(…) rozkazał był Pan Bóg kapłanom, aby ustawicznie chowali ogień tak we dnie jak i w nocy w świątnicy jego przed ołtarzem. A ten ogień, mówi św. Augustyn, zstąpił był na ofiary Salomonowe, kiedy kościół poświącał. A drudzy powiadają, że jeszcze na pierwszą ofiarę Mojżeszowę, który to ogień chowali wiecznymi czasy kapłani, i od niego zapalali wszystkie inne ofiary. Ex illo igne, mówi Augustyn ś[więty], quod diuinitus ad altare venerat, deinceps custodito, omnia erant accendenda[1]. Naświętsza Panna Maryja, która była Kościołem Trójce Przenaświętszej i Ołtarzem Słowa wcielonego, jeno się poczęła w żywocie matki swojej, zaraz w niej zapalił się był ogień miłości Boskiej, który przez wszystek czas żywota jej jako była na świecie nigdy w niej nie ugasał; i teraz jako jest wzięta do nieba, i wywyższona nad chory anielskie, nigdy w niej nie ugasa; ale nad wszytkie stworzenia więcej Pana Boga miłuje, i więcej obfituje w łasce jego świętej. I to to jest, co o niej Ewangelia dzisiejsza mówi: Maria optimam partem elegit, quae no auferetur ab ea[2]. Maryja najosobliwszą cząstkę sobie obrała, miłość P[ana] Boga swojego, zaczym poszło i słuchanie ustawiczne słów i nauki niebieskiej, którą rozsiewał Syn jej jedyny Chrystus Jez[us], a ta już miłość nigdy w niej zgasnąć nie może, & no auferetur ab ea[3].
Zacytowany fragment pochodzi z Kazania pierwszego na dzień Wniebowzięcia Panny Maryjej, którego autorem jestwczesnobarokowy kaznodzieja i teolog, a zarazem jeden z najwybitniejszych pisarzy staropolskich, Szymon Starowolski. Sam druk opatrzony został zwięzłą introdukcją: O przezacnej cząstce, którą sobie Naświętsza Panna Maryja obrała, sugerując tym samym – w ślad za niektórymi autorami średniowiecznymi[4] – że Maria, siostra Marty, która „siadła u nóg Pana i przysłuchiwała się Jego mowie” (Łk 10, 39), to nie kto inny, jak Matka Pana Jezusa. Tego rodzaju utożsamienie kobiety wsłuchanej i wpatrzonej w Syna Bożego z Niewiastą Wniebowziętą może dziś nieco zdumiewać. Ogólna myśl kazania jest jednak czytelna: Maryja została uniesiona do raju z powodu Jej wielkiej miłości ku Bogu, nie mieszczącej się już w granicach doczesnego świata. Wody wielkie nie były w stanie ugasić tak silnego płomienia (por. Pnp 8, 7). Ponieważ zaś Najświętsza Panna nieprzerwanie trwała u stóp Odkupiciela (co tylko wzmagało ogień uwielbienia), po zakończeniu ziemskiej pielgrzymki miejscem Jej wiecznego przebywania stała się prawa strona tronu Pańskiego. Oto jest owoc „pełni łask” (Łk 1, 28), czyli pełni miłości, która przekracza granicę śmierci (por. Pnp 8, 6; 1Kor 13, 8). Wniebowzięcie okazało się więc ową „najlepszą cząstką”, której Maryja nie została pozbawiona ani w tym życiu, ani poza jego kresem (zob. Łk 10, 42).
