Pismo
2012.01.13 08:36

O co chodzi w "Christianitas"?

Wypowiedź ukazała się jako część ankiety "Młode elity" w Miesięczniku Znak (667) 2011.

1. ZMIANA, czyli – co chcieliby Państwo zmienić w polskim życiu publicznym?

W najszerszym kontekście środowisko „Christianitas” interesuje poszukiwanie przestrzeni dla odbudowywania cywilizacji i ładu chrześcijańskiego – wedle słów papieża Piusa X z encykliki „Notre charge apostolique” poświęconej obronie aktualności zasad cywilizacji chrześcijańskiej: „Cywilizacji nie trzeba już odkrywać ani budować nowego społeczeństwa w obłokach. Ona była i jest – to cywilizacja chrześcijańska i katolickie społeczeństwo.” Do tej „odbudowy” nie może jednak dojść, jeśli zapomni się o zasadniczej uwadze T.S. Eliota – cywilizacja chrześcijańska istnieje tak długo, jak długo nie zostanie wprost zanegowana.

Może sformułowania takie brzmią górnolotnie, gdy głosi je niewielkie środowisko, ale do owego odbudowywania niejednokrotnie już w historii dochodziło w bardzo małej przestrzeni. Także i dziś odbywa się ono w gronie ludzi, którzy chcą słuchać tego, co mamy do powiedzenia i którzy w różnym zakresie myślą podobnie do nas. Głoszenie i praktykowanie tej odbudowy częściej ma jednak miejsce w grupie tych, którzy słuchać nie chcą lub udają, że nie słyszą. Czasem odbudowywanie musi brzmieć głosem krytyki, czasem głosem przekazywanego dziedzictwa katolickiego, trudnego do przyjęcia nawet przez wierzących.

Chodzi nie tylko o przestrzeń teologii czy teorii, ale i nawoływanie o widzialny i samodzielny kształt chrześcijaństwa w obszarze dyskursu publicznego, a także politycznego i państwowego. Zmiana nie jest zatem celem samym w sobie, bardziej interesuje nas oczyszczanie myśli i praktyki katolickiej z postchrześcijaństwa, czyli często niezauważalnego zastępowania treści wiary i tradycji Kościoła innymi wartościami, ideologiami, upodobaniami (otwartością, wolnością, demokracją, powszechnym braterstwem, dobrym samopoczuciem), mutującymi z prawdami wyznawanymi przez Kościół. Kulturę postchrześcijańską definiujemy jako rzeczywistość „ufundowaną  na racjonalności nieadekwatnej względem chrześcijańskiego logosu” (Piotr Kaznowski, Christianitas a kultura postchrześcijańska, „Christianitas”, nr 43, s. 11), ale zachowującej miano chrześcijańskiej.

Szukamy możliwości kształtowania polskiego myślenia o polityce w perspektywie odbudowy katolickiego zrębu polskiego państwa („państwa rozpoznającego Boga”, Paweł Milcarek, Do Unii non possumus, „Christianitas”, nr 15/16, s. 26) jako jedynej trwałej nici wiążącej całość polskich dziejów, a także jedynej właściwej formy polskiej polityczności, sprawiedliwości i kultury – języka, którym mówimy, gdy stajemy wobec tego, co Anglosasi nazywają „political moment”.

Jeśli interesuje nas jako środowisko zmiana, to w dwojakim sensie. Po pierwsze, zmiana „postaci tego świata”, który jednak nieustanie wymaga od nas, byśmy szukali sposobów wcielania w życie zasad odnajdywanych w Objawieniu, czyli Piśmie i Tradycji, o czym pouczył ostatni Sobór. Wcielanie to ma mieć miejsce we wszystkich aspektach tegoż życia. Nade wszystko nie chcemy zapominać o tym, że jednym z zadań katolików dzisiaj jest zmaganie się z procesami prywatyzacji i psychologizacji wiary, redukowania jej do aspektów czysto naturalnych, społecznych i funkcjonalnych, a także odmawiania religii prawa kształtowania spraw publicznych. Druga zmiana, jaka nas interesuje, to „przemiana” siebie jak również tych, którzy nas czytają, współpraca z konwersją dawaną przez Boga. Ut in omnibus Deus glorificetur.

