Dom Delatte
2019.07.08 11:55

Komentarz do Reguły: Rozdział XXXI. Jaki powinien być szafarz klasztorny

Wraz z rozdziałem 31. wchodzimy w tę część Reguły, która reguluje porządek spraw materialnych klasztoru. Wspólnota ma dobra, pracuje i posiada narzędzia do wykonywania pracy. Ma żyć i się wyżywić. Wszystkie te sprawy domagają się wielu różnorodnych działań, które są powierzone bezpośredniej albo pośredniej trosce tego, którego św. Benedykt nazywa szafarzem klasztornym. Urząd ten inne reguły określają mianem: rządca (provisor), prokurator albo – jak Kasjan – ekonom, „przełożony służby ubogim”[1]. U starożytnych szafarz, cellarius, był pewnym sługą, który pilnował piwnicy, czyli spiżarni i składu wina, i spraw administracyjnych, który także rozdzielał żywność niewolnikom. Ale u św. Benedykta, tak jak u św. Pachomiusza i prawie wszędzie u mnichów, na szafarzu spoczywa cały zarząd sprawami ziemskimi. Biorąc pod uwagę długość rozdziału, który poświęcony jest szafarzowi, naturę wymaganych od niego cnót i różnorodność dawanych mu wskazań, łatwo zrozumieć wagę tego urzędu w oczach św. Benedykta. Wśród źródeł tego rozdziału na wyróżnienie zasługuje 25. rozdział „Reguły Wschodniej”[2].

Na szafarza klasztornego należy we wspólnocie wybrać brata mądrego, dojrzałego w cnocie, trzeźwego, nie jedzącego zbyt dużo, nie pyszałka, nie gwałtownika, nie opryskliwego, nie ślamazarę, nie rozrzutnika, ale takiego, który pełen bojaźni Bożej mógłby być jakby ojcem dla całej wspólnoty[3].

Szafarz będzie wybierany czy mianowany przez opata. Nie ma co do tego żadnej wątpliwości, gdyż to opatowi św. Benedykt powierzył całą troskę o hierarchiczną organizację klasztoru. Ale ponieważ chodzi o sprawę poważną i dotyczącą całej wspólnoty, opat przed dokonaniem wyboru zasięgnie rady, jeśli nie wszystkich braci, to przynajmniej tych najrozważniejszych (por. rozdz. 65.). Szafarz będzie wybrany ze wspólnoty. Jest oczywiste, że powierzanie zarządu dóbr klasztornych osobie z zewnątrz byłoby zarazem raniące dla wykluczonej w ten sposób wspólnoty i niebezpieczne dla tego, kto uzyskałby ten urząd. Ponadto, czyż nie trzeba, żeby klasztor był zarządzany w sposób właściwy dla klasztoru? Człowiek świecki byłby może sprawniejszy i bardziej na bieżąco w sprawach światowych, ale mógłby patrzeć tylko na interesy i nie zwracać uwagi na to, jak różne sprawy mają się w relacji do Boga. Są dochodowe przedsięwzięcia, których musimy zaniechać, i niedochodowe, które miłość nakazuje nam podjąć. Tylko synowie danego domu rozumieją, co przystoi godności ich rodziny. Tylko brat może uznać dusze swych braci za ważniejsze od wszystkich interesów doczesnych. W końcu, praca fizyczna i różne posługi, które są związane z jej wykonywaniem, są zbyt wplecione w całe nasze życie, aby powierzać je obcemu. Wszystko, co wyżej zostało powiedziane, odnosi się ściśle do tekstu Reguły, ale być może Nasz Święty Ojciec pisząc te słowa, miał na myśli tylko to, że ze wszystkich braci na szafarza wybiera się tego, który dysponuje pełnym zbiorem wymaganych cech.

