Niemałe oburzenie wywołał antyemigrancki happening wrocławskich narodowców, podczas, którego jeden z uczestników dokonał spalenia kukły, przypominającej postać ortodoksyjnego żyda. Głupi ten i odrażający postępek spowodował nawet żądania zaangażowania się w sprawę jego potępienia przez Prezydenta Rzeczypospolitej. Trudno nie zauważyć, że być może należało tego spalenia dokonać w ramach przedstawienia teatralnego. Wtedy wszelkie protesty spotkałyby sie z gorącymi i pełnymi ognia kontrprotestami przeciwników cenzury. Być może to swoiste auto da fe otrzymałoby nawet dofinansowanie z funduszy sejmiku województwa dolnośląskiego, tak jak poronograficzne ekscesy we wrocławskim Teatrze Polskim. Swoją droga ma pecha stolica Dolnego Śląska do wystąpień obrażających dobre obyczaje. Czy to jednak nie jest tak, że zło nakręca zło?
W całej sprawie najbardziej dziwi stanowisko tych chrześcijan, którzy pałając gorącym oburzeniem wobec ekscesów ksenofobii, poza policyjna pałką i prokuratorskim paragrafem nie mają żadnej strategii duszpasterskiej wobec zagubionych w lękach i nienawiści, często młodych ludzi. Co więcej, ci sami ludzie, którzy potępiają antysemitów podpierając nauczanie Katechizmu Kościoła Katolickiego autorytetem kodeksu karnego, w wielu innych sprawach, odrzucają tenże Katechizm w jego zasadniczych punktach. Dla wielu z nich, także niektórych biskupów i kardynałów wart jest on jedynie tyle, ile papier na którym go wydrukowano. Ci sami ludzie na pojęcie obiektywnej prawdy i normy reagują szyderstwem w imię "miłosierdzia".
Posuwają się oni też do swego rodzaju szantażu moralnego względem innych uczestników debaty publicznej, tych którzy chcą stosować Katechizm integralnie, warunkując ich prawo do uczestnictwa w tejże, uprzednim potępieniem ksenofobii i antysemityzmu, które zdają się w ich oczach urastać do rangi jedynego grzechu sensu stricto. Kiedy integraliści wskazują, że panie Nowicka i Środa ze swoimi postulatami bezkarnej aborcji na żądanie niczym się nie różnią od tych ksenofobów z Wrocławia, a być może są bardziej niebezpieczne, bo bardziej bezpośrednio sprowadzają zagrożenie życia innych osób, odpowiedzią jest stwierdzenie, że jedyną formą dialogu z taką głupotą może być tylko przemilczenie. Choć może trudno w to uwierzyć, autorem tej propozycji jest jezuita, ksiądz Grzegorz Kramer, który skądinąd ad nauseam pieje z zachwytu nad papieżem Franciszkiem i jego wychodzeniem na peryferia. Jak widać dla Franciszkowego konfratra spod Wawelu, są tacy interlokutorzy, przed którym jego prawowierna dialogiczność musi szukać schronienia w mile łechcącym ego monologu.
Piotr Chrzanowski
(1966), mąż, ojciec; z wykształcenia inżynier, mechanik i marynarz. Mieszka pod Bydgoszczą.