Ten artykuł, tak jak wszystkie teksty na christianitas.org publikowany jest w wolnym dostępie. Aby pismo i portal mogły trwać i się rozwijać potrzebne jest Państwa wsparcie, także finansowe. Można je przekazywać poprzez serwis Patronite.pl.
Chciałbym w tym felietonie skomentować kilka spraw, które dzieją się w ostatnich tygodniach i pewne reakcje medialne na te wydarzenia.
Pierwsza z nich to ogłoszenie przez Rzym dekretu o męczeństwie rodziny Ulmów, Józefa i Wiktorii z ich siódemką dzieci. Przypomnijmy krótko, że ta żyjąca we własnym gospodarstwie rolnym rodzina została zamordowana przez niemieckich okupantów w marcu 1944 roku za ukrywanie Żydów.
Ze względu na szczególny przypadek siódmego dziecka Ulmów, z którym Wiktoria w chwili śmierci była w ciąży i którego poród zaczął się w trakcie egzekucji, byłem zainteresowany jak opisywana jest ta historia przez zagraniczne media. To co tam znalazłem skierowało jednak moją uwagę zupełnie w inną stronę. Otóż na żadnej ze stron internetowych, które przejrzałem, głównie po angielsku, nie znalazłem informacji, że sprawcami zabójstwa Ulmów byli Niemcy. Jedynie na stronie Dykasterii ds. Świętych podane są nazwiska morderców, wskazujące na ich niemieckie pochodzenie. Co do zasady wszędzie są oni przedstawiani jako naziści.
Oczywiście takiemu stwierdzeniu niczego nie można zarzucić. A jednak pokazuje ono jak skuteczna jest prowadzona przez współczesne Niemcy polityka historyczna.
Że “demokratyczne” państwa nie prowadzą polityki historycznej? Że to tylko pisowskie oszołomy mają takie pomysły? Proponuję obejrzeć najnowszą, niemiecką, ekranizację powieści Remarque'a “Na Zachodzie bez zmian”. Jakże odrażający i niesympatyczny jest tam Francuz Foche. A dla kontrastu jakże łagodny i pokojowo nastawiony jest niemiecki socjaldemokrata negocjujący warunki zawieszenia broni. I jakże przekonywującym czyni to jego ostrzeżenie, że zbyt surowe warunki pokoju dla Niemiec skończą się jeszcze większym nieszczęściem niż ta wojna, która ma być zakończona.
Nb. jeśli miałbym postawić jakiś zarzut zmarłemu Benedyktowi XVI, to trzeba powiedzieć, że niestety i on zbyt łatwo rozgrzeszał swoich rodaków, o czym świadczy jeden z fragmentów przemówienia podczas jego papieskiej wizyty w Auschwitz. “Jestem tu (...) jako syn narodu niemieckiego - syn tego narodu, nad którym grupa zbrodniarzy zdobyła władzę przez zwodnicze obietnice wielkości, przywrócenia honoru i znaczenia narodowi, roztaczając perspektywy dobrobytu, ale też stosując terror i zastraszenie, by posłużyć się narodem jako narzędziem swojej żądzy zniszczenia i panowania.”
Marzyłoby mi się, żeby i Polska doczekała się rządów, które z jednej strony nie będa niegować potrzeby prowadzenia polityki historycznej, a z drugiej będą ją planować i realizować bez fanfaronady i mierzenia sił na zamiary.
Drugi temat to sytuacja na granicy polsko - białoruskiej. Ponoć cały czas umierają na niej ludzie, zwłaszcza teraz, kiedy znów jest zima. Jacek Kubiak w Gazecie Wyborczej ogłasza, że “w przeddzień Bożego Narodzenia, kiedy Polacy szykowali na kolację wigilijną pusty talerz dla niespodziewanego gościa (w innych krajach nie ma takiego zwyczaju), na mrozie umierali migranci”. Wiadomo, świeże groby zawsze wzruszą, nawet wtedy kiedy, jak się zdaje, istnieją tylko w wyobraźni pracującego we Francji polskiego naukowca. Przelotnie tylko odnotuję wycieczki pod adresem postępowania Kościoła w tej sprawie, wyjątkowo niesmaczne ze strony kogoś, kto przez szereg lat na łamach Tygodnika Powszechnego, kontestował nauczanie tegoż Kościoła choćby w sprawie aborcji.
