szkice
2018.08.20 12:04

Węgry. Trudna historia

Jakiś czas temu w Tygodniku Powszechnym ukazał się artykuł pt. „Jeszcze będziemy jednością”, omawiający stosunek współczesnych Węgrów do traktatu z Trianon z 1920 roku, który kończył dla Węgier I wojnę światową. Autor tekstu Dominik Héjj, to mieszkający w Polsce Węgier. Jeśli sądzić z treści artykułu w stosunku do swojej ojczyzny dotknięty jest podobną ojkofobią, jak wielu przedstawicieli polskich elit wobec Polski.

Inspiracją artykułu stało się zdjęcie premierów obu krajów, Wiktora Orbána i Mateusza Morawieckiego, zrobione podczas wizyty tego drugiego w Budapeszcie. Obaj panowie stoją przed wielka ścienną mapą, przedstawiająca Węgry w granicach sprzed traktatu z Trianon. Tytuł mapy mówi, że przedstawia ona Magyar Állam, Państwo węgierskie. Dominik Héjj czyni następujące porównanie: „To tak, jakby Angela Merkel zaproponowała premierowi Polski, że objaśni mu mapę Niemiec w granicach z 1937 r. (tj. sprzed zaboru Austrii i Czechosłowacji), a mapa ta, wydana współcześnie, opisana byłaby jako „Państwo niemieckie”.

Uważam takie porównanie za niedopuszczalne. Owszem, polskie służby dyplomatyczne nie powinny były dopuścić do powstania takiego zdjęcia a tym bardziej do jego publikacji. Sądzę, że wszelkie emocje narodowe grożące chęcią rewizji obecnych granic niosą za sobą niebezpieczeństwo ich eskalacji aż poza granice przemocy. Jednak Węgry w żaden sposób nie ponoszą za rozpętanie I wojny światowej takiej odpowiedzialności jaką ponoszą Niemcy za wywołanie kolejnej. Mówiąc szczerze i w odniesieniu do I wojny nie da się powiedzieć, żeby odpowiedzialność Węgier była większa niż innych mocarstw europejskich. Tym bardziej, że choć w dualistycznej monarchii cesarsko – królewskiej Węgry cieszyły się pełną autonomią wewnętrzną, to jednak polityka zagraniczna i wojskowa spoczywała całkowicie w rękach rządu wiedeńskiego. Tymczasem współczesne Niemcy są mniejsze od tych z 1914 roku o 1/3. Z ówczesnych 540 tys. km² Niemcy straciły niespełna 70 tys. w wyniku Traktatu Wersalskiego, a kolejne 110 tys. w wyniku konferencji w Poczdamie. Tymczasem traktat w Trianon zabrał  Węgrom ponad 70 proc. terytorium. Z ponad 320 tys. km² zostało 93 tys. Héjj wspomina o skali strat terytorialnych, ale niewiele pisze o tym co te straty oznaczały dla Węgrów jako narodu. Z dotychczasowych 21 milionów mieszkańców, w granicach potrianońskich zostało tylko niewiele ponad 7 i pół miliona. Z ponad 13 milionów, które zostały poza tymi granicami, blisko 4 miliony stanowili etniczni Węgrzy. Co nam mówią te liczby? Przede wszystkim to, że na terenie Królestwa Węgier przed I wojna światowa mieszkała olbrzymia ilość przedstawicieli innych narodów. Wymienić trzeba przede wszystkim Rumunów, Chorwatów, Słowaków i Serbów. Wobec ich aspiracji narodowych, pragnienia stworzenia własnych państw (Chorwaci, Słowacy) czy przyłączenia się do tych już istniejących (Rumunii, Serbowie) straty terytorialne Węgier były nieuniknione. Także dlatego, że Serbia i Rumunia uczestniczyły w wojnie po stronie zwycięskich mocarstw. Z pewnością sytuacji Węgier nie poprawiał fakt, że po 1867 roku, od czasu uzyskania pełnej autonomii w ramach monarchii habsburskiej, prowadzili oni radykalną politykę madziaryzacji mniejszości.