Święty Benedykt z największą troską wymienia cnoty szafarza. I dobrze uzasadnia stawianie tak wysokich wymogów. Życie monastyczne to przede wszystkim pokój i bezpieczeństwo; każdy brat wiedzie w klasztorze życie pełne pokoju, bez trosk o sprawy materialne i bez relacji ze światem zewnętrznym. Jednak w domu jest trzech czy czterech braci, których życie jest całkowicie zajęte staraniem o dobro wszystkich, którzy muszą odrywać się od pogodnego pokoju modlitwy i skupienia, którzy sami wystawiają się na niebezpieczeństwa, aby innych od nich ustrzec. Są to infirmiarz, brat zajmujący się gośćmi (hotelarz), szafarz i opat. Szafarz, jak mówi św. Benedykt, powinien być człowiekiem mądrym, to znaczy rozważnym i roztropnym, zdolnym do pilnowania wielu spraw jednocześnie i pamiętającym o każdej swojej decyzji. Mądrość to taka wzniosła wiedza o rzeczach i sprawach, która – z racji swego wyniesienia – może je osądzać i porządkować. Dalej, szafarz powinien być dojrzały w cnocie, maturis moribus. Jego dojrzałość związana z wiekiem albo – jeśli jest młodszy –  z przyrodzoną powagą oraz nieskalane życie ustrzegą go przed niebezpieczeństwami wewnętrznymi i zewnętrznymi. Ma być trzeźwy[4] i niejedzący zbyt dużo[5], sobrius, non multum edax, gdyż kieruje wszystkimi sprawami materialnymi i rozdziela żywność. Ta sytuacja nie powinna stwarzać dla niego pokusy otoczenia się komfortem światowym, dawania sobie przywilejów w jedzeniu i piciu, które wkrótce przerodziłyby się w łakomstwo. Być może ta rada była szczególnie aktualna w czasach, gdy barbarzyńskie obyczaje skłaniały do pijaństwa i obżarstwa. Dziś chętniej poradzilibyśmy opatowi, aby na szafarza wybierał brata, który w ogóle zważa na to, co je i pije! Rzeczywiście, byłoby niebezpieczne powierzyć troskę o wyżywienie klasztoru bądź ascecie – mnichowi, który ma bardzo skromne wymagania i odstaje w tej kwestii od zwykłej i średniej miary, bądź mnichowi, który musi przestrzegać jakiejś specjalnej diety i nie uczestniczy w ogólnym porządku żywienia. Pierwszy jest niezdolny do właściwej oceny. Jego miara jest zbyt szczupła. Każdy z nas ma z natury skłonność do brania siebie jako punktu odniesienia, łatwo okazujemy się niewrażliwi na cierpienia, których sami nie doświadczamy. Nieuniknioną konsekwencją takiej sytuacji są szemrania i niezdolność wielu do dobrego wykonywania prac istotnych dla życia klasztoru. W drugim przypadku wyjątkowy porządek żywieniowy może z wolna rozszerzać się i w końcu ogarnąć cały klasztor.

„Nie pyszałka”, non elatus. Bez wątpienia, urząd szafarza może dać temu, kto go sprawuje, nie jedną okazję do pychy. Wiele posług i spraw skupia się w jego ręku, wszyscy są od niego zależni, nawet sam opat ma mądry zwyczaj nie zachowywania niczego dla siebie lecz przyjmowania od szafarza. To powszechne podporządkowanie może niezauważalnie stać się pokusą. „Nie gwałtownika”, non turbulentus. Szafarz ma zawsze zachowywać zimną krew, być człowiekiem pokoju. Osobowość gwałtowna i kapryśna zawsze jest przykra dla innych, a szczególnie u tego, na którym ciąży tak wielka odpowiedzialność. „Nie opryskliwego”, non iniuriosus. Ma więc nie ranić innych, a niecierpliwość prowadzi do tego tak szybko!  Im większa jest różnorodność spraw, które musi prowadzić, tym bardziej niewzruszony powinien być jego spokój. Dodajmy, że warunkiem tego pogodnego spokoju jest dla szafarza stałe zjednoczenie z Bogiem, nie wystarczy do tego tylko naturalny temperament. To on powinien szczególnie często powtarzać sobie słowa psalmu 75.: „I stało się w pokoju miejsce jego, i mieszkanie jego na Syjonie” (Ps 75,3). W żadnym razie nie będzie powolny, opóźniający działania z powodu skąpstwa czy przesadnej oszczędności, czy też z powodu wrodzonej nonszalancji – „nie ślamazarę”, non tardus. Sprawy, którymi się zajmuje, zwykle wymagają sprawnego i szybkiego działania. „Nie rozrzutnika”, non prodigus. Byłoby również niestosowne, gdyby miał nadmierną skłonność do wydawania pieniędzy. Już łatwiej wybaczy mu się pewną ostrożność, dociekliwość i drobiazgowość w kwestiach finansowych, gdyż przez to staje się hamulcowym tysiąca wymyślonych potrzeb. W każdym razie ma obowiązek czuwać nad wszystkim i wnikliwie badać każdą sprawę, nie zgadzać się na ślepo na każdą prośbę o jakiś wyjazd czy zakup. To bojaźń Boża będzie kierowała całym jego postępowaniem i wyznaczała wszystkie jego decyzje. Przez to wszystko szafarz w sprawach doczesnych powinien stać się „jakby ojcem dla całej wspólnoty”, a nie menedżerem, ani też zgryźliwym lub beztroskim księgowym.

On niechaj troszczy się o wszystko, nic nie czyni bez polecenia opata, przestrzega ściśle tego, co mu rozkazano. Braciom niechaj nie sprawia przykrości. Jeśli zdarzy się, że ktoś zwróci się do niego z nierozsądnym żądaniem, niechaj nie sprawia proszącemu przykrości traktując go pogardliwie, lecz rozsądnie i z pokorą odmówi spełnienia niestosownej prośby. Niechaj strzeże swej duszy pomnąc zawsze na te słowa Apostoła, że kto dobrze wypełnił posługę, zdobywa sobie zaszczytny stopień (1 Tm)[6].