Starowolski odsłania prawdę o wiecznie gorejącej miłości Najświętszej Panny (tak intensywnej, że aż skutkującej porwaniem na okręgi niebieskie) przy pomocy szeregu obrazowych figur, wywiedzionych ze Starego Testamentu oraz pogańskiej literatury antycznej. Pierwsza z nich to ogień zstępujący z nieba, przechowywany w Świątyni Pańskiej i przeznaczony do tego, aby można było od niego zapalać wszystkie sprawowane ofiary. Działalności wielkich proroków i patriarchów Starego Testamentu towarzyszyło nieraz objawienie potęgi Boga w postaci ognistych języków. Pismo wspomina o tym kilkukrotnie, chociażby przy okazji rozpoczęcia opisanej w Księdze Kapłańskiej posługi Aarona w Namiocie Spotkania: „Wtedy chwała Pana ukazała się całemu ludowi. Ogień wyszedł od Pana i strawił ofiarę całopalną razem z częściami tłustymi na ołtarzu. Widząc to cały lud krzyknął z radości i upadł na twarz” (Kpł 9, 23-24). Starowolski wyraża przekonanie, że ten sam płomień, który w dniu posługi Aarona pochłonął ofiarę całopalną, wzbudzając w synach Izraela ogromną cześć i bojaźń, nieustannie płonął w sercu Maryi. Z tego powodu barokowy autor wprost nazywa Najświętszą Pannę żywym ołtarzem Pańskim oraz uosobieniem Kościoła: „Naświętsza Panna Maryja, która była Kościołem Trójce Przenaświętszej i Ołtarzem Słowa wcielonego, jeno się poczęła w żywocie matki swojej, zaraz w niej zapalił się był ogień miłości Boskiej”. Zamysł Starowolskiego można również przedstawić za pomocą następującej analogii: o ile w Starym Przymierzu ogień zstępował z nieba na ofiarę, o tyle ofiarna miłość Maryi stale płonęła tym ogniem, który wzbijał się z ziemi ku niebiosom. Koresponduje to zresztą z kolejnym obrazem przytoczonym przez Starowolskiego:
Plinius opisując te góry, które ustawicznie goreją i płomień z siebie wypuszczają, jako jest góra Vesuvius rzeczona pod Neapolim, Aetna w Sycylijej, i insze po różnych częściach świata. Powiada że też są dwie gorze w Azyjej w Fazelidzie jedna, a w Lizjej druga, które ustawicznie goreją. Immortali diebus ac noctibus flamma[5]. A przydaje do tego, że im większy się deszcz trafi, tym bardziej płomień z siebie wydają. Alitur enim ignis pluvia[6] Pismo ś[więte] że śś. Bożych zowie wysokiemi górami, montes excelsa[7], dla ich cnót wysokich i wielkiej pobożności, tedy też Matkę Bożą, która wszytkich świętych i cnotami przechodziła i zasługami osobliwym sposobem nazywa najwyższą górą na świecie. Mons pinguis, mons coagulatus[8]. Góra tłusta dla miłosierdzia, góra złożona z cnót rozmaitych. A góra nieprosta ale ustawicznie gorejąca, na które im większe dżdże kłopotów i wody frasunków na świecie przypadały, tym ona barziej P[ana] Boga swego miłowała, barziej się w cnotach śś. umacniała; tak barzo, że aquae multae non poterant extinguere charitatem[9], to jest że jej żadne burze tego świata, ani kłopotów, ani rozkoszy wszelakich mogły oderwać od ustawicznej bogomyślności, i od ustawicznej miłości quae non auferetur ab ea[10].
Tym razem Starowolski uzupełnia swój wywód o figurę wysokiej góry oraz wulkanu. Pierwsze z przywołanych podobieństw, montes excelsa, pokazuje, że miłość Niepokalanej góruje nad miłością wszystkich innych świętych Pańskich. Nie może być inaczej, skoro – jak wynika z poprzedniego porównania do żertwy w Namiocie Spotkania – w Jej sercu płonął ten sam niebiański ogień, od którego zapalano wszystkie ofiary ołtarza. Oznacza to, że cnoty Maryi udzielają się Kościołowi, a łaski – rozdzielane są pomiędzy wierzących za Jej pośrednictwem[11]. Ona jest jakby płomieniem zesłanym przez Boga i przechowywanym w Świątyni Pańskiej, z którego następnie czerpią wszyscy pragnący prawdziwej świętości. Jako taka nosi miano Panny Najświętszej. Dlatego też symbolizuje Ją najwyższa góra otoczona nieco niższymi wzniesieniami i pagórkami. Z kolei analogia do wulkanu opiera się na przekonaniu, że miłość Boża, którą Maryja Panna zachowywała zawsze w swym sercu, nie gasła, lecz raczej rosła wraz z naporem rozmaitych doświadczeń. Cierpienia i próby podsycały w Niej żar świętej miłości. Obrazuje to wybuch wulkanu, który – zgodnie z przekonaniami starożytnych – następuje wtedy, gdy z nieba spadają obfite deszcze. A więc paradoks: woda roznieca ogień, a bolesne przypadki kształtują wiarę, nadzieję i miłość, zgodnie ze słowami Apostoła: „za pełną radość poczytujcie to sobie, bracia moi, ilekroć spadają na was różne doświadczenia” (Jk 1, 2; por. Rz 5, 3-5; 1P 1, 6-7). Ulewa oznacza więc to wszystko, co próbuje zagasić w sercu święty zapał. Ale dusza prawdziwie miłująca nie tylko nie zraża się przeciwnościami, ale wręcz czyni z nich okazję do jeszcze mocniejszego przylgnięcia do Pana. Dlatego rozważanie kończy się cytatem z Pieśni nad pieśniami: aquae multae non poterant extinguere, co znaczy: „wody wielkie nie zdołają ugasić miłości, nie zatopią jej rzeki” (Pnp 8, 7). We wcześniejszym wersecie mowa o tym, że „żar [miłości] to żar ognia, płomień Pański” (Pnp 8, 6).
