Tę [1] zwłaszcza wadę należy w klasztorze wykorzenić: Niech się nikt nie ośmiela cokolwiek dawać lub przyjmować bez pozwolenia opata, ani czegokolwiek posiadać na własność, choćby najmniejszej rzeczy, ani książki, ani tabliczek do pisania, ani rylca, niczego w ogóle. Mnisi nie mają przecież prawa rozporządzać samodzielnie nawet własnym ciałem i własną wolą[2].
Kontynuując rozważania dotyczące urzędu szafarza, św. Benedykt opisuje stosunek mnichów do dóbr ziemskich i mówi, pod jakimi warunkami i w jakiej mierze mogą oni ich używać. Tak przed św. Benedyktem, jak i po nim, ubóstwo zawsze było jednym z trzech podstawowych ślubów konstytuujących życie zakonne. Jeśli św. Benedykt nie nakazał wprost swoim synom składania ślubów czystości i ubóstwa, to dlatego, że uważał, iż są one zawarte w obietnicy zachowania obyczajów monastycznych i monastycznego sposobu życia: conversio morum. Było powszechnie przyjęte, że mnich jest ubogi z powodu samej przynależności do tego stanu. Pozwoliło to św. Benedyktowi na przejście do rzeczy bez rozważań wstępnych, po to, aby całkowicie wykluczyć z życia mnichów jakąkolwiek własność prywatną.
„Tę zwłaszcza wadę należy w klasztorze wykorzenić”[3]. Święty Benedykt nazwie tę wadę dalej „wadą szkaradną”, nequissimum vitium. Słowa te ujawniają wielką, może na pozór nieco przesadną, żarliwość, choć ich prawdziwym źródłem jest roztropność. W tych sprawach niczego nie można zaniedbać. Bez wątpienia, ubóstwo należy do tego, co zewnętrzne w naszym życiu religijnym. Skoro oddaję Bogu moją wolę przez posłuszeństwo i moje ciało przez czystość, wydaje się, że przez ubóstwo oddaję Mu tylko dobra zewnętrzne albo prawa, które są z nimi związane. Ale właśnie z tego powodu, że ubóstwo jest bardziej zewnętrzne, jest ono bardziej zagrożone. Najbardziej wysunięte fortyfikacje twierdzy są jako pierwsze atakowane przez nieprzyjaciela. Tak długo, jak te fortyfikacje pozostają nienaruszone i są skutecznie bronione, cała twierdza nie ma się czego obawiać. Jeśli dostaną się w ręce wroga, najbardziej newralgiczne części twierdzy nie są już bezpieczne. Niekiedy widzimy, jak u różnych osób walą się w gruzy fortyfikacje, pracowicie zbudowane po to, aby bronić twierdzy wewnętrznej. Doświadczenie uczy, że apostazja prawie zawsze zaczyna się od naruszenia ubóstwa. Niewierności mnożą się, a sumienie usypia. Człowiek mówi sobie: „To taka drobnostka! Na pewno dostałbym pozwolenie, gdybym o nie poprosił. Nie ma co zawracać głowy opatowi takimi drobiazgami. Jeszcze nie zrozumiałby, jak potrzebne są mi te rzeczy, jak są one ważne dla mojego zdrowia, dla moich studiów. Ten przedmiot dotąd tak dobrze mi służył, jest tak wygodny, jestem do niego tak przyzwyczajony, lekarz mi to zalecił”. Gdy tylko własność prywatna odbuduje się w jakiejkolwiek formie, nie jesteśmy już u Boga, jesteśmy u siebie, wśród naszych sprzętów albo w dobrze wyposażonym hotelu. Wtedy nasze relacje z Bogiem zmieniają się od razu. Wkracza podział: to moje, to twoje, ponownie pojawia się egoizm, a wraz z egoizmem – zazdrości i konflikty. Również nasze relacje z bliźnimi szybko się zmieniają. Zaczynamy żyć ze sobą, tak jak ludzie w świecie. Dodatkowo w naszym życiu wspólnym pojawia się jakiś posmak prostactwa i małości, znak niegodziwości złamania ślubu.
