Recenzje
2023.12.27 11:34

Życie osobiste Bernsteina

Ten artykuł, tak jak wszystkie teksty na christianitas.org publikowany jest w wolnym dostępie. Aby pismo i portal mogły trwać i się rozwijać potrzebne jest Państwa wsparcie, także finansowe. Można je przekazywać poprzez serwis Patronite.pl. Z góry dziękujemy. 

Maestro, 2023, USA, reż. Bradley Cooper

Wiele sobie obiecywałam po filmie "Maestro" o Leonardzie Bernsteinie. Trzeba przyznać, że Bradley Cooper cudownie gra, docenić trzeba koniecznie genialną charakteryzację i świetne kostiumy. Warto zwrócić uwagę na ewolucję w stylu ubierania się Bernsteina, najpierw gdy ubierał się pod wpływem znanej ze znakomitego gustu żony, potem zaś w czasie ich separacji – gdy zaczął się ubierać na sposób szalonego artysty, np. w pasiastą koszulę w stylu tielniaszki rosyjskich matrosów, a do tego apaszkę na szyi. Cooper znakomicie podrabia tembr głosu Bernsteina i jego ruchy, w tym także łatwość w nawiązywaniu kontaktu cielesnego, lekko rubaszny zwyczaj obejmowania i poklepywania każdego rozmówcy. Tajemnicą geniuszu Bernsteina w kreacji Coopera jest to, że potrafi zarazić wszystkich swoim entuzjazmem i pasją, zarówno na scenie jak i w życiu, jest chodzącym wulkanem energii. Wspaniale są pokazane sekwencje zrealizowane w konwencji musicalu (pamiętajmy, że Bernstein w swoim czasie był niekwestionowanym królem kompozytorów musicalowych), mające pokazać w skrócie burzliwe losy początków jego związku z późniejszą żoną - Felicią Montealegre.

Ale niestety chyba na tym koniec zachwytów. To jest film, podobnie jak "Napoleon" Ridleya Scotta, skupiony wyłącznie na relacji głównego bohatera z żoną. Z tym, że w tym wypadku jest to opowieść o tej relacji współistniejącej z jego licznymi romansami homoseksualnymi. Natomiast z wyjątkiem sceny przedstawiającej jego głośny debiut w 1943 r., kiedy to zupełnie przypadkiem musiał zastąpić chorego Brunona Waltera na koncercie w Carnegie Hall, który to debiut otworzył mu drzwi do światowej kariery, pominięto niemalże całkiem jego muzyczną biografię. A to była przecież naprawdę imponująca działalność.

Może niespecjalnie cenię Bernsteina jako kompozytora, ale był on w swoim czasie niekwestionowanym gigantem dyrygentury, a także, i to może nawet jeszcze większa jego zasługa - wielkim popularyzatorem muzycznym. To on przyczynił się do odrodzenia i umocnienia muzyki tzw. poważnej na scenach światowych. Przez wiele lat prowadził popularyzatorskie programy telewizyjne w pogadankami o muzyce. Oprócz tego istnieje szereg wywiadów i filmów z zapisami warsztatów muzycznych i swego rodzaju prób orkiestrowych, które urządzał w swoim własnym domu, będącymi takimi pogadankami dla bardziej wtajemniczonych. Miał przeogromny wpływ na całe generacje muzyków, dyrygentów i solistów, prowadził potężną działalność pedagogiczną.