W pierwszej części rozdziału Nasz Święty Ojciec wymienił cechy, które są ważne przy wyborze szafarza. Teraz mówi ogólnie o jego obowiązkach: określa jego stosunek do opata, później – do braci, w końcu dodaje, kim powinien być dla siebie samego. „Niechaj troszczy się o wszystko”, curam gerat de omnibus. Całkowite wydzielenie spraw materialnych wspólnoty, uczynienie z nich osobnego królestwa, byłoby narażaniem się na nieporządek, na marnotrawstwo, na rywalizacje i zaniedbania. Żaden brat sam nie wykona wszystkich prac, ale z drugiej strony – żadna praca nie zostanie wykonana, a przynajmniej nie zostanie dobrze wykonana, jeśli nie będzie jednego ośrodka decyzyjnego, który zarządza całością. Tą osobą, która zarządza całością, jest właśnie szafarz. Nic nie powinno umykać jego uwadze. Ma się zajmować wszystkim, ale – jak dodaje św. Benedykt – niczego ma nie czynić „bez polecenia opata”. Jego troska i starania będą się dokonywać w granicach posłuszeństwa: ma ściśle przestrzegać „tego, co mu rozkazano”, quae iubentur custodiat. Oczywiście, w sprawach materialnych i finansowych opat będzie się zawsze skłaniał do myśli szafarza, gdyż on bardziej niż ktokolwiek inny jest w tych sprawach na bieżąco i jest w nich kompetentny. Ale ostatecznie to na opacie spoczywa odpowiedzialność i on podejmuje najważniejsze decyzje. Zebrawszy wiele różnorodnych spraw i przekazawszy je w ręce szafarza, św. Benedykt chce jednak, aby wszystkie te sprawy, którymi on kieruje, ostatecznie pozostawały w ręku opata.

„Braciom niechaj nie sprawia przykrości”[7]. Oto jeden z najbardziej dolegliwych problemów związanych z urzędem szafarza. Jeśli każda prośba byłaby uzasadniona i rozumna, jeśli rola szafarza zawsze sprowadzałaby się tylko do wyrażania zgody, nie byłoby żadnej potrzeby mieć na tym stanowisku kogoś mądrego i zdolnego do wydania słusznego sądu. Szafarz jednak musi umieć odmawiać prośbom nierozumnym albo niestosownym. Bez wątpienia, zadanie szafarza jest prostsze przez to, że wszystkiego udziela tylko za wyraźnym albo domyślnym przyzwoleniem opata. Jednak przy sprawowaniu tego urzędu ma zwykle okazje do praktykowania tej duchowej rady Naszego Świętego Ojca. Prosi cię ktoś o coś nierozumnego? Naucz się odmawiać rozumnie, to znaczy tłumacząc powody odmowy z prostotą, pokorą, słodyczą, bez raniących docinków, w taki sposób, by ani treść, ani forma, nie dawały niesłusznie proszącemu bratu powodów do oskarżeń o stronniczość lub niecierpliwość. Są takie sposoby dawania, które podwajają ofiarowane dobro, są także sposoby odmawiania, które osładzają odmowę. Znalezienie takich sposobów jest sprawą nadprzyrodzonego taktu[8]. Wszystko jest tak przez św. Benedykta pomyślane, aby nie dopuścić do szemrania, dobrze kierować duszami i zaoszczędzić opatowi tych trudnych sytuacji, kiedy to zasmuceni mnisi, co zupełnie naturalne, przedstawiają swoje sprawy pod jego osąd. Szafarz powinien być przyjacielski i lubiany. Nie jest to wcale sytuacja idealna, gdy przemyka on między braćmi jak jeż i zwija się w kolczastą kulę, gdy tylko ktoś do niego podejdzie, a on wyczuje z jaką sprawą przychodzi. Ubóstwo monastyczne jest bardzo zagrożone, jeśli bracia muszą błagać go o wszystko i decydują się na przedstawienie swojej prośby tylko w skrajnej ostateczności, gdyż – aby uniknąć bolesnych doświadczeń – mają silną pokusę organizowania sobie rzeczy koniecznych, a wkrótce i niekoniecznych, na własną rękę.

