Polemiki
2014.06.16 10:06

Zła religia i słabe państwo. Polemika z tezami o sumieniu pastora Kazimierza Bema

kalwin, sumienie

W internecie pojawił się "pismo er". Ukazuje się jako dwutygodnik, tylko w e-wersji. Zgodnie ze swą nazwą, zrodził się w kręgu osób związanych ze wspólnotą ewangelicko-reformowaną, jakkolwiek deklaruje chęć zajmowania się „teologią i kulturowym oraz społecznym oddziaływaniem” szeroko pojętego „polskiego i światowego protestantyzmu”. Deklaracja nie do końca znajdująca pokrycie w faktach, gdyż w zerowym numerze redaktorzy nie tyle zajęli się sprawami protestantyzmu, ile postanowili wdać się w bójkę wokół tzw. sprawy prof. Chazana. Ze stron pisma wieje grozą. Kalwiński pastor pracujący w USA, dr Kazimierz Bem roztacza wizję „państwa prawa abdykującego w obliczu moralnego szantażu fundamentalizmu religijnego”.

Narzucanie państwu i pacjentom swoich przekonań religijnych niczym nie różni się od narzucenia „niewiernym” szariatu przez islamistów. Czy naprawdę marzy nam się kamienowanie kobiet? Zimny uśmiech posła Gowina czy pełen słodyczy głos profesora Chazana doprawdy niewiele dzieli od żelaznego spojrzenia jednookiego Mułły Omara.

W zasadzie wizje te są tak histeryczne i dalekie od rzeczywistości, że można by tylko wzruszyć ramionami. Spróbowałem jednak podjąć z pastorem Bemem dialog. Ponieważ przyznaje on, że istnieją „sytuacje, gdy sumienie zmusza nas do sprzeciwu wobec nieludzkich praw. Gdy państwo nie daje nam innego wyjścia niż złamanie prawa”. Podaje jako przykład postawę francuskich hugenotów, którzy pomagali się ukrywać wyjętym spod prawa Żydom. Niestety w dyskusji nie potrafił, być może nie chciał, odpowiedzieć na pytanie, co jest kryterium nakazującym nam złamanie prawa stanowionego. Jakiż to imperatyw może naszemu sumieniu nakazać nieposłuszeństwo.

Pastor Bem, jak i inni autorzy „er” wykazują też osobliwe rozumienie zasad wykonywania zawodu lekarza. Może należałoby poświęcić tej sprawie kilka słów. Spotkanie lekarza i pacjenta to spotkanie dwóch osób, każdej mającej swoją godność, którą nawzajem powinny szanować. To poszanowanie godności wcale jednak nie oznacza, że lekarz zobowiązany jest spełniać każde życzenie pacjenta. Nie mówimy tu o skrajnościach. Lekarz powinien zaproponować najlepszą jego zdaniem terapię i starannie wyjaśnić motywy swojej decyzji. Pacjent nie musi przyjmować zaproponowanego rozwiązania. Ma prawo szukać innego lekarza, który zaproponuje inne rozwiązanie. Oczywiście musi się liczyć z tym, że nie znajdzie nikogo, gdyż jego oczekiwania są bądź oparte na błędnych przesłankach, bądź niewykonalne. Ponieważ jednak medycyna jest nauką w wielkiej mierze opartą na praktyce, z olbrzymimi obszarami spraw ciągle dyskutowanych, może zdarzyć się sytuacja, w której coś co jeden z lekarzy odrzucił, inny zaakceptuje, a jednocześnie obaj będą działali w najlepszej wierze. Co ciekawe jednak, poza żądaniem przerwania ciąży, nikt przy zdrowych zmysłach nie uważa, ze należy lekarza zmuszać do podejmowania procedury żądanej przez pacjenta czy w przypadku odmowy jej wykonania wskazania innej osoby, która się tego podejmie. Zauważmy zresztą, że w ogóle nie używa się tu innych argumentów niż aktualna wola ciężarnej. I nawet nie chodzi o osobowy charakter dziecka, które ma być abortowane. W ogóle nie podejmuje się naukowej dyskusji czy donoszenie ciąży np. u bardzo młodej matki, jeśli istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że dziecko nie przeżyje porodu bądź wkrótce potem umrze, będzie lepsze dla zdrowia kobiety czy nie. Mówimy tu np. o szansach zajścia w następną ciążę, możliwościach powikłań oddalonych w czasie, ryzyka zachorowania na raka itp. Nic. Żadnej dyskusji. Skoro prawo nie karze, to masz to robić i już. Inaczej dopuszczasz się strasznej zbrodni złamania prawa.

Jeżeli więc tak pojmuje relacje prawa i sumienia kalwinizm, czy szerzej - protestantyzm, to rzeczywiście mamy tu do czynienia, że użyję sformułowań Pastora, ze „zła religią”. Rozprzestrzenianie się takiej religii będzie tworzyć „przestrzeń słabego państwa” zaludnioną przez „fikcyjnych obywateli”. Nie ma bowiem obywatelstwa bez wolnego sumienia.

Skoro jednak wiemy co nieco o swobodzie panującej w Genewie pod rządami Kalwina, jakoś nie zaskakują mnie nadmiernie zamordystyczne tendencje jego duchowych dziedziców.

 

Piotr Chrzanowski


Piotr Chrzanowski

(1966), mąż, ojciec; z wykształcenia inżynier, mechanik i marynarz. Mieszka pod Bydgoszczą.