Ten artykuł, tak jak wszystkie teksty na christianitas.org publikowany jest w wolnym dostępie. Aby pismo i portal mogły trwać i się rozwijać potrzebne jest Państwa wsparcie, także finansowe. Można je przekazywać poprzez serwis Patronite.pl.
Z góry dziękujemy.
W świecie pop-artu metafizyka była martwa i nieobecna. Człowiek pozbawiony dotychczasowego oparcia dla swojej egzystencji, zaczął – jak mówi tytuł słynnej powieści Roberta Musila – tracić „właściwości”. Dobrze oddaje to następująca scena Powiększenia Michelangelo Antonioniego: „Ron przegląda makietę pełną zdjęć. Są tam fotosy ludzi wynędzniałych, włóczęgów, alkoholików lub oryginalnych typów (...). «Nie podobają ci się?»; «Są świetne»”. Obraz rzeczywistości – od fabrycznej rdzy i trudnego losu robotników po kolorowy miraż świata mody – przestał oznaczać to, co ukazuje. Nabrał natomiast wartości jako zabawa estetyczna bądź element stylu.
Filozoficzny nihilizm tych czasów posłużył za tło najważniejszych dzieł Antonioniego i Godarda, od Nocy po Żyć własnym życiem. Na swój sposób reagowali na niego także twórcy pop-artu. Znaczenie kolejnych przebarwionych odbitek twarzy, części ciała lub przedmiotów domowego użytku nie sprowadzało się bowiem do roli przedmiotu dekorującego przestrzeń codzienności. Sztuki lat 60. nie można również definiować wyłącznie przez protest przeciwko wpisaniu nowoczesnego człowieka w logikę konsumpcjonizmu. Protest skądinąd ważny dla kontrkulturowej młodzieży; taki, który w ramach artystycznej gry przyjmował niekiedy formy pozbawione powagi, choć w dalszym ciągu definiował pokoleniowy „znak sprzeciwu”. Metoda pop-artu była jednak czymś więcej. W samej swojej strukturze miała obrazować „powielone życie”, czyli istnienie zwielokrotnione i jednorazowe, niemające celu ani transcendentnego sensu, nie powiązane z pytaniem „kim jestem”, ani „dokąd zmierzam”, lecz przeciwnie, sprowadzone do happeningu. Zastąpienie Metafizyki Arystotelesa powielaczem plakatowym i kolażem nie daje oczywiście powodu do wartościowania pop-artu jako sztuki zepsutej. Chodzi raczej o zrozumienie, w jaki sposób ta unikalna strategia estetyczna wyrażała doświadczenie pokolenia epoki flower power.
Klasyczna metafizyka zakładała istnienie celu, sensu, natury, a przede wszystkim realności wszystkiego, z czym styka się człowiek. Związany z tym nurtem myśliciel szukał odpowiedzi na „odwieczne ludzkie pytania i związaną z nimi problematykę ostatecznego wyjaśnienia rzeczywistości”. Świat był dla niego zawsze „czymś więcej”. Przede wszystkim odsyłał do Absolutu jako sprawcy wszystkiego, a następnie wskazywał na uniwersalne prawdy czy wartości. Metafizykę można więc nazwać „poznaniem rzeczywistości w świetle pierwszych przyczyn”. W dziejach Zachodu perspektywa ta stawała się jednak coraz odleglejsza, aby po kryzysie wojny uznano ją za uzurpację totalitarnego umysłu. Myśl nowoczesna, głównie za sprawą Zygmunta Freuda, dokonała jednocześnie krytycznej diagnozy funkcjonowania kultury w relacji do popędów, czyli do tego, co w człowieku bardziej podstawowe i pierwotniejsze od pytania o sens. Okazało się, że człowiek żyje w sferze głębokiego konfliktu. Z jednej strony bezwzględna niemoralność natury, z drugiej – potrzeba bezpieczeństwa w chaotycznym świecie. A pośrodku – wypracowanie kompromisu, czyli ład i stabilizacja kultury kosztem regulowanej opresji. Regulowanej, bo w ramach tejże kultury można wskazać na rozmaite obszary oczyszczeń, rozładowań i sublimacji.