Czy jednak decyzje z Trianon miały choćby pozór sprawiedliwości? Po traktacie w granicach Węgier pozostały szczątkowe grupy przedstawicieli wspomnianych narodowości, liczące kilka, najwyżej kilkanaście tysięcy osób. Natomiast nawet dzisiaj w Rumunii  żyje ok. półtora miliona Węgrów, na Słowacji pół miliona, w Serbii, na terenie przejętej w 1920 roku Wojwodiny 300 tysięcy a na Rusi Zakarpackiej, należącej od 1945 roku do Ukrainy – 150 tysięcy. Trzeba pamiętać, że bezpośrednio po Trianon te ilości były znacznie większe, gdyż na przestrzeni lat wielu Węgrów z tych obszarów przeniosło się na terytorium współczesnego państwa. Niekiedy czynili to dobrowolnie, niekiedy, zwłaszcza z terenów Słowacji po 1945 roku, wysiedlani byli pod przymusem.

Widzimy zatem, że praktycznie wszystkie tereny, na których zamieszkiwali choćby w niewielkiej ilości przedstawiciele narodów niewęgierskich zostały od Węgier odłączone. Szczególnie podkreślmy tu dwa przypadki. Wspomniana Ruś Zakarpacka została przyznana nowo powstałej Czechosłowacji, choć mieszkali tam bardzo nieliczni Słowacy, o Czechach nie wspominając. Ponadto Węgrzy stracili też na rzecz równie przegranej w wojnie Austrii terytorium tworzące dziś austriacki Burgenland. To prawda, że zamieszkiwała tam głównie ludność niemieckojęzyczna. Tym niemniej w największym mieście regionu, Szopronie, ludność wbrew traktatowi wymogła przeprowadzenie plebiscytu i wybrała przynależność do Węgier.

Niemal 20 lat po traktacie w Trianon pojawiła się dla Węgrów możliwość odzyskania części utraconych terytoriów. Héjj pogardliwie zbywa ówczesne zmiany stwierdzeniem o ziemiach „przyłączonych na nowo do Węgier w latach 1938-41 (dzięki kolaboracji z Hitlerem).” Nie zechciał jednak wspomnieć, że ziemie te odebrano równie „kolaborującym” z Hitlerem Słowacji i Rumunii.

W odniesieniu do Słowacji główne zmiany zostały przeprowadzone po traktacie monachijskim, ale przed ostatecznym upadkiem Czechosłowacji w marcu 1939 roku. Wobec fiaska rozmów dwustronnych Węgrzy zaproponowali arbitraż mocarstw „monachijskich”. Zjednoczone Królestwo i Francja nie podjęły się tej roli. Arbitrami zostały Niemcy i Włochy. W wyniku tzw. I Arbitrażu Wiedeńskiego, na początku listopada 1938 roku Węgry zajęły ponad 10 tys. km² terenów Słowacji i Rusi Zakarpackiej z ok. 900 tysiącami mieszkańców, z których sporo ponad pół miliona stanowili Węgrzy. Należy jednak dodać, że, w także zajętych, Koszycach i okolicy większość stanowili Słowacy. Po ostatecznym upadku Czechosłowacji Węgrzy zajęli pozostałą część Rusi Zakarpackiej (powstała w ten sposób bezpośrednia granica polsko – węgierska). Węgierskie próby poszerzenia zdobyczy na terytorium właściwej Słowacji spotkały się jednak ze zdecydowanym sprzeciwem Hitlera. Węgry musiały się wycofać i zachowały tylko niewielkie dodatkowe terytoria, choć z dominującą ludnością słowacką.

Jako Polakowi wypada mi tutaj zauważyć, że Słowacja przyłączyła się w pół roku później do niemieckiej agresji na Polskę, natomiast Węgry stanowczo odmówiły Niemcom zgody na przemarsz ich wojsk przez tereny Rusi Zakarpackiej. Po klęsce wrześniowej istnienie tam administracji węgierskiej umożliwiło powstanie jednego z kanałów ewakuacji na Zachód lub na Bliski Wschód dla polskich żołnierzy.