„Niechaj strzeże swej duszy”, animam suam custodiat. Jest to wskazanie na obowiązki szafarza względem siebie samego. Będzie on strzegł swej duszy przed rozproszeniem, które jest naturalną konsekwencją troski o sprawy materialne i dość częstych relacji ze światem. Powinien być jeszcze bardziej człowiekiem wewnętrznym i mnichem niż jego bracia. Im bardziej jego obowiązki wyciągają go na zewnątrz, tym bardziej powinien skupiać się na swoim wnętrzu i na Bogu, aby uniknąć dekompozycji wewnętrznej i oschłości. Taki jest sens przypisywany zwykle słowom św. Benedykta, i jest to sens właściwy. Biorąc pod uwagę motyw tej rady, można jednak doprecyzować, że szafarz ma sobie także przypominać o obiecanej nagrodzie. Słowa „niech strzeże swej duszy” przypominają ewangeliczną formułę: „Przez cierpliwość waszą zyskacie dusze wasze”, In patientia vestra possidebitis animas vestras (Łk 21,19). Strzec swojej duszy i zyskać, czy też posiąść ją – to sformułowania bardzo sobie bliskie. Być może nie tylko przez rozproszenie, ale też przez niecierpliwość i znużenie szafarz może pozwolić swojej duszy na wymknięcie się z ręki. Pokusa jest ogromna i wielokroć powracająca każdego dnia, a trwa to latami, gdyż dobry, rozumny szafarz to perła, której strzeże się zazdrośnie. Życie szafarza już do niego nie należy, wszyscy nieświadomie spiskują przeciwko jego pokojowi wewnętrznemu, jest najbardziej ze wszystkich braci narażony na uporczywe przeszkadzanie, musi też wciąż znosić podenerwowanie rozmówców. Jeśli mimo wszystko zachowuje wrażliwość w sprawach intelektualnych i Bożych, łatwo można zgadnąć, jak bardzo heroicznie musi zapierać się samego siebie. Jest to cena, którą płaci za pokój i bezpieczeństwo wszystkich. Szafarz nie powinien zważać na swoje zmęczenie, na swoje poświęcenie, na swoją służebność, ale wciąż przypominać sobie to, co Apostoł mówił o diakonach, którzy z zaangażowaniem wykonywali swoje obowiązki: „Bo ci, co dobrze wywiązują się ze swych zadań, zyskują sobie stopień zaszczytny i wielką pewność w wierze, która jest w Chrystusie Jezusie” (1 Tm 3,13)[9]. Bóg jest sprawiedliwy. Bez żadnej wątpliwości, patrząc na zasługi wspólnoty, widzi wielki wkład tych, których poświęcenie pozwala tej wspólnocie służyć Panu w pokoju. Obiecany tu „zaszczytny stopień”, gradum bonum, nie jest awansem w sensie światowym. To pewne uprzywilejowanie w relacjach z Bogiem, już teraz i w wieczności.

Niech z całą troskliwością opiekuje się chorymi, dziećmi, gośćmi i ubogimi, mocno przekonany, że za nich wszystkich będzie odpowiadał w dniu sądu. Wszelkie przedmioty i w ogóle wszystko, co stanowi własność klasztoru, powinien szafarz traktować tak, jak gdyby to były naczynia święte z ołtarza. Nic nie wolno mu zaniedbywać. Niech jego gorliwość nie przemieni się jednak w skąpstwo, lecz niech nie będzie rozrzutny i nie trwoni mienia klasztornego. Niech we wszystkim zachowa miarę i postępuje według poleceń opata[10].

Przechodząc do szczegółowych obowiązków szafarza, Reguła wskazuje kategorie osób mających być szczególnym przedmiotem jego uwagi oraz określa prawdziwy charakter jego zarządzania. Chorzy i dzieci w klasztorze, a także przychodzący do niego goście i biedni – oni wszyscy mają szczególny tytuł do dobrego traktowania przez szafarza i do jego szczodrości. Opat i całą wspólnota liczą na niego, spodziewając się, że to on będzie prowadził te dzieła miłosierdzia, których w pierwszej kolejności oczekuje się od klasztoru. Aby pobudzić jego gorliwość, św. Benedykt traktuje go jak opata, odwołuje się do jego sumienia, przypomina mu, że w dniu sądu bez wątpienia będzie musiał zdać sprawę z każdego swego działania wobec nich.

Wszystkie narzędzia i sprzęty klasztoru, wszystkie jego dobra, nieruchome czy ruchome, szafarz ma „traktować tak, jak gdyby to były naczynia święte z ołtarza”. Wyrażenie jest mocne, wydaje się nawet przesadzone. Jednak było powszechnie używane w starożytnych regułach monastycznych. Na pytanie: „W jaki sposób pracujący powinni troszczyć się o powierzone im narzędzia?” św. Bazyli odpowiada: „Przede wszystkim, jak o przedmioty oddane Bogu i Jemu poświęcone, a następnie, jak o rzeczy, bez których nie możemy okazać niestrudzonej gorliwości, jaka powinna nas znamionować. (…) Kto czyni (z tych rzeczy) zły użytek, będzie oskarżony jako świętokradca, kto gubi – jako winny świętokradztwa, ponieważ są to rzeczy oddane Panu i poświęcone Bogu”[11]. Tę samą naukę znajdujemy w Pierwszej Regule Świętych Ojców i u Kasjana[12]. W istocie, niezależnie od wszystkich aktów prawnych, które musiały przyjąć wspólnoty zakonne ze względu na niszczycielskie i bezbożne władze cywilne, jedynym prawdziwym właścicielem dóbr monastycznych jest sam Bóg, a nie jakiś zakonnik, wielu zakonników, czy cała wspólnota. W klasztorze tak ludzie, jak i rzeczy – wszystko należy do Boga. To samo, co czyni poświęcenie w odniesieniu do naczyń z ołtarza, profesja monastyczna i przyporządkowanie do służby Bożej sprawiają w odniesieniu do mnichów i dóbr mnichów. Być może ta właśnie cecha dóbr klasztornych, bardziej niż ich rzeczywista wartość, ściąga na nie pazerność wrogów Boga. Trzeba, aby myśli pochodzące z wiary kierowały nami, gdy używamy zasobów należących do Boga. On sam po ojcowsku obdarzył nas radością korzystania z nich i powierzył zarządzanie nimi. Ani opat, ani szafarz nie mogą, bez upokorzenia Boga i pozbawienia Go Jego własności, wyrzec się tych dóbr ani ich roztrwonić. Sumienie nie pozwoli im nawet na oddanie części tych dóbr dla zaspokojenia niesprawiedliwych roszczeń, aby – co jest skąd inąd bardzo ludzkie – móc w pokoju cieszyć się posiadaniem reszty. Te dobra oczywiście mogą być klasztorowi zabrane, ale mnisi nie mogą ani ich oddać, ani zmienić ich przeznaczenia.