Po ogólnym odrzuceniu wady własności, św. Benedykt wylicza różne akty związane z własnością, które są dla mnichów zakazane: dawanie, przyjmowanie, posiadanie[4]. Zastrzeżenie „bez pozwolenia opata”, sine iussione abbatis, zostanie wyjaśnione później. Aby z góry odrzucić wszelkie małe, zorientowane na własną korzyść kalkulacje, aby wykluczyć wszystkie rozszerzające interpretacje prawa, Nasz Święty Ojciec z mocą stanowi, że mnich nie będzie miał absolutnie niczego własnego, nullam omnimo rem, nawet najdrobniejszej rzeczy, nawet przedmiotów koniecznych dla studiujących: ani manuskryptu, „ani tabliczek do pisania, ani rylca”. Wszystkie te rzeczy są przekazywane tylko ad usum, do używania, ale czasowego, nie takiego, które się należy, lecz takiego, które w każdej chwili może być zakończone przez przełożonego. Święty Benedykt powtarza jeszcze raz, że mnichowi nie wolno posiadać „niczego w ogóle”, sed nihil omnimo. Ta surowa dyspozycja zostanie kolejny raz powtórzona w rozdziale 58. wraz z analogicznym, choć mniej pełnym, doprecyzowaniem. Od dnia swojej profesji mnisi nie mogą niczego posiadać, bo „nie mają przecież prawa rozporządzać samodzielnie nawet własnym ciałem i własną wolą”[5]. Jaka jest prawdziwa myśl Naszego Świętego Ojca? Czy chciał zasugerować, że gdy przez profesję mnich oddał siebie w całości życiu religijnemu, powinno być mu dużo łatwiej zgodzić się na porzucenie swoich dóbr, zewnętrznych w stosunku do niego i o mniejszej wartości niż on sam? A może chciał tylko powiedzieć, że wyzbycie się własności powinno być całkowite, ponieważ mnisi złożywszy profesję nie dysponują już ani swoim ciałem, ani własną wolą? Wydaje się nam, że słowa św. Benedykta mają tu charakter przepisu prawnego, precyzyjnie sformułowanej zasady formalnej. Dobra, które same z siebie nie są przyporządkowane do nikogo, stają się naszymi tylko za pośrednictwem dwóch aktów: pierwszy to pozytywny akt naszej woli, gdyż nikt nie może stać się posiadaczem wbrew sobie. Nawet w przypadku spadku konieczna jest zgoda na jego przejęcie. Drugi to akt naszego ciała, które przejmuje jakieś dobro, jakoś łączy go z osobą przez pracę albo przez jakieś inne działanie zewnętrzne. Jeśli nie ma jednego z tych dwóch elementów, a jeszcze bardziej wówczas, gdy nie ma ani woli wewnętrznej, ani zewnętrznego przejęcia, własność nie istnieje. Tak właśnie w oczach św. Benedykta wygląda sytuacja mnicha: jest on niezdolny do posiadania, gdyż ani jego ciało, ani jego wola, „narzędzia” konieczne do przejęcia czegokolwiek na własność, już do niego nie należą.
