Figura Niepokalanej stoi mocno, wyciągnięta ku górze, strzelista jak kolumna i jaśniejąca w słońcu bielą marmuru. W każdym takim posągu został niejako wyrzeźbiony obraz „czystej wiary”, czyli odpoczynku w Bogu, ale także właściwie pojętej „walki duchowej”. Stopa Maryi spoczywa na głowie węża: depcze swojego nieprzyjaciela, zwalcza jego podstępny, cichy dryft, nie pozwala mu pełznąć dalej. Jej twarz jest spokojna, wyciągnięta ku słońcu, w czym można widzieć przekonanie o pewności zwycięstwa. Albowiem – mówi Pismo – grzech nie powinien nad wami panować (Rz 6,14); raczej „wy panujcie nad nim”. Zarazem jednak oczy Najświętszej Panny zwrócone są nie ku temu, co na dole, ale ku temu, co ponad Nią, w górze (por. Kol 3,2). Źródło siły płynie z nieba. Sam wąż jest czymś niebezpiecznym i jadowitym, ale jednak znacznie mniejszym od Maryi; niknie on w świetle promieniującym spod fałdów Jej płaszcza. Wizerunki niepokalanego poczęcia są więc same w sobie nauką wiary: zło należy zwalczać, zatrzymywać i odrzucać od siebie, ale serce powinno nieustannie koncentrować się na niebie, a nie na samej tylko walce.
Błogosławiony, czyli szczęśliwy jest ten, kto wytrwa w pokusie. Atak nieprzyjaciela prędzej czy później musi nastąpić, a jest tym gwałtowniejszy, im większą nadzieję wlewa Bóg w serce człowieka. Dla osoby szczerze dojrzewającej w wierze trudności nazywane są jednak próbami i szkołą cierpliwości, a nie klęską nadziei. Kiedy taki człowiek zostanie poddany próbie i przejdzie przez nią, nadal ufając tak, jak przedtem, wówczas otrzyma wieniec życia (Jk 1,12). Wierny nie tylko rozszerzy dzięki temu granice swojej wolności, ale także wzmocni się w wierze, byleby tylko nie dyskutował z pokusą i nie cofnął się, chociażby nawet waliła się ziemia i góry zapadały w otchłań morza (Ps 46, 3). Bardzo znaczący to szczegół, że kiedy zły duch odezwał się do Pana Jezusa, Ten powiedział stanowczo: Milcz, a następnie: wyjdź (Łk 4,35). Tylko Słowo, którym jest Chrystus, ma prawo przemawiać. Wszystko, co przeciwne Słowu, niech umilknie. Podobnie Bóg, który mówi o sobie: Jestem, który jestem (Wj 3,14), ma prawo być obecnym w każdej sferze ludzkiego życia, a to, co jest przeciwne Obecnemu, powinno odejść. Dlatego duchowość katolicka od zawsze zalecała, aby nie wchodzić w najmniejszy spór z pokusami, opierając się na zasadzie: Bądźcie więc poddani Bogu, przeciwstawiajcie się natomiast diabłu, a ucieknie od was (Jk 4,7). A więc: posłusznie przyjąć postawę zaufania, a następnie cierpliwie odrzucać wszelkie pokusy.
