Sądzimy, że na główny codzienny posiłek, czy to w porze Seksty, czy w porze Nony, wystarczą dla każdego stołu — biorąc pod uwagę niedomagania różnych braci — dwie potrawy gotowane, aby ten, kto jednej jeść nie może, posilił się drugą. Tak więc dwie potrawy gotowane powinny wystarczyć wszystkim braciom; jeśli są także owoce albo świeże jarzyny, można dodać i trzecią[1].
Jeśli Ojcowie Pustyni mogliby przeczytać ten rozdział Reguły, być może uznaliby, że są to przepisy dla mnichów, którzy porzucili surowe życie! Bez wątpienia, niektórzy z ich mistrzów[2] zalecali, podobnie jak św. Benedykt, rozsądek w kwestiach wstrzemięźliwości i postu, ale i tak nawet najobfitsza miara posiłku u mnichów wschodnich była mniejsza niż to, co Nasz Święty Ojciec ustalił jako codzienną rację żywnościową dla wszystkich swoich synów. Co więcej, mowa jest nawet o trzech potrawach! Zauważmy, że św. Benedykt wprowadza ten reżim z pewną rezerwą, jako rozumny kompromis („sądzimy, że wystarczą”, sufficere credimus), pozostawiając opatowi możliwość dodania czegoś ponad ustaloną miarę. Taka łaskawość jest usprawiedliwiona, gdy uznamy całkowicie służebny charakter umartwienia[3], a także będziemy pamiętać, że celem przyświecającym św. Benedyktowi było otwarcie dostępu do życia monastycznego tym licznym duszom, które nadmierna surowość na zawsze trzymałaby z dala od niego, dostosowanie Reguły do zwykłych warunków życia i do zachodniego temperamentu, a także do tych miejsc życia mnichów, w których surowszy klimat zmusza do kompensowania braków ciepła zewnętrznego przez większą dawkę energii pochodzącej z wewnątrz. Trzeba dodać, że pisze on prawo dla ludzi, którzy nie tylko odprawiają długie oficja, ale też dużo czasu poświęcają pracy na wolnym powietrzu. Pożywienie, które im daje, jest zbliżone do pożywienia wieśniaków – proste i obfite.
Na każdy stół[4] (tzn. na stoły mnichów siedzących w małych grupach wokół swoich dziekanów albo też na stół braci, stół pełniących służbę i stół opata) będą więc podawane dwie potrawy gotowane, cocta duo pulmentaria[5]. Święty Benedykt nie widzi potrzeby dokładniejszego określania natury tych potraw, a nawet nie uważa tego za możliwe. Zwyczaje dotyczące tej kwestii były bardzo różne, nie ma potrzeby pisania tutaj ich historii. Podstawę diety mnichów zawsze stanowiły warzywa. W minionych wiekach jajka, ryby i produkty mleczne znacznie rzadziej gościły na ich stołach. W Cluny codziennie gotowano fasolę i bób. Traktowano te warzywa, jakby były nakazane przez Regułę[6]. Oczywiście, św. Benedykt nie zmusza do przygotowywania dwóch potraw. Pozwala na nie, aby wszystkie apetyty mogły zostać zaspokojone i siły wszystkich odnowione, propter diversorum infirmitatibus. Dodaje, że dzięki tej dwoistości, brat, który nie może jeść jednej potrawy, może przynajmniej posilić się drugą. Ale, czy zgodnie z Regułą, możemy skorzystać z obydwu? Komentatorzy zgadzają się tu ze sobą i z powszechnym zwyczajem, dając odpowiedź twierdzącą. „Tak więc dwie potrawy gotowane powinny wystarczyć wszystkim braciom”, powtarza św. Benedykt. Jako trzecią można podać świeże owoce i warzywa, jeśli są łatwo dostępne, tzn. są w ogrodzie klasztornym, si fuerit unde.
