania laikatu. Powszechne kapłaństwo wiernych i kapłaństwo hierarchiczne to inne rzeczywistości i sami świeccy poprzez usilne dążenia, by stać się księżmi w tym, co przynależy do kapłaństwa hierarchicznego, pozbawiają znaczenia kapłaństwo powszechne, nie zdając sobie sprawy z godności swojego powołania. Ale to temat na osobny felieton… W tym miejscu można by także przytoczyć dziesiątki cytatów z Pisma Świętego, zwłaszcza z Listów Apostolskich, w których ich autorzy nawoływali chrześcijan, niezależnie od ich stanu, do głoszenia Ewangelii. Najbardziej sztandarowe wydaje się stwierdzenie św. Pawła z 1-ego Listu do Koryntian[7]: „Nie jest dla mnie powodem do chluby to, że głoszę Ewangelię. Świadom jestem ciążącego na mnie obowiązku. Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii.Gdybym to czynił z własnej woli, miałbym zapłatę, lecz jeśli działam nie z własnej woli, to tylko spełniam obowiązki szafarza. Jakąż przeto mam zapłatę? Otóż tę właśnie, że głosząc Ewangelię bez żadnej zapłaty, nie korzystam z praw, jakie mi daje Ewangelia”. 

 

W świetle tej wypowiedzi św. Pawła można nakreślić trzeci problem – postrzeganie apostolstwa jako rodzaju zawodu, czegoś, co jest także sposobem na życie, niekiedy na „dobre urządzenie się”. Ileż to razy, i to nie tylko współcześnie, ludzie mówią, że księżom to dobrze, że to fajne, beztroskie życie. Mają na uwadze to, że osoby poświęcające się Ewangelii, żyją z tej posługi. Takie podejście jest po pierwsze wyrazem oderwania od rzeczywistości i całkowitej nieznajomości trudów życia osób duchownych czy konsekrowanych. Po drugie jest niebezpieczne, gdyż sugeruje, iż można „urządzić się” na Ewangelii. Wreszcie po trzecie, wypacza powołanie do apostolstwa, które dotyczy wszystkich. Już św. Piotr znał takich, którzy chcieli na Ewangelii dobrze ułożyć sobie życie[8]. Św. Paweł obserwując tę tendencję, sam wybrał inną drogę[9]. Zachęcał do niej pozostałych chrześcijan[10]: „Zachęcam was jedynie, bracia, abyście coraz bardziej się doskonalili i starali zachować spokój, spełniać własne obowiązki i pracować własnymi rękami, jak to wam nakazaliśmy”. Nie chodzi tu promocję czegoś w stylu tzw. księży-robotników (Paweł pisał przecież także o obowiązku utrzymywania osób poświęcających się wyłącznie głoszeniu Ewangelii[11]). Słowa te w szczególny sposób tyczą się osób świeckich, przecież pochodzą z listu do całej wspólnoty z Tesalonik. Pawłowi chodzi o osiągnięcie dwóch celów - nieskrępowanie Słowa Bożego, wolność głoszących tak, aby nie byli oni w swojej posłudze zależni od kogoś innego (wydaje się to aktualne na przykład przy rozważaniu kwestii tzw. podatku kościelnego)[12], a także podkreślenie, że głoszenie Słowa to właśnie obowiązek, a nie droga do zarobku, że nie można podejmować się głoszenia Ewangelii w celu robienia kariery, czy zapewnienia sobie godnego życia, a głoszenie Ewangelii jest obowiązkiem, niezależnym  od tego, czy ktoś zajmuje się tylko tym, czy też innymi sprawami.

 

Podsumowując, głoszenie Ewangelii jest obowiązkiem KAŻDEGO chrześcijanina, wynikającym już z faktu bierzmowania; obowiązkiem, o którym jasno mówi nauka Kościoła i który nie powinien przekształcać się w drogę robienia kariery, czy sposób na wygodne życie. Poza tym jest to dla świeckich obowiązek szczególny, gdyż nie polega tylko i wyłącznie na głoszeniu słowem (choć je również obejmuje), lecz także, a może przede wszystkim na byciu ewangelicznym zaczynem w społeczeństwie, prawdziwą solą ziemi i światłem świata, o czym mówił Sobór Watykański II.