Czy znaczy to, że profesja czyni zakonnika całkowicie niezdolnym do wejścia w posiadanie własności i do wykonania jakiegokolwiek aktu związanego z własnością? Aby udzielić dobrej odpowiedzi na to pytanie, trzeba przypomnieć sobie, że zgodnie z aktualnym prawodawstwem Kościoła mamy dwie kategorie ślubów zakonnych: proste (czasowe) i uroczyste (wieczyste). Prosty ślub ubóstwa zostawia zakonnikowi samą własność dóbr, ale nie pozwala mu nimi samodzielnie, bez zgody przełożonego, zarządzać, ani czerpać z nich korzyści. Wola mnicha musi w tym przypadku uzyskać akceptację opata. Wraz ze ślubem wieczystym sytuacja się zmienia. Uroczystość tego ślubu polega właśnie na zaangażowaniu osoby Ojca Świętego. Ślub uważa się za złożony przed nim i za przez niego przyjęty. Po złożeniu ślubu tylko papież może z niego zwolnić. Przyjmuje się bowiem, że każda sprawa trafiająca do Stolicy Świętej albo sprawa, w której Stolica Święta jest jakoś, nawet incydentalnie zaangażowana, jest wyjęta ipso facto spod wszelkiej niższej jurysdykcji. Mnich składający śluby wieczyste traci zarazem i samą własność, i prawa do zarządzania swymi dobrami. Może jednak uzyskać od Stolicy Świętej zgodę na dokonywanie skutecznych aktów dotyczących własności, które nie są w sprzeczności z jego ślubem, ani go nie zrywają, czego przykładem są niektóre decyzje Stolicy Apostolskiej z XVIII i XIX w. W niektórych przypadkach Kościół upoważniał zakonników do świadczenia pod przysięgą przed sądami cywilnymi o realności ich własności. Nie przestawali oni przez to być ubogimi, gdyż nawet w tych sytuacjach byli właścicielami w ramach zakonnego posłuszeństwa i za wolą Ojca Świętego. Nie będziemy więc twierdzić, że profesja uroczysta zawsze, bez wyjątków, niesie ze sobą całkowitą i ostateczną niezdolność do posiadania czegoś na własność.
Jednak, nawet bez odwoływania się do przypadków wyjątkowych z punktu widzenia prawa i do dyspens, jest rzeczą słuszną i roztropną twierdzenie, że – ogólnie rzecz biorąc – nawet mnich, który złożył profesję uroczystą, zawsze pozostaje zdolny do rzeczywistego przejęcia czegoś na własność, że duch posiadania, animus domini, może w nim cały czas trwać. Mówi nam o tym krótka zasada kanoniczna, która dotyczy tej kwestii: Quod monachus acquirit, monasterio acquirit. Mnich więc nabywa, ale nabywa dla klasztoru: przez swoją pracę, przez otrzymane dary, przez dziedziczenie, przez sukcesję. Nie może nabyć niczego na własność dla siebie, ale może nabyć dla klasztoru, do którego należy. Jego zjednoczenie z klasztorem, wcielenie w klasztor jest w tym punkcie tak doskonałe, że – poza określonymi sytuacjami, ustalonymi w odpowiednim czasie (tj. przed profesją) – klasztor przejmuje niejako automatycznie wszelkie dobra, które trafiają w ręce mnicha. Nie należy sądzić, że idealny dla życia monastycznego był system tzw. śmierci cywilnej, który został wprowadzony we Francji w XV w. Zakonnicy byli w tym systemie jakby wykreśleni z liczby żyjących, tak w aspekcie czynnym, jak i biernym. Wszelkie spadki, zamiast przejść na nich i na klasztor, przechodziły z mocy prawa na ich spadkobierców. Była to niegodziwość, przesadna reakcja na zbyt szerokie stosowanie prawa martwej ręki, zastosowanie socjalistycznej zasady ograniczania prawa własności przez władze publiczne, preludium do zepsucia XVIII w. Starano się wykazać, że początki teorii śmierci cywilnej sięgają Kodeksu Justyniana[6], ale uważna lektura prowadzi do wniosku, że starożytne prawo – przeciwnie niż system śmierci cywilnej – stanowiło o przejściu dóbr zakonnika na własność klasztoru i dopuszczało w niektórych przypadkach nawet przejęcie przez klasztor dóbr zapisanych w testamencie. Święty Grzegorz Wielki[7] cytował te prawa i w swoich działaniach opierał się na nich, uważając je za chrześcijańskie i sprawiedliwe. Nic jednak nie wskazuje na to, że chciał im nadać autorytet prawa kościelnego.
A wszystkiego, co niezbędne, oczekują od ojca klasztoru. Każdemu tylko to posiadać wolno, co mu opat sam dał lub na co mu pozwolił. Wszystko dla wszystkich powinno być wspólne i niechaj nikt niczego nie nazywa swoim ani za swoje nie uważa[8].