Jadłospis, który właśnie podał św. Benedykt, obowiązuje codziennie i przez cały rok. Tak ma wyglądać reżim żywieniowy w klasztorze, niezależnie od tego, czy będą dwa posiłki w ciągu dnia, jak przez znaczną część roku, czy tylko jeden, jak w Wielkim Poście i w czasie innych postów określonych w Regule. Taka jest przynajmniej najbardziej utrwalona[7] interpretacja tego fragmentu Reguły: „na główny codzienny posiłek, czy to w porze Seksty, czy w porze Nony”, ad refectionem cotidianam tam sextae quam nonae. Święty Benedykt mówi tylko o posiłku w porze seksty albo nony. Gdy posilano się w porze seksty, wieczorem jedzono kolację, ale posiłek południowy był posiłkiem najważniejszym i możliwe jest, że odkładano i zachowywano z niego nie tylko jedną trzecią funta chleba, o czym św. Benedykt powie za chwilę, ale i inne potrawy najbardziej nadające się na skromną kolację. W czasie postów monastycznych jedzono w porze nony, w czasie Wielkiego Postu jedyny posiłek był wieczorem, codziennie jednak podawano tę samą ilość pożywienia. Nasz Święty Ojciec uznał, że indywidualna gorliwość może skłonić mnicha do podjęcia wielkopostnych „ograniczeń w jedzeniu i piciu” (49,5), które jednak mają być zgodne z troską o zdrowie i z posłuszeństwem. Większość starożytnych ksiąg zwyczajów dostarcza dowodów słuszności tego, co napisaliśmy w tym komentarzu.
Jeden, hojnie odważony funt chleba jest dostateczną porcją na cały dzień bez względu na to, czy bracia jedzą tylko jeden posiłek, czy też dwa, w południe i wieczorem. Jeżeli mają jeść także wieczorem, szafarz zachowa jedną trzecią tego funta, aby ją podać do kolacji[8].
Każdego dnia, niezależnie od tego, czy jest jeden posiłek, czy dwa – obiad i kolacja, funt chleba wystarczy. Funt „hojnie odważony”, nawet z naddatkiem, propensa. Jeśli ma być kolacja, szafarz zachowa na wieczór jedną trzecią z tego funta. Możliwe, że na cieście jeszcze przed upieczeniem zostawiano znaki ułatwiające dokonanie podziału[9]. Toczyły się i toczą nieskończone dyskusje na temat, jaką dokładnie ilość chleba oznaczała owa libra propensa, podobny spór dotyczy heminy wina, o której będzie mowa w rozdziale następnym[10]. Wszystkie te badania mogą służyć zaspokojeniu ciekawości i wykazaniu erudycji, nie są jednak istotne przy komentowaniu i wyjaśnianiu świętej Reguły. Nawet zakładając, że ilość chleba i wina nie zmieniała się w zależności od pory roku i regionu, w którym położony był klasztor, widać wyraźnie, że Nasz Święty Ojciec przyjmuje miary zwyczajowe i traktuje je w sposób przybliżony, a nie rygorystycznie. Jego funt chleba to trochę więcej niż ówczesny funt, a objętość jego heminy jest być może wymierzona tak, aby zaspokoić potrzeby słabych. W dyskusjach dotyczących ilości chleba i wina rozstrzygające wydają się być wyniki starań mnichów z Monte Cassino o zachowanie miar wyznaczonych przez św. Benedykta. W 581 r., gdy zostali wypędzeni przez Longobardów[11], zanieśli te miary ze sobą do Rzymu. Być może dzięki Papieżowi Zachariaszowi (741-752) odnalazł je Petronax i inni odnowiciele życia monastycznego w Cassino[12]. W końcu opat Monte Cassino Teodemar wysłał Karolowi Wielkiemu miary chleba i wina takie, jak ustalił je św. Benedykt[13]. Wszystkie te starania byłyby zbyteczne, jeśli funt i hemina byłyby miarami niezmiennymi, znanymi przez wszystkich i w ciągłym użyciu. Przy okazji widać, że w przeszłości starano się nie tylko wejść w posiadanie relikwii św. Benedykta, ale też dokładnie zachowywać ustalone przez niego normy szczegółowe[14]. Zgodnie z najnowszymi badaniami funt rzymski to 327,45 grama[15]. Byłoby to zbyt mało na codzienne wyżywienie człowieka pracującego w polu. Dom A. Calmet pisze, że można przypuszczać, iż św. Benedykt jako swoją miarę nie wybrał funta rzymskiego, który był równy dwunastu uncjom rzymskim, lecz tzw. funt handlowy, który był równy szesnastu uncjom[16]. Wielu komentatorów uważa, że to także zbyt mało. Nasze konstytucje mądrze stanowią, że skoro nie wiemy dokładnie, jaka była waga funta św. Benedykta, chleb należy dawać w ilości rozumnie ustalonej.
