Opublikowane kilka dni temu “Słowo” niemieckich biskupów z okazji 75 rocznicy zakończenia II wojny światowej spotkało się w Polsce z pozytywnymi, a niekiedy wręcz entuzjastycznymi opiniami. Wspomnijmy bardzo szczegółowe omówienie tekstu w KAI, wypowiedzi arcybiskupów Gądeckiego i Skworca lub komentarze autorstwa Tomasza Kyci w “Więzi” i Wojciecha Pięciaka w “Tygodniku Powszechnym”.
Wydaje się jednak wskazane włożenie do tej beczki miodu łyżki dziegciu. Zdecydowanie zbyt mało miejsca w “Słowie” poświęcono postawom niemieckich biskupów i wiernych katolickich w okresie 1933-1939, a więc w okresie między dojściem Hitlera do władzy a wybuchem wojny. Wydaje się, że niewystarczająco krytycznie zanalizowano od początku pasywną, w najlepszym razie, postawę episkopatu i katolików względem jawnie antychrześcijańskiego reżimu partii nazistowskiej.
W swoich wspomnieniach[1] abp Józef Gawlina, Ślązak, wyświęcony w niemieckim Wrocławiu w 1921 roku, opowiada o spotkaniu z niemieckimi biskupami w Rzymie, w roku 1933. Rozmowa zaczęła się od wytknięcia biskupowi Augsburga, Józefowi Kumpfmüllerowi, że opublikowany w tamtejszej katolickiej gazecie rok wcześniej artykuł pt. “Chrystus czy Hitler; teraz to jedno i to samo”, nie spotkał się z właściwą reakcją władzy duchownej. W trakcie dalszej rozmowy, do której dołączają inni biskupi niemieccy, Gawlina mówi im, żeby gdyby w Polsce zapanował reżim podobny do hitlerowskiego, to już kilku polskich biskupów siedziałoby w więzieniu. Niech będzie, że Gawlinę poniosła narodowa duma. Ale jednak w czasach o 60 lat wcześniejszego Kulturkampfu, który w “Słowie” przywołany jest jako swego rodzaju usprawiedliwienie, katoliccy biskupi trafiali do pruskich więzień. I to nie tylko nasz prymas, abp Halka Ledóchowski, ale także Niemcy: Matthias Eberhard z Trewiru, Paulus Melchers z Kolonii, Konrad Martin z Paderborn i Johannes Brinkman z Monastyru. Do hitlerowskiego obozu żaden niemiecki biskup nie trafił.
Powyższe to tylko dygresja. Jednak prowadzi nas do pierwszego z dwóch, ważnych tematów, których moim zdaniem w “Słowie” brakuje. Chodzi mianowicie o refleksję nad relacją biskupi-wierni i pytanie czy w latach reżimu nazistowskiego ci pierwsi byli pasterzami i przewodnikami trzody, czy raczej, może niezbyt chętnie i z ociąganiem, ale szli za zbaczającym na nazistowskie manowce stadem? Wniosek, że jest to pominięcie celowe, pozwalające uniknąć odpowiedzi czy i dziś niemiecki episkopat nazbyt łatwo nie chodzi z owcami na manowce, nie wydaje się nadużyciem. Tym bardziej że potwierdza to drugi ze wspomnianych mankamentów. W “Słowie” nie ma ani o słowa o papieżach a przede wszystkim o Piusie XI. Prawdą jest, że w 1937 roku niemiecki episkopat dołożył starań aby kopie papieskiej encykliki Mit brennender Sorge trafiły do każdej parafii i zostały odczytane z ambon. Ale czy ta paląca troska papieża wytrąciła niemieckich katolików i ich biskupów z letargu? I znowu pojawia się niepokojąca myśl, że o Piusie i jego encyklice w "Słowie” cisza, bo trzeba by postawić pytania o współczesną relację kościoła niemieckiego do papiestwa i Rzymu. Skoro dzisiaj najważniejsze jest zaznaczanie dystansu, niemiecka droga synodalna i marxowskie “nie jesteśmy filią Rzymu”, przypominanie napisanych w czasach nazizmu słów o prymacie może być niewygodne dla współczesnego episkopatu.