Aż dotąd św. Benedykt nie formułował zakazów. Teraz precyzuje, w jaki sposób mnisi mają otrzymywać rzeczy konieczne do życia i do wypełniania swoich obowiązków: „A wszystkiego, co niezbędne, oczekują od ojca klasztoru. Każdemu tylko to posiadać wolno, co mu opat sam dał lub na co mu pozwolił”. Tak właśnie wygląda, trzeba to z wyraźnie podkreślić, prawdziwe oblicze naszego ubóstwa. Nie każde ubóstwo wygląda tak samo. Jest ubóstwo św. Kajetana i Ojców Apostolskich, ubóstwo skorygowane pracą fizyczną, ubóstwo skorygowane żebraniem, ubóstwo z własnością wspólną, ubóstwo kapucynów i Braci Mniejszych Obserwantów, którzy nie mogą posiadać ani dóbr ruchomych, ani nieruchomych. Wszystkie te rodzaje ubóstwa są piękne, każde ma jakiś historyczny powód swojego zaistnienia, który wyznacza jego specyficzny charakter. Koncepcja św. Benedykta jest taka: Jesteśmy synami jednej rodziny, tworzymy Bożą rodzinę, pozostajemy w niej dziećmi aż do wieczności. Żyjemy u Boga, naszego Ojca. Wszystkie dobra klasztoru są Jego. On sam udziela nam tego, co konieczne albo potrzebne przez naszego opata, który jest Jego rządcą. Jesteśmy ubodzy nie wtedy, gdy brakuje nam wszystkiego i cierpimy z powodu niedostatku[9], ale wtedy, gdy nie posiadamy niczego, czego byśmy nie dostali od opata albo czego on nie pozwoliłby nam zachować. Opat jest odpowiedzialny przed Bogiem za to, czego odmówi, i za to, co przydzieli, każdy zresztą powinien mu pomagać, minimalizując swoje oczekiwania i przez to wypełniając zadanie stróża ubóstwa[10]. Wydaje się nam, że gdy spontanicznie przyswoimy sobie te podstawowe zasady, nasza dusza stanie się prawdziwie benedyktyńska.
Nawet jeśli jakieś dobra są oddane do dyspozycji mnicha, nie pojawia się własność. Ani w myśli, ani w słowach nikt nie powinien czynić czegokolwiek swoim. Taka jest tradycja monastyczna[11]. Wszystko zatem jest wspólne. Te same dobra są na użytek wszystkich. Jest to święty komunizm, uporządkowany, a nie anarchiczny. Jest to powrót, z zachowaniem roztropności i ograniczeń, do zasad życia Kościoła Jerozolimskiego (Dz 4,32). Tylko Bóg jest właścicielem. My liczymy na Niego, realizujemy ideał wskazany w Kazaniu na Górze. Nie zachowujemy sobie nawet troski, nasza wolność jest doskonała. Nic nie ogranicza i nie zagarnia dla siebie naszej aktywności, co każda własność zwykle czyni. Każdy bowiem właściciel jest niewolnikiem swojej własności, często tylko w połowie, a nawet w mniejszej części, należy do spraw boskich. Dlatego właśnie dusza zakonnika powinna uwolnić się od wszystkiego; od wszelkiej własności materialnej, od wszelkiego nieumiarkowanego pragnienia, od wszelkiego świadomego przywiązania do dobra, które nie jest Bogiem. Samo w sobie bogactwo nie jest ani dobre, ani złe; samo ubóstwo jest dobre tylko z powodu Najwyższego Dobra, którym pozwala w pełni się cieszyć. Czyż najlepszą formą ubóstwa nie jest ta, która najskuteczniej prowadzi do tej swobody ducha i do zjednoczenia z Bogiem[12]? Ubóstwo monastyczne, tak jak je rozumiał św. Benedykt, zapewnia naszemu życiu wszystko, co konieczne, odrzucając jednocześnie wszelką troskę o to. Gwarantuje naszą godność, naszą słuszną i konieczną niezależność, zapewnia wolność wstępowania do Boga, jest gwarancją naszego posłuszeństwa i uległości opatowi, zabezpiecza naszą miłość braterską, gdyż w klasztorze nie ma już mojego i twojego, zabezpiecza także naszą miłość do Boga i naszą doskonałość.