2. WYJĄTKOWOŚĆ ŚRODOWISKA, czyli – czym Pana/Pani środowisko różni się od obecnych elit opiniotwórczych?

„Christianitas” jako jedno z niewielu katolickich środowisk zupełnie świadomie dąży do ukształtowania się niezależnej opinii katolickiej. Niezależnej od dominujących prądów kulturowych i politycznych – nie tyle wobec nich wrogiej, ile odrębnej i świadomej siebie. W przestrzeni kościelnej będzie to wierność tradycji łacińskiej – zarówno w liturgii, jak i praktyce Kościoła – a także hermeneutyce ciągłości zaproponowanej przez Benedykta XVI, pozwalającej spojrzeć na dzieje wiary jako na niekończący się proces przekazywania otrzymanego dziedzictwa (Ch. Peguy), ale także implementowania zasad wiary do życia „tu i teraz” (możemy powiedzieć, że braliśmy udział w popularyzacji rozwiązań zaproponowanych przez kardynała Josepha Ratzingera jeszcze przed konklawe roku 2005, wydając książkę Duch liturgii, czy w osobie Pawła Milcarka – uczestnika  programowych dla obecnego pontyfikatu Dniach liturgicznych w opactwie Fontgombault).

W przestrzeni świeckiej kształtowanie opinii katolickiej polega przede wszystkim na wierności „wartościom nienegocjowanym”, jak określił je obecny papież, a także głoszeniu ich w porę i nie w porę, bez oglądania się na polityczne koniunktury. Chodzi tu zatem przede wszystkim o taki sposób realizacji obecności katolików w życiu publicznym, który znajdujemy na kartach kościelnych instrukcji i w katolickiej tradycji, która w swój namysł włączyła dzieła wielkich mistrzów pogańskiej myśli starożytnej i tchnęła w nie życie bożego logosu, przekazując kolejnym pokoleniom to, co wartościowe, a później w wieloraki sposób rozwijając tę naturalną rozumność polityczną. Kościół jest dziś jednym z ostatnich miejsc, gdzie przechowuje się i głosi spuściznę rozumności politycznej naszej cywilizacji, a więc przekonanie o istnieniu dobra wspólnego. W praktyce oznacza to zaangażowanie w budowanie szeroko rozumianego dobrostanu „tego świata” i wyraźne non possumus w tych kwestiach, gdzie zagrożone są dobra podstawowe.

Wyjątkowość środowiska „Christianitas” polega zatem przede wszystkim na tym, że nie stara się ono być „pasem transmisyjnym” idei liberalnych, socjalistycznych, czy nawet konserwatywnych, ale „nie mając względu na osoby” poszukuje we wszystkich sprawach prawdy razem z głosem Kościoła. Nie tworzy bastionów myśli, ale szuka intelektualnego i praktycznego sposobu „budowania na skale”, w kontekście tej rzeczywistości, jaka jest nam dana – bez rewolucyjnej pochopności. Ujmując rzecz krótko: „Christianitas” jest środowiskiem inteligenckim i katolickim równocześnie – w dyskusji z innymi poglądami katolickimi i laickimi.

Konserwatyzm usiłuje zachowywać wyidealizowany obraz minionego lub przemijającego świata, fundamentalizm skupia się jedynie na wąskim programie (choćby najbardziej szlachetnym, jak obrona życia), my zaś, określając się mianem tradycjonalistów, pragniemy twórczo wcielać w naszych czasach, w szerokim planie teoretycznym i praktycznym, otrzymane dziedzictwo, wiedząc, że Bóg daje nam rzeczy stare i nowe.

3. DEBATA, czyli – jakie tematy Pana/Pani zdaniem stanowią w Polsce ciągle temat tabu? Które z nich w pierwszej kolejności wymagają poważnej debaty?

