Ten artykuł, tak jak wszystkie teksty na christianitas.org publikowany jest w wolnym dostępie. Aby pismo i portal mogły trwać i się rozwijać potrzebne jest Państwa wsparcie, także finansowe. Można je przekazywać poprzez serwis Patronite.pl.
Z góry dziękujemy.
Nie tak dawno, już w tym roku choć zda się w innej epoce czytałem szczególne dzieło włoskiego pisarza, Claudio Magrisa, pt. Dunaj. Ta swoista książka drogi opisująca podróże autora od źródeł do ujścia tytułowej rzeki, zaprowadziła go oczywiście i do Wiednia. Nieoczywiste ścieżki turysty-pisarza, skierowały go m.in. do Muzeum Zbrodni. Wizyta ta przyniosła następującą refleksję:
Fotografie dwóch kobiet: ofiary i kata. Morderczynią jest zamożna pani, Josefine Luner, oschła, tłusta i nadęta, z kwadratową i surową szczęką szacownej gospodyni, skrywającej naturę megiery. Ofiarą jest Anna Augustin, czternaście lat, ciemne warkocze, promienne i nieśmiałe spojrzenie, dziecko raczej niż dziewczynka, bezbronne i zagubione. Anna Augustin pochodziła z prowincji i pracowała jako służąca w domu Lunerów. Pani Luner zaczęła się nad nią pastwić, zarzucając jej wyimaginowane wykroczenia i grożąc, że doniesie o nich rodzinie, następnie przeszła do policzkowania, kopniaków i cięgów; wreszcie zamknęła ją, głodziła, poddawała straszliwym torturom, dręcząc ją w okrutny sposób. Anna umarła w rok później (...) Josefine Luner została aresztowana, skazana na śmierć, ale karę zamieniono na dożywotnie więzienie – takim przywilejem cieszyły się w Austrii kobiety aż do 1938 roku. (...) Młody wiek Anny, jej dziecinne, czułe i bezbronne spojrzenie wołają o pomstę. To, co przydarzyło się temu dziecku i co przydarza się w różnych formach tylu innym ludziom, neguje sens historii świata. (...) My również spostrzegamy w tym przypadku (...), że niemożliwa jest do wyobrażenia ostateczna harmonia, w której krępa prześladowczyni przyjęta byłaby do grona błogosławionych.
Jeden z moich kolegów, biegłych w literaturze powiada, że zalicza Magrisa do najściślejszej czołówki współczesnych autorów. Ale przecież to także typowy przedstawiciel grupy określanej angielskim terminem public intelectuals.
Przypomnial mi sie ten fragment dzisiaj, kiedy w jednym z mediów społecznościowych zobaczyłem zdjęcia pseudoikon, przedstawiających Matkę Boską z bronią przeciwlotniczą i przeciwpancerną w dłoniach, z opisami i symbolami, jednoznacznie wskazującymi na ich proukraińską wymowę. Obrazki mają zdecydowanie bluźnierczy charakter, ale jednocześnie w dyskusji dało się zauważyć, że postrzegają je pozytywnie czy też traktują z wyrozumiałością osoby skądinąd znane z krytycyzmu wobec tradycyjnie rozumianego katolicyzmu, które tę swoją aprobatę czy wyrozumiałość uzasadniają pragnieniem, aby ze strony Kościoła znowu mocno wybrzmiała nauka o wojnie sprawiedliwej.
Od ilu już lata wpływowe tzw. “reformatorskie” kręgi w Kościele prezentują ten element tradycyjnego nauczania kościelnego, podobnie jak te o Bogu jako sprawiedliwym sędzi czy o moralnej dopuszczalności kary głównej, jako utrudniające współczesnemu człowiekowi przyjęcie wiary. Czyżby? Jak zatem rozumieć te dwa powyższe przykłady reakcji jak najbardziej współczesnych ludzi?
Jest oczywiste, że nasi sąsiedzi na Ukrainie toczą sprawiedliwą wojnę broniąc się przed agresorem. Właściwie nie ma się czemu dziwić, że papież Franciszek zdobył się jedynie na wizytę w ambasadzie agresora i jak dotychczas nie padło bezpośrednio ani jedno słowo wsparcia skierowane wprost do ofiar agresji. Bo co może zrobić prorok, który całkiem niedawno ogłosił, że augustyńskiej idei wojny sprawiedliwej dzisiaj już nie popiera? (Fratelli Tutti, 258, zgodnie ze swoim osobliwym zwyczajem, Franciszek sformułowania “już nie popieramy” nie umieścił w głównym tekście encykliki, ale w przypisie 242 do zacytowanego punktu.)
Czy tradycyjnie rozumiana nauka o wojnie sprawiedliwej była nadużywana lub źle rozumiana? Na pewno bywała źle aplikowana. I jestem gotów się zgodzić, że wiele działań zbrojnych podjętych przez Stany Zjednoczone i ich sojuszników, co oznacza także Polskę, w tym przede wszystkim obie wojny w Zatoce Perskiej czy interwencja w Afganistanie, przy bardziej solidnej i bardziej uczciwej analizie faktów nie były wojnami sprawiedliwymi, jak to niektórzy katolicy utrzymywali. Refleksja nad tym błędem oceny, a być może także świadomym nadużyciem, nie powinna jednak prowadzić na manowce utopii. Można oddawać się, dość infantylnym marzeniom “żeby nie było wojen”, zachęcać do odrzucenia “teorii wojny sprawiedliwej” (jak kongres Pax Christi International w 2016), ale dzisiaj żeby solidaryzować się mieszkańcami Ukrainy trzeba mieć odwagę powiedzieć: myliliśmy się, toczycie sprawiedliwą wojnę!
Pogubienie się papieża Franciszka wobec wydarzeń ostatnich kilku dni jest oczywiste. Okazuje się, że rzeczywistość nie odpowiada jego marzeniom. Na razie trzeba przywrócić do łask naukę o wojnie sprawiedliwej. Oby ta wojna na Ukrainie nie rozwinęła się do takich rozmiarów, że przywrócenie sprawiedliwego pokoju i bezpieczeństwa osób będzie wymagać unieważnienia franciszkowych zmian w punkcie 2265 Katechizmu Kościoła katolickiego.
Piotr Chrzanowski
-----
Drogi Czytelniku, prenumerata to potrzebna forma wsparcja pracy redakcji "Christianitas", w sytuacji gdy wszystkie nasze teksty udostępniamy online. Cała wpłacona kwota zostaje przeznaczona na rozwój naszego medium, nic nie zostaje u pośredników, a pismo jest dostarczane do skrzynki pocztowej na koszt redakcji. Co wiecej, do każdej prenumeraty dołączamy numer archiwalny oraz książkę z Biblioteki Christianitas. Zachęcamy do zamawiania prenumeraty już teraz. Wszystkie informacje wszystkie informacje znajdują się TUTAJ.
(1966), mąż, ojciec; z wykształcenia inżynier, mechanik i marynarz. Mieszka pod Bydgoszczą.