Liturgia
2025.03.13 17:22

Missa exclusiva, czyli o muzyce współczesnej na mszy

Ten artykuł, tak jak wszystkie teksty na christianitas.org publikowany jest w wolnym dostępie. Aby pismo i portal mogły trwać i się rozwijać potrzebne jest Państwa wsparcie, także finansowe. Można je przekazywać poprzez serwis Patronite.pl. Z góry dziękujemy.

 

Przez media społecznościowe przewinął się w ostatnich dniach filmik będący fragmentem mszy pontyfikalnej odprawionej w Środę Popielcową w Bazylice Świętych Apostołów pod przewodnictwem arcybiskupa Rainera Marii kardynała Woelkiego. Alexandra Naumann śpiewa Kyrie, Sanctus i Agnus Dei z Missa für Solostimme, którą sama skomponowała. Jak wynika z informacji zamieszczonej pod filmem, co roku na początku Wielkiego Postu w ponad stu miastach na całym świecie odbywa się Środa Popielcowa Artystów. Celem tych dni refleksji jest umożliwienie artystom określenia swojej postawy religijnej, spotkanie się z biskupem danego kraju i samymi artystami, modlitwa za artystów, którzy zmarli w ostatnim roku, a także (w Kolonii od 1953 r.) ustalenie priorytetów kulturalnych. Pierwszą „Środę Popielcową Artystów” zainicjowano po II wojnie światowej z inicjatywy Paula Claudela w Warszawie. Pomysł ten podjął ówczesny dziekan miasta Kolonii, dr Robert Grosche, który był przyjacielem Claudela i zaproponował podobną inicjatywę dla Kolonii.

Trzeba odnotować, że muzyka wykonana na Mszy podczas tegorocznej “Środy Popielcowej Artystów” nie była aż tak straszna, jak jeden fragment psalmu wykonanego przez artystkę. Na filmie ów fragment zaczyna się około trzydziestej minuty nagrania. To właśnie on wywołał to oburzenie w polskich mediach społecznościowych. Wśród komentarzy znalazłam i taki, że brzmienie tej muzyki przypomina nieco dzieło Arnolda Schönberga Pierrot lunaire. Zdarzały się też komentarze histeryczne, że mamy tutaj do czynienia z profanacją. Trzeba jednak pamiętać, że to jedyny fragment muzyki w tej mszy, który był tak kontrowersyjny i wyrwany z kontekstu rzeczywiście brzmiał niczym muzyka piekielna.

Natomiast warto przy tej okazji przypomnieć i uporządkować pewne zagadnienia dotyczące muzyki kościelnej, szczególnie zaś liturgicznej.

Po pierwsze zasady, którymi powinna się kierować muzyka kościelna, określone zostały w następujących dokumentach kościelnych: motu proprio Piusa X Tra le sollecitudini[1], encyklice Piusa XII Musicae sacrae disciplina[2] oraz wynikającej z zaleceń Soboru Watykańskiego II Instrukcji o muzyce w świętej liturgii Musicam sacram,wydanej przez Świętą Kongregację Obrzędów[3].

Pius X precyzuje trzy cechy, które koniecznie powinna posiadać każda muzyka kościelna: świętość, dobroć form oraz powszechność. Krótko wyjaśnijmy jak powinno się rozumieć każdą z tych cech. Świętość muzyki bardzo trudno wyjaśnić, łatwiej jest powiedzieć jaka muzyka kościelna świętą nie jest. Pius X wyjaśnia tę cechę następująco: Muzyka kościelna winna być świętą, tj. wykluczać wszystko, co jest światowe, i to nie tylko z istoty swojej, ale i ze sposobu wykonywania.[4]

Te trzy własności, jak czytamy dalej w motu proprio, posiada w najwyższym stopniu chorał gregoriański. Jest to oczywiste, ponieważ chorał ten posługuje się bardzo specyficznym, unikalnym językiem muzycznym, operuje takimi środkami kompozytorskimi, jak monodia, diatonika, ściśle przestrzegane skale kościelne, skoncentrowanie na poszczególnych słowach tekstu liturgicznego, podkreślanie tych kluczowych. Nie sposób pomylić brzmienia chorałowego z muzyką świecką, jest to bowiem język muzyczny zarezerwowany do czynności sakralnych.

Świętość chorału gregoriańskiego jest tak wzorcowa, że Pius X formułuje też następującą zasadę:

Kompozycja kościelna tym jest świętszą, tym bardziej charakterowi liturgii bliską, im bardziej w budowie swojej, w natchnieniu i w guście orientuje się według chorału gregoriańskiego, odpowiada zaś kościelnej powadze tym mniej, im bardziej od pierwowzoru swego się oddala[5].

