Kilka dni temu Radio Watykańskie krótko zreferowało wypowiedż jednego z najwybitniejszych współczesnych architektów, Mario Botty. Ten twórca licznych kościołów budowanych w ostatnich dziesięcioleciach przyznaje, że “sam najbardziej lubi wielkie kościoły, przede wszystkim te dawne”. Owszem dodaje zaraz, że “również i współczesne”, niemniej kolejność, w jakiej wymienia swoje preferencje, wydaje się znamienna. Botta zauważa, że “projektowania kościołów nie można powierzać złym architektom.” To oczywiście prawda. Architekci mają swoje za uszami. A jednak… Pisałem w recenzji książki Jakuba Turbasy “Ukryte piękno”, że “za wiele tych [złych] rozwiązań należy winić raczej teologów niż architektów”. Bo to teolodzy de facto są w tym obszarze inwestorem. Zgadzam się z Turbasą, że o ostatecznym efekcie budowy nowego kościoła decydują teolog, architekt i budowniczy. Jednak ten pierwszy jest najważniejszy, a główną przyczyną brzydoty większości współczesnych kościołów jest całkowity zamęt w rozumieniu tego, czym jest liturgia.
Jeśli więc miałbym coś podpowiadać architektom, to żeby nie zważając na teologa projektowali kościoły obrządku rzymskiego tak, żeby dawało się w nich bez trudności i tymczasowych modyfikacji sprawować liturgię w obu formach tego rytu. Przede wszystkim musi być możliwa celebracja versus Deum. Nawet jeśli teraz w formie zwyczajnej dominuje odmienne ustawienia kapłana, trzeba powiedzieć, że jest to swego rodzaju aberracja tak dalece niezgodna z prawdziwym Duchem liturgii, że prędzej (oby!) czy później przeminie. Pozwolę sobie zacytowac fragment najnowszej książki kardynała Roberta Sarah “Wieczór sie zbliża i dzien już się chyli”: “Ołtarz, tak jak próg, wpierw stanowi granicę; ścisłą granicę między przestrzenią świata i przestrzenią Boga, między bezpośredniością tego, co ludzkie, I Transcendencją tego, co Boskie. Ołtarz uświadamia nam wyżyny na których mieszka Bóg. Można powiedzieć, że te wyżyny znajdują się po drugiej stronie ołtarza, jeśli pomyśleć o odległości jaka dzieli nas od Boga. (...) Dlatego nie przystoi, żeby celebrans zajmował miejsce po drugiej stronie ołtarza, jakby zajmował miejsce Boga. Tak czyniąc, jest jak ekran, który przesłania Transcendencję Boga. Jest zasłoną skrywającą majestat Boga.”
W dawniejszych czasach prymat Boga uwidaczniał się też w samej wielkości budynków kościelnych, które czy to na wsi, czy w murach największych nawet miast dominowały nad innymi budowlami w ich otoczeniu. Dziś jest to coraz rzadsze, nawet tam, gdzie, jak w Polsce, większość nowych realizacji kościelnych stanowi mocny akcent architektoniczny w najbliższej okolicy. Oczywiście również w tym przypadku to wina ich kiepskiej architektury. Co począć jednak w sytuacji, kiedy kościół budowany jest pośród drapaczy chmur w nowoczesnych dzielnicach biurowo - biznesowych? Nie wydaje mi się właściwym rozpaczliwe i epigońskie trzymanie się dawnych form, bo i tak zostaną one przytłumione przez otoczenie. Nie podejmowałbym na tym polu rywalizacji kto wybuduje większy budynek:, bo jest ona od początku skazana na niepowodzenie. Co do formy zewnętrznej nie wiem co można by zaproponować poza tym, że powinna ona za pomocą, niechby najskromniejszych elementów dekoracyjnych jasno komunikować, że mamy do czynienia z Kościołem. W tym kontekście tym bardziej istotne jest to, co napisałem wyżej o aranżacji wnętrza świątyni.
Mówiąc krótko: architektura nowych kościołów powinna być jasno podporządkowana ich funkcji. Dlaczego w przypadku architektury kościelnej trzeba przypominać to, co zasadniczo jest regułą każdej dobrej architektury? Czy nie dlatego, że teologowie nie szanują i nie rozumieją liturgii? I czy w takim razie nowe kościoły nie są widzialnymi znakami tego duchowego kryzysu?
Piotr Chrzanowski
-----
Drogi Czytelniku, skoro jesteśmy już razem tutaj, na końcu tekstu prosimy jeszcze o chwilę uwagi. Udostępniamy ten i inne nasze teksty za darmo. Dzieje się tak dzięki wsparciu naszych czytelników. Jest ono konieczne jeśli nadal mamy to robić.
Zamów "Christianitas" (pojedynczy numer lub prenumeratę)
-----
(1966), mąż, ojciec; z wykształcenia inżynier, mechanik i marynarz. Mieszka pod Bydgoszczą.