Jeśliby praca była bardziej wyczerpująca, opat ma władzę coś jeszcze dodać, skoro uzna to za stosowne. Trzeba jednak przede wszystkim unikać braku umiaru, aby nigdy żaden mnich się nie przejadał. Nic bowiem nie jest tak sprzeczne z życiem chrześcijańskim jak niepowściągliwość. Pan nasz powiada przecież: Uważajcie na siebie, aby wasze serca nie były ociężałe wskutek obżarstwa i pijaństwa (Łk 21,34). Młodszym chłopcom należy dawać nie taką samą porcję jak dorosłym, lecz mniejszą, zachowując umiarkowanie we wszystkim[17].
Codzienna i zwykła miara posiłku mogła być uznana za obfitą. Jednak św. Benedykt zostawia opatowi swobodę dorzucenia czegoś, jeśli uzna to za stosowne, np. w sytuacji bardzo wyczerpującej pracy. Zamiarem Naszego Świętego Ojca nie jest więc w żadnym razie, aby wszystkich swych mnichów zmusić do heroicznych umartwień i nadzwyczajnych wyrzeczeń. Zadaniem opata nie jest niszczenie, lecz budowanie należnej równowagi między pracą a odnową sił fizycznych, która jest wymagana do pracy. Opat ma tylko czuwać, aby nie przekraczać umiaru, aby ta dodatkowa porcja nie prowadziła do łakomstwa, aby żadnego mnicha nigdy nie zaskoczyła niestrawność – wstydliwe następstwo obżarstwa. Nie ma bowiem nic bardziej poniżającego niż takie przekroczenie umiaru, nie tylko dla mnicha, ale w ogóle dla chrześcijanina, a Nasz Pan zwracał się do wszystkich swoich uczniów, gdy mówił: „Uważajcie na siebie, aby wasze serca nie były ociężałe wskutek obżarstwa i pijaństwa (Łk 21,34)”. Święty Benedykt dodaje, że dzieci w klasztorze otrzymają taką miarę posiłku, jaka jest odpowiednia dla ich wieku. I chociaż zasługują na wyrozumiałość, jednak przy postępowaniu z nimi należy pamiętać o surowości związanej z tym rodzajem życia, które prowadzą.
Być może współcześnie łakomstwo ma tendencje do przejawiania się raczej w wyjątkowości i wyrafinowaniu posiłków niż w ilości pożywienia. Dziś, o dziwo, trzeba niekiedy zachęcać mnichów do jedzenia, jakby byli manichejczykami i jakby odżywianie się było czymś złym. Można spotkać dziwaków, którzy uważają jedzenie i picie za poniżające, i niszczą samych siebie przez tę obsesję. Takich należy mocno pilnować, a nawet przymuszać do jedzenia. Poza tymi patologicznymi przypadkami opat zostawia każdemu troskę o to, aby przed Bogiem ocenił, co ma zjeść, a od czego może się powstrzymać. Jemy, aby żyć. Zjadamy tyle, ile jest konieczne, abyśmy mogli pracować i uczynić zadość posłuszeństwu. Zawsze pilnujemy zarówno nakazów wiedzy o odżywianiu i higieny, jak też ascetyki chrześcijańskiej, aby nie wchodzić w przesyt[18]. Nie wolno dopuścić do tego, aby refektarz i to, co nas tam czeka, stało się znaczącym problemem, jakąś wielką i stałą troską naszego życia.
Idea dodatkowej porcji pożywienia mającej zrównoważyć zwiększone potrzeby została generalnie dobrze przyjęta i była realizowana w różnych formach. Średniowieczne księgi zwyczajów i karty fundacji często wspominają o zwiększonych porcjach i dodatkowych posiłkach. W Cluny na koniec posiłku, po fasoli i warzywach, podawano z reguły jakąś potrawę z jajek, ryb czy sera. Mogła ona być podawana każdemu na osobnym talerzu, albo w jednym naczyniu na dwóch[19]. Współczesne żołądki nie dałyby rady obfitym posiłkom naszych dawnych poprzedników. To prawda, że puszczano im krew, często nawet co miesiąc, ale jakby po to, aby od razu wyrównać tę stratę, pacjent dostawał znaczny posiłek dodatkowy i poddawany był kuracji wzmacniającej.
