Szkic ten jest krótkim komentarzem do tekstu Arkadiusza Robaczewskiego Rozpoznać czas: nie instytucje a znaki, traktującego o właściwym miejscu dla nauczania religii. Jego celem nie jest polemika z tezami postawionymi przez Autora felietonu, ale wskazanie trochę innej perspektywy w podejściu do pytania: czy religia powinna być nauczana w szkole?
Przede wszystkim, obecność religii w szkole winniśmy rozpatrywać w aspekcie ewangelizacyjnym - to jest oczywiste, ale także trzeba tę rzeczywistość wpisywać w szerszy kontekst cywilizacyjny, wykraczający poza doraźne uwarunkowania polityczne. A jak wygląda ów kontekst z perspektywy pytania: “Jaka jest współczesna szkoła?” Jest to szkoła, która została zawłaszczona przez państwo, szkoła, w której zakwestionowano prawie wszystko z dziedzictwa cywilizacji łacińskiej, szkoła skrajnie zideologizowana, ale funkcjonująca pod płaszczykiem “neutralności światopoglądowej”. Szkoła, która stawia sobie za cel wyposażenie swoich wychowanków w tzw. kompetencje pozwalające im poruszać się na poziomie życia praktycznego, bez konieczności jego rozumienia (samobieżność bez samosterowności). Edukacja pozbawiona została wymiaru duchowego. Człowiek staje się w niej tylko jedną z wielu rzeczy, bez świadomości ostatecznego celu swojego życia, bez odniesienia do transcendencji.
Wyprowadzając katechezę ze szkoły, rzeczywiście znajdującej się na antypodach tego, co katolickie, czyli powszechne, być może pozbawiamy się jednego z ostatnich przyczółków mogących służyć obronie elementarnych prawd o Bogu, człowieku i otaczającym go świecie. Wiem, że katecheza często sprowadza się do mało wymagającej lekcji, będącej przerywnikiem pomiędzy "poważnymi" przedmiotami. Zdaję sobie sprawę z tego, że rzadko kiedy - jeśli w ogóle - podejmuje się próbę właściwego usytuowania katechezy wobec innych przedmiotów. Wiem, że taka katecheza nie wystarczy, potrzebna jest praca formacyjna w parafii, ale przede wszystkim w rodzinie, która musi pokazywać Boga w codzienności swojego życia. To tu musi dokonać się wprowadzenie w modlitwę, w pierwsze prawdy wiary. Warunkiem koniecznym jest przywrócenie właściwego miejsca i sposobu celebracji Mszy świętej. Tego nie dokona szkolna lekcja religii. Nie dokona tego bez przywrócenia w jej programie nauki katechizmu, historii Kościoła, apologetyki. Nie może się to udać także bez katechetów gotowych do ponoszenia codziennej ofiary związanej z pracą w ekstremalnych często warunkach. Ale nie dokona tego także katecheza prowadzona w salce katechetycznej przy parafii, jeśli będzie ona prowadzona według przyjmowanych dziś założeń programowych i metodycznych.
Bez wątpienia religia w szkole nie jest wystarczająca (szczególnie w obecnym kształcie), ale potrzebna, nawet jeśli jej zadanie ograniczymy do celów misyjnych. Być może ów przyczółek stanie się odskocznią do odwojowania na rzecz cywilizacji chrześcijańskiej nie tylko szkoły, ale i państwa. Zgadzam się z Autorem felietonu, że “historia Kościoła, historia ludzi wiary, całej naszej cywilizacji, poucza, że nie ma w tym świecie bitew zakończonych i zwycięstw przypieczentowanych – poza Zwycięstwem na Golgocie”.
Artur Górecki
Na ten temat pisali u nas:
Antonina Karpowicz-Zbińkowska - Jaka katecheza?
Arkadiusz Robaczewski - Rozpoznać czas: nie instytucje a znaki
Michał Jędryka - Czy katecheza powinna wyjść ze szkoły
Kinga Wenklar - Postawić na nogi, albo rozwalić. Rzecz o katechezie
Monika Chomątowska - O katechezie w szkole i poza nią słów kilka
Artur Górecki (1975) doktor historii, ukończył także studia filozoficzno-teologiczne i zarządzanie oświatą; autor książek poświęconych historii społecznej i życiu religijnemu w XIX i na początku następnego stulecia, artykułów, przyczynków naukowych i recenzji; współzałożyciel i redaktor czasopisma WychowujMy!; nauczyciel i wieloletni dyrektor placówek edukacyjnych różnych szczebli; dyrektor Departamentu Kształcenia Ogólnego i Podstaw Programowych w MEiN; propagator edukacji klasycznej.