„Nic nie wolno mu zaniedbywać”, Nihil ducat neglegendum. Ponieważ wszystkie ruchomości i nieruchomości klasztoru są własnością Boga, szafarz niczego nie będzie traktował z niedbałością. Mówi się, że nie ma małych oszczędności, ale tu nie chodzi o oszczędność, tylko o nadprzyrodzony szacunek i wierność. W tych sprawach niedbałość łatwo jest uznać za przewrotność świętokradztwa. „Niech jego gorliwość nie przemieni się jednak w skąpstwo”, neque avaritiae studeat. Przez tę uwagę św. Benedykt chce przestrzec szafarza, aby nie ulegał złudzeniu i nie przeinaczał poprzedniego zalecenia na modłę swojego egoizmu. Pragnienie gromadzenia i posiadania, które nie grozi pozostałym zakonnikom, u niego może się rozwinąć. Przyzwyczajenie do obracania pieniędzmi, konieczność sprawnego zarządzania i oszczędzania, być może wraz z naturalną skłonnością do sknerstwa – wszystko to w dłuższym okresie czasu, gdy proces starzenia wspiera te tendencje, zdolne jest wytworzyć u człowieka, który wyrzekł się własności dla siebie, typ właściciela działającego w domniemanym interesie wspólnoty. W jaką przemyślną dyplomację może przyodziać się egoizm, aby jednak znaleźć zaspokojenie i doprowadzić mnicha do sprzeniewierzenia się swojemu powołaniu, nawet pod osłoną ślubu ubóstwa! Taki szafarz wciąż gromadzi dobra, nie pozwala nikomu ich tknąć, na każde ich użycie sam musi wyrazić zgodę, jakby były jego, mimo że jest tylko zarządcą, który w każdej chwili może być odwołany. Bez ustanku mnoży zasoby materialne klasztoru, chociaż one, tak samo jak zasoby ludzkie, jeśli przekraczają pewną miarę, powinny przynosić owoce dla Boga, to znaczy służyć fundacjom nowych ośrodków Bożej nauki i modlitwy.

Należy jednak odrzucić również przeciwne niebezpieczeństwo: rozrzutność. rozpraszanie dóbr klasztoru. Bankructwo domów zakonnych na pewno nie jest budującym wydarzeniem. Niestosowne jest też, aby domy te ledwie dyszały pod ciężarem długów. Jak już zaznaczyliśmy, pewna stabilizacja finansowa jest konieczna dla zakonnego ubóstwa. Nigdy nie powinno dojść do takiej sytuacji, żeby zbyt dolegliwa bieda klasztoru doprowadzała mnicha do samodzielnego zabiegania o swoje utrzymanie, do żebrania o wsparcie tu i tam, do nagabywania i gorszenia rodziców i dobroczyńców. Wszystkiego tego należy się obawiać, jeśli szafarz jest jakimś spekulantem, skłonnym do wielkich zakupów, które szybko okazują się bezużyteczne i trzeba się ich pozbywać ze stratą, jeśli kuszą go pomysły inwestowania w jakieś akcje kopalń albo w zagraniczne obligacje, jeśli jest ciągle chce wznosić nowe budynki. Zamiast więc popadać w skąpstwo albo w rozrzutność, ma – jak chce św. Benedykt – we wszystkim zachowywać miarę, trzymając się z dala zarówno od jednej, jak i drugiej pułapki. Aby zaś być pewnym tego, że nie ulega swoim zachciankom i swojej osobowości, niech zawsze na bieżąco informuje opata o wszystkim, co jest objęte jego zarządem, niech zawsze przestrzega wszystkich poleceń i działa zgodnie z myślą swojego przełożonego. Opat zaś nie ma prawa, aby te sprawy całkowicie od siebie odsunąć.

Najważniejsze zaś, by miał dużo pokory, a kiedy proszącemu nie ma co dać, niech go obdarzy w odpowiedzi życzliwym słowem, jest bowiem napisane: Lepsze jest dobre słowo nad dar najlepszy (Syr 18,17)[13].

