Wedle Tradycji Kościoła, Maryja jest kobietą, która „wszystkie herezje sama pokonała” (cunctas haereses sola interemisti)[1]. Ta, która nosiła w swoim łonie Jezusa, zna Go najlepiej, dlatego chroni wiernych przed błędnym rozumieniem Jego Osoby i posłannictwa. Tym bardziej dziwi fakt, że na łamach „Tygodnika Powszechnego” (nr 43/2017) można znaleźć treści, które wydają się podważać prawowierność – odwiecznej przecież – pobożności maryjnej[2].
Jednym z tytułowych „oblicz herezji” byłoby, zdaniem Autora tej krótkiej notatki, zbytnie zaangażowanie w odmawianie różańca oraz poszczególne zawołania Litanii Loretańskiej. W tym miejscu można zapytać, jakie właściwie rozumienie ortodoksji Mirek Chmiel obiera za punkt odniesienia. Nie podaje on przy tym konkretnych argumentów, a jedynie opiera się na szeregu osobistych odczuć, wśród których dominuje dość osobliwe wrażenie, że Kościół pełen Maryi staje się Kościołem bez Jezusa. W przyjętej przez niego optyce heretykami byliby jednak wszyscy Ojcowie i Doktorzy Kościoła, nadto inni przedstawiciele nauki katolickiej, a bodaj największym z nich – Leon XIII. Ten ostatni bowiem, jako autor encykliki Octobri mensae, wyraził zdanie, że jak do Ojca idzie się wyłącznie przez Syna, tak Syn przychodzi tylko przez Matkę. Z tego wynika ruch odwrotny: do Jezusa przychodzi się tylko przez Maryję, Matkę Kościoła, zaś do Maryi zbliżamy się przez Jezusa, czego potwierdzeniem był tzw. „testament z krzyża” (zob. J 19, 26-27: „Jezus zobaczywszy matkę i stojącego tam ucznia, którego miłował, mówi do matki: Niewiasto, oto syn twój. Potem mówi uczniowi: Oto matka twoja. I od tej chwili wziął ją uczeń do siebie”)[3]. Heretykiem byłby również Paweł VI, który pisał, że uznanie Maryi jako pośredniczki łask „należy do samej natury kultu chrześcijańskiego”[4]. Słowa te zostały zresztą powtórzone w Katechizmie Kościoła Katolickiego, w punkcie definiującym podstawy prawdziwego nabożeństwa do Najświętszej Maryi Panny[5].
Uwagi Mirka Chmiela o rzekomo heretyckim charakterze niektórych rysów pobożności maryjnej nie wymagałyby odpowiedzi, gdyby przy okazji nie zobrazowały obaw coraz liczniejszych grup katolików o to, czy aby oddanie Maryi nie przesłania w jakiś sposób osoby Jezusa. Warto więc przypomnieć, że Niepokalana została powierzona wspólnocie Kościoła, reprezentowanej przez „umiłowanego ucznia”, w chwili niezwykle doniosłej, bo w momencie konania na drzewie krzyża. Wiadomo, że słowa wypowiadane na Golgocie stanowiły ukoronowanie całej Dobrej Nowiny. Według Ewangelii Jana oddanie Matki w ręce ucznia, a ucznia w ręce Matki było zresztą ostatnim pouczeniem Jezusa, zanim „wszystko się dokonało i wypełniło się Pismo” (J 19, 28). Trudno zatem nie oprzeć się wrażeniu, że miało ono zasadnicze znaczenie dla późniejszych losów założonego przez Niego Kościoła[6]. Można spojrzeć na to również przez pryzmat chronologicznego początku wydarzeń ewangelicznych. Jak wiadomo, biblijny opis zwiastowania ukazuje Maryję, która w imieniu całej ludzkości wypowiedziała przed Bogiem swoje tak, „niech mi się stanie” (zob. Łk 1, 38), aby następnie za pośrednictwem Jej zgody i dziewiczego łona Zbawiciel mógł ukazać się światu. W tym sensie Najświętsza Panna stała się prawdziwą „bramą niebios”, o ile tylko za istotę nieba uznamy harmonijne obcowanie człowieka z Bogiem. Na tym opiera się zresztą kult Niepokalanego Serca Maryi[7]. Pierwsza Osoba Trójcy okryła Niewiastę niczym cień, druga – zjednoczyła się z Nią tak ściśle, że oboje stanowili jedno ciało, a trzecia – zstąpiła i wypełniła Ją tak, aby ukształtować w Niej Boga Wcielonego (zob. Łk 1, 35). A więc skoro spośród wszystkich ludzi Maryja miała najbliższą, najbardziej zażyłą relację z Ojcem, Synem i Duchem Świętym, katolicy mogą – dzięki więzi z Nią – czerpać z bogactwa Jej miłości ku Bogu. Otwarte ramiona Matki Najświętszej są istotnie podwojami nieba, za którymi czeka Chrystus, Niebo uosobione.
