kurs historii muzyki
2016.12.05 16:16

Krótki kurs historii muzyki (Odc. 7) Guillaume de Machaut, Msza Notre Dame

Msza Notre Dame, napisana ok. 1360 roku, jest zjawiskiem wyjątkowym. Zarówno jako absolutne novum w historii form muzycznych, jako msza-wzorzec wszystkich późniejszych mszy, ale również jako pewien fenomen jeśli chodzi o współczesną popularność. To jeden z najczęściej wykonywanych i nagrywanych utworów muzyki dawnej, a przecież nie jest to wcale muzyka lekka, łatwa i przyjemna, wręcz przeciwnie.

 

Guillaume de Machaut był kanonikiem katedry Notre Dame w Reims (katedry koronacyjnej królów francuskich), stąd nazwa mszy. Istniało kiedyś przekonanie, że została ona skomponowana na koronację Karola V, jednak nie da się tego udowodnić. Jest to pierwsza w historii muzyki zachodniej msza pomyślana jako integralny cykl ordinariów, czyli części stałych mszy (Kyrie, Gloria, Credo, Sanctus, Agnus Dei oraz Ite missa est). Wzorowana jest na Mszy z Tournai, która również była cyklem ordinariów.

 

To nawiązanie do Mszy z Tournai polega także na podziale części mszalnych, ze względu na długość tekstu, na dwie grupy: jedna grupa to części o krótkim tekście, który został opracowany melizmatycznie, są to: Kyrie, Sanctus i Agnus Dei, druga grupa to części z tekstem długim, który powinien zostać tak opracowany, by można go było zrozumieć – Gloria i Credo.

 

We Mszy z Tournai, jak pamiętamy, ta pierwsza grupa została opracowana w stylu Ars antiqua, a ta druga w stylu Ars Nova. We Mszy Notre Dame Machaut pierwszą grupę części opracował izorytmicznie. Forma motetu izorytmicznego, którą im nadał, zaciemnia słowo, a na pierwszy plan wysuwa strukturę liczbowo-rytmiczną. Tenorowi powierzona zostaje rola podtrzymywania całej struktury, podczas gdy górne głosy prowadzą między sobą melizmatyczną grę.

 

Druga grupa części mszalnych, czyli Gloria i Credo, jest opracowana w prosty, akordowy sposób, z tekstem potraktowanym sylabicznie oraz podkreślonymi przez wydłużenie wartości rytmicznych świętych imion – Jesu Christe i Maria Virgine

 

Msza Notre Dame, brzmiąca dla nas archaicznie, a to przez te kanciaste brzmienie, które wynika z nieustannego używania tylko prym, kwart, kwint i oktaw, stała się wzorcem dla wszystkich późniejszych cykli mszalnych. Od tej pory msza – jako forma muzyczna, będzie już zawsze opracowaniem ordynariów. Będzie także stanowić spójny, integralny cykl, w którym da się wyróżnić wspólne wątki melodyczne.

 

Na początek proponuję filmik z Mszą Notre Dame w wykonaniu zespołu Diabolus in musica, bo wykonanie to nie jest bardzo absorbujące, ale za to można odnaleźć w nim kolejne utwory (w opisie filmu jest podany czas trwania danej części). Proszę pamiętać, że w każdym wykonaniu części zmienne są inne, zależy to bowiem od wykonawcy, może on bowiem wybrać propria przeznaczone na różne święta. Do poniższego filmiku został dodany także zapis nutowy, który znacznie ułatwia zorientowanie się w konstrukcji mszy.

 

 

Na podstawie wykonań tej mszy można prześledzić całą gamę rozmaitych podejść do muzyki dawnej. Mamy więc wykonania od najgrzeczniejszych do najbardziej dzikich i dziwacznych. Spróbuję ułożyć je według pewnej gradacji, oczywiście według subiektywnego wyboru. Wybrałam same wykonania nowoczesne, a pomijam wykonania archiwalne, które brzmią mocno groteskowo dla naszych uszu.

 

Na początek Kyrie w wykonaniu Oxford Camerata, najgrzeczniejsze i najbardziej miękkie, wręcz przymglone:

 

 

A teraz ciekawe, dość eteryczne wykonanie zespołu Ensemble Gilles Binchois, pod dyrekcją Dominique Vellarda, najwyższy głos śpiewa tu Andreas Scholl, który obecnie znany jest raczej z wykonawstwa muzyki barokowej. Kyrie od ok. 5’20.

