Ten artykuł, tak jak wszystkie teksty na christianitas.org publikowany jest w wolnym dostępie. Aby pismo i portal mogły trwać i się rozwijać potrzebne jest Państwa wsparcie, także finansowe. Można je przekazywać poprzez serwis Patronite.pl. Z góry dziękujemy.
W 1885 r. Oscar Wilde napisał Prawdę masek, w której twierdził, że nie istnieje coś takiego w sztuce, jak uniwersalna prawda. Nastawienie – pisał – jest wszystkim. Prawda – czy wręcz przeciwnie – masek jest zasadnicza dla zrozumienia złożonego i sprzecznego charakteru Wilde’a. Jego publiczna persona, kultywowana i konstruowana od jego młodości, była wykalkulowaną pozą. Stał się pozerem par excellence, tworząc maski dla siebie, które bawiły jego przyjaciół, zwodziły jego uczniów i rozwścieczały jego krytyków. Jednak czy maski kryją prawdę, czy czasami ją wyjawiają? To pytanie tkwi w samym centrum wszelkiego dążenia do pełniejszego zrozumienia tego szczególnie nieuchwytnego z charakterów. To dlatego biografia Wilde’a napisana przez niniejszego autora została zatytułowana The Unmasking of Oscar Wilde (Demaskowanie Oscara Wilde’a).
A jednak prawda – czy wprost przeciwnie – masek nie jest jedynie zasadnicza dla zrozumienia Oscara Wilde’a, jest ona zasadnicza dla zrozumienia samej prawdy.
Zakończenie eseju Wilde’a pt. Prawda masek było nie tylko zbijające z tropu, ale celowo pomyślane tak, by z tropu zbijać. Od krytyków dramatycznych wymagano, by „kultywowali poczucie piękna” – pisał, dodając zdanie lub dwa później, że dramat powinien zawierać „iluzję prawdy, jeśli chodzi o jego metodę, i iluzję piękna, jeśli chodzi o jego rezultat”. Czy poczucie piękna, które należało kultywować, miało być tylko iluzją? Czy samo piękno było tylko iluzją? Czy prawda była iluzją? A jeśli prawda była iluzją, maską, to czy mogła istnieć „prawda masek”? W jaki sposób maski mogłyby być prawdą, jeśli prawda to tylko iluzja? Na żadne z tych pytań esej Wilde’a nie odpowiada, ani nawet ich nie podejmuje, czego logiczna absurdalność zostaje zwięźle ujęta w jego sztampowym stwierdzeniu, że „Prawda w sztuce jest ta, której sprzeczność jest także prawdziwa”. Czarne było białe. Białe było czarne. Albo być może nie ma czegoś takiego, jak czarne i białe (gdy jedno i drugie to maski), ale jedynie pięćdziesiąt odcieni szarego.
Wilde osłonił wycofanie się z tej absurdalności swego stanowiska – pod względem logicznym nie do obrony – kończąc swój esej takim dementi: „Nie chodzi o to, bym się zgadzał ze wszystkim, co powiedziałem w tym eseju. Jest tu sporo tego, z czym całkowicie się nie zgadzam”.
Czy Wilde mówił na poważnie w tych racjonalnie obrazoburczych rozmyślaniach, czy po prostu prowadził grę z moralnością? Albo czy był estetycznie schizofrenikiem, słysząc głosy, które przeczyły głosom jego głębszego ja? Jeśli tak, to czy wierzył, że te głosy są równie prawdziwe, jak ich zaprzeczenia? Czy naprawdę wierzył w to, że czarne jest białe, a białe jest czarne? Czy był on – by użyć jego własnego enigmatycznego wyrażenia – wspaniale obłąkany? Albo być może – mówiąc pod względem intelektualnym i by użyć innego z jego wyrażeń – czy popełniał „długie, urocze samobójstwo”?
Jeśli nie był on wspaniale czy samobójczo obłąkany, to czy celowo był nieuczciwy wobec siebie samego lub innych? Czy wykazywał się pomysłowością nie będąc prostodusznym? Czy po prostu igrał z ogniem jedynie dla diabelskiego zgrywu, gdy jego prawdziwsze ja nastawiało się na niebo?
Tak wiele pytań. Tak niewiele odpowiedzi.