Jezusa nie przesłania również modlitwa różańcowa, pomimo mylnego wrażenia, jakie może sprawiać powtórzone po dziesięciokroć Pozdrowienie Anielskie przy tylko jednej Modlitwie Pańskiej. Każdorazowo odmawiane Zdrowaś Maryjo zawiera w sobie bowiem trzykrotne przywołanie Imienia Bożego (przypomina to biblijną symbolikę pełni i doskonałości liczby trzy); mowa jest kolejno o Panu, Jezusie oraz Bogu. Niepokalana Dziewica pojawia się w różańcu w nieustannym kontekście Chrystusa. W pierwszej kolejności Zdrowaś Maryjo mówi wszakże: „Pan z Tobą”, podkreślając zjednoczenie Matki i Syna, jak również opierając Jej pośrednictwo na tej jedynej w swoim rodzaju jedności. Następnie katolicy wyznają, że Maryja jest „błogosławiona między niewiastami”, ponieważ dane Jej było nosić Jezusa, „błogosławiony owoc Jej żywota”. Pierwotnie słowa te wypowiedziała zresztą Elżbieta, której podziw dla Najświętszej Panny (zob. Łk 1, 43: „A skąd mi ta łaska, że Matka Pana mego przychodzi do mnie”) wcale nie przesłonił osoby Boga. Wręcz przeciwnie – będąc napełniona Duchem Świętym, doskonale wiedziała, że wraz z Maryją przychodzi do niej sam Pan Zastępów (zob. Łk 1, 41-45). Gdziekolwiek pojawiała się Ona, tam działał zjednoczony z Nią Zbawiciel. Wreszcie – różaniec zwraca się do Maryi jako Matki Boga, ponieważ właśnie Boże macierzyństwo uczyniło z Niej szafarkę łask. Wedle słów św. Tomasza z Akwinu, „Błogosławiona Dziewica jest Matką Boga”, w związku z czym „z nieskończonego Dobra, którym jest Bóg, czerpie Ona pewnego rodzaju nieskończoną godność”[8].
Wszystko to sprawia, że właśnie przez Maryję dokonuje się zwycięstwo dobra. Innymi słowy: łaska przychodzi «od» Boga, ale «przez» Maryję. W podobny sposób Pan wyprowadził Izraelitów z niewoli egipskiej, jednak upodobał sobie, aby dokonało się to dzięki pośrednictwu Mojżesza, przedstawiciela i przewodnika Narodu Wybranego. Pewnych przybliżeń dostarczają również historie starotestamentowych heroin, takich jak Judyta, Estera czy Rut, których Opatrzność Boża użyła w celu wyzwolenia bliźnich z niewoli, rozpaczy, bądź życiowej próby. W przypadku Niepokalanej mowa jest jednak o czymś znacznie większym: o przeprowadzaniu chrześcijan przez ziemię wygania, aby mogli przekroczyć morze zła i grzechu, przejść przez pustynię różnorakich pokus i dotrzeć do ojczyzny wiecznej. Stąd też Leon XIII – opierając się na zdaniu św. Cyryla Aleksandryjskiego oraz św. Jana z Damaszku – stwierdza, że „nie zdaje się też przesadą twierdzenie, że za Jej przewodnictwem” prawda o Jezusie „zaprowadziła wszędzie nowy porządek sprawiedliwości i pokoju”[9].