Cecha, którą Pius X nazywa „dobrocią form” oznacza po prostu rzetelność warsztatu kompozytorskiego. Niestety w dzisiejszych czasach, kiedy to wszystkie zasady, którymi powinna się rządzić dobra kompozycja zostały zakwestionowane i obalone, jest już niemal niemożliwa do zweryfikowania. Oto rzeczywisty problem dotyczący zarówno muzyki świeckiej jak i kościelnej.

Natomiast powszechność, o której mówi Pius X to nic innego jak rozpoznawalność tej muzyki dla każdego, pochodzącego nawet z zupełnie innej kultury czy wiary i wyznania, jako muzyka sakralna. Tę cechę również w najwyższym stopniu posiada chorał gregoriański.

Z tej perspektywy możemy spojrzeć na powyższy, kontrowersyjny fragment muzyki wykonywanej na mszy w Kolonii. Czy muzyka ta spełnia wymóg świętości, a zatem czy wyklucza wszystko, co jest światowe, i to nie tylko z istoty swojej, ale i ze sposobu wykonywania? Nie. Ta muzyka jest jak żywcem wzięta z festiwalu Warszawska Jesień, albo z performansu w galerii sztuki współczesnej.

Czy może zatem charakteryzuje się dobrocią formy? Tego z kolei nie jesteśmy w stanie stwierdzić, bo nie jesteśmy specjalistami od muzyki współczesnej, a i oni zapewne nie byliby w tej kwestii zgodni.

Czy jest ona zatem powszechna, w rozumieniu nakreślonym powyżej? Też nie. W dodatku nie jest to muzyka powszechnie zrozumiała i dostępna nawet w kategoriach muzyki świeckiej.

Skąd zatem to wrażenie profanacji, które pojawiło się u niektórych polskich obserwatorów? W zasadzie można się tu odwołać do moich spostrzeżeń na temat tzw. „świeckiego sacrum”, czyli wywędrowania muzyki liturgicznej do sal koncertowych, gdzie jest celebrowana na zasadzie obiektu kultu, a potem wraca do kościoła, gdzie nadal doznaje tego samego kultu w ramach liturgii. Zatem to już nie sam Bóg jest czczony, tylko sztuka.

Warto zatem przywołać tradycyjny podział na sztukę „wysoką” i „niską”. Ten podział funkcjonował i nadal funkcjonuje w muzyce świeckiej. Dalekimi potomkami muzyki „wysokiej”, takiej jak dzieła Bacha, Beethovena, Mahlera itd. są dzieła Schönberga czy współczesnych kompozytorów. Natomiast dalekimi potomkami muzyki „niskiej” są współczesne popularne piosenki, które słychać wszędzie. Te dwa światy oczywiście wzajemnie się przenikają, jedne aspirują ku drugim itd. Ale jednak nadal współistnieją. I nie da się zaprzeczyć, że najczęściej ten pierwszy rodzaj jest kalekim i zmutowanym potomkiem swoich przodków.

W tym zatem konkretnym przypadku to jednak forma tej muzyki wywołuje największe oburzenie. Dzieje się tak dlatego, że to jest właśnie doskonały przykład także i na to, co stało się ze współczesną muzyką “wysoką”.

Jeśli zatem Kościół miał wybierać, który rodzaj współczesnej muzyki chciałby przyjąć za swój własny język muzyczny w liturgii, to nic dziwnego, że Kościół w Polsce z dwojga złego wybrał popłuczyny po muzyce popularnej. Ten rodzaj muzyki, który jest potomkiem muzyki „niskiej”. Na to został skazany, skoro odrzucił własny repertuar muzyczny: chorał gregoriański, polifonię oraz śpiew ludowy.

Antonina Karpowicz-Zbińkowska 

 

Ten artykuł, tak jak wszystkie teksty na christianitas.org publikowany jest w wolnym dostępie. Aby pismo i portal mogły trwać i się rozwijać potrzebne jest Państwa wsparcie, także finansowe. Można je przekazywać poprzez serwis Patronite.pl. Z góry dziękujemy.

 

[1] Ogłoszone 22 listopada 1903 r.

[2] Ogłoszona 25 grudnia 1955 r.

[3] Ogłoszona 5 marca1967 r.

[4]Tra le sollecitudini, I, 2.

[5] Tamże, II, 3.


Antonina Karpowicz-Zbińkowska

(1975), doktor nauk teologicznych, muzykolog, redaktor „Christianitas”. Publikowała w „Studia Theologica Varsaviensia”, "Christianitas", na portalu "Teologii Politycznej" oraz we "Frondzie LUX". Autorka książek "Teologia muzyki w dialogach filozoficznych św. Augustyna" (Kraków, 2013), "Zwierciadło muzyki" (Tyniec/Biblioteka Christianitas, 2016) oraz "Rozbite zwierciadło. O muzyce w czasach ponowoczesnych"(Tyniec/Biblioteka Christianitas, 2021). Mieszka w Warszawie.