Święty Benedykt pisał w sposób ogólny i teoretyczny o cechach i obowiązkach szafarza. Jeśli chodzi o praktyczne i konkretne wykonywanie tych obowiązków, chce jeszcze raz podkreślić najważniejszą cnotę, której się od niego oczekuje w relacjach z opatem i z braćmi: „Najważniejsze zaś, by miał dużo pokory”. Aby stawić czoła szczególnym trudnościom związanym ze sprawowaniem tego urzędu, szafarz powinien być, jak już mówiliśmy, bardziej mnichem niż wszyscy inni. Powinien zatem mieć dogłębniej i mocniej ugruntowaną tę cnotę, która czyni mnicha, czyli właśnie pokorę. Podawaliśmy już definicję tej cnoty: podległość Bogu i wszelkiemu stworzeniu ze względu na miłość Boga. Możemy ją też opisać inaczej: pełne pokoju i stałe przylgnięcie do Boga. Właśnie przez trwałość tego zjednoczenia szafarz i sam uniknie wielu niezręczności, i bliźnim oszczędzi licznych drobnych umartwień. Jeszcze raz św. Benedykt okazuje się mistrzem życia duchowego. Zamiast szczegółowo opisywać metody postępowania szafarza i środki, którymi ma się posługiwać, zamiast wbijać to wszystko szafarzowi do głowy, formuje go od wewnątrz, uzdatnia jego duszę.

Jak mówi Reguła, pokora szafarza będzie się ujawniać szczególnie w sposobie odmawiania mnichom tego, czego nie może albo nie wolno mu im dać. Powinien pamiętać o tym, że jest bratem proszącego i jest mu równy, że jest bardziej sługą swych braci niż ich panem, że dobra, którymi zarządza, nie są jego i nie od jego łaski zależy ich udzielenie albo odmówienie. Okrucieństwem jest odmawiać gwałtownie albo z pogardą. Gdy trzeba komuś sprawić przykrość, nie jest to dobry czas na żarty i drwiny. W takich sprawach najważniejsza jest dobroć! Tak mało kosztuje jakieś słowo wyrażające żal, jakiś drobiazg ofiarowany w zamian, jakaś obietnica, atmosfera uprzejmości, szczery uśmiech! Jeśli szafarz nie może dać proszącemu pieniędzy albo rzeczy, o które prosi, „niech go obdarzy w odpowiedzi życzliwym słowem, jest bowiem napisane: Lepsze jest dobre słowo nad dar najlepszy (Syr 18,17)”.

Niech zajmuje się wszystkim, co mu zlecił opat, lecz tego, do czego go nie dopuścił, niechaj tknąć się nie ośmiela[14].

Po raz trzeci św. Benedykt przypomina szafarzowi, że ma się we wszystkim stosować do poleceń i wskazówek opata. To także należy do pokory, a także do posłuszeństwa. Brzemię obowiązków staje się lżejsze, gdy nosi się je z mocnym postanowieniem uległości. To trzecie wezwanie do posłuszeństwa ma być może jeszcze jedno dodatkowe znaczenie. Powiedzieliśmy wcześniej, że jest to bardzo ważne dla całej wspólnoty, aby wszystkie sprawy związane z materialnym funkcjonowaniem klasztoru były trzymane w jednym ręku. Jest to bez wątpienia słuszne. Ale jest rzeczą niemożliwą, aby jeden człowiek sam podołał wszystkim różnorodnym obowiązkom, które obciążają szafarza dużego klasztoru, zwłaszcza, że nie koniecznie musi być równie kompetentny w każdej sprawie. Dlatego też opat może go odciążyć, zdejmując z niego bezpośrednią odpowiedzialność za niektóre obszary. Wśród szafarzy znajdziemy takich, którzy mają skłonność do osobistego czuwania nad wszystkim, Inni z kolei sami przekazują swoje obowiązki innym. I jeden, i drugi model działania może być szkodliwy i niebezpieczny. Aby rozwiązać ten problem, opat sam musi wybrać mnichów, którym powierzy różne zadania i samodzielnie określić zakres ich obowiązków. Niech więc szafarz troszczy się o wszystko, co mu opat zlecił, ale niech nie wtrąca się do spraw, które opat wskazał jako nienależące do niego. Byłoby dziecinadą, gdyby szafarz z wyniosłością broniąc wydumanych praw swego urzędu, odwoływał się do zwyczajów monastycznych albo wertował dzieje Zakonu, aby wykazać, jak sprawy się miały od starożytności!

Przydzielone braciom porcje posiłków niech daje bez jakiejś wyniosłości i bez ociągania, by nie stać się im przyczyną upadku, pomny, jaką karą grozi Bóg temu, kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych (Mt 18,6)[15].

