Felietony
2019.11.13 10:09

Oscar Wilde: ikona „homoseksualna” czy „homofob”?

Z dziwnym poczuciem déjà vu dowiedziałem się, że w kościele metodystów w Nowym Jorku otwarto „świątynię” w hołdzie Oscara Wilde’a, by „uczcić irlandzką legendę (...), człowieka, który został uwięziony i zawstydzony z powodu swojej seksualności”. Była to tylko ostatnia z wielu prób kanonizowania Wilde’a jako ikony homoseksualnej i jako męczennika (homo)seksualnego wyzwolenia. Była to ostatnia próba, ale bez wątpienia nie ostateczna.

Najnowsze sanktuarium na cześć św. Oscara Grzesznika jest opisane jako „przestrzeń rytualna”, którą będzie się udostępniać na „śluby”, czytanie poezji i zaplanowane dyskusje o teologii „queer” (cokolwiek miałoby to oznaczać). Kustosz świątyni, Alison Gingeras, zasugerowała – niewątpliwie żartobliwie – że 30 listopada powinno się w sanktuarium przeprowadzić seans spirytystyczny, by upamiętnić dzień śmierci Wilde’a.

Oprócz faktu, że pani Gingeras nosi zachwycająco i groteskowo trafne dickensowskie nazwisko, nie są jej obce wyczyny sensacyjne. Wystawa, której kustoszem była w ubiegłym roku w Frieze Art Fair w Londynie, uroczo zatytułowana „Sex Work: Feminist Art and Radical Politics” (Praca seksualna/Dzieło seksualne: sztuka feministyczna i polityka radykalna) była krytykowana za to, że jest ledwo maskowaną próbą „wystawienia sztuki erotycznej” pod pretekstem polityki i została określona przez jedną recenzję jako niewiele więcej niż „rozcieńczenie retoryki feministycznej dla celów komercyjnych”. Nieprzekonany krytyk pisał dalej: „Jaki jest cel Gingeras, która tytułem swojej wystawy utożsamia artystów z prostytutkami, poza zwykłą pogonią za sensacją? Przy zapachu zwietrzałego szampana i wody kolońskiej unoszącej się w galerii, niezwykle trudno jest strawić ten zalew genitaliów jako coś więcej niż fetyszystyczną przystawkę powitalną dla tłumów”. Są to faktycznie słowa obciążające, sugerujące rolę pani kustosz jako równoznaczną z rolą prostytutki albo stręczyciela, czy właściciela burdelu. To wszystko z powrotem wiedzie nas do sanktuarium na cześć św. Oscara Męczennika. Nie będzie na przykład żadnym zaskoczeniem, jeśli wszystkie dochody ze „Świątyni Oscara Wilde’a” zostaną przekazane Centrum Społeczności Lesbijek, Gejów i Transpłciowców znajdującego się po drugiej stronie ulicy.

Ironia polega na tym, że ta ostatnia żałosna i patologiczna próba zbudowania homoseksistowskiego mitu wokół kontrowersyjnej postaci Oscara Wilde’a opiera się na niezrozumieniu samego Wilde’a i w istocie – przechodząc do sedna i bez owijania w bawełnę – opiera się na jawnym kłamstwie.

Jeśli poświęcimy trochę trudu, by zdemaskować mity narosłe wokół Wilde’a, odkryjemy człowieka, który zawsze czuł skrępowanie wobec homoseksualnego stylu życia oraz kogoś, kto opisywał swoje homoseksualne skłonności jako „patologię”. Tak naprawdę – i aby wywołać kontrowersję użyciem seksualnie „poprawnego” języka naszych żałosnych czasów – Wilde’a powinno się uważać za „homofoba”, a nie ikonę „homoseksualną”. Skoro tak, to czas, byśmy wyzwolili się z niemodnych form tłumionej prawdomówności. Czas szeptać prawdę, która nie śmie wymówić swego imienia. Jednym słowem, czas stanąć twarzą w twarz z prawdziwymi faktami na temat Oscara Wilde’a i jego prawdziwego poglądu na homoseksualizm.