Maryja zawsze przywoływana była jako najpotężniejsza pomoc w walce z podszeptami szatana. Z jednej strony poddana Bogu, który jest samą wolnością, miłością, pokojem i światłem, a z drugiej – zwycięsko przyciskająca stopę na głowie węża. Ona była jednak bezgrzeszna, co wiązało się z całkowitą przejrzystością wejrzenia w prawdę, my natomiast – grzeszni, czyli niedoskonali w swoich wyborach i myślach. Pismo mówi zresztą, że własna pożądliwość człowieka wystawia każdego na pokusę i nęci (Jk 1,14). Przez grecki termin epithumeó warto rozumieć nie tylko pożądanie, ale wszystkie szkodliwe nawyki, którym człowiek łatwo ulega, także te – wydawałoby się – bardziej subtelne, jak skłonność do zmartwień, niewiary, skrupułów czy samopotępienia. Mowa była już o tym, że człowiek roztropny nie przyjmuje do siebie, ale raczej odrzuca pokusy. Wierny woła: Panie, uwolnij moje życie od warg kłamliwych i od podstępnego języka (Ps 120,2), a Bóg odpowiada: Potępisz wszelki język, który się zmierzy z tobą w sądzie (Iz 54,17). Czasami jednak nader łatwo dać sobie „wmówić” to, co podsuwa pokusa. Wówczas pożądliwość, gdy pocznie, rodzi grzech, a skoro grzech dojrzeje, przynosi śmierć (Jk 1,15). Zostały tu przedstawione jak gdyby trzy etapy kuszenia. Najpierw przychodzi do człowieka „niedobra myśl”. Można jednak tę „niedobrą myśl” odrzucić jako złe podszepty, albo przeciwnie – przyjąć ją jako prawdę i zacząć się z nią utożsamiać. Kiedy tak się stanie, wówczas pokusa zaczyna zapuszczać korzenie i dojrzewać, a ludzka dusza nabiera złych nawyków i przekonań. Grzech rozumiany jest tutaj szeroko, jako hamartia, czyli wszelkie rozminięcie się z wolnością dzieci Bożych. Ostatnim etapem kuszenia jest urodzenie śmierci, czyli takie życie, które jest w rzeczywistości uwiądem.
Prostą zasadę postępowania wobec pokus przedstawił św. Ignacy Loyola w swoich Ćwiczeniach duchowych. Można ją streścić w taki oto sposób: kiedy w duszy ludzkiej panuje pokój, wówczas wyraźniej słychać głos Boga, ale kiedy po dobrym dniu przychodzi burza, wówczas nie należy zmieniać swojego nastawienia. Prawdą jest zawsze to, co wlewa się w serce człowieka podczas pogodnego dnia. Natomiast zmartwienie duchowe za każdym razem okazuje się dokładnym przeciwieństwem „pogody ducha”. Myśli pochodzące z pocieszenia są dobre, ponieważ inspiruje je Duch Święty. Inaczej myśli pochodzące ze strapienia. Są kłamstwem, niezależnie od tego, jak bardzo sugestywne, ponieważ podsyca je kusiciel[1]. W dniach pocieszenia – przypomina św. Ignacy – Bóg „wycisza duszę i wypełnia ją pokojem”, aby zainspirować ją do radości i owocowania. Dlatego „nie powinniśmy w stanach przygnębienia zmieniać wcześniejszych założeń”, ale mocno trwać przy tym, w co uwierzyliśmy w chwili pociechy[2]. Mądry żeglarz nigdy nie wypływa na morze w czasie burzy. Podobnie człowiek duchowy: on nie zmienia swoich myśli pod wpływem pokusy strapienia, ale wytrwale stoi przy tym, co Bóg pokazał mu w dniu pocieszenia. Jest jak jaśniejąca w słońcu figura. Duch Święty to Pocieszyciel, a Maryja, nazywana Przybytkiem Ducha Świętego, stoi na straży pociechy, stawiając stopę na głowie węża, zatrzymując jego pełzanie, i wytrwale wpatrując się w niebo.
Zaufanie jest prostym aktem, nawet jeśli bywa czymś trudnym w codziennej praktyce i często zakłada walkę z własnymi słabościami. Pokusa za każdym razem stara się jednak skomplikować wiarę, wprowadzić do niej mniej czy bardziej subtelne „ale”. Dlatego chrześcijanie powinni zawsze pozostać czujni, ażeby nie były odwiedzione umysły ich od prostoty i czystości wobec Chrystusa w taki sposób, jak w swojej chytrości wąż uwiódł Ewę (2 Kor 11,3). Pierwszym i najbardziej kluczowym pytaniem, przez które szatan skusił pierwszą niewiastę, było podchwytliwe, bezszelestnie pełznące do serca pytanie: Czy rzeczywiście Bóg powiedział (Rdz 3,1), tak jakby słowa Boga mogły mylić, albo nie były prawdą. Maryja, zachowując prostotę i czystość wobec Chrystusa (2 Kor 11,3), odpowiedziała na wezwanie Pana nieskomplikowanym „tak”. To kolejny przykład walki z pokusą: zachować prostolinijność wobec „dobrej myśli” wynikającej ze Słowa Bożego przyjętego do serca, bez dodawania do niego czegokolwiek, co zaciemnia jego przejrzystość i jasność. W chwili zwiastowania, kiedy Maryja przyjęła obietnicę poczęcia Pana Jezusa pomimo bycia dziewicą, padło wiele znaczące, promieniejące zdanie: Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa (Łk 1,38), bez cienia wątpliwości, czy rzeczywiście Bóg to powiedział (Rdz 3,1).