Starowolski nie szczędzi obrazowych metafor. W dalszej części swojego kazania opisuje bowiem karbunkuł, czerwony kamień przypominający – jak sam zauważa – rozżarzony węgiel. W kontekście rytualnym był on wykorzystywany do uzupełnienia szat kapłańskich. Mówi o tym Księga Wyjścia: „Uczynisz też pektorał do zasięgania wyroczni: Umieścisz na nim cztery rzędy drogich kamieni; w pierwszym rzędzie rubin, topaz i szmaragd, w drugim rzędzie granat, szafir i beryl” (Wj 28, 15.17-18). Karbunkuł, granat czy szmaragd (polskie przekłady różnie oddawały łacińskie słowo carbunculus) zawieszany był na piersi, przy sercu. Oznaczał on wówczas wiecznie gorejącą miłość do Pana, żarliwą służbę w Jego Imieniu, pragnienie nieustannej adoracji. A jednak ten piękny przedmiot wciąż stanowił zaledwie cień przyszłych rzeczy. W tym momencie Maryja uznana zostaje po raz kolejny za wypełnienie znaków ściśle związanych ze starotestamentowym kapłaństwem. Uświęcone przedmioty znalazły w Niej swoje uosobienie: niegdyś słudzy ołtarza nosili karbunkuł jako symbol i wyraz płomiennego umiłowania Boga, natomiast Niepokalana odznaczała się cnotą, którą niedoskonale wyobrażał ten drogocenny kamień.
Kolejny akapit Kazania pierwszego na dzień Wniebowzięcia Panny Maryjej przynosi podsumowanie wszystkich tajemnic oraz znaków, których maryjne znaczenie zostało już odpowiednio wyjaśnione. Po nim nastąpi już tylko nauka moralna na temat cnót, jakimi odznaczała się Matka Chrystusa:
Naświętsza Panna, która w żywocie swoim nosiła Zbawiciela, i porodziwszy ofiarowała go potym w kościele Salomonowym Bogu Ojcu była większej wagi, niż wszyscy największy i najwyższej kapłani; bo i ofiarę samę ze krwie swojej własnej za sprawą Ducha ś[więtego] porodziła, i sama była ołtarzem zacniejszym, niż ołtarz w przybytku Pańskim od Mojżesza wystawiony, i sama nakoniec była kościołem kosztowniejszym, niżeli kościół Salomonow, bo była templum Spiritus Sancti[12]. Co rozumiecie chrześcijanie, jeśli nie bardziej pałała miłością, nad proroki, nad patriarchy, i nad kapłany wszytkie, i nad wszytkie wybrane Pańskie, którzykolwiek jeno zapalone dusze mieli miłością Bożą, jako karbunkuły jakie. I barziej daleko nad te karbunkuły nie oszacowane. Bo święci Boży po cząsteczce tylko mieli łaski Bożej w sobie, a Naświętsza Panna była plena gratia[13], już nie per diminutivum[14] karbunkułem miała być zwana, ale pyropos[15], górą jakąś całą płomień z siebie wypuszczającą. Abowie tak miłością Pana Boga swojego pałała, że do serca swego nie mogła miłości rzeczy światowych przypuścić żadną żywą miarą.