 

Monika Chomątowska           

 

 

[1] Por. KPK kan. 1065

[2] Por KKK, pkt. 1309

[3] Por. KKK, pkt. 1303

[4] Dekret Soboru Watykańskiego II o apostolstwie świeckich Apostolicam actuositatem, pkt. 2-3: „Istnieje w Kościele różnorodność posługiwania, ale jedność posłannictwa. Apostołom i ich następcom powierzył Chrystus urząd nauczania, uświęcania i rządzenia w Jego imieniu i Jego mocą. Jednak i ludzie świeccy, stawszy się uczestnikami funkcji kapłańskiej, prorockiej i królewskiej Chrystusa, mają swój udział w posłannictwie całego Ludu Bożego w Kościele i na świecie. I rzeczywiście sprawują oni apostolstwo przez swą pracę zmierzającą do szerzenia Ewangelii oraz uświęcania ludzi i do przepajania duchem ewangelicznym oraz doskonalenia porządku spraw doczesnych, tak że ich wysiłek w tej dziedzinie daje jawnie świadectwo o Chrystusie i służy zbawieniu ludzi. Ponieważ zaś właściwością stanu ludzi świeckich jest życie wśród świata i spraw doczesnych, dlatego wzywa ich Bóg, by ożywieni duchem chrześcijańskim, sprawowali niczym zaczyn swoje apostolstwo w świecie. Obowiązek i prawo do apostolstwa otrzymują świeccy na mocy samego zjednoczenia swojego z Chrystusem - Głową. Wszczepieni bowiem przez chrzest w Ciało Mistyczne Chrystusa, utwierdzeni mocą Ducha Świętego przez bierzmowanie, są oni przeznaczeni przez samego Pana do apostolstwa. (…)Wszystkim zatem wiernym nałożony zostaje wspaniały obowiązek przyczyniania się do tego, aby wszyscy ludzie na całym świecie poznali i przyjęli boskie orędzie zbawienia”. 

 

[5] Franciszek, adhortacja apostolska Evangelii Gaudium, pkt. 102: „Świeccy stanowią olbrzymią większość Ludu Bożego. W ich służbie pozostaje mniejszość: wyświęceni szafarze. Wzrosła świadomość tożsamości oraz misji osoby świeckiej w Kościele. Dysponujemy licznym laikatem, choć nie wystarczającym, z głębokim poczuciem wspólnoty, wiernie angażującym się w dzieła miłosierdzia, katechezę, celebrowanie wiary. Ale uświadomienie sobie tej odpowiedzialności laikatu, wypływającej z chrztu i bierzmowania, nie przejawia się wszędzie w ten sam sposób. W niektórych przypadkach, ponieważ nie zostali uformowani, aby podjąć ważną odpowiedzialność, w innych, bo – z powodu nadmiernego klerykalizmu, pozostawiającego ich na marginesie decyzji – nie znajdują miejsca w swoich Kościołach partykularnych, żeby się wypowiadać i działać. Nawet jeśli zauważa się większe uczestnictwo wielu w posługach świeckich, zaangażowanie to nie znajduje odzwierciedlenia w przenikaniu wartości chrześcijańskich do życia społecznego, politycznego i ekonomicznego. Często ogranicza się do zadań wewnątrzkościelnych bez rzeczywistego zaangażowania w zastosowanie Ewangelii w dzieło przekształcenia społeczeństwa. Formacja świeckich oraz ewangelizacja różnych środowisk zawodowych i intelektualnych stanowią ważne wyzwanie duszpasterskie.

[6] św. Josemaria Escriva de Balaguer, „Kochać Kościół”, pkt. 42

[7] 1 Kor 9, 16-18

[8] Por. 1 P 5, 2-3

[9] Por. Dz 18, 2-3; 1 Kor 4, 11-12; 2 Tes 3, 7-12

[10] Por. 1 Tes 4, 11

[11] Por. Ga 6, 6

[12] Por. 1 Tes 4, 3 w tłumaczeniu Biblii Paulistów: „ (…) i sami pracujcie na swe utrzymanie, abyście postępując szlachetnie wobec ludzi z zewnątrz, nie byli od nikogo zależni”. 


Monika Chomątowska

(1989), doktorantka Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie, publikuje w Christianitas i Frondzie. Mieszka w Krakowie