Tematów ważnych, a stale pomijanych w polskiej debacie jest wiele i w zadziwiający sposób nie dotyczą one wspomnianych „wartości nienegocjowanych” – tak jakby „nienegocjowalność” oznaczała „nietykalność” i wykluczenie z poważnego dialogu publicznego. Kryzys chrześcijaństwa w Polsce polega między innymi na tym, że na poziomie politycznym nie podejmuje się tych zasadniczych kwestii i zostawia je niejako na później. Są one zupełnie niemal lekceważone przez polityków, deklarujących się jako katolicy. Pomimo deklarowanego katolicyzmu często dołączają oni do wirtualnego spektaklu medialnej wojny zapominając, że spoczywa na nich jako chrześcijanach odpowiedzialność innego typu, wiążąca się z wezwaniem do samodzielności i nonkonformizmu. Wybierają jednak zadowolenie środowiskowego ciepła, bez podejmowania tematów niewygodnych, ale i bez stanowczego ich porzucania, kształtują w sobie przekonanie dobrze spełnianej misji „w innych dziedzinach”, do których wzywają partyjne władze. Tym konformizmem przekonują obserwujących ich katolickich wyborców, że najważniejszym problemem Polaków są inni Polacy reprezentujący odmienny obóz polityczny. Jakie są sfery, w których potrzeba katolickiego nonkonformizmu? Choćby sytuacja rodziny w Polsce, sposoby finansowania polskiej kultury z pieniędzy publicznych czy istniejące jawne przyzwolenie rządzących i społeczeństwa na różnego rodzaju niesprawiedliwości.

4. DEMOKRACJA, czyli – jak Pan/Pani ocenia jakość demokracji w Polsce? Co Pana/Pani zdaniem należy zrobić, by wzmocnić polską demokrację?

W ocenie polskiej demokracji zdecydowanie należy przeciwstawić się skrajnym ocenom – widzącym w niej przejaw narodowej zdrady lub też największego w dziejach sukcesu Polaków. Trzeba jednak podkreślić, że Polakom po roku 1989 nie udało się w pełni odzyskać swojego państwa – co widzimy choćby w przetrąceniu dotychczasowej polskiej tradycji konstytucyjnej (zarówno nowożytnej, jak i przednowożytnej) i oślepieniu preambuły ustawy zasadniczej, której spojrzenie na Boga okazuje się jak gdyby zatarte. Innym problemem – coraz słabiej zauważalnym z perspektywy jego genezy i dyskursu publicznego – jest kryzys polityczności, którego źródeł w znacznej mierze należy upatrywać w chorobie neokomunizmu.

Neokomunizm to niejako synonim problemów Polaków z odzyskaniem swojego państwa we właściwej mu formie. Polskie dążenie do tożsamości z własną formą trwa od kryzysu politycznego poprzedzającego rozbiory. Dziś kryzys ten przybrał formę posttotalitarną, czy też postkolonialną. Czym jest neokomunizm? To pierwiastki zepsutej władzy, która przesiąkła ze starego systemu do nowego i zaraziła go partykularyzmem, niesprawiedliwością zasad i antychrześcijańskością praktyki. Stało się to u samego początku III RP przy cichej zgodzie liberalnej części opozycji antykomunistycznej. Nigdy nie stłumiony, a ostatnio jeszcze wzmacniany, przed wyborami prezydenckimi także przez Jarosława Kaczyńskiego, neokomunizm, przeniknął w najnowszej historii naszego państwa właściwie wszystkie, nawet najbardziej propaństwowe formacje polityczne.

Nie udało nam się przede wszystkim odzyskać tego co nie-partykularne, ale powszechne, czyli dążenia do dobra wspólnego. Narzędziem odbudowy Polski jako kraju dobra wspólnego mogłoby się stać praktykowanie wspomnianych już „wartości nienegocjowalnych” jako kompatybilnych z rozumnością logosu i sprawiedliwości. Tymczasem poddaliśmy się jednej z najgorszych – według Tocqueville’a – chorób demokracji – indywidualizmowi, osobistemu, rodzinnemu, lokalnemu czy klikowemu.

 Neokomunizm niesie jeszcze inne zagrożenie. Wciąż istnieje on jako narzędzie kanalizacji potencjalnego „zapateryzmu”, z którym ideowo się spotyka. Dzisiejszy lewicowy dryf Zachodu jest przecież efektem marszu przez jego instytucje komunistycznych radykałów, którzy w latach 70. sympatyzowali z bojówkami terrorystycznymi, obozem sowieckim czy radykalną lewicą.