Oczywiście wciąż mogą znaleźć się katolicy, dla których tradycja własnego Kościoła nie ma tego autorytetu, co osobiste odczucia i obawy. Należy jednak zauważyć, że mogą one wynikać – jak to określił św. Ludwik Maria Grignion de Montfort – z pokusy skrupulanctwa. „Czciciele skrupulanci” to mianowicie ci, „którzy obawiają się, by czcząc Matkę, nie ująć czci Synowi, by wynosząc Maryję, nie poniżać Jezusa”, stąd niepokoją się, ilekroć częściej bądź dłużej wołają do Niewiasty, aniżeli wprost do Zbawiciela, „jak gdyby jedno było przeciwne drugiemu”[10]. A jednak „nigdy nie czcimy więcej Jezusa Chrystusa niż wtedy, kiedy czcimy Najświętszą Dziewicę; czcimy Ją zaś tylko dlatego, by doskonalej czcić Jezusa Chrystusa”[11]. Walka ze skrupułami wymaga osobistego rozeznania. Zarazem jednak trudno nie rozstrzygać sprawy herezji i ortodoksji inaczej, aniżeli odwołując się do tekstów Magisterium, Ojców, Doktorów i świętych. Wszystkie one zgodnie mówią natomiast, że Maryja wcale nie przesłania sobą Jezusa, lecz raczej przeciwnie – stanowi doskonałe naczynie Jego łaski. Im częściej po nie sięgamy, tym trwalsza staje się jedność Kościoła ze Zbawicielem. Ponieważ zaś żyjemy w rzeczywistości Nowego Przymierza, w którym starotestamentowe figury znalazły żywe wypełnienie, korzystanie z tego Naczynia odbywa się nie inaczej, jak tylko poprzez osobową relację.
Michał Gołębiowski
[1] Mszał Rzymski, Poznań 1963, s. 648.
[2] M. Chmiel, Różne oblicza herezji, „Tygodnik Powszechny”, nr 43/2017 (https://www.tygodnikpowszechny.pl/rozne-oblicza-herezji-150644 [dostęp z dnia 03.11.17])
[3] „Stąd niemniej prawdziwie i stosownie można twierdzić, że z owego przeogromnego skarbu wszelkiej łaski, który przyniósł nam Pan, gdyż łaska i prawda stały się przez Jezusa Chrystusa (J 1, 17), wszystko bez wyjątku z woli Bożej udzielane nam jest przez pośrednictwo Maryi tak, że jak nikt nie może dojść do Ojca niebieskiego inaczej niż przez Syna, tak samo prawie nikt nie może dojść do Chrystusa inaczej niż przez Jego Matkę” (Leon XIII, Octobri mensae [22 września 1891], par. 12).
[4] Paweł VI, Marialis cultus (2 lutego 1974), par. 56.
[5] Zob. KKK, par. 971.
[6] Zob. Leon XIII, Adiutricem Populi (5 września 1895), par. 3; por. Jan Paweł II, Redemptoris Mater (25 marca 1987), par. 20-24; Lumen Gentium (18 listopada 1964), par. 53.
[7] Zob. Leon XIII, Annum Sacrum (25 maja 1899), par. 8; por. Pius IX, Ineffabilis Deus (8 grudnia 1854), par. 18-20; Pius XII, Haurietis Aquas (15 maja 1956), par. 15.
[8] Zob. Pius XII, Fulgens Corona (8 września 1953), par. 2; por. Pius IX, Lux Veritatus (25 grudnia 1931), par. 14-17; Leon XIII, Quamquam Plures (15 sierpnia 1889), par. 2.
[9] Leon XIII, Adiutricem Populi (5 września 1895), par. 4.
[10] L.M. Grignion de Montfort, Traktat o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny, Kraków 2014, s. 74; por. Lumen Gentium (18 listopada 1964), par. 60.
[11] L.M. Grignion de Montfort, Traktat, jw., s. 75.
(1989), doktor nauk humanistycznych, filolog, historyk literatury, eseista, pisarz, tłumacz. Stały współpracownik pisma „Christianitas”. Autor książek, m.in. „Niewiasty z perłą” (Kraków, 2018) czy „Bezkresu poranka” (Kraków, 2020), za którą został uhonorowany Nagrodą Specjalną Identitas. Jego zainteresowania obejmują zarówno dawną poezję mistyczną, jak również kulturę tworzoną w atmosferze tzw. „śmierci Boga” oraz dzieje ruchów kontrkulturowych lat 60. XX wieku.