To właśnie szafarzowi, jak jeszcze zobaczymy w kolejnych rozdziałach, św. Benedykt powierza pilnowanie rozdzielania żywności. Reguła określa, co należy dawać mnichom na każdy posiłek, przewiduje także szczególne przypadki, gdy opat może dać nieco więcej i zmodyfikować miarę picia i jedzenia. To jest ta przydzielona porcja posiłku, constituam annonam, o której pisze Nasz Święty Ojciec; to jest racja żywnościowa dawana tym, którzy walczą pod sztandarem Pana. To zrozumiałe, że z powodu przesadnej troski o zamożność klasztoru albo z lęku przed głodem szafarz będzie miał czasami pokusę, aby zmniejszyć racje określone przez opata albo przynajmniej wydawać je z żalem, jakby z jakąś zazdrością, z ociąganiem i z ponurą miną. W żywocie św. Benedykta znajdujemy portret jednego z takich przesadnie zatroskanych szafarzy (D 28-29). Niekiedy nawet szafarz może posunąć się do tego, że przyprawi kąśliwym słowem porcje, które zmuszony jest wydawać. Nasz Święty Ojciec każe mu być czujnym i odrzucać takie podejście, które rani zarazem wiarę, miłość, posłuszeństwo i prawdziwe ubóstwo monastyczne; „niech daje bez jakiejś wyniosłości i bez ociągania”, sine tyfo vel mora offerat[16]. Odmowy, narzekania, skąpstwo wprowadzałyby zamieszanie wśród braci i rodziły problemy. Ludzie nie są aniołami, więc muszą jeść, ludzie są w pełni doskonali, więc gdy mają słuszne powody do narzekania, narzekają i skarżą się. Pokój i miłość w klasztorze mają dla św. Benedykta taką wartość, że jego słowa stają się surowe, gdy przypomina szafarzowi groźby ewangeliczne skierowane do tych, którzy sieją niezgodę i gorszą choćby jedno z małych dzieci Pana (Mt 18,6).

Jeśli wspólnota jest liczniejsza, powinno mu się przydzielić innych braci do pomocy, a wówczas on sam ze spokojem będzie mógł wypełniać zlecone sobie zadanie. W określonych godzinach należy dawać to, co dać trzeba, jak również prosić o to, o co prosić trzeba, aby w domu Bożym nikt się nie niepokoił ani nie doznawał przykrości[17].

Te ostatnie słowa mają na celu zapewnienie samemu szafarzowi odrobiny pokoju i odpoczynku, co jest dla niego dobrodziejstwem. Najpierw więc, jeśli wspólnota jest liczniejsza, opat przydzieli szafarzowi pomocników, którzy go odciążą, tak aby mógł on wypełniać powierzone mu obowiązki zachowując spokój i równowagę ducha. Ale tym, co go odciąży bardziej niż wszystko inne, będzie pełna wyczucia troska wszystkich braci, aby przedstawiać swoje potrzeby i prośby tylko w dogodnym czasie. Zresztą on sam powinien pilnować, aby dawać to, co dawać powinien, w odpowiednim czasie i w ustalonych godzinach. Tak więc braci muszą nauczyć się czekać, wykorzystywać okazje i baczyć, czy wtedy, gdy przychodzą ze swoją sprawą, jakaś inna ważniejsza sprawa nie zaprząta uwagi szafarza. Podskakiwać za pierwszym ukłuciem potrzeby i natychmiast biec do szafarza, o każdej porze dnia i nocy, ledwie jakiś pomysł zrodzi się w umyśle – to zachowanie niemające nic wspólnego ani z dobrymi obyczajami, ani z miłością bliźniego. Warto podkreślić, że bracia bardziej skupieni i oddani sprawom Bożym chętniej godzą się na czekanie i bardziej szanują czas bliźniego.

Można też nadać zaleceniu św. Benedykta szersze znaczenie. W klasztorze jest tylko jedna osoba, której nie obejmuje zasada „określonych godzin”. Jest nią opat. On  jest dla wszystkich. Przechodzicie koło jego celi, albo też specjalnie trochę nadkładacie drogi, wchodzicie do niego nie mając nic szczególnego do powiedzenia, nie chcąc o nic poprosić, ale tylko dlatego, że serce was do tego skłania. Otrzymujecie błogosławieństwo. Niekiedy jesteście odsyłani, bo opat ma nawał pracy, kiedy indziej rozmawiacie przez chwilę. Jest przywilejem opata przyjmować braci o każdej godzinie, to dobrodziejstwo związane z jego urzędem. Dobrzy mnisi pilnują się, aby opat mógł z tego przywileju korzystać. Wracając do tekstu Reguły, zachowajmy w pamięci tę myśl Naszego Świętego Ojca: „trzeba, aby w domu Bożym nikt się nie niepokoił ani nie doznawał przykrości”. Zostaliśmy stworzeni i urodziliśmy się po to, aby być szczęśliwymi. Ani nie jest misją przełożonych doświadczać cierpliwości mnichów przez złośliwe odtrącanie, ani mnisi nie mają żadnego interesu w tym, aby ponad miarę obciążać tych, którzy noszą i tak już ciężkie brzemię przełożeństwa. Klasztor jest domem Bożym i właśnie dlatego ma być domem pokoju i przedsionkiem wieczności: „O Jeruzalem szczęśliwe, które zwiesz się Pokój”, Urbs Jerusalem beata, dicta pacis visio.