Figura Niepokalanej, która zwalcza kusiciela, jest oczywiście odwróceniem tego, co uczyniła Ewa w raju. Kłamstwo zwalcza się prawdą, „złą myśl” zwalcza „dobra myśl”, a błąd pierwszej niewiasty naprawiła doskonałość kolejnej Niewiasty. Ewa, kiedy przybył do niej wąż, wdała się z nim w rozmowę, a przez to usłuchała słowa pokusy zamiast słowa Boga. Maryja postąpiła zupełnie inaczej. Cała Jej postawa jakby mówiła do węża: „zamilcz”. Ikona, na której depta Ona po głowie szatana oznaczała oczywiście samo Jej niepokalane poczęcie. Samo pojawienie się wśród żywych Tej, która naprawdę „żyła w pełni” (zob. J 10,10), oznaczało ogłoszenie walki z przeciwnikiem wszystkiego, co żywe, a przez to sprawcą śmierci. Najświętsza Panna przyszła na świat jako cała czysta, święta, jaśniejąca i bezgrzeszna, jak lilia pośród cierni (zob. Pnp 2,2), a ta duchowa nieskazitelność sama w sobie niszczy sprawcę zła[3]. Piękno i brzydota nie mogą ze sobą współistnieć, ale piękno zawsze zwycięża. W tym sensie przez poczęcie Maryi godność człowieka zatryumfowała, miażdżąc wszystko to, co tę godność naruszało.
Michał Gołębiowski
-----
Drogi Czytelniku, skoro jesteśmy już razem tutaj, na końcu tekstu prosimy jeszcze o chwilę uwagi. Udostępniamy ten i inne nasze teksty za darmo. Dzieje się tak dzięki wsparciu naszych czytelników. Jest ono konieczne jeśli nadal mamy to robić.
Zamów "Christianitas" (pojedynczy numer lub prenumeratę)
-----
[1] Oczywiście nie każde strapienie jest dziełem szatana. Istnieje smutek, który jest oznaką miłości (zob. J 11, 33-36), jak również taki, który prowadzi do poznania samego siebie, nawrócenia i konstruktywnych wniosków (zob. 2 Kor 7,10-11). „Złe” strapienie odróżnia się od „dobrego” na podstawie owoców, jakie przynoszą.
[2] Ignacy Loyola, Ćwiczenia duchowe. Autobiografia. Primum ac Generale Examen. Porady św. Ignacego, tłum. J.P. Laskowski, Kraków 2018, s. 114-115.
[3] Tradycja katolicka odnosiła do osoby Maryi fragment łacińskiego przekładu Pnp 6,4: terribilis ut castrorum acies ordynata, czyli groźna jak zbrojne zastępy; była niebezpieczna właśnie przez to, że jako cała czysta pojawiła się przed diabłem jako „całym brudnym”. Pisze o. Pascale-Dominique Nau OP: „W Pieśni nad Pieśniami piękno i łagodność Maryi łączą się z Jej groźną naturą, która ujawnia się wtedy, kiedy zło zagraża Jej dzieciom. Piękno, urok i słodycz Maryi nie czynią Jej mniej mocarną wobec zła” (tegoż, Godzinki o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny. Historia i komentarz, tłum. M. Gawron-Zaborska, Lublin 2018, s. 77). Szerzej omawiałem ten temat w książce Niewiasta z perłą. Szkice o Maryi Pannie w świetle duchowości katolickiej, Kraków 2018, s. 23-30.
(1989), doktor nauk humanistycznych, filolog, historyk literatury, eseista, pisarz, tłumacz. Stały współpracownik pisma „Christianitas”. Autor książek, m.in. „Niewiasty z perłą” (Kraków, 2018) czy „Bezkresu poranka” (Kraków, 2020), za którą został uhonorowany Nagrodą Specjalną Identitas. Jego zainteresowania obejmują zarówno dawną poezję mistyczną, jak również kulturę tworzoną w atmosferze tzw. „śmierci Boga” oraz dzieje ruchów kontrkulturowych lat 60. XX wieku.