Rozpoczynam cykl krótkich omówień najważniejszych zagadnień w historii muzyki zachodniej. Nie będzie to cykl kompleksowy, tylko autorski, obejmujący wybrane przeze mnie, najciekawsze moim zdaniem, zjawiska w historii muzyki wraz z komentarzem i wybranymi ilustracjami muzycznymi.
Zaczynam od XII-wiecznego kodeksu zwanego Calixtinus. Jego nazwa pochodzi stąd, że został on spisany na polecenie papieża Kaliksta II. Jest to księga poświęcona kultowi św. Jakuba oraz pielgrzymowaniu do Santiago de Compostella (w 2011 r. kodeks ten został skradziony z archiwum katedry Santiago de Compostella, ale rok później został odnaleziony w garażu byłego elektryka katedry). Zawiera, poza zbiorem nabożeństw i modlitw, opisów cudów przypisywanych św. Jakubowi (wśród nich wymienia się także narodzenie Bolesława Krzywoustego, które zostało wymodlone właśnie w tym sanktuarium[1]) oraz różnego rodzaju porad dla pielgrzymów, także śpiewy pielgrzymie i te, specjalnie dedykowane św. Jakubowi.
Codex Calixtinus słynie przede wszystkim z tego, że znajduje się w nim pierwszy w historii znany trzygłosowy utwór. Do tej pory istniała praktyka pisania utworów najwyżej dwugłosowych. Dwie podstawowe formy uprawiane w XII wieku to organum i conductus.
Organum pisało się w ten sposób, że brało się fragment melodii chorałowej i dopisywało o kwartę lub kwintę niżej drugi głos (takie charakterystyczne średniowieczne brzmienie kwartowe i kwintowe), ewentualnie inny rodzaj organum to taki, gdzie głosy nie szły równolegle, tylko odległości pomiędzy nimi podyktowane były doskonałymi konsonansami (konsonans – zgodność dźwięku, w przeciwnieństwie do – dysonans), czyli pryma – dwa takie same dźwięki, kwarta – dźwięki w odległości kwarty, kwinta – dźwięki w odległości kwinty, oktawa – dźwięki w odległości oktawy (w oktawie nie chodzi o liczbę osiem, tylko o to, że jest to pryma przeniesiona wyżej). To są oczywiście pitagorejskie doskonałe, czyste współbrzmienia: 1, 4 i 5, średniowiecze było przesiąknięte pitagoreizmem, a ten głosił pierwszeństwo liczby przed samym brzmieniem. Konsonanse 1, 4, i 5 są dlatego doskonałe, że, jak głosi legenda, Pitagoras odkrył, iż struna podzielona na dwa daje ten sam dźwięk, tylko o oktawę wyżej (czyli stosunek 1:2), struna podzielona w stosunku 3:4 daje kwartę, a w stosunku 2:3 kwintę. Są to oczywiście kombinacje liczb 1, 2, 3 i 4. Doskonałe zatem były nie te konsonanse, które dobrze brzmią, tylko te, które dało się opisać prostym stosunkiem matematycznym. Współbrzmienie tercji już nie jest taką prostą proporcją, więc w średniowieczu, właściwie aż do XV wieku uchodziło za dysonans, a tzw. tryton, czyli kwarta zwiększona lub kwinta zmniejszona, z racji wyjątkowo skomplikowanej proporcji i złamania, zafałszowania czystości podstawowego współbrzmienia, nosił nazwę „diabolus in musica”.
Conductus tymczasem to był utwór w całości z inwencji kompozytora. Takim conductusem jest właśnie ten pierwszy w historii znany nam utwór trzygłosowy – Congaudeant catholici. Przypisuje się go niejakiemu Albertowi z Paryża (Albertus Parisiensis). W XII-XIII wieku w Paryżu króluje tzw. Szkoła Notre Dame, mieszcząca się przy katedrze Notre Dame, napiszę o niej osoby odcinek, natomiast wspominam o niej dlatego, że dzisiejsze wykonania tego utworu różnią się między sobą diametralnie. Wykonuje się go czasem zupełnie swobodnie, a czasem manierze charakterystycznej dla tej szkoły. Szkoła Notre Dame charakteryzuje się tym, że pod zapis nutowy, który określa tylko wysokości dźwięków, podkłada się wzór rytmiczny według wzorców wziętych z poezji greckiej, czyli jamby, trocheje, daktyle itd.
Załączam bardzo różne wykonania tego utworu. Najpierw może Ensemble Organum Marcela Peresa, zaśpiewany z manierą zrywania niektórych dźwięków:
A teraz na odmianę grzeczna wersja (po tamtej wersji „drwali”), z charakterystycznym rozbujaniem rytmicznym, które właśnie nadaje szablon rytmiczny wzięty z poezji:
Zupełnie inna wersja rytmiczna, idąca w poprzek tej poprzedniej, wykonanie zespołu Sekwencja:
Kolejna wersja urytmizowana, tym razem w wersji zespołu The Theatre of voices, z tekstem utworu:
Wersja „drewniana”, bliska ekwalizmowi (ekwalizm to jest taki nurt w odczytywaniu chorału gregoriańskiego, który twierdził, że w chorale wszystkie dźwięki mają tę samą długość):
Wersja babska, zespół Discantus:
No i ciekawa wersja uwspółcześniona, z gitarą i skrzypcami, więc brzmi trochę oazowo, a trochę jak zespół Stare Dobre Małżeństwo, ale jednak trzyma się tego rozbujania i szablonu rytmicznego:
Załączam jeszcze link do całej płyty nagranej przez zespół Organum Peresa, gdzie są wybrane z tego kodeksu śpiewy z nieszporów. Warto szczególnie posłuchać pierwszego utworu, hymnu Dum pater familias. On jest oryginalnie dwugłosowy, ale Peres dodał do niego bourdon, czyli stały głos najniższy, tak jak się śpiewa np. u Bizantyjczyków. Istnieją przekazy, że tak mogło się śpiewać także na Zachodzie. W każdym razie utwór ten brzmi tutaj jakby był trzygłosowy. No i jest zaśpiewany w sposób mistrzowski, tak marszowo, aż faktycznie chce się samemu maszerować i iść na pielgrzymkę do św. Jakuba.
[1] Co ciekawe to polskie źródła zasługę wstawienniczą przypisują św. Idziemu, jednak Codex Calixtinus wyraźnie zawłaszcza ten cud, jako dowód na wstawiennictwo św. Jakuba (pewnie trochę w myśl zasady, że sukces ma wielu ojców).
(1975), doktor nauk teologicznych, muzykolog, redaktor „Christianitas”. Publikowała w „Studia Theologica Varsaviensia”, "Christianitas", na portalu "Teologii Politycznej" oraz we "Frondzie LUX". Autorka książek "Teologia muzyki w dialogach filozoficznych św. Augustyna" (Kraków, 2013), "Zwierciadło muzyki" (Tyniec/Biblioteka Christianitas, 2016) oraz "Rozbite zwierciadło. O muzyce w czasach ponowoczesnych"(Tyniec/Biblioteka Christianitas, 2021). Mieszka w Warszawie.