Zmiany terytorialne z Rumunią uregulował II Arbitraż  Wiedeński. Pod koniec sierpnia 1940 roku ci sami arbitrzy, którzy uczestniczyli w I Arbitrażu, zadecydowali, że Rumunia musi przekazać Węgrom 43 tys. km² , z ponad 2,5 milionami ludzkości. Minimalną większość bezwzględna z tej liczbie stanowili Węgrzy. Tereny te obejmowały również tzw. kraj Szeklerów. Do dzisiaj na tym obszarze, położonym po transylwańskiej stronie wschodnich Karpat obejmującym mniej więcej 15 tys. km² mieszka milion osób z których ok. 70 proc. to Seklerzy. W wielu miejscach mieszka ich więcej niż 90 proc. Seklerzy to lud posługujący się dialektem języka węgierskiego, kiedyś zaznaczający swoja odrębną od ogólnowęgierskiej świadomość. Dziś w większości deklarują się jako Węgrzy, pod wpływem dostępu do mediów węgierskich coraz częściej używają też literackiej wersji języka. Problemem pozostaje fakt, że od współczesnej granicy rumuńsko-węgierskiej oddziela kraj Seklerów blisko 300 kilometrowy pas terenu zamieszkany w zdecydowanej większości przez Rumunów.

Wspomniane zdobycze terytorialne zostały utracone po zakończeniu II wojny światowej. Zarówno na Słowacji jak i w Rumunii w II połowie 1944 roku doszły do głosu siły polityczne, które sprzeciwiły się dalszej współpracy z Niemcami. Choć na Słowacji, w przeciwieństwie do Rumunii, gdzie odwrócenie sojuszy dzięki królowi Michałowi II dokonało się z dnia na dzień, nie odniosły one natychmiastowego sukcesu, to jednak Słowackie Powstanie Narodowe przyczyniło się do odebrania jakiejkolwiek reprezentatywności rządowi ks. Tiso. Na nieszczęście Węgrów Niemcy w tym samym czasie zdołali przeszkodzić podjętym przez admirała Horthy’ego  próbom negocjacji z aliantami i zastąpili jego rząd, rządem lokalnych faszystów, strzałokrzyżowców pod wodzą Ferenca Szalasy’ego. Węgry do końca pozostały przy boku upadających Niemiec.

Podsumujmy powyższe rozważania o skutkach traktatu w Trianon. Zadajmy pytanie. Pomijając współczesne migracje jaki naród europejski posiadający własne państwo, żyje w największej części poza granicami tego państwa? Albańczycy. Jeżeli jednak weźmiemy pod uwagę, że de facto stanowią oni zdecydowaną większość (nie mniej niż 90 proc.) w dwóch państwach, Albanii i Kosowie, to skorygowana odpowiedź musi brzmieć Węgrzy. Nie można się więc dziwić emocjom jakie do dziś budzą w nich trianońskie rozstrzygnięcia i nie można się dziwić, że węgierski rząd chce być reprezentantem interesów także tych blisko dwóch i pół miliona Węgrów, którzy mieszkają na terytoriach sąsiednich państw. Słabym remedium na potencjalne zagrożenia jest krytykowanie, jak to czyni Héjj, używania węgierskich nazw miast położonych dziś w krajach sąsiednich. Skoro my nie mówimy Vilnius i Lwiw, dlaczego Węgrzy mieliby nie mówić Kolozsvár,Újvidék czy Kassa.

Bez wielkiego zamętu i nowych krzywd nie widzę możliwości odwrócenia jakichkolwiek zmian terytorialnych wprowadzonych przez traktat w Trianon kosztem Węgier. Nie życzyłbym ich sobie zresztą ze względu na przyjaźnie osobiste łączące mnie z przedstawicielami innych narodów, w szczególności Rumunów. Odebrane wtedy Węgrom ziemie są dziś niemal wszędzie zdominowane przez inne etnosy, tak jak Wilno jest już miastem litewskim a Lwów ukraińskim. Wypada jednak uznać wielką skalę niesprawiedliwości jaką wniósł wielokrotnie przywoływany traktat i uszanować prawo Węgrów do emocji i sentymentów, podobnych do tych, które my czujemy w związku z naszymi kresami wschodnimi. Tak jak wielka część polskiej historii toczyła się na Białorusi, Żmudzi, Rusi Czerwonej czy jeszcze wielu innych miejscach na wschodzie, tak z dziejów Węgier nie da się wymazać Siedmiogrodu, Górnych Węgier i Wojwodiny.

Piotr Chrzanowski


Piotr Chrzanowski

(1966), mąż, ojciec; z wykształcenia inżynier, mechanik i marynarz. Mieszka pod Bydgoszczą.