Co jest szczególnie oburzające w wypowiedzi Kubiaka to stwierdzenie: “Wszyscy stoimy przed największym problemem moralnym od czasów Holocaustu na ziemiach polskich.” Coś niesłychanego! Hucpa wręcz podręcznikowa. Tak, od czasów Holocaustu do dzisiejszego kryzysu migracyjnego w Puszczy Białowieskiej nie działo się w Polsce nic co miałoby porównywalny wymiar. Przez 45 lat rządów komunistycznych nie łamano ludziom sumień, a tych którzy się nie poddawali, nie mordowano jawnie i skrycie, nie zamykano ich w więzieniach, w najlepszym razie nie skazywano na egzystencję gdzieś na marginesie.
Ale, co ciekawe, Wyborcza nie pierwszy raz pozwala sobie na porównanie sytuacji na granicy z Białorusią do Zagłady. W jednym z lipcowych numerów “Wysokich obcasów”, prezentowana w nim kobieta z tamtych stron, tak mówi o udzielaniu w swoim domu pomocy migrantom: “To było zupełnie jak ukrywanie Żydów podczas wojny. To napięcie i strach, że nas nakryją…”
Cóż, uważam takie porównanie za łajdactwo. Za ubliżanie żydowskim ofiarom i pogardę okazywaną tym, którzy, jak Ulmowie, starali się pod niemiecką okupacją Żydów chronić. Takie porównanie może trochę dziwić, ponieważ Wyborcza przez lata ćwiczyła Polaków w przekonaniu, że żadna inna, doznana przez jakąkolwiek zbiorowość krzywda i prześladowanie, nie może być porównywalne z Holocaustem. A już szczególnie żadna polska krzywda. A tutaj nagle krzywdy dość niewielkie, jeśli nie zupełnie wyimaginowane, a już na pewno będące konsekwencją dobrowolnych decyzji tych, którzy ich doznają, są zestawiane z masowym mordowaniem ludzi z powodu ich rasy.
Jeśli jednak zastanowić się głębiej nie ma w tym nic dziwnego. Lewica raczej Żydów, a żydów w szczególności, nie lubi. Widać to przede wszystkim w jej stosunku do konfliktu izraelsko - palestyńskiego. Myślę, że najgłębszy powód tej niechęci jest jednak inny. Dobrze zdiagnozował go inny papież, św. Jan Paweł II. W Auschwitz. “Zatrzymam się wraz z wami, drodzy uczestnicy tego spotkania, na chwilę przy tablicy z napisem w języku hebrajskim. Napis ten wywołuje wspomnienie narodu, którego synów i córki przeznaczono na całkowitą eksterminację. Naród ten początek swój bierze od Abrahama, który jest ojcem wiary naszej (por. Rz 4,12 ), jak się wyraził Paweł z Tarsu. Ten to naród, który otrzymał od Boga Jahwe przykazanie „Nie zabijaj”, w szczególnej mierze doświadczył na sobie zabijania. Wobec tej tablicy nie wolno nikomu przejść obojętnie.”
I ostatnia sprawa. Premier Mateusz Morawiecki w czacie z internautami, poczynił uwagę, że nie zgadza się z nauczaniem Kościoła katolickiego, gdyż uważa, że w dzisiejszych czasach zdarzają się sytuacje, w których należałoby wobec przestępców stosować karę główną. Oczywiście premier nie ma racji w tym przede wszystkim, że uważa swój pogląd za niezgodny z nauczaniem Kościoła. Trudno bowiem uznać za z nim niezgodną opinię mającą umocowanie w Biblii, w nauczaniu Ojców, Doktorów i kilkuset papieży, a niezgodną jedynie z przekonaniem papieża Franciszka. Fakt, że ten per fas et nefas nakazał je umieścić w, skądinąd odstawionym do lamusa, Katechizmie, nie czyni tej opinii nauczaniem Kościoła. Jest to raczej jeden z najbardziej jaskrawych przejawów toczącej Kościół choroby turbopapiestwa, o które znakomicie pisze mój redakcyjny kolega Tomasz Rowiński w swojej najnowszej książce.
