Jan Steen, Szkoła dla chłopców i dziewcząt, National Gallery of Scotland w Edynburgu
[...] jesteśmy sługami, a nie panami rozumu.
Atenagoras z Aten
Aktualna sytuacja społeczno-polityczna jest bardzo dynamiczna, trudno przewidzieć dalszy rozwój wydarzeń. Nie można oczywiście abstrahować od tego, co dzieje się wokół nas, ale działania, które podejmujemy, nie mogą być podyktowane tylko „potrzebą chwili”. Dotyczy to również obszaru edukacji. Należy uniknąć błędu, który polegałby na tym, że skupiamy się tylko na kilku punktach, dokonując kosmetycznych -- choć być może spektakularnych medialnie -- zmian, a nie bierzemy pod uwagę całości, jaką stanowi system edukacji w Polsce [1]. Punktowe, skądinąd zasadne zmiany (jak np. likwidacja gimnazjów) nie są w stanie przyczynić się do realizacji jakiegoś większego dobra, które winno wynikać z mądrego kształcenia oraz wychowania dzieci i młodzieży. Nie jest dobrze, gdy przy pisaniu podstaw programowych ograniczamy się tylko do ich dostosowania do nowej struktury szkolnictwa, czy też, gdy odpowiedzialnymi za szkołę branżową czynimy ludzi, którzy wcześniej przyczynili się do upadku szkolnictwa zawodowego w Polsce. Trafnie podsumował to kiedyś Marek Torbicz, dyrektor w jednej z lubelskich szkół, mówiąc o produkcji obywateli, którym myślenie sprawia trudność, natomiast dobrze im idzie obsługa „kolejnego narzędzia, potrzebnego do sprawnego funkcjonowania we współczesnej technologii”.
Myśląc, o właściwym ustawieniu priorytetów w edukacji, trzeba wciąż przypominać, że w procesie wychowania człowieka to rodzina zajmuje miejsce przed państwem. „Niesprawiedliwie tedy postępuje państwo, jeżeli wszystkie sprawy wychowania i nauczania tak zagarnia dla siebie, żeby rodzice wbrew obowiązkom sumienia chrześcijańskiego lub wbrew swoim własnym słusznym życzeniom byli zmuszani bądź fizycznie, bądź moralnie posyłać dzieci do szkół państwowych” - pisze Pius XI w encyklice „Divini illius Magistri”. Odnosi się to do wszystkich obszarów funkcjonowania systemu szkolnego, ale w tym miejscu warto zaapelować o rezygnację z rejonizacji i konieczności pozyskiwania opinii poradni psychologiczno-pedagogicznej w odniesieniu do tzw. edukacji domowej.
Jeżeli odwołujemy się do europejskiej, klasycznej tradycji pedagogicznej (paidei), to musimy pamiętać, że u jej podstaw znajduje się określona koncepcja człowieka jako istoty mającej życie biologiczne, psychiczne, ale przekraczającej przyrodę dzięki rozumowi. Celem życia człowieka jest budowanie swojego człowieczeństwa w perspektywie ostatecznego celu jego życia. Dokonuje się to dzięki ogromnemu wysiłkowi indywidualnemu i społecznemu, który ma miejsce w obszarze kultury. Aby mogła nastąpić aktualizacja potencjalności osobowych człowieka, potrzebny jest wychowawca, który pomaga, kieruje i wspiera. Dlatego tak ważna jest rola nauczyciela, który — byłoby dobrze — gdyby przynajmniej czasami chciał stawać się mistrzem prowadzącym wychowanków ku ich wzrostowi w prawdzie i dobru.