Mięsa natomiast zwierząt czworonożnych nie powinien nikt w ogóle jadać oprócz chorych, którzy są szczególnie osłabieni[20].
Przypomnijmy sobie, co św. Benedykt powiedział na temat chorych: „Także na spożywanie potraw mięsnych wypada pozwalać dla wzmocnienia chorym bardzo osłabionym” (36,9). Tu znajdujemy ten sam zakaz spożywania mięsa przez tych, którzy dobrze się mają, i ten sam wyjątek na korzyść braci poważnie chorych lub osłabionych. Ale w tym miejscu św. Benedykt precyzuje przedmiot zakazu: „mięso zwierząt czworonożnych”, carnium vero quadrupedum. Czy należy rozumieć te słowa w sensie ścisłym? Czy zatem mięso ptaków jest dozwolone lub tolerowane? Jakkolwiek dziwne mogłoby się to wydawać, nie można zaprzeczyć, że w czasach św. Benedykta i przez wiele wieków później ptactwo było uważane przez wielu (nie twierdzimy, że przez wszystkich[21]) za pożywienie dające się pogodzić z wstrzemięźliwością. Można się było go wyrzec w ramach umartwienia, ale uważano, że jest to mięso gorszej jakości, że choć może bardziej delikatne i lepsze w smaku niż mięso zwierząt czworonożnych, jest jednak mniej sycące i mniej zdatne do rozpalania pożądliwości. Ponadto, czyż w Księdze Rodzaju nie jest napisane, że ryby i ptaki zostały stworzone tego samego dnia i „wody je wywiodły” (Rz 1,21)? Czy trudno jest traktować jak ryby dzikie ptactwo wodne, które żywi się rybami i smakuje jak one? Jakakolwiek byłaby wartość argumentów przytaczanych niegdyś dla uzasadnienia zgodności jedzenia mięsa zwierząt dwunożnych z wstrzemięźliwością monastyczną, taki zwyczaj po prostu był. Każdy wie, że nawet dzisiejsza kazuistyka toleruje w dni postne mięso niektórych ptaków wodnych. Dziwne byłoby jednak, gdyby pojawiło się ono na stole mnichów. Ta kwestia jest dla nas praktycznie rozstrzygnięta[22].
Dom Paul Delatte OSB
tłum. Tomasz Glanz
-----
Drogi Czytelniku, skoro jesteśmy już razem tutaj, na końcu tekstu prosimy jeszcze o chwilę uwagi. Udostępniamy ten i inne nasze teksty za darmo. Dzieje się tak dzięki wsparciu naszych czytelników. Jest ono konieczne jeśli nadal mamy to robić.
Zamów "Christianitas" (pojedynczy numer lub prenumeratę)
-----
[1] DE MENSURA CIBUS. Sufficere credimus ad refectionem cotidianam tam sextae quam nonae, omnibus mensis, cocta duo pulmentaria propter diversorum infirmitatibus, ut forte qui ex illo non potuerit edere, ex alio reficiatur. Ergo duo pulmentaria cocta fratribus omnibus sufficiant et, si fuerit unde poma aut nascentia leguminum, addatur et tertium.
[2] św. Bazyli Wielki, Reg. fus., XIX, św. Jan Kasjan, Conlat., II, XVI-XXVI.
[3] św. Jan Kasjan, Conlat., XXI, XI-XVII.
[4] Niezależnie od tego, co na ten temat mówi Dom A. Calmet, zapis w najlepszych manuskryptach jest właśnie taki, a nie omnibus mensibus, co znaczyłoby „o każdej porze roku”. Trzeba jednak przyznać, że niekiedy odróżniano reżim żywieniowy letni od zimowego. Zob.: Katon, De re rustica, c. LVI-LVII. Katon chciałby, żeby robotnicy w czwartym miesiącu dostawali heminę (ok. 270 ml) wina, a trzy heminy – w miesiącach: dziewiątym, dziesiątym i jedenastym. W tym samym miejscu mówi o pulmentarium z oliwek.