 

 

Następnie Sanctus w wykonaniu Ensemble Musica Nova, z udziałem kobiet, co nadaje bardziej łagodne brzmienie, ale przez chłodną barwę i maksymalne wydłużenie wszystkich wartości rytmicznych, zyskało charakter muzyki odcieleśnionej, a więc każdy dźwięk zbliża się tutaj jakby do samej idei dźwięku. Nie wiadomo oczywiście jak to brzmiało w czasach Machauta, można jednak z dużą dozą prawdopodobieństwa powiedzieć, że kobiety tego nie śpiewały.

 

 

I znowu Kyrie, tym razem w wykonaniu Hilliard Ensemble. Przyznam się, że nie lubię tego zespołu, więc i to wykonanie mi się nie podoba:

 

 

Następne to wykonanie Clemencic Consort, które brzmi dużo ostrzej:

 

 

Najsławniejsze, najdziksze i najbardziej smakowite jest oczywiście wykonanie Ensemble Organum. Marcel Peres, szef tego zespołu, zatrudnił do nagrania tej mszy śpiewaków z Korsyki, naturszczyków, czyli śpiewających tak, jak się uczyli śpiewu od swoich przodków w ramach ludowej tradycji ustnej, bez ogłady edukacji szkół muzycznych.

 

Pomysł Peresa polega na tym, że skoro nie istnieje nieprzerwana tradycja ustna w nauczaniu śpiewu tzw. wysokiego, sztuki wysokiej, to jedynym wyjściem jakie mamy jest sięgnięcie do tej istniejącej jeszcze gdzieś, w zapadłych wioskach, tradycji ludowej, i zaaplikowanie tamtego ludowego sposobu śpiewania do sztuki wysokiej. Problem polega między innymi na tym, że śpiew ludowy jest improwizowany, natomiast msza Machauta i w ogóle polifonia jest drobiazgowo „obliczona”, do najdrobniejszej nutki, więc nie ma tu miejsca na żadną przypadkowość. Śpiewacy Peresa brzmią więc tak, jakby się skrzyknęli do improwizowanego śpiewu wielogłosowego, ale tak naprawdę mogą sobie tylko pozwolić na sękate brzmienie białych głosów oraz na improwizowane ozdobniki, co w jakiś sposób nadaje tej mszy charakter ludowy, ale nadal utwór ten jest matematycznie wyliczoną konstrukcją, niczym gotycka katedra. Tak więc to wykonanie jest bardzo kontrowersyjne, a zarazem najlepsze jakie znam. Wszystkie te kwartowo-kwintowe, kanciaste brzmienia wychodzą tu bardzo naturalnie i jednocześnie ostro jak żyletka.

 

Tutaj samo Kyrie:

 

 

A tu cała płyta:

 

 

No i na koniec najdziwaczniejsze moim zdaniem wykonanie - zespołu Graindelavoix. O ile motety Machauta znajdujące się na tej płycie wykonane są wspaniale, artyści tchnęli nowe życie w starą konstrukcję[1], to msza po prostu, nie ma co owijać w bawełnę: brzmi odrobinę jak marcujące się koty. Jest to wynik dziwnego eksperymentu, który polega na zderzeniu rozmaitych sposobów emisji poszczególnych wykonawców. O ile w różnych innych nagraniach tego zespołu dawało to świetny efekt, to tutaj sam ten pomysł zawiódł. Zwłaszcza głos najwyższy ma fatalna manierę, niczym z teatru dell’arte, i w rezultacie głosy gryzą się między sobą. Kyrie od 9’24.

 

 

Antonina Karpowicz-Zbińkowska

 

 

[1] To zresztą temat do osobnych rozważań: podwójna natura muzyki, utwór muzyczny jako możność – zapis nutowy, oraz jako akt – wybrzmiewający. Jak niepodobne mogą być do siebie różne sposoby odczytu i interpretacji tego samego zapisu – to właśnie próbuję wykazać powyższym przeglądem rozmaitych wykonań.


Antonina Karpowicz-Zbińkowska

(1975), doktor nauk teologicznych, muzykolog, redaktor „Christianitas”. Publikowała w „Studia Theologica Varsaviensia”, "Christianitas", na portalu "Teologii Politycznej" oraz we "Frondzie LUX". Autorka książek "Teologia muzyki w dialogach filozoficznych św. Augustyna" (Kraków, 2013), "Zwierciadło muzyki" (Tyniec/Biblioteka Christianitas, 2016) oraz "Rozbite zwierciadło. O muzyce w czasach ponowoczesnych"(Tyniec/Biblioteka Christianitas, 2021). Mieszka w Warszawie.