Dom Paul Delatte OSB 

tłum. Tomasz Glanz

 

----- 

Drogi Czytelniku, skoro jesteśmy już razem tutaj, na końcu tekstu prosimy jeszcze o chwilę uwagi. Udostępniamy ten i inne nasze teksty za darmo. Dzieje się tak dzięki wsparciu naszych czytelników. Jest ono konieczne jeśli nadal mamy to robić.

Zamów "Christianitas" (pojedynczy numer lub prenumeratę)

Wesprzyj "Christianitas"

-----

 

[1] św. Jan Kasjan, Conlat., XXI, I, cyt. za: Rozmowy z Ojcami, tłum. ks. A. Wilczyński, Kraków 2017, t. 3, s. 198. Inst., V, XI.

[2] Zob. św. Bazyli Wielki, Reg. contr., CXI, CXII, CXIII.

[3] DE CELLARARIO MONASTERII QUALIS SIT. Cellararius monasterii elegatur de congregatione sapiens, maturis moribus, sobrius, non multum edax, non elatus, non turbulentus, non iniuriosus, non tardus, non prodigus, sed timens Deum; qui omni congregationi sit sicut pater.

[4] Zob. Komentarz Dom A. Calmeta do tego fragmentu.

[5] Reg. I SS. Patrum, XII: Qui cellarium fratrum contineat. Débet talis tantummodo eligi, qui possit in omnihus gulae suae suggestionibus dominari.

[6] Curam gerat de omnibus. Sine iussione abbatis nihil faciat. Quae iubentur custodiat. Fratres non contristet. Si quis frater ab eo foret aliqua inrationabiliter postulat, non spernendo eum contristet, sed rationabiliter cum humilitate male petenti deneget. Animam suam custodiat, memor semper illud apostolicum, quia: Qui bene ministraverit, gradum bonum sibi adquirit.

[7] Ne contristes fratrem tuum, quia monachus es (Verba Seniorum. Vitae Patrum, III, 170. Rosweyde, s. 526).

[8] Supplicem nullum spernas, et cui dare non potes quod petierit, non eum spernas; si potes dare, da; si non potes, affabilem te praesta (św. Augustyn, Enarr. I. in Psal. CIII, 19. P.L. XXXVII, 1351).

[9] W Pierwszej Regule Świętych Ojców czytamy: Studere debet qui huic officio deputatur, ut audiat: Quia qui bene ministraverit, bonum gradum acquirit; et animae suae lucrum facit (XII).

[10] Infirmorum, infantum, hospitum pauperumque cum omni sollicitudine curam gerat, sciens sine dubio, quia pro his omnibus in die iudicii rationem redditurus est. Omnia vasa monasterii cunctamque substantiam ac si altaris vasa sacrata conspiciat. Nihil ducat neglegendum. Neque avaritiae studeat neque prodigus sit et stirpator substantiae monasterii, sed omnia mensurate faciat et secundum iussionem abbatis.

[11] Cyt. za św. Bazyli Wielki, Pisma ascetyczne, tłum. ks. J. Naumowicz, Kraków 2011, Reguły krótsze, pyt. 143 i 144, s. 351-352.

[12] Reg. I SS. Patrum, XII; św. Jan Kasjan, Inst., IV, XIX, XX.

[13] Humilitatem ante omnia habeat, et cui substantia non est quod tribuatur, sermo responsionis porrigatur bonus, ut scriptum est: Sermo bonus super datum optimum.

[14] Omnia quae ei iniunxerit abbas, ipsa habeat sub cura sua; a quibus eum prohibuerit, non praesumat.

[15] Fratribus constitutam annonam sine aliquo tyfo vel mora offerat, ut non scandalizentur, memor divini eloquii, quid mereatur qui scandalizaverit unum de pusillis.

[16] Kopiści przepisywali typo albo typho (tyfo). Ta druga wersja jest lepsza. Słowo to to zlatynizowane greckie τύφος oznaczające zakopcony, ale także – zakopcony pychą, wyniosłością. U Hipokratesa słowo to oznacza apatię, otępienie, bezwład. Jeśli św. Benedykt miał na myśli to ostatnie znaczenie, to słowa tyfo vel mora byłyby prawie synonimami. Sądzimy jednak, że chciał powiedzieć: bez wyniosłości, tak jak już mówił wcześniej – z pokorą, cum humilitate. Tekst św. Benedykta przypomina to, co napisał św. Augustyn: Oblationes pro spiritibus dormientium (...) super ipsas memorias non sint sumptuosae, atque omnibus petentibus sine typho et cum alacritate praebeantur (Epist., XXII, 6. P.L., XXXIII, 92). 

[17] Si congregatio maior fuerit, solacia ei dentur, a quibus adiutus et ipse aequo animo impleat officium sibi commissum. Horis competentibus et dentur quae danda sunt et petantur quae petanda sunt, nemo perturbetur neque contristetur in domo Dei.


Dom Paul Delatte OSB

(1848-1937), mnich benedyktyński, drugi następca Dom Prospera Guerangera w benedyktyńskim opactwie św. Piotra w Solesmes, któremu przewodził w latach 1890-1921. Requiescat in pace!