Powyższy fragment zbiera, a jednocześnie uzupełnia dotychczasowe refleksje na temat Wniebowzięcia. Najświętsza Panna jest jak gdyby ołtarzem z wiecznie płonącą ofiarą serca, a zarazem Kościołem Trójcy Świętej. Oznacza to, że dusza i ciało Maryi z woli Bożej stały się świątynią, domem Chrystusa, a zarazem – odczytując cały obraz w duchu św. Antoniego z Padwy[16] – miejscem wspólnoty Ojca, Syna i Ducha. Pan zaś jest „ogniem pochłaniającym” (Hbr 12, 29). Choć Starowolski wprost o tym nie wspomina, tok jego wypowiedzi można wzbogacić o maryjną interpretację krzewu gorejącego (zob. Wj 3, 2-6), obecną zarówno w dziełach Ojców Kościoła (np. u św. Jana z Damaszku), jak i w tekstach pobożności ludowej, takich jak Godzinki o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny: „Tyś krzak Mojżeszów boskim ogniem gorejąca”[17]. Na ten sam motyw zwraca również uwagę malarstwo średniowieczne i wczesnonowożytne (chociażby dzieło Nicolasa Fromenta), jak również anonimowa twórczość modlitewna (na przykład pochodząca z początku XV wieku polska parafraza Pozdrowienia anielskiego: „Mojiżeszow kierz gorący”)[18]. Wydaje się to zrozumiałe z uwagi na fakt, iż Maryja była pełna Ducha Świętego, który ukazał się w Wieczerniku pod postacią „języków jakby z ognia” (Dz 2, 3). Tak jak w przypadku rozważań Starowolskiego wokół Wniebowzięcia, chodzi tu o doskonałą, czystą miłość. Najświętsza Panna była krzewem, który płonął, a nie spalał się, ponieważ nie było w Niej niczego niegodnego, co mógłby pochłonąć ogień Boży. Wręcz przeciwnie, Jej czystość tylko podsycała niebiański żar. Tę samą intuicję stara się przekazać Starowolski, używając do tego jedynie innego rodzaju przykładów.
Wróćmy do motywu przewodniego całego Kazania pierwszego na dzień Wniebowzięcia Panny Maryjej. Panna Maryja „wybrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona” (Łk 10, 42), także w momencie Jej odejścia z doczesnego świata. Pars, „cząstka” – to być może intuicja czegoś głębokiego, sięgającego ostatecznego powołania człowieka. Na tym fragmencie Ewangelii Łukasza opierali swoją wiarę we Wniebowzięcie także inni autorzy staropolscy, m.in. Mateusz z Krakowa albo Piotr Skarga. W innym miejscu Nowego Testamentu Jezus Chrystus mówi: „gdzie jest twój skarb, tam będzie i serce twoje” (Mt 6, 21). Dusza Najświętszej Panny zawsze adorowała, trwała u stóp Syna i Zbawiciela. Choć Jej ciało było na ziemi, serce należało już do nieba. Mało tego: zakończenie kazania Starowolskiego uzmysławia, że Maryja kochała Boga i bliźniego tak, że miłość ta należała już do przyszłego świata. Znany to pogląd, obecny zresztą u największych przedstawicieli duchowości maryjnej[19]. Podobną logiką kierowali się autorzy w swych opisach śmierci wielkich świętych Pańskich. Zdaniem św. Epifaniusza z Salaminy z miłości zmarł chociażby Józef Oblubieniec[20]. On sam na łożu śmierci miał powiedzieć za Oblubienicą z Pieśni nad pieśniami: „Posilcie mnie plackami z rodzynek, wzmocnijcie mnie jabłkami, bo chora jestem z miłości” (Pnp 2, 5). Dlatego Bóg zakończył jego doczesną pielgrzymkę. Jak mówi jeden z Psalmów: „Drogocenną jest w oczach Pana śmierć Jego czcicieli” (Ps 116, 15). O ileż wspanialszy sposób odejścia do wieczności przypadł w udziale Maryi Pannie, która cała płonęła ogniem Bożej miłości…
Michał Gołębiowski
[1] Augustyn z Hippony, Problemy Heptateuchu III, 31: „Z tegoż ognia, który mocą Bożą zstąpił na ołtarz, a następnie był przechowywany, rozpalone zostały wszystkie inne”.
[2] Łk 10, 42: „Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona”.
[3] Sz. Starowolski, Kazanie pierwsze na dzień Wniebowzięcia Panny Maryjej. Ewangelia u Łukasza Ś[więtego] w Rozdz[iale] X. O przezacnej cząstce, która sobie Naświętsza Panna Maryja obrała [w:] tegoż, Wieniec niewiędnący Przeczystej Panny Maryjej zamykający w sobie kazania na wszytkie jej święta doroczne, Kraków 1649, k. 536.
[4] Zob. Mateusz z Aquasparta, Z Kazania VI na Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny, tłum. M.S. Wszołek OFMConv [w:] Teksty o Matce Bożej. Franciszkanie średniowieczni, oprac. M.S. Wszołek OFMConv, Niepokalanów 1992, s. 94-95; Mateusz z Krakowa, Kazanie na Wniebowzięcie błogosławionej Maryi [w:] Kazania maryjne, oprac. R. Mazurkiewicz, K. Panuś, Kraków 2014, s. 45-52.