 Wydaje się, że całkiem realnym zagrożeniem jest możliwość „przechwycenia” przez neokomunizm, który utracił już swoje materialne wpływy pochodzące z masy upadłościowej PRL, środków finansowych i moralnego wsparcia, jakie daje członkowstwo Polski w Unii Europejskiej. Próbę taką podejmował już Leszek Miller, który oparł cały autorytet swojego gabinetu na unijnych zabiegach akcesyjnych. Jeśli podobną strategię przyjmie Grzegorz Napieralski, to stanie się on niejako dysponentem polskiej racji stanu i polskiego prawodawstwa przeciwstawionego dwóm głównym, nieforemnym, konformistycznym i populistycznym formacjom polskiej sceny politycznej – zainteresowanych zbijaniem emocjonalnego kapitału politycznego, a nie odbudową państwa. Może to oznaczać dalszy demontaż chrześcijańskiego charakteru Polski tak w przestrzeni prawodawstwa, jak i formacji społeczeństwa.

Dlatego tak ważne jest tworzenie ugrupowania politycznego, które będzie wcieleniem istniejącej przecież w Polsce opinii katolickiej. Sami katolicy muszą jednak otrząsnąć się z mirażów, jakie serwują im dwie główne siły polityczne w Polsce. Nie chodzi o projekt wielkiej katolickiej partii władzy, ale o poruszenie sumień i zaznaczenie odrębności głosu, który pozwoli zaistnieć w parlamencie także katolikom z innych partii, którzy będą mieli szansę odzyskać odwagę reprezentowania Christianitas.

Tomasz Rowiński

 


Tomasz Rowiński

(1981), redaktor "Christianitas", redaktor portalu Afirmacja.info, publicysta poralu Aleteia.org, senior research fellow w projekcie Ordo Iuris: Cywilizacja Instytutu Ordo Iuris, historyk idei, publicysta, autor książek; wydał m. in "Bękarty Dantego. Szkice o zanikaniu i odradzaniu się widzialnego chrześcijaństwa", "Królestwo nie z tego świata. O zasadach Polski katolickiej na podstawie wydarzeń nowszych i dawniejszych", "Turbopapiestwo. O dynamice pewnego kryzysu", "Anachroniczna nowoczesność. Eseje o cywilizacji przemocy". Mieszka w Książenicach koło Grodziska Mazowieckiego.

Komentarze

Tomasz Rowiński, http://trowinski.blogspot.com: Nie kasujemy komentarzy. Dość zabawne ma Czytelnik wyobrażenia o inteligencji. (2012.01.16 12:09)

 

Tomasz Rowiński, http://trowinski.blogspot.com: Mówiąc szczerze nie mam pojęcia gdzie Szanowny Czytelniku, wyczytałeś naszą pogardę dla Radia Maryja. Jesteśmy od niej bardzo dalecy i niejednokrotnie w historii pisma, redakcja znajdowała się po tej samej stronie różnych publicznych sporów publicznych. Równocześnie nie mamy takich ambicji medialnych jak RM i RRM - jesteśmy niewielkim niszowym medium, które skupia się na oddziaływaniu na środowiska inteligenckie. Zachęcam by Czytelnik był czytelnikiem uważniejszym. Pozdrawiam Tomasz Rowiński (2012.01.16 10:35)

 

Czytelnik, : P.S. Wiary zamiast wiaty. I tak skasujecie pewnie poprzedni i ten komentarz, gdyż panicznie boicie się wszelskiej otwartej krytyki, Wy wielcy uczeni. ;) (2012.01.13 21:29)

 

Czytelnik, : Słabi jesteście, polscy "katoliccy intelektualiści", z Waszymi wątłymi umysłami, przepełnionymi krytyką wszystkiego czego nie możecie pojąć. Popatrzcie na takie dynamiczne wspólnoty jak np. Rodzina Radia Maryja. Gardzicie nimi, a to są ludzie, którzy zmieniają polską rzeczywistość. W przeciwieństwie do Was i Waszego jałowego gadania. Kiedyś się mocno zdziwicie, że ludzie prostej wiaty będą uznani za mądrzejszych i godniejszych od Was, intelektualistów do bani. ;) (2012.01.13 21:25)