powieść
2023.08.16 20:51

Tak, tyle wystarczy

Ten artykuł, tak jak wszystkie teksty na christianitas.org publikowany jest w wolnym dostępie. Aby pismo i portal mogły trwać i się rozwijać potrzebne jest Państwa wsparcie, także finansowe. Można je przekazywać poprzez serwis Patronite.plZ góry dziękujemy.

 

Kiedy dotarliśmy nad morze, padał deszcz, a niebo przypominało barwą skrzydło mewy. Kałuże na dziurawych ulicach, odrapane kamienice, woda przelewająca się z dachów i rynien, przemoczone plakaty zwisające ze ścian lub spadające na chodnik – wszystko tworzyło szarą i bezkształtną masę. Zastanawiałem się, jaki twór może się z niej wyłonić.

Taksówkarz, który odwoził nas do hotelu, śmiał się, słysząc, że ostatni raz byliśmy w Kołobrzegu lata temu, chyba jeszcze w dzieciństwie, a przez całą drogę pociągiem wydawało nam się, że trafimy na pełnię słońca. Mówił, że jeszcze nad ranem dzień zapowiadał się dobrze, ale teraz no, trudno, takie życie, niestety musimy się spodziewać opadów do końca dnia.

Nie wiem, co na to ona, kobieta, którą kocham i z którą tu przyjechałem, ale mnie ten stan rzeczy zupełnie nie przeszkadzał. Wyobrażałem sobie odpoczynek w hotelu, kontemplowanie majestatu skłębionych chmur (one zawsze sprawiały na mnie wrażenie wzniosłości). Spojrzałem na nią. Nie wydawała się szczególnie rozczarowana, może tylko trochę. Albo wcale i tylko mi się wydawało. Obserwowała krople deszczu przesuwające się po szybie. Dotykam jej dłoni, ona odruchowo zaciska palce na mojej, wciąż wpatrzona w ruch wody.

Mijaliśmy kolejne skrzyżowania i ronda. Deszcz coraz mocniej siekł opustoszałe ulice. Za szybą rzędy małych sklepików i kamienic, co chwilę zauważałem kolejne bary rybne. Kiedy już się zakwaterujemy, zamówimy coś z owocami mowa, myślę. I koniecznie zaparzymy herbatę. To nawet od razu. Patrzę na nią, myśląc że uznałaby ten pomysł za dobry, ale nie przerywam jej sennego milczenia.

Kierowca widocznie wyczuł u mnie góralski akcent, bo zapytał, czy jestem z Podhala. Potwierdziłem, ledwo kryjąc niechęć, bo wiem z własnego doświadczenia, że to pytanie prowadzi do kaskady następnych, o to, gdzie najlepiej zatrzymać się w Zakopanem na wakacje, albo jaki szlak w Tatrach byłby dla niego optymalny, bo ma pięćdziesiąt lat i szybko się męczy, choć trochę ruchu by się przydało. Na szczęście taksówkarz nie ciągnie dalej rozmowy i znów zapada cisza. Słychać tylko chlupot wody przelewający się po szybach samochodu.

Do hotelu dotarliśmy dopiero pod wieczór. Zaraz po tym, jak zdjąłem buty i torbę, spojrzałem w okno jakby było zawieszonym tu wielkim dziełem sztuki. Chmury nad miastem były skłębione i majestatyczne, tak jak się spodziewałem. 

Następnego dnia rozpogodziło się tak, że mogliśmy zaplanować wyjście na plażę. Błękit otworzył się nad nami, a ona ubrała błękitną sukienkę. Jej skóra zdawała się promienieć w tym świetle. Czyli niedługo idziemy, zapytała, chcąc się upewnić, czy też chcę wykorzystać ten dzień. Tak, jasne, odpowiedziałem. Wpierw jednak usiedliśmy na balkonie, z filiżankami parującymi kawą. Nigdzie się nie spieszyliśmy, nie patrzyliśmy na zegar, a tylko pływaliśmy w oceanie zwanym „teraz”.

Później wyszliśmy z hotelu i ruszyliśmy drogą wzdłuż plaży. Nie wiedzieliśmy, która jest godzina, i niewiele nas to obchodziło. Najważniejsze, że jest jasno. Rzeczywiście, niebo było czyste. Znów zauważyłem, że błękit jej sukienki zlewa się z barwą tego dnia. 