A jednak Wilde faktycznie odpowiada na te pytania, ironicznie, enigmatycznie i paradoksalnie w Portrecie Doriana Graya, jedynej powieści, którą napisał. Wyjawia prawdę masek i prawdę kryjącą się za maskami w swoim fikcyjnym dziele, podczas gdy ukrywa prawdę w swej samoświadomej i przeczącej sobie krytyce. Jego fikcja wyjawia prawdę; jego rzekoma literatura faktu jest starannie sfabrykowanym kłamstwem. Widać to w kontraście między jawną i oczywistą chrześcijańską moralnością samej powieści a przeczącą sobie samej absurdalnością epigramów, które stanowią przedmowę tej powieści.
„Nie ma czegoś takiego, jak moralna lub niemoralna książka” – ogłosił Wilde w przedmowie. Jednak powieść – według własnego osądu Wilde’a – była głęboko moralna:
„Prawdziwym problemem, jakiego doświadczyłem w czasie pisania tej historii, było zachowanie podrzędności oczywistego morału w stosunku do artystycznego i dramatycznego efektu.
Kiedy pierwszy raz wpadłem na pomysł o młodzieńcu sprzedającym swą duszę w zamian za wieczną młodość – co jest w historii literatury pomysłem starym, ale któremu nadałem nową formę – poczułem, że z estetycznego punktu widzenia będzie trudno utrzymać morał na jego właściwym drugorzędnym miejscu; a nawet teraz nie czuję całkowitej pewności co do tego, że zdołałem to zrobić. Sądzę, że morał jest zbyt oczywisty”.
To ironiczne, że fikcyjny obraz Doriana Graya jest maską, która wyjawia najskrytsze tajemnice duszy. To sumienie golluma, które uwidoczniono.
„A więc myślisz, że tylko Bóg widzi duszę?” – pyta Dorian Gray Basila Hallwarda, artystę, który namalował portret. Dorian następnie odsłania obraz, który staje się brzydszy z każdym grzechem, który Dorian popełnia. Dorian nazywa obraz „diariuszem swojego życia z dnia na dzień”. Gdy Hallward spogląda na okrucieństwo wyryte na rysach portretu, Dorian mówi mu: „To twarz mojej duszy”.
„Mój Boże! – wykrzykuje Hallward. – Jeśli to prawda, że to przedstawienie tego, co zrobiłeś ze swoim życiem, musisz być nawet gorszy niż wyobrażenia tych, którzy mówią przeciwko tobie!”
Gdy powieść dochodzi do swego apogeum, prostytutka, z której usług regularnie korzystał, nazywa go „diabelską okazją”. Reaguje wściekłością, jakby dźgnięty prawdą tych słów: „A niech cię szlag! – odpowiada – nie nazywaj mnie tak”. W końcu morał powieści, domniemany przez cały czas, zostaje wyrażony jasno w ostatniej rozmowie Doriana z lordem Henrym Wottonem. „Przy okazji, Dorianie – pyta lord Henry – co za zysk człowiekowi, jeśli zyska cały świat, a straci własną duszę?”
W swojej jedynej powieści Wilde pokazuje nam dwie maski, które nie maskują prawdy, ale ją wyjawiają. Pierwszą jest fikcyjny obraz Doriana Graya, który wyjawia tajemnice duszy i brzydotę grzechów, które popełniają ciało i dusza człowieka. Drugą jest sama powieść, fikcja, która wyjawia prawdę, prawdę moralną i tylko całą prawdę moralną.
Joseph Pearce
Źródło: theimaginativeconservative.org
Tłum. Jan J. Franczak
-----
Drogi Czytelniku, prenumerata to potrzebna forma wsparcja pracy redakcji "Christianitas", w sytuacji gdy wszystkie nasze teksty udostępniamy online. Cała wpłacona kwota zostaje przeznaczona na rozwój naszego medium, nic nie zostaje u pośredników, a pismo jest dostarczane do skrzynki pocztowej na koszt redakcji. Co wiecej, do każdej prenumeraty dołączamy numer archiwalny oraz książkę z Biblioteki Christianitas. Zachęcamy do zamawiania prenumeraty już teraz. Wszystkie informacje wszystkie informacje znajdują się TUTAJ.
(1961), Anglik z pochodzenia, szef publikacji książkowych w Augustine Institute, redaktor naczelny „St. Austin Review”, portalu „Faith and Culture” oraz redaktor serii wydawniczej Ignatius Critical Editions. Wykłada literaturę dla Homeschool Connections i współpracuje z portalem „Imaginative Conservative”. Jest autorem wielu książek poświęconych literaturze, m.in. biografii Chestertona, Oscara Wilde’a, Hilairego Belloca i Aleksandra Sołżenicyna. Także trzech książek o katolicyzmie Szekspira i jego dramatów. W Polsce wydano m.in.: „Pisarzy nawróconych” i „Wyścig z diabłem”.