Wilde – 2 lipca 1896 – przyznał się do wyrzutów sumienia z powodu „straszliwych wykroczeń” jakie popełnił, oświadczając, że były one „formami seksualnego szaleństwa”. Cierpiał z powodu „najstraszliwszej formy erotomanii” – wyjaśnił, przytaczając najnowsze badania z dziedziny patologii, by usprawiedliwić swoje twierdzenie. Jego choroba spowodowała, że stał się „bezsilną ofiarą najohydniejszych namiętności”, które przyczyniły się do tego, że z kolei zaniedbał i zdradził swoją żonę i dzieci. Opłakiwał „potworną perwersję erotyczną” i „seksualną monomanię w strasznej postaci”, którym ulegał. „W jakież grzęzawisko szaleństwa wszedłem!”

W listopadzie 1897 roku Wilde powiedział francuskiemu dziennikarzowi, że jego upadek nie był jedynie spowodowany patologią, ale grzechem. „To grzech pychy jest tym, który zawsze niszczy ludzi” – wyjaśnił, oświadczając, że jego własna pycha sprawiła, iż „tarzał się w bagnie”. Słowa Wilde’a były echem słów jego mentora, J.K. Huysmansa, którego dekadenckie powieści miały tak ogromny wpływ na dzieło samego Wilde’a, a w szczególności jego Portret Doriana Graya. „Wlokąc chorobę mojej duszy po wszystkich klinikach intelektu – napisał Huysmans – skończyłem – z łaską Bożą – udając się do jedynego szpitala, w którym kładą cię do łóżka i naprawdę się o ciebie troszczą – Kościoła”.

W sierpniu 1900 roku Wilde wyznał paryskiemu korespondentowi „Daily Chronicle”, że żywi sympatię do katolicyzmu, a ta sympatia datowała się jeszcze z czasów, gdy był studentem Trinity College w Dublinie. „Spora część mojej moralnej nieuczciwości jest spowodowana faktem, że mój ojciec nie chciał pozwolić mi, bym został katolikiem – zwierzył się dziennikarzowi. – Artystyczna strona Kościoła uzdrowiłaby mnie z moich zwyrodnień. Zamierzam być przyjęty [do Kościoła] już niebawem”. Ostatecznie Wilde zostanie przyjęty do Kościoła na łożu śmierci w listopadzie 1900 roku. Stanie się to dopełnieniem życiowej fascynacji, jaką żywił do Kościoła katolickiego. Był z pewnością niewiernym kochankiem, ale Kościół zawsze ogromnie się cieszy, gdy przyjmuje w swe ramiona tych synów marnotrawnych, którzy odwracają się z przerażeniem od swojego życia pogrążonego w pysze i dekadencji.

Jeśli chodzi o tak zwaną „świątynię” na cześć Oscara Wilde’a w Nowym Jorku, istnieje ona jedynie z powodu utrwalenia się kłamstwa. Gdy tylko pozwoli się prawdzie wyjść z ukrycia, ta poświęcona fałszywemu bożkowi świątynia zawali się z hukiem.

 

Joseph Pearce

Tłum. Jan J. Franczak

Źródło: theimaginativeconservative.org

 

----- 

Drogi Czytelniku, skoro jesteśmy już razem tutaj, na końcu tekstu prosimy jeszcze o chwilę uwagi. Udostępniamy ten i inne nasze teksty za darmo. Dzieje się tak dzięki wsparciu naszych czytelników. Jest ono konieczne jeśli nadal mamy to robić.

Zamów "Christianitas" (pojedynczy numer lub prenumeratę)

Wesprzyj "Christianitas"

-----

 


Joseph Pearce

(1961), Anglik z pochodzenia, szef publikacji książkowych w Augustine Institute, redaktor naczelny „St. Austin Review”, portalu „Faith and Culture” oraz redaktor serii wydawniczej Ignatius Critical Editions. Wykłada literaturę dla Homeschool Connections i współpracuje z portalem „Imaginative Conservative”. Jest autorem wielu książek poświęconych literaturze, m.in. biografii Chestertona, Oscara Wilde’a, Hilairego Belloca i Aleksandra Sołżenicyna. Także trzech książek o katolicyzmie Szekspira i jego dramatów. W Polsce wydano m.in.: „Pisarzy nawróconych” i „Wyścig z diabłem”.