Przyczyną wzorczą dla instytucji takich jak szkoła jest rodzina. Szkoła niejako poszerza kontekst wychowawczy, w którym wzrasta młody człowiek, gdzie kształtuje się jego charakter. Celem działania rodziny i szkoły jest kształtowanie dziecka, zgodnie z obecnymi w nim potencjalnościami. Rodzina i szkoła, mając za przedmiot i podmiot swojego działania to samo dziecko, muszą więc w ten sam sposób rozumieć to, kim jest człowiek, jaki jest cel jego życia. W dzisiejszej rzeczywistości jest to bardzo trudne do osiągnięcia. Dlatego należy zrobić wszystko, aby szkoła nigdy nie była miejscem, w którym następuje deprawacja dzieci. Nie może ona, w imię różnorako pojętej „potrzeby chwili”, doraźnej mody, sytuacji na rynku pracy, ograniczać dzieci w tym, co jest stałą potrzebą ich rozwoju jako ludzi. Szkoła musi uczyć prawdziwego poznania (zmysłowego i intelektualnego) wzbogacającego wewnętrznie podmiot poznający,ukierunkowanego na prawdę i dobro, a nie tylko ćwiczyć w zdobywaniu i przetwarzaniu informacji. Tylko takie poznanie prowadzi do prawdziwego szczęścia. Szkoła nie może wolności człowieka rozumieć tylko jako braku przeszkód w działaniu, a jej celu upatrywać w przyjemności i użyteczności. Trzeba odrzucić narzuconą szkole liberalną wizję świata na rzecz przywrócenia prawdy o człowieku, w tym o jego życiu społecznym i politycznym. Dzisiejszej szkole polskiej potrzebne jest wypracowanie „Konstytucji edukacji”, zawierającej zasady programowe — oparte na realistycznym rozpoznaniu tego kim jest człowiek. Dopiero z nich winny wynikać treści programowe i proponowane narzędzia do usprawnienia w obszarze intelektu (pojętność, wiedza, mądrość) i woli (formowanie cnót). Należy wrócić do zasady klasycznej tradycji pedagogicznej, która zakładała, że bez wykształcenia ogólnego, nie może być mowy o wychowaniu prawdziwie wolnego człowieka. Na kształcenie specjalistyczne, zawodowe przychodzi czas później.
Nie należy przeciwstawiać sobie wiedzy i umiejętności. Wiadomości winny być materiałem ćwiczeniowym dla uzyskiwania trwałych sprawności (nie należy ich mylić z kompetencjami). W tym samym stopniu należy dbać o rozwój dzieci w obszarze tzw. przedmiotów humanistycznych i ścisłych, równolegle dowartościowując usprawnienie manualne. Wynikać z tego winno mądre połączenie kultury intelektualnej z pracą fizyczną. Według św. Tomasza z Akiwnu każdy, kto coś wytwarza jest cnotliwy, jeśli dobrze wytwarza. Edukacja powinna prowadzić do odkrycia najgłębszych i najbardziej powszechnych mechanizmów leżących u podstaw całej rzeczywistości, pozwalających zrozumieć porządek, który w niej panuje. Tak rozumiana mądrość musi prowadzić do umiejętności porządkowania rzeczywistości w świetle ostatecznych racji.
Konieczne jest zakorzenienie człowieka w dziedzictwie cywilizacyjnym [3]. Winno się to dokonywać poprzez wskazanie kanonu kultury, rozumianego jako punkt odniesienia dla wszystkich działań podejmowanych w obszarze kształcenia i wychowania. Wzorzec ten musi stanowić prawdziwą miarę naszego dziedzictwa, którego forma określona jest przez chrześcijaństwo. Wychowanie nie może uciec od właściwego odniesienia do dobra i zła, nie może zrezygnować z kształtowania charakteru poprzez wyrabianie stałych dyspozycji do dobrego działania i zwalczaniu wad. Nie można tego osiągnąć, mówiąc tylko o prawach (rozliczne listy praw dziecka i ucznia są tego przykładem). Prawa te winny być zakorzenione w obowiązkach i obiektywnej prawdzie o nas samych i otaczającej nas rzeczywistości. Tematu wychowania w szkole nie rozwiązuje modne dziś hasło “wychowania ku wartościom”, gdyż każdy może w miejsce “wartości” podstawić to, co mu się podoba i co uznaje za ważne, a nie to, co obiektywnie takim jest. Zatraca się tu obiektywną miarę poznania.
Zakorzenianiu w naszym dziedzictwie cywilizacyjnym musi towarzyszyć odrzucenie wszechobecnego dzisiaj w szkole multikulturalizmu, który jest ideologicznym narzędziem służącym do zniszczenia właściwego porządku, a jednocześnie drogą do narzucenia obcych wzorców kulturowych, które później pozwalają innym mówić nam, po której “stronie historii się znajdujemy”. Multikulturalizm nie ma nic wspólnego z tradycyjnie rozumianą wielokulturowością, którą Polacy znają z własnej historii, choć bywa określany właśnie tym terminem.
Dzisiejsza szkoła potrzebuje właściwych hierarchii i więzi społecznych, z poszanowaniem autorytetów (rodziców, nauczycieli). Ich odbudowa nie jest możliwa bez przywrócenia każdemu właściwego mu miejsca, wynikającego z pełnionej roli i związanego z nim zakresu odpowiedzialności, który ponosi. Nie będzie dobrej szkoły bez mądrych, dobrze przygotowanych do pracy nauczycieli, wyposażonych w odpowiednie przymioty moralne, a nie zagubionych, często również słabo merytorycznie przygotowanych ludzi, którzy w szkole znaleźli się przez przypadek. Jednym, choć nie jedynym, warunkiem tego, żeby nie odbywała się negatywna selekcja do tego zawodu, jest odpowiednie zabezpieczenie statusu zawodowego i ekonomicznego pedagogów. Konieczne są zmiany w awansie zawodowym nauczycieli, odejście od obecnie panującej mody na odbywanie coraz to nowych szkoleń, z których niewiele wynika, być może poza tworzoną przez nie atmosferą aktywizmu.