Wiara w Kościół nie będzie zachowana w swej czystości i nieskazitelności, jeżeli nie znajdzie oparcia w wierze w prymat Biskupa rzymskiego. (...) Jeżeli ludzie, którzy są nawet zgodni w wierze w Chrystusa, nęcą nas mirażem narodowego kościoła niemieckiego, to wiedzcie, że będzie on tylko zaprzeczeniem jednego Kościoła Chrystusowego, wyraźna zdradą tej powszechnej misji ewangelizacyjnej, którą może spełnić i do której może się dostosować jedynie Kościół powszechny.[2]
A jeśli sobie przypomnimy gdzie ma zaprowadzić owa droga synodalna, przywołamy reakcje jej protagonistów choćby na ostatnią adhortacje posynodalną Franciszka Querida Amazonia, to czy nie lepiej zamilczeć słowa o związku wiary i moralności?
Na prawdziwej i czystej wierze w Boga opiera się moralność ludzkości. Wszelkie próby oderwania nauki moralnej i porządku moralnego od fundamentu wiary, silnego jak skała, i oparciu ich na piasku norm ludzkich, prowadzą jednostkę i społeczeństwa prędzej czy później do upadku moralnego. Głupiec, który mówi w swym sercu, że nie ma Boga, będzie chodził drogami zepsucia moralnego. Głupców tych, zamierzających obecnie rozdzielić religię i moralność, jest legion.(...) Uzależnienie nauki moralności od subiektywnej, zmiennej opinii ludzkiej zamiast oparcia jej na świętej woli Boga wiekuistego, na Jego przykazaniach, otwiera szeroko wrota siłom rozkładu. Rozpoczęte przez to zaprzepaszczenie wiecznych norm obiektywnej nauki moralnej, przeznaczonej do ukształtowania sumień, do uszlachetnienia wszystkich dziedzin życia, jest grzechem przeciwko przyszłości narodu, a za gorzkie owoce grzechu będą musiały zapłacić przyszłe pokolenia.[3]
Właściwie trzeba by zacytować całą encyklikę. Zachęcam do tej lektury.
Podsumowując muszę powiedzieć, że jestem daleki od entuzjazmu komentatorów zachwycających się “Słowem” niemieckich biskupów. To prawda, że opis postaw ich poprzedników sprzed ponad 75 lat jest szczery i pozbawiony przemilczeń. Prawdą jest też, że przedstawiona analiza przyczyn takich postaw jest pozbawiona relatywizmu i łatwych wytłumaczeń. Ale to dobre wrażenie psuje podsumowanie, mające być wyciągnięciem wniosków na przyszłość. Nie wystarczy zapewnienie, że nie popełni się tych błędów co poprzednicy. Szkoda, że zabrakło refleksji nad własnymi uchybieniami, wynikającymi, niestety, w znacznym stopniu z tych samych przyczyn, z tych samych fałszywych mniemań, co błędy sprzed lat.
Piotr Chrzanowski
-----
Drodzy Czytelnicy i Przyjaciele!
Ukazała się właśnie książka "Aby On panował. Dwadzieścia lat Christianitas" wydana z okazji jubileuszu pisma. Zawiera ona trzy wykłady wygłoszone przez Pawła Milcarka, Piotra Kaznowskiego i Tomasza Rowińskiego podczas rocznicowego sympozjum, które odbyło się jesienią 2019 roku.
W związku z tym mamy dla Państwa propozycję, która będzie jednocześnie szansą na wsparcie pracy zespołu redakcyjnego. Każdy, kto przekaże darowiznę w wysokości nie mniejszej niż 50 PLN otrzyma książkę z dedykacją redaktora naczelnego "Christianitas". Za darowiznę w wysokości nie mniejszej niż 100 PLN swoje dedykacje dodadzą pozostali autorzy.
Promocja dotycząca otrzymania tego wydawnictwa książkowego trwa do końca maja. Imiona i nazwiska wszystkich darczyńców, którzy nie zgłoszą, że chcą pozostać anonimowi zostaną opublikowane w „Christianitas”, nr 79-80.
Szczegóły akcji znają Państwo pod linkiem:
christianitas.org/static/patronat-jubileuszowy/
-----
[1] Józef Gawlina, Wspomnienia, Katowice 2004, s.98
[2] Pius XI, Mit brennender Sorge, 27-28
[3] Ibid. 37-38
(1966), mąż, ojciec; z wykształcenia inżynier, mechanik i marynarz. Mieszka pod Bydgoszczą.