Teologia poetów
2022.07.20 10:10

Puste ręce

Ten artykuł, tak jak wszystkie teksty na christianitas.org publikowany jest w wolnym dostępie. Aby pismo i portal mogły trwać i się rozwijać potrzebne jest Państwa wsparcie, także finansowe. Można je przekazywać poprzez serwis Patronite.plZ góry dziękujemy.

 

Rozmaicie opisywano doświadczenie ludzkiej bezradności. W literaturze religijnej padały słowa na temat „ukrzyżowania własnych członków”, „zamknięcia oczu”, a wreszcie – „świadomości własnej nędzy”. Wszystkie te określenia, brzmiące dziś może surowo lub staroświecko, miały na celu wskazanie takich sytuacji w życiu wewnętrznym człowieka, w których naturalne siły i mądrość zaczynają się wyczerpywać, aby dać miejsce działaniu Boga. Zawsze tak to przedstawiano: człowiek jest naczyniem, w które można zaczerpnąć wody dopiero wtedy, gdy stanie się puste. Dopiero kiedy stanie się pustynią, czyli miejscem wysuszonym i jałowym, można się spodziewać, by z wnętrza skał popłynęły potoki. 

Jahwe będzie walczył za was, wy sami bądźcie spokojni (Wj 14,14) – mówił Mojżesz, zanim wody cudownie się rozstąpiły. Doskonała symetria tego zdania mówi o duchowości być może więcej niż opasłe tomy traktatów. Pozwala na to nie tylko minimalizm całej opowieści, ale także głębia języka hebrajskiego. Charash oznacza więc nie tylko bycie „spokojnym”, ale także „głuchym” i „milczącym”. Słowo to można równie dobrze rozumieć jako „rozlegającą się ciszę” oraz „zaprzestanie mówienia”. Zupełnie inaczej lacham, które oznacza zaciekłą i zwycięską walkę. Tak właśnie wygląda ufność: kiedy człowiek trwa w „milczeniu” zawierzenia, wtedy dzieje się zamysł Boga. Stan poddania pozwala na to, aby sprawy płynęły do wyznaczonego im celu.

Wcześniej w duszy panowała ciemność i niewiedza. Usiłowania rozstrzygnięcia spraw tworzyły tym większy zamęt. Zabiegasz i martwisz się o zbyt wiele – rozległ się głos. – A tylko jedno jest potrzebne (Łk 10,41-42). Wtedy odpowiednią postawą było wejście w wewnętrzne milczenie. Nieważne, dlaczego jest to, co jest, którędy to podąża, i dokąd zmierza. W duszy panuje pustka, do której przelewają się niewidzialne wody łaski. Życie płynie dalej, prowadzone ręką Boga; porywa za sobą wszystko, co zachowuje odpowiednią lekkość, aby pójść dalej z nurtem. 

W najgorszym momencie przytłaczającego życiowego doświadczenia Hiob wyznał, że Bóg co tylko postanawia, to zawsze wypełnia (Hi 23,13). W tamtej sytuacji słowa te brzmiały oczywiście jak lament. Bóg, jeszcze nie rozpoznany jako dobry Ojciec, wydawał się odległy i groźny. Później jednak, pod koniec życia Hioba miejsce pierwotnej trwogi zajęło zrozumienie: Bóg dokonuje wszystkiego zgodnie z dobrym, choć nie zawsze zrozumiałym po ludzku zamysłem. Za każdym razem Jego prowadzenie jest jednak dobre, celowe i zgodne z samą naturą rzeczy. Kto chodził dotąd w ciemnościach, bez żadnego światła przebłysku, niech w imieniu Pana całą ufność złoży i niech się oprze tylko na swym Bogu (Iz 50,10) – mówił prorok. Niech więc wszystko płynie, tak jak powinno. Człowiek niech nie wpada w wir nadmiernego roztrząsania tego, co Bóg chce uczynić w ukryciu. Niech zawierzy i daje się ponieść.

Hiob był wyraźnie przerażony spotkaniem z tajemnicą. Wiedział, że Bóg z całą pewnością „wykona to, co dla niego przeznaczył”(zob. Hi 23,14), ale świadomość ta napawała go lękiem przed niezgłębionymi zamysłami nieba. Wznosząc oczy ku błękitowi, odczuwał raczej niepewność. Ponad ludźmi rozciągała się odległa rzeczywistość, która bez słowa wyjaśnienia niweczy ludzkie plany. Doświadczenie Hioba zanurzone więc było w pierwotnej religijności, która wyznawała ukrytego Pana władającego groźnymi żywiołami, zbyt potężnego i odmiennego od świata, aby można było czuć się bezpiecznie. Dopiero Ewangelia odsłoniła przed ludźmi ojcowskie oblicze wszechmocnego Stwórcy. To, że Bóg ma wobec człowieka jeszcze różne zamiary (Hi 23,14), stało się dla pierwszych chrześcijan, „dzieci” a nie „niewolników”, powodem do nadziei. Pozornie nic się nie zmieniło. Dramatyczne wyznanie Hioba pozostało tekstem natchnionym. A jednak zmieniło się wszystko: strach ustąpił radosnej zapowiedzi, a niewiedza wobec wyroków nieba umożliwiła pełne oddanie.