Polska szkoła musi zostać odbiurokratyzowana, ale nie poprzez mówienie o tym, zwoływanie kolejnych gremiów konsultacyjnych, ale realne zmiany w prawie oświatowym i większe zaufanie do wszystkich tworzących ją podmiotów. A tym urzędnikom ministerialnym, którzy twierdzą, że jest to problem wydumany, polecam podjęcie pracy w szkole, przynajmniej przez pół roku. Mam pełną świadomość tego, że szereg obciążeń nakładanych na nauczycieli przez dyrektorów, a na dyrektorów przez kuratoria i samorządy, nie wynika wcale z przepisów prawa. Ale u genezy tego problemu leży przyzwolenie na tego typu działania, a wręcz ich oczekiwanie ze strony nadzoru pedagogicznego i wytworzonej w szkolnictwie “kultury prawnej”, która, by odwołać się do myśli prof. Feliksa Konecznego, jest obca naszemu kręgowi cywilizacyjnemu. Ten kto przeszedł np. tzw. ewaluację zewnętrzną w szkole, wie o czym mówię - Bogu dzięki, że nie ma już tej formy nadzoru! Praktyka często jest taka, że nie liczy się jakość rzeczywistej praca nauczyciela czy dyrektora, tylko sam zapis, który mówi o wykonaniu określonego zadania.
Przemyślenia wymaga formuła egzaminów zewnętrznych, a w wypadku egzaminu ósmoklasisty, wręcz jego zasadność. Temat ten wymaga jednak odrębnego opracowania, które uwzględniałoby również zmianę formuły funkcjonowania Centralnej Komisji Egzaminacyjnej, a także innych agend i samej struktury MEN.
Byłoby czymś niewłaściwym uzasadnianie wdrażania tych zmian tym, że szkoła, niejako z natury, musi się ciągle zmieniać. Nie, moim zdaniem tak nie jest, dlatego że natura człowieka zawsze jest taka sama. A zmieniające się okoliczności, w których on żyje, także stan wiedzy, mogą powodować konieczność wprowadzenia pewnych rzeczy nowych, ale winno się to dokonywać na zasadzie organicznego wzrostu i nie powinno wymagać przebudowy całego systemu. Ale żeby osiągnąć taki stan rzeczy najpierw trzeba całą rzeczywistość oświatową postawić na nogach, tak aby człowiek mógł się rozwijać według potencjalności jego natury. Oby to się udało.
Artur Górecki
-----
Drogi Czytelniku, prenumerata to potrzebna forma wsparcja pracy redakcji "Christianitas", w sytuacji gdy wszystkie nasze teksty udostępniamy online. Cała wpłacona kwota zostaje przeznaczona na rozwój naszego medium, nic nie zostaje u pośredników, a pismo jest dostarczane do skrzynki pocztowej na koszt redakcji. Co wiecej, do każdej prenumeraty dołączamy numer archiwalny oraz książkę z Biblioteki Christianitas. Zachęcamy do zamawiania prenumeraty już teraz. Wszystkie informacje wszystkie informacje znajdują się TUTAJ.
-----
[1] Por. A. Górecki, Dezyderat. Pożądane zmiany w systemie edukacji, http://christianitas.org/news/dezyderat-pozadane-zmiany-w-systemie-edukacji/
[2] Zgodnie z obecnie obowiązującymi przepisami uczniowie pobierający naukę w domu mogą być przypisani tylko do szkoły w województwie, w którym mieszkają.
[3] Por. P. Milcarek, Jak szkoła? http://christianitas.org/news/jaka-szkola/
Artur Górecki (1975) doktor historii, ukończył także studia filozoficzno-teologiczne i zarządzanie oświatą; autor książek poświęconych historii społecznej i życiu religijnemu w XIX i na początku następnego stulecia, artykułów, przyczynków naukowych i recenzji; współzałożyciel i redaktor czasopisma WychowujMy!; nauczyciel i wieloletni dyrektor placówek edukacyjnych różnych szczebli; dyrektor Departamentu Kształcenia Ogólnego i Podstaw Programowych w MEiN; propagator edukacji klasycznej.