Wiał silny wiatr, coraz silniejszy, im bardziej zbliżaliśmy się do morza. Kiedy szliśmy tak obok siebie, nasze włosy mieszały się ze sobą. Jej były jasne, moje ciemne. Co chwilę muskały nam usta i policzki. Ona nagle przystanęła, mówiąc że chyba jakaś muszka wpadła jej do oka. Popatrz, widzisz? Palcami przytrzymała powieki i spojrzała w górę. Rzeczywiście, widzę. Wyciągnąłem chusteczkę i delikatnie otarłem jej oko. O, już, mrugnij. Muszka wypadła, więc poszliśmy dalej. 

Dawno nie byłem nad morzem. Tak dawno, że zdążyłem już zapomnieć, jak wyglądają jego przypływy i odpływy. Kiedy stanąłem na brzegu, patrząc w ten niebieski bezkres, zrozumiałem, dlaczego Francuzi tak często kojarzą widok morza z nieskończonością. Szkoda, że nie wziąłem wtedy ze sobą poezji Persego. Ale jedną linijkę z jego wierszy stale miałem na szczęście w głowie: „I nawet słowo nie o Morzu będzie, ale o królowaniu Morza w sercu człowieka”.

Ona odpoczywała na kocu z włosami rozsypanymi na piasku. Obok niej leżała książka, jeszcze nie otwarta. Zielona okładka, jak skrawek łąki, Dzienniki Sylvii Plath. Do środka stron zaczęły wdzierać się ziarenka piasku popychane wiatrem i stopami plażowiczów. To dobrze, myślę, literatura i rzeczywistość powinny się ze sobą łączyć, także na tak dosłownym poziomie. Nigdy nie byłem zwolennikiem sterylnych warunków do czytania. Im bliżej ziemi, tym lepiej.

Minęło trochę czasu na plaży, zanim udaliśmy się do baru rybnego „Wesoły szczupak”. Byliśmy pogodzeni z Bogiem, a On był nam przychylny. Ja zamówiłem zupę rybną, ona smażoną makrelę z frytkami. Do tego herbata podana w małych dzbaneczkach z wygrawerowanym rekinem. Przez chwilę walczyłem z pokusą, aby przeliczyć, ile to wszystko kosztuje, ale wstrzymałem się z tym wszystkim, ufny w łaskawe niebo. Czasem lepiej nie wiedzieć, a wtedy, po jakimś czasie, okazuje się, że nie zapłaciło się jednak aż tak dużo. 

Zanim wziąłem się za zupę, spróbowałem trochę jej frytek. Oboje nas oblało słońce, tam, w ogródku baru „Wesoły szczupak”.

Kiedy wróciliśmy do hotelu, nasze ciała czuły na sobie pracę całego dnia. Zdejmując buty, wnieśliśmy trochę piasku do środka. To nic. Ona poszła do łazienki, obmyć ręce i przeczesać włosy. Ja opadłem ciężko na krzesło ustawione na balkonie i pomyślałem, czy naprawdę tylko tyle wystarczy, aby móc powiedzieć, że przeżyliśmy ten dzień naprawdę. 

Tak, tyle wystarczy.

 

----- 

Drogi Czytelniku, prenumerata to potrzebna forma wsparcja pracy redakcji "Christianitas", w sytuacji gdy wszystkie nasze teksty udostępniamy online. Cała wpłacona kwota zostaje przeznaczona na rozwój naszego medium, nic nie zostaje u pośredników, a pismo jest dostarczane do skrzynki pocztowej na koszt redakcji. Co wiecej, do każdej prenumeraty dołączamy numer archiwalny oraz książkę z Biblioteki Christianitas. Zachęcamy do zamawiania prenumeraty już teraz. Wszystkie informacje wszystkie informacje znajdują się TUTAJ.


Michał Gołębiowski

(1989), doktor nauk humanistycznych, filolog, historyk literatury, eseista, pisarz, tłumacz. Stały współpracownik pisma „Christianitas”. Autor książek, m.in. „Niewiasty z perłą” (Kraków, 2018) czy „Bezkresu poranka” (Kraków, 2020), za którą został uhonorowany Nagrodą Specjalną Identitas. Jego zainteresowania obejmują zarówno dawną poezję mistyczną, jak również kulturę tworzoną w atmosferze tzw. „śmierci Boga” oraz dzieje ruchów kontrkulturowych lat 60. XX wieku.