Gdyby się okazało, że ktoś przywiązał się do tej szkaradnej wady, należy takiego brata raz i drugi upomnieć. Jeśli się zaś nie poprawi, podlega karze[13].
Nasz święty Ojciec grozi karą tym wszystkim, w których zwyciężyłoby jakieś przywiązanie do tej „szkaradnej wady” własności. Mnicha-właściciela należy upomnieć „raz i drugi”. Jeśli się nie poprawi, ma przejść przez wszystkie stopnie kar opisanych wcześniej. Starożytność monastyczna zawsze była bardzo surowa w tym względzie. Przypomnijmy sobie opowieść o podarowanych chusteczkach zawartą w żywocie św. Benedykta (D 19). Święty Grzegorz Wielki opowiada także historię jednego ze swych mnichów, który ukrył trzy małe złote monety. Święty Grzegorz nie pozwolił braciom na asystowanie przy łożu śmierci winowajcy i nakazał pochować go w gnojowisku. Był to swoisty spektakl, który wstrząsnął braćmi i spowodował gremialne oddawanie obiektów przyjętych niegodziwie, a nawet tych, które zgodnie z Regułą były przekazane braciom do użytkowania[14]. Również w innych źródłach znajdujemy opisy tego zwyczaju chowania mnichów, którzy ulegli wadzie własności, w gnoju lub w ziemi niepoświęconej[15]. Karą zwykle stosowaną w takich przypadkach była ekskomunika. W Cîteaux i u kartuzów w niedzielę palmową obrzędowo nakładano tę karę na wszystkich „właścicieli”[16].
Dom Paul Delatte OSB
tłum. Tomasz Glanz
-----
Drogi Czytelniku, skoro jesteśmy już razem tutaj, na końcu tekstu prosimy jeszcze o chwilę uwagi. Udostępniamy ten i inne nasze teksty za darmo. Dzieje się tak dzięki wsparciu naszych czytelników. Jest ono konieczne jeśli nadal mamy to robić.
Zamów "Christianitas" (pojedynczy numer lub prenumeratę)
-----
[1] Jest to tytuł, czy może bardziej pytanie powtórzone za św. Bazylim: Si debet habere aliquid proprium, qui inter fratres est? (Reg. contr., XXIX).
[2] SI QUID DEBEANT MONACHI PROPRIUM HABERE.Praecipue hoc vitium radicitus amputandum est de monasterio ne quis praesumat aliquid dare aut accipere sine iussione abbatis, neque aliquid habere proprium, nullam omnimo rem, neque codicem, neque tabulas, neque grafium, sed nihil omnimo, quippe quibus nec corpora sua nec voluntates licet habere in propria voluntate.
[3] Myśl i słowa wzięte od Kasjana, Conlat., XVI, VI.
[4] Podajemy tu od razu wszystkie teksty, które są źródłami dla tego rozdziału: św. Pachomiusz, Reg., LXXXI, CVI; św. Horsiesi, Doctrina, XXI-XXIII; Reg. II SS. Patrum, I; Reg. Orient., XXX-XXXI; św. Bazyli, Reg. contr., XXIX-XXXI, XCVIII-XCIX; św. Augustyn, Epist., CCXI, 5, P. L., XXXIII, 960; Sulpicjusz Sewer, Vita B. Martini, X, P. L., XX, 166; św. Cezary z Arles, Reg. ad mon., I-III, XV, XVI, Reg. ad virg., passim; św. Jan Kasjan, Inst., IV, XIII.
[5] Qui seipsum et membra sua tradidit in alterius potestatem propier mandatum Domini (św. Bazyli, Reg. contr., CVI); Ne sui quidem ipsius esse se dominum vel potestatem habere cognoscat (św. Jan Kasjan, Inst., II, III); Zob także: św. Makary, Reg., XXIV. Czytamy w Constiiutiones monast., c. XX (przypisywane św. Bazylemu, P. G., XXXI, 1393): Tu autem mortuus es, et toti mundo crucifixus. Rejectis enim terrenis divitiis amplexus es paupertatem; et cum te ipse dicasti Deo, Dei factus es thésaurus (...). Nihil omnino possidens, nihil habes quod largiaris. Imo etiam cum ipsum corpus obtuleris et de caetero ne illius quidem potestatem habeas, tamquam quod res sit Deo consecrata, tibi eo uti non licet ad humanum usum.