Całkowicie pominięty jest także w filmie wątek specyfiki zawodu/powołania dyrygenta. Dyrygentów dzielę na tych co ich się muzycy boją i na tych co ich kochają. Trudno jest bowiem zapanować nad taką gromadą ludzi (w mahlerowskim składzie orkiestry to przecież potrafi być gigantyczny tłum) i sprawić, żeby robili dokładnie w tym samym momencie to i tylko to, co on sobie życzy. Można to osiągnąć albo sprawiając, że muzycy się go boją, albo sprawiając, że go kochają. Jeśli dyrygent nie potrafi związać muzyków ze sobą taką silną relacją emocjonalną właściwie jest dyrygentem nijakim. Dlatego też rzadko kto nadaje się na dyrygenta. Te dwa sposoby sprawowania władzy emocjonalnej nad muzykami przez dyrygenta są to też jakieś dwa różne modele sprawowania funkcji lidera, znamy oba te modele z różnych innych dziedzin życia. Sama znałam oba typy dyrygentów. No i Bernstein był z tych co go muzycy kochali. On potrafił tak zmieszać z błotem swoich studentów i muzyków, że go jeszcze bardziej kochali. To wielka sztuka. Trudno zaś sobie wyobrazić np. Herberta von Karajana, który by wchodził w tak bliską zażyłość, w tym także w kontakt cielesny ze swoimi muzykami. On realizował skrajnie odmienny model kierowania orkiestrą. Zresztą o tym jak ten pierwszy model funkcjonowania dyrygenta może się fatalnie przerodzić w relację przemocową świetnie opisuje znakomity thriller psychologiczny „Whiplash”.

Wreszcie pominięta jest sprawa jego historycznych nagrań muzycznych czy spotkań z wielkimi indywidualnościami muzycznymi takimi jak choćby nie do końca udane muzyczne spotkanie z Glennem Gouldem przy nagrywaniu bachowskiego koncertu fortepianowego, który miał skrajnie odmienną wizję muzyki, czy wielokrotne koncerty i nagrania z naszym Krystianem Zimermanem, gdy razem wykonywali koncerty fortepianowe Brahmsa i Beethovena. Można było przecież znakomicie filmowo wykorzystać tę ogromne różnice osobowości i temperamentów pomiędzy tymi muzykami. Istnieją przecież nagrania ich wspólnych spotkań i wywiadów, które stanowią doskonałe źródło historyczne dotyczące ścierania się różnych koncepcji i wizji muzycznych. Można było sięgnąć do wątku rywalizowania Bernsteina z Karajanem, do którego był wciąż porównywany. O tym wszystkim nie było w filmie ani słowa. To wszystko zmarnowane szanse. Owszem, sporo wykorzystano w tym filmie muzyki Mahlera, którego Bernstein bardzo cenił i propagował. Natomiast można było z tego filmu zrobić perełkę z wieloma wątkami historycznymi, muzycznymi i psychologicznymi, ale widocznie cała kwestia rzeczywistego dorobku Bernsteina była dla twórców i być może dla szerszej widowni nieistotna. Cały jego życiorys został sprowadzony do kwestii homoseksualizmu, tak jakby tylko to było w nim naprawdę interesujące.

Antonina Karpowicz-Zbińkowska

-----

Drogi Czytelniku, prenumerata to potrzebna forma wsparcja pracy redakcji "Christianitas", w sytuacji gdy wszystkie nasze teksty udostępniamy online. Cała wpłacona kwota zostaje przeznaczona na rozwój naszego medium, nic nie zostaje u pośredników, a pismo jest dostarczane do skrzynki pocztowej na koszt redakcji. Co wiecej, do każdej prenumeraty dołączamy numer archiwalny oraz książkę z Biblioteki Christianitas. Zachęcamy do zamawiania prenumeraty już teraz. Wszystkie informacje wszystkie informacje znajdują się TUTAJ

 


Antonina Karpowicz-Zbińkowska

(1975), doktor nauk teologicznych, muzykolog, redaktor „Christianitas”. Publikowała w „Studia Theologica Varsaviensia”, "Christianitas", na portalu "Teologii Politycznej" oraz we "Frondzie LUX". Autorka książek "Teologia muzyki w dialogach filozoficznych św. Augustyna" (Kraków, 2013), "Zwierciadło muzyki" (Tyniec/Biblioteka Christianitas, 2016) oraz "Rozbite zwierciadło. O muzyce w czasach ponowoczesnych"(Tyniec/Biblioteka Christianitas, 2021). Mieszka w Warszawie.