Awangarda wyzwolenia człowieka, będąc prawdziwą avant garde, czyli „strażą przednią”, parła naprzód, aby przyjąć nowe formy w działaniach pokolenia urodzonego po wojnie. „Zejdźcie z drogi młodym, bo czasy się właśnie zmieniają”, śpiewał Bob Dylan. I rzeczywiście, artyści kontrkulturowi lat 60., opowiadając się za życiem rozumianym w kategoriach spontanicznej ekspresji indywidualnego „ja”, stracili przekonanie, jakoby dramat „kultury jako źródła cierpień” był czymś, z czym trzeba się godzić. Nieuniknione napięcie, o którym pisał Freud, zostało wręcz uznane za mistyfikację. Tym sposobem kwestię negatywnego wpływu „namiętności”, „sentymentu” oraz „spontaniczności” na ład społeczny podjęto na nowo. Kolejne pokolenie wyrosłe w świecie bez założeń metafizycznych (co oznacza: bez uznania uniwersalnego źródła oraz celu etyki ukierunkowanej na rozwój jasno zdefiniowanego człowieczeństwa) uznało, że kultura oparta na ograniczaniu popędów wcale nie jest koniecznością. Przeciwnie, tak rozumiana, dokonuje napaści na suwerenność jednostki. Nie trzeba się na to godzić. Nie należy też uzasadniać zachowań etycznych metafizyczną prawdą: ludzkie czyny są autoteliczne, samodzielne wobec zewnętrznych zasad, wyrażając jedynie podmiotowość. Odtąd „ja” i moralność powinny stać się tym, czym są, porzucając obsesję użyteczności i celowości.
Wyzwolenie „dzieci kwiatów” szybko zdradziło się jednak ze swoimi niepokojami. Thomas, protagonista Powiększenia, rozpaczliwie poszukuje sensu istnienia. Jego śledztwo w sprawie nieistniejącego (a może istniejącego) morderstwa w parku staje się wyrazem potrzeby celowości w świecie, który definiuje kolorowa pustka, chaos i bezduszność umownych struktur. Obrazem alienacji była też scena w barze z Made in USA Godarda, w której bohaterowie, każdy na swój sposób osamotiony, używają języka jako pozbawionej życia struktury, poza komunikacją i więzią; poza logosem, który jest sensem.
„Powielone życie” pop-artu było artystycznym wyrazem takiego stanu rzeczy; takiej właśnie świadomości egzystencjalnej artystów kontrkultury. Między innymi z tego powodu, a nie tylko za sprawą łamania zasad estetyki, nurt ten, jak zauważył José Pierre, „budził gwałtowną odrazę i burzliwe protesty”. Współczesna myśl katolicka rozpoznałaby w niej swoisty moment apofatyczny. Przekonanie o tym, że wszystko jest tylko strukturą, może okazać się jakąś nieoczywistą okazją do przekonania się, że logos jest niedaleko każdego z nas (por. Dz 17,27). Może to oczyszczający moment „nocy ciemnej”, o której pisał św. Jan od Krzyża, a który kard. Karol Wojtyła rozciągał na ateizm nowoczesnej kultury.
Michał Gołębiowski
-----
Drogi Czytelniku, prenumerata to potrzebna forma wsparcja pracy redakcji "Christianitas", w sytuacji gdy wszystkie nasze teksty udostępniamy online. Cała wpłacona kwota zostaje przeznaczona na rozwój naszego medium, nic nie zostaje u pośredników, a pismo jest dostarczane do skrzynki pocztowej na koszt redakcji. Co wiecej, do każdej prenumeraty dołączamy numer archiwalny oraz książkę z Biblioteki Christianitas. Zachęcamy do zamawiania prenumeraty już teraz. Wszystkie informacje wszystkie informacje znajdują się TUTAJ.
(1989), doktor nauk humanistycznych, filolog, historyk literatury, eseista, pisarz, tłumacz. Stały współpracownik pisma „Christianitas”. Autor książek, m.in. „Niewiasty z perłą” (Kraków, 2018) czy „Bezkresu poranka” (Kraków, 2020), za którą został uhonorowany Nagrodą Specjalną Identitas. Jego zainteresowania obejmują zarówno dawną poezję mistyczną, jak również kulturę tworzoną w atmosferze tzw. „śmierci Boga” oraz dzieje ruchów kontrkulturowych lat 60. XX wieku.