[5] Pulmentarium oznacza jakąkolwiek potrawę, zwłaszcza potrawę z pokrojonych duszonych warzyw (râgout), purée, kleik. Zob. komentarz Dom A. Calmeta do tego fragmentu.
[6] Bernard z Cluny, Ordo Clun., p. I, c. VI, XLVII; Udalryk, Consuet. Clun., 1. II, c. XXV.
[7] Zob. przede wszystkim komentarz Dom A. Calmeta.
[8] Panis libra una propensa sufficiat in die, sive una sit refectio sivi prandii et cenae. Quod si cenaturi sunt, de eadem libra tertia pars a cellarario servetur reddenda cenandis.
[9] Zob.: Św. Grzegorz Wielki, Dial., 1. I., c. XI, P.L., LXXVII, 212.
[10] Zob.: Dom B. van Haeften, De nomine monachorum, l. X, tract. III-IV; C. Lancelot, Dissertation sur l’hemine de vin et sur la livre de pain de saint Benoist et des autres anciens religieux, Paryż 1667, drugie wydanie uzupełnione 1668; Dom J. Mabillon, Acta SS. O.S.B., Saec. IV., P. I., Praef., 152-165.
[11] Zob. Paweł Diakon, De gestis Langobardorum, 1. IV, c. XVIII, P.L. XCV, 548.
[12] Ibid., 1. VI., c. XL, P.L. XCV, 650-651.
[13] Paweł Diakon, Epist. I, P.L. XCV, 1585.
[14] Na Monte Cassino przechowuje się odważnik z brązu o wadze 1550 gramów, który Dom L. Tosti uważa za libra propensa św. Benedykta: Della vita di San Benedetto, 1892, capo V, s. 194. Ale czy nie jest to waga bochenka, który był dzielony dla kilku mnichów? Zob. Dom A. Calmet, komentarz do rozdz. 39, s. 39-40.
[15] Ch. V. Daremberg, E. Saglio, Dictionnaire des Antiquités grecques et romaines, hasło: Libra, IV.
[16] We Francji najbardziej rozpowszechniony był funt paryski, który dzielił się na 16 uncji, uncja równała się 30,59 grama.
[17] Quod si labor forte factus fuerit maior, in arbitrio et potestate abbatis erit, si expediat, aliquid augere, remota prae omnibus crapula, et ut numquam subripiat monacho indigeries; quia nihil sic contrarium est omni christiano quomodo crapula, sicut ait Dominus noster: Videte ne graventur corda vestra crapula. Pueris vero minori aetate non eadem servetur quantitas, sed minor quam maioribus, servata in omnibus parcitate.
[18] Zob.: św. Jan Kasjan, Inst., V, VIII; św. Augustyn, Confess., 1. X, c. XXXI, P.L., XXXII, 797 i nast.
[19] Pisze o tym Udalryk: Consuet. Clun., 1. II, c. XXXV, zob. też: 1. III, c. XVIII.
[20] Carnium vero quadrupedum omnimodo ab omnibus abstineatur comestio, praeter omnimo debiles aegrotos.
[21] Św. Cezary z Arles wyraźnie zakazał jedzenia mięsa ptaków, pozwolił na to tyko chorym: Reg. ad mon., XXIV; Reg. ad virg., Recapitulatio, XVII.
[22] Historia tego zagadnienia jest dobrze opracowana w komentarzu Dom A. Calmeta. Czytaj także: Dom M. Herrgott, Vetus disciplina monastica, Praef., s. XII-XXXII, Dom G. Berthelet, Traité historique et moral de l’abstinence de la viande et des révolutions qu’elle a eues depuis le commencement du monde jusqu’á présent, etc., Rouen, 1731 , P. III, c. I-II. Dom A.-J. Mège utrzymywał, że św. Benedykt zakazał jedzenia mięsa ptaków.
(1848-1937), mnich benedyktyński, drugi następca Dom Prospera Guerangera w benedyktyńskim opactwie św. Piotra w Solesmes, któremu przewodził w latach 1890-1921. Requiescat in pace!