Z oficjalnych materiałów organizatorów niesławnej „Parady Równości”, która defilowała przez Warszawę w minioną sobotę dowiadujemy się, że tę skrajnie libertyńską imprezę wsparły takie potęgi jak Google, Microsoft, IBM, Nilsen, Standard Chartered, Citibank, BNP Paribas, Goldman Sachs, Procter & Gamble, Johnson & Johnson, Akzonobel. Z potęg pomniejszych poprzez zaangażowanie się swoich ambasad w Polsce skandalizujący happening wsparły Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Francja, Niemcy, Kanada, Japonia, Włochy i legion płotek.
Pomimo to pewien publicysta napisał, że krytyka pod adresem parady i mających podczas niej miejsce transgresji jest „dyscyplinowaniem środowisk LGBT. Uciszaniem ich. Odwracaniem uwagi od ich postulatów oraz tworzeniem (...) fałszywej symetrii między krzywdzącymi i krzywdzonymi. To wszystko są przejawy potężnej dominacji kulturowej, jaką mają środowiska prawicowe i katolickie nad środowiskami LGBT. (...) Przejawem dyskryminacji i symbolicznej przemocy, z jaką spotykają się osoby LGBT w społeczeństwie i przestrzeni publicznej, jest również to, że nawet w dniu swojego święta, nawet w ramach swojej akcji, nie są w stanie sprawić, by ich postulaty i głos wybrzmiał w debacie. Bo silniejsi je zakrzyczą – nie zważając na fakty, stosując odpowiedzialność zbiorową i ubierając się w szaty słabych i szykanowanych.”
Autorem tych słów jest Ignacy Dudkiewicz, redaktor naczelny wydawanego przez warszawski Klub Inteligencji Katolickiej periodyku, który sam prezentuje się tak: „Kontakt to papierowy magazyn i internetowy dwutygodnik katolewicy społecznej. Łączymy lewicową wrażliwość na problemy wielowymiarowego ubóstwa i wykluczenia społecznego – w skali zarówno lokalnej, jak i pozaeuropejskiej – z inspiracjami płynącymi z nauki społecznej Kościoła, tradycji chrześcijaństwa ubogiego i zaangażowanego społecznie oraz teologii wyzwolenia.”
Przywołam jeszcze jeden fragment z cytowanej wyżej wypowiedzi Dudkiewicza: „Ja akurat czułem się na [paradzie] – z przyjaciółmi i przyjaciółkami z „Kontaktu” oraz z Wiary i Tęczy – bardzo u siebie.” Korci zapytać publicystę, czy bardziej u siebie czuł się z Googlem, czy z Citibankiem? Kogoś, kto deklaruje troskę o wielowymiarowe ubóstwo wypadałoby spytać, jak się czuł na imprezie prowadzonej przez prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego? A może śmierć Jolanty Brzeskiej już została wyjaśniona, a jej sprawcy ukarani? A przecież zamiast uczestniczyć w rozwiązłej Paradzie mógł Dudkiewicz pójść następnego dnia w skromnym Marszu dla Życia i Rodziny. Tam jego lewicowa wrażliwość nie doznałaby uszczerbku. Nie było tam ani prezydenta miasta, ani dyplomatów światowych mocarstw, ani przedstawicieli gospodarczych potęg.
Zostawmy te żarty na boku. Nie czas i nie miejsce tu na wesołkowatość. Alternatywa jest dość ponura. Albo Ignacy Dudkiewicz jest publicystą zdeterminowanym do zrobienia kariery w mainstreamowych mediach, zgrabnie surfującym po nośnej fali wspieranej przez światowych mocarzy, albo jest człowiekiem kompletnie zagubionym w otaczającym go świecie, nie potrafiącym dostrzec, gdzie znajdują się źródła władzy i panowania, a gdzie ludzie bronią swoich wartości z pomocą środków ubogich.
Piotr Chrzanowski
(1966), mąż, ojciec; z wykształcenia inżynier, mechanik i marynarz. Mieszka pod Bydgoszczą.