Dziewiętnaście procent zdających nie zdało z jednego przedmiotu, zaś 10 procent nie zdało więcej niż z jednego przedmiotu, co oznacza, że do matury będą mogli przystąpić dopiero za rok. W tym roku egzamin dojrzałości zdawały 293 974 osoby (w tym także osoby poprawiające swój wynik z lat ubiegłych). Przyczyną większości egzaminacyjnych porażek była matematyka. Maturę z tego przedmiotu zdało 75 procent abiturientów (w 2013 r. zdało 85 procent). Średnia z matematyki wyniosła 48 procent. Przypomnijmy, że egzamin jest uznawany za zdany, jeżeli w części ustnej i części pisemnej z każdego przedmiotu obowiązkowego maturzysta otrzyma co najmniej 30 procent punktów możliwych do uzyskania z egzaminu z danego przedmiotu. Przedmioty dodatkowe nie mają wpływu na zdanie matury, nie mają ustalonego progu zaliczenia. Nawet jeśli ktoś z dodatkowego przedmiotu nie dostał ani jednego punktu, może zdać maturę.
Najlepiej z egzaminem poradzili sobie uczniowie liceów ogólnokształcących – zdało 80 procent z nich. W liceach profilowanych maturę zdało 42 procent maturzystów, w technikach – 54 procent, w liceach uzupełniających – 14 procent, a w technikach uzupełniających – 11 procent.
Prof. Bogusław Śliwerski komentując tegoroczne wyniki maturalne napisał, że
resort edukacji też ponosi winę za tak beznadziejny stan wiedzy młodzieży, skoro do tego przyczyniła się polityka resortu od 1999 r., kiedy zaczęto wdrażać centralistyczną reformę edukacji, i to zarówno ustrojową, w zakresie sieci szkolnej, jak i programową oraz związaną z wymaganymi kwalifikacjami nauczycieli. Tak dużego chaosu, przypadkowości, arogancji i ignorancji władzy w strukturach zarządzania polityką oświatową nie było w dziejach polskiego szkolnictwa. Ewentualnie można do tego doliczyć jeszcze okres kierowania resortem przez SLD i PSL w latach 1993-1997 czy w latach 2005-2007 PiS-LPR i Samoobrony. Patologiczna, bo lekceważąca konieczność reform centrum władzy na al. Szucha 25, polityka każdego premiera rządu po Henryku Samsonowiczu, sukcesywnie przyczyniała się do coraz większych zaniedbań, wzmacniania dysfunkcji i centralizowania edukacji szkolnej jak w PRL.
Egzaminy zewnętrzne stały się narzędziem w rękach polityków, którzy podjęli się ukrytego sterowania konstruowaniem i profilowaniem poziomu trudności tych egzaminów w takim stopniu, by móc uzyskać w okresie wyborczym wynik pozwalający na wypięcie własnej piersi i upomnienie się o społeczny zachwyt. Tymczasem sprawa jest bardzo poważna, bowiem niezdanie matury w Polsce jest naprawdę dużą sztuką, czyli dowodem na strukturalnie, prawnie upełnomocniony przez polityków analfabetyzm. Skoro wystarczy zaledwie 30% punktów do uzyskania dowodu dojrzałości, do legitymowania się wykształceniem średnim, które zarazem jest przepustką do szkolnictwa wyższego to znaczy, że tak nisko osadzona granica stała się już normą edukacyjną bez jakiegokolwiek cienia krytyki, bez jakichkolwiek już wątpliwości czy poczucia wstydu.
Jeden z nauczycieli tak komentuje na forum przyczyny złych wyników egzaminu maturalnego:
1. matematyka w liceum w podstawie programowej to 3 godziny;
2. uczeń dopuszczający z gimnazjum wobec tego - bez indywidualnej pracy nie - ma szans;
3. wielu uczniów podchodzi do egzaminu coraz mniej poważnie, mają w sierpniu poprawki, można zdawać przez kolejne 5 lat;
4. no i..........jakość kadry.
Trudno nie zgodzić się z wyżej zacytowaną wypowiedzią. Tegoroczna matura jest pokłosiem zmian wprowadzanych w oświacie od wielu lat. Polska szkoła znajduje się w sytuacji pogłębiającego się kryzysu. Wynik matury jest tylko jednym z symptomów owej zapaści. Praktycznie nie istnieje szkoła średnia, a przynajmniej zatraciła ona swoją tożsamość. Szkoła stara się być coraz bardziej atrakcyjna, natomiast przestała praktycznie wymagać. Ograniczanie wiedzy ogólnej na rzecz tzw. praktycznej edukacji (kompetencje miękkie i zawodowe) jest drogą donikąd. Panuje niemal powszechne przyzwolenie na bylejakość. A wszystko przy ogólnym zadowoleniu z wyników PISA OECD i ze wzrostu skolaryzacji na poziomie szkoły średniej i studiów wyższych. Dokąd to nas doprowadzi?
Artur Górecki
Artur Górecki (1975) doktor historii, ukończył także studia filozoficzno-teologiczne i zarządzanie oświatą; autor książek poświęconych historii społecznej i życiu religijnemu w XIX i na początku następnego stulecia, artykułów, przyczynków naukowych i recenzji; współzałożyciel i redaktor czasopisma WychowujMy!; nauczyciel i wieloletni dyrektor placówek edukacyjnych różnych szczebli; dyrektor Departamentu Kształcenia Ogólnego i Podstaw Programowych w MEiN; propagator edukacji klasycznej.