Szczerze mówiąc nie wiem dlaczego Mateusz Morawiecki poruszył ten temat, przyznając jednocześnie, że nie widzi możliwości wprowadzenia w życie tego swojego przekonania. Bardziej jednak niż ta swoista bezcelowość wypowiedzi, zaskoczyło mnie, że postanowił na nią zareagować KAI, referując rozmowę swojego dziennikarza z Tomaszem Snarskim, autorem wydanej dwa lata temu książki Kościół katolicki wobec kary śmierci. Między prawem a filozofią i teologią. Słabości argumentacji Snarskiego pokazałem w swojej recenzji “Abolicjonizm: opium dla przewrażliwionych inteligentów”. Prawnik i akademik z Uniwersytetu Gdańskiego zapewne jej nie czytał, gdyż nadal z dużą pewnością siebie twierdzi, że “dzisiaj potrzeba rzetelnej, merytorycznej debaty nad kształtem prawa karnego, z tym, że kierunek zmian winien być dokładnie odwrotny niż chcieliby tego rządzący, przynajmniej z perspektywy chrześcijańskiej. Powinniśmy szukać rozwiązań sprzyjających pojednaniu, naprawieniu krzywdy, zwiększeniu praw ofiar, a także zwiększenia skuteczności systemu dotychczasowego środków reakcji karnej.” Trudno nie zapytać o jakim naprawieniu krzywdy i i jakich prawach ofiary możemy mówić, kiedy ofiara nie żyje. Nie będę jednak uciekał się do łatwej erystyki. Jak wspomniałem Tomasz Snarski napisał swoja książkę ponad dwa lata temu, opierając swoje stanowisko na zasadzie turbopapieskiej: aktualny pontifex wypowiedział swoje zdanie, zatem Kościół potępia stosowanie kary śmierci zawsze i wszędzie.
Od czasu ukazania się książki świat jednak się zmienił. W międzyczasie papież Franciszek zdążył napisać w encyklice Fratelli Tutti, że Kościół nie popiera już nauki o wojnie sprawiedliwej. Tym razem weryfikacja papieskiego pięknoduchostwa przyszła szybciej niż wszyscyśmy sobie tego życzyli. Okazało się, że nie popierając tej starej, solidnie uzasadnionej w Piśmie a w swym pełnym ujęciu sięgającej św. Augustyna nauki, Franciszek stanął wobec rosyjskiej agresji na Ukrainę zupełnie bezbronny intelektualnie. Szereg pożałowania godnych papieskich mów, uczynków i zaniedbań odnoszących się do tej wojny, ową wcześniejszą deklarację o odrzuceniu pojęcia wojny sprawiedliwej, odesłał w tempie ekspresowym na śmietnik historii.
Większośc z nas, jak sądzę, ma nadzieję, że trwającą już prawie rok wojnę uda się jak najszybciej zakończyć sprawiedliwym pokojem. Ale Ukraina to nie jedyne zapalne miejsce na ziemskim globie. Cały szereg symptomów wskazuje, że liberalny sen o końcu historii, był tylko majakiem, a scenariusz, że dzieje świata ulegną, jak to się nie raz zdarzało, poważnemu cywilizacyjnemu i kulturowemu regresowi, wcale nie jest już tak nie do wyobrażenia. Oby przywrócenie właściwego brzmienia punktowi 2267 w Katechizmie było podyktowane jedynie potrzebą zachowania spójności katolickiego nauczania, bez dodatkowego bodźca ze strony walącego się w gruzy świata.
Piotr Chrzanowski
-----
Drogi Czytelniku, prenumerata to potrzebna forma wsparcja pracy redakcji "Christianitas", w sytuacji gdy wszystkie nasze teksty udostępniamy online. Cała wpłacona kwota zostaje przeznaczona na rozwój naszego medium, nic nie zostaje u pośredników, a pismo jest dostarczane do skrzynki pocztowej na koszt redakcji. Co wiecej, do każdej prenumeraty dołączamy numer archiwalny oraz książkę z Biblioteki Christianitas. Zachęcamy do zamawiania prenumeraty już teraz. Wszystkie informacje wszystkie informacje znajdują się TUTAJ.
(1966), mąż, ojciec; z wykształcenia inżynier, mechanik i marynarz. Mieszka pod Bydgoszczą.