[5] Pliniusz Starszy, Historia Naturalis II, 106 (110): „pali się dzień i noc w wiecznych płomieniach”.
[6] Alitur enim ignis pluvia (łac.) – „ogień karmiony jest deszczem” albo „ogień podsycany jest deszczem” (źródła cytatu nie zlokalizowano)
[7] Montes excelsa – (łac.) góra wysoka, wzbita ku górze.
[8] Ps 68, 17: „Góry Baszanu – to góry wysokie, góry Baszanu – to góry urwiste”. Starowolski cytuje w tym miejscu wyimek z Wulgaty, który nieco różni się od przekładów tego miejsca z oryginału. Dalszy ciąg wywodu wyjaśnia, że mons pinguis to „góra tłusta”, czyli obfitująca w łaski, zaś mons coagulatus to „góra ustawicznie gorejąca”, czyli – w domyśle – rozżarzona miłością Bożą.
[9] Pnp 8, 7: „wody wielkie nie zdołają ugasić miłości”.
[10] Łk 10, 42: „której nie będzie pozbawiona”. Sz. Starowolski, Kazanie pierwsze na dzień Wniebowzięcia Panny Maryjej, jw., s. 536.
[11] „Łaska przychodzi do nas od Boga; Maryja ją tylko rozdziela. Zwróć także uwagę, że mówi się, iż wszystkie łaski przychodzą przez Maryję, a nie, iż są nam przydzielane tylko wówczas, gdy o nie Maryję prosimy. Matka Boża jest niezrównanie dobra i uzyskuje wiele łask także dla tych, którzy Jej o te łaski nie proszą, którzy Ją ignorują i obrażają. Uwzględniając ten aspekt, wiara katolicka głosi, że wszystkie łaski, jakie Bóg daje ludziom od chwili Wniebowzięcia Maryi do końca czasów, są rozdzielane przez Matkę Bożą. Dzieje się tak, ponieważ jako Współodkupicielka uczestniczyła ze swoim Synem w wysłużeniu nam wszystkich łask, jakie kiedykolwiek będą rozdane” (E. Neubert, Królowa dusz walczących, tłum. A. Wożniak, Płock 2016, s. 51).
[12] 1Kor 6, 19: „świątynia Ducha Świętego”.
[13] Łk 1, 28: „łaski pełna”.
[14] Per diminutivum – (łac.) „przez zdrobnienie”. Starowolski wyraża przekonanie, że karbunkuł doskonale odzwierciedla cnoty Najświętszej Panny. Staropolski autor korzysta przy tym z chwytu retorycznego, zgodnie z którym maleńki przedmiot jest w stanie zobrazować jakąś wielką tajemnicę, choć nie jest w stanie uprzystępnić jej do końca.
[15] Pyros – (gr.) płomień. W tym przypadku i w tej formie najprawdopodobniej chodzi o „górę ognistą”, czyli o wulkan.
[16] Antoni z Padwy, Z Kazania na Zwiastowanie Najświętszej Maryi Panny, tłum. C.T. Niezgoda OFMConv [w:] Teksty o Matce Bożej. Franciszkanie średniowieczni, oprac. M.S. Wszołek OFMConv, jw., s. 21.
[17] Godzinki o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny [w:] Godzinki, oprac. J. Kołacz, Kraków 2006, s. 12-13.
[18] Zdrowa Maryja, dziwnie jeś poczęła… [w:] Teksty o Matce Bożej. Polskie średniowiecze, oprac. R. Mazurkiewicz, Niepokalanów 2000, s. 21
[19] Zob. A.M. de Liguori, Medytacje pasyjne. Medytacje różańcowe, Kraków 2011, s. 253.
[20] Zob. T. Fitych, Trynitarny egzemplaryzm w nauce o świętym Józefie u Bernarda Rosy i jego kontynuatorów (część 1) [w:] „Śląskie Studia Historyczno-Teologiczne”, z. XVIII/r. 1985, s. 65.
(1989), doktor nauk humanistycznych, filolog, historyk literatury, eseista, pisarz, tłumacz. Stały współpracownik pisma „Christianitas”. Autor książek, m.in. „Niewiasty z perłą” (Kraków, 2018) czy „Bezkresu poranka” (Kraków, 2020), za którą został uhonorowany Nagrodą Specjalną Identitas. Jego zainteresowania obejmują zarówno dawną poezję mistyczną, jak również kulturę tworzoną w atmosferze tzw. „śmierci Boga” oraz dzieje ruchów kontrkulturowych lat 60. XX wieku.