[6] Ingressi monasteria, ipso ingressu se suaque dedicant Deo; nec ergo de his testantur, utpote nec domini rerum. (...) Si qua mulier aut vir, liberis non exstantibus, monasticam vitam elegerit et monasterium intraverit, monasterio quod intravit, res ejus competere jubemus (Codex Justiniani, 1. 1, tit. II, in authent. de monachis; in auihent. de sanctiss. episcopis, Paryż 1550, col. 43, 45). Zob,: A. Perez, Praelectiones in XII libros Codicis Justin., t. I, s. 3 sq.
[7] Epist., 1. IV, Ep. VI; 1. IX, Ep. VII, Ep. CXIV, P. L., LXXVII, 672-673, 946-947, 1044-1046. Zobacz wydanie: P. Ewald – L.M. Hartmann, M. G. H. Epist., Berlin 1891, t. I, s. 237-238 ; t. II, s. 186-186, 216-216.
[8] Omnia vero necessaria a patre sperare monasterii, nec quicquam liceat habere quod abbas non dederit aut permiserit. Omniaque omnibus sint communia, ut scriptum est, ne quisquam suum aliquid dicat vel praesumat.
[9] Bieda i niedostatek nie były też ideałem św. Grzegorza Wielkiego, który pisał: Religiosam vitam eligentibus congrua nos oportet consideratione prospicere, ne cujusdam necessitatis occasio aut desides faciat aut robur, quod absit, conversationis infringat (Epist., 1. III, Ep. XVII, P. L, LXXVII, 617; M. G. H. Epist., t. I, s. 175); i gdzie indziej: Officio pietatis impellimur monasteriis provida consideratione ferre consultum, ne hi qui Dei servitio deputati esse noscuntur necessitatem aliquam possint, quod avertat Dominus, sustinere (Epist., 1. II, Ep. IV, P. L., LXXVII, 641; M. G. H. Epist., t. I, s. 109).
[10] Powinniśmy cieszyć się tym, że nasze konstytucje całkowicie zakazują posiadania jakichkolwiek własnych środków finansowych, to znaczy zasobów pieniężnych, zapisów testamentowych, renty będącej w swobodnej dyspozycji mnicha. Nawet jeśli byłoby to dopuszczalne z punktu widzenia Reguły, taka praktyka byłaby trudna do pogodzenia z duchem prawdziwego ubóstwa monastycznego. Zgodnie z naszymi konstytucjami sam opat także podlega tym wymogom doskonałego życia wspólnego.
[11] Hanc regulam videamus districtissime nunc usque servari, ut ne verbo quidem audeat quis dicere aliquid suum magnumque sit crimen ex ore monachi processisse codicem meum, tabulas meas, grafium meum, tunicam meam, gallicas meas, proque hoc digna poenitentia satisfacturus sit, si casu aliquo per subreptionem vel ignorantiam hujusmodi verbum de ore ejus effugerit (św. Jan Kasjan, Inst., IV, XIII).
[12] Zob.: św. Tomasz z Akwinu, Summa contra Gent., 1. III, c. CXXX-CXXXV.
[13]Quod si quisquam huic nequissimo vitio deprehensus fuerit delectari, admoneatur semel et iterum; si non emendaverit, correptioni subiaceat.
[14] św. Grzegorz Wielki, Dial., 1. IV., c. LV, P.L., LXXVII, 420.
[15] Zob.: św. Hieronim, Epist. XXII, 33, P.L., XXII, 418.
[16] Zob. komentarz Dom E. Martène’a do tego fragmentu Reguły.
(1848-1937), mnich benedyktyński, drugi następca Dom Prospera Guerangera w benedyktyńskim opactwie św. Piotra w Solesmes, któremu przewodził w latach 1890-1921. Requiescat in pace!