Bywają więc takie doświadczenia, wobec których jedyną prawdziwą postawą zaufania okazuje się przyjęcie pustki, a w związku z tym pewnego rodzaju bierności. Nie jest to oczywiście czysta negatywność, lecz raczej śmiały skok w nieznane jutro, zwłaszcza wtedy, gdy po ludzku brak jakiejkolwiek orientacji. Być może na tym polega żywienie nadziei wbrew wszelkiej nadziei (Rz 4,18). Człowiek nie znajduje wówczas niczego, na czym mógłby się oprzeć. Wszystko, co dostarczało dotąd jakieś poczucie bezpieczeństwa, staje się płynne. Pozostaje tylko zaufanie. W tym stanie dusza mówi do samej siebie: „nieważne kiedy, skąd i dokąd prowadzi mnie rzeka życia; istotne jest tylko to, czyja ręka nią kieruje”. Wiem, komu zawierzyłem (2 Tm 1,12). Temu, który mówi prawdę (J 3,33). Jest to zatem ufność położona „w kimś”, a nie nadzieja „na coś”. Cała reszta dzieje się mocą tego przylgnięcia.

Nie można oczywiście w ten sposób uwierzyć, ani tym bardziej żyć tego rodzaju wiarą, dopóki nie wejdzie się głębiej w poznanie osoby Boga jako pełni miłości i życia. Kiedy jednak ma już ono miejsce, wówczas nie tak bardzo ważne jest to wszystko, co przynosi chwila obecna, ani to, co się stanie, co może się stać, albo kiedy się stanie to, co wzbudza lęk lub nadzieję. Wtedy ważne jest tylko jedno: kto kieruje wodnym prądem. Kim on jest? Jeśli jest czystym dobrem, które zna cel każdego stworzenia i wszystkich zdarzeń, to wszystko inne rozpływa się w jednym życiodajnym nurcie. Dusza oddaje się tej sile. I to wystarcza. Można „zamknąć oczy” i doświadczać drogi.

Pismo mówi, że Abraham, którego najstarsze żydowskie i chrześcijańskie przekazy uznały za „ojca wiary”, na jedno słowo z nieba opuścił dom i wszelkie zabezpieczenie związane z posiadaniem ziemi. Następnie wyruszył w drogę, choć nie wiedział, dokąd idzie (Hbr 11,8). Przyszłość była nieznana, a zarazem pewna dzięki Temu, który był obecny na każdym miejscu pielgrzymowania po pustynnych miejscach. W tym położeniu istotna dla wiary okazała się zgoda Abrahama na wejście w wewnętrzną pustkę. Nie wiedział, dokąd idzie, a jednak szedł przed siebie, w ludzką „niepewność” i „niewiedzę”, wiedziony samym tylko wezwaniem Boga, który czyni wszystko według swojej woli (Ps 115,3). To jedno wystarczyło. W pewnym sensie kamienne ulice oraz piaski pustyni zaczęły zamieniać się w nurty wody, na których nie można postawić stopy, ponieważ schodzą na dno, i których nie sposób ujarzmić naturalnymi siłami, ponieważ przelewają się przez palce. Wszelki trwały grunt przestał dawać poczucie bezpieczeństwa. Odtąd pewność miało przynosić coś tak nieuchwytnego jak zaufanie.  

Istnieje jeszcze dobitniejszy obraz tych spraw. Jest nim Jezus Chrystus rozpięty na krzyżu i wołający do Boga: Ojcze, w twoje ręce oddaję moją duszę (Łk 23,46). Były to, jak wiadomo, ostatnie słowa, które Zbawiciel wypowiedział zaraz przed śmiercią. Jego przybite do krzyża ręce nie mogły już nic uczynić. Nogi, również przytwierdzone gwoździami do drzewa, nie mogły nigdzie pójść. Ciało zostało unieruchomione, poddane udręce i bezczynności. Człowiek uczestniczący wewnętrznie w tym samym ukrzyżowaniu, może jedynie trwać na swoim miejscu, powierzając swoje życie w oczekiwaniu na spełnienie się zamysłu nieba. To właśnie oznacza słowo παρατίθημι: „przedstawiać”, „polecać”, „oddawać”, „podać”. Ponieważ zaś mowa tutaj o duszy złożonej w ręce Boga, zawierzenie przypomina przelewanie własnego życia w naczynie Jego woli. Nie pozostaje wówczas nic innego, jedynie gest ofiarowania i oddania, a następnie spoczynek. „Wylewajcie przed Nim swoje serca” (zob. Ps 62,9) – zachęcał psalmista.

Michał Gołębiowski

----- 

Drogi Czytelniku, prenumerata to potrzebna forma wsparcja pracy redakcji "Christianitas", w sytuacji gdy wszystkie nasze teksty udostępniamy online. Cała wpłacona kwota zostaje przeznaczona na rozwój naszego medium, nic nie zostaje u pośredników, a pismo jest dostarczane do skrzynki pocztowej na koszt redakcji. Co wiecej, do każdej prenumeraty dołączamy numer archiwalny oraz książkę z Biblioteki Christianitas. Zachęcamy do zamawiania prenumeraty już teraz. Wszystkie informacje wszystkie informacje znajdują się TUTAJ.


Michał Gołębiowski

(1989), doktor nauk humanistycznych, filolog, historyk literatury, eseista, pisarz, tłumacz. Stały współpracownik pisma „Christianitas”. Autor książek, m.in. „Niewiasty z perłą” (Kraków, 2018) czy „Bezkresu poranka” (Kraków, 2020), za którą został uhonorowany Nagrodą Specjalną Identitas. Jego zainteresowania obejmują zarówno dawną poezję mistyczną, jak również kulturę tworzoną w atmosferze tzw. „śmierci Boga” oraz dzieje ruchów